tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Komentarze do: Nowy egzamin na kat. A?...
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
Komentarze 99
Pokaż wszystkie komentarze
Autor: truth111 16.10.2013 12:53

Dzisiaj na Odlewniczej w Warszawie nie zdał nikt z 6 zdających, których miałem okazję obserwować (w tym niestety ja). Zarzuty do egzaminu można mieć różne ale uważam, że absurdalne jest to, że nie ma ani chwili żeby zapoznać się z maszyną. Nie wiem kto układał ten egzamin ale widać że idzie z duchem podwyższania w Polsce różnego rodzaju opłat i podatków aby zasilić kasę państwa. Dzień wcześniej jeździłem 2h na Gladiusie po placu w mojej szkole. Zupełnie inne zabawa.. Ja poległem szybko. Nasz Gladius (każda 3 zdających ma podprowadzany nowy) był bardzo nerwowy. Klamka sprzęgła ok ale obroty ustawione bardzo wysoko. Prędkość dużo większa niż na tym w mojej szkole. Natomiast oba hamulce niezwykle delikatne. Jazda bez hamulców nie była możliwa (pierwsza próba). Druga z hamulcem też zakończyła się niepowodzeniem (Gladius mocno hamował od razu po delikatnym dotknięciu hamulca). Oczywiście każdy może powiedzieć, że trzeba mieć opanowany motocykl i pracę sprzęgłem ale jak można to zrobić jak od razu zaczyna się od zadań egzaminacyjnych. Powinno być co najmniej 10-15 min żeby sobie pojeździć na próbę. Przecież nikt nie jest w stanie wsiąść na obcą maszynę i od razu robić ciasne slalomy. Co więcej nie wiem czemu nie można jak w wielu krajach na świecie zdawać na własnym motocyklu. W USA gdzie kiedyś zdawałem prawo jazdy kat B każdy przyjeżdża rodzinnym samochodem lub motorem i zdaje. I proszę nie mówić mi o potencjalnych urazach i pozwach bo co jak co ale wszyscy wiemy jak jest za oceanem. Byle zarzut i odszkodowanie na milion dolarów. A jednak można na swoim. Podsumowując egzamin ciężki do zdania i z dużym nakładem kosztów. Każde podejście to co najmniej 300 zł. Czy uzasadnione? Ja po 10 latach jeżdżenia samochodem i bardzo dobrej znajomości przepisów (teorię zdałem bez problemu) nie mogę wsiąść na 125cm3 a 18 letni chłopak bez doświadczenia może śmigać po ulicach 50cm3 bez żadnej weryfikacji. Świat absurdu.

Odpowiedz
Autor: truth111 18/10/2013 16:16

Instruktora z oczywistych względów w ogóle nie biorę pod uwagę. Twój brat przejechał zadania na swoim moto czy na Gladiusie na, którym nigdy nie jeździł? Bo to diametralna różnica. Jeśli chodzi o osoby, które zdają zaraz po kursie. To oczywiście, że takie będą, nawet kobiety. Jednak zawsze z dystansem traktuje jak ktoś mówi, że nie potrzebował jazd dodatkowych. Przypominają mi się czasu studiów gdzie wszyscy przed egzaminem mówili „nic się nie uczyłem”. Taka Polska mentalność, że trzeba być genialnym. Sęk w tym, że rozmowa stała się zupełnie nietrafiona. Bo jaki jest sens egzaminu na prawo jazdy? Nie jest to jazda konkursowa z nagrodami. Zezwolenie do prowadzenia pojazdów stanowi podstawowe prawo w wolnym kraju – prawo do poruszania się. Tego prawa powinny być pozbawione wyłącznie osoby, które z powodu braku wiedzy, zdrowia lub umiejętności stanowią zagrożenie dla innych. Czy ten egzamin praktyczny to sprawdza i jest w tym duchu? Wręcz przeciwnie! 12 lat jeżdżę samochodem po mieście bez wypadku, egzamin teoretyczny zdałem za 1 razem bez problemu, na kursie przejechałem 10 godzin po mieście. Instruktor oprócz negatywnej oceny nawyków, których jak stwierdził i tak się już nie oduczę, nie miał zarzutów do bezpieczeństwa mojej jazdy. Czy fakt, że podbieram się przy ciasnym wolnym slalomie 650 jest równoznaczny ze stanowieniem zagrożenia w ruchu drogowym? Przecież to jest absurdalne do granic możliwości. Jeszcze te błędy na egzaminie wyssane z palca. Jak np. nie będziesz celebrował przed ruszeniem obracania głowy w prawo i lewo to już musisz powtarzać próbę. Na pustym ogrodzonym placu?! Oczywiście mogę wziąć dodatkowe godziny (tylko na slalomy!! Bo na miasto i tak nie wyjadę – gdzie tu logika i bezpieczeństwo w ruchu drogowym?) i próbować zdać. Każde podejście to około 300-400 zł (180zl egzamin + jazdy dodatkowe). Dlaczego mam to płacić?. Przecież to czysty haracz. Myślisz, że jak dokupię te 4 albo 6 godzin na placu i będę robił slalomy w nieskończoność to będę lepszym kierowcą? To coś zmieni w mojej jeździe? Ja kupię motocykl to pewnie w pierwszym tygodniu przejdę 20 godzin w ruchu drogowym To będzie 100x większa nauka niż te slalomy. Jak wspomniałem wcześniej zdawałem kiedyś prawo jazdy kat B w USA. Pani wsiadła do samochodu, którym podjechał mój kolega. Poprosiła żebym zrobił kilka kółek (bez linii) na zamkniętym placu. Jak zobaczyła, że umiem jeździć to na miasto. Egzamin był miły i bezproblemowy. Nie wiem czemu nikt nie może zrozumieć, że bardzo trudny egzamin niczego nie zmieni. Wariat jak go zda i tak będzie wariat. Albo w ogóle nie zda i będzie jeździł bez prawa jazdy. Tymczasem z niewiadomego powodu odbieramy podstawowe prawo, które przysługuję ludziom i ściągam z nich gigantyczny haracz. Dlaczego nie możemy czerpać dobrych wzorców z kraju, który ma ponad 200 lat doświadczenia w budowania wolności i demokracji tylko wielokrotnie w różnych dziedzinach na siłę przez 20 lat próbujemy od nowa wynaleźć koło.

Odpowiedz
Autor: JoCi 18/10/2013 16:47

Jak ktoś nie brał dodatkowych jazd, to znaczy że ICH NIE BRAŁ. To jest fakt. Do czego tu więc podchodzić z dystansem? Że ludzie niby kłamią, żeby pokazać jacy są kozaccy? Bez przesady. Są ludzie, którzy zdają za pierwszym razem, bo zdają a są tacy, którzy nie zdadzą i za dziesiątym. I nawet jak wezmą 50 jazd dodatkowych, to nie zdadzą. Znam osoby, które za chiny by nie zdały nowego egzaminu a zdały stary i lepiej by było, gdyby nigdy prawka nie dostały, bo stanowią na drodze zagrożenie dla siebie i innych. Więc ja uważam, że trudniejszy egzamin nie ma na celu nabijania kabzy, bo ludzie jednak zdają, tylko odsiania tych, którzy się do tego nie nadają. Bo sorry, ale trochę inną rzeczą jest jazda samochodem, gdzie błędnik nie ma znaczenia, a jazda na motocyklu, gdzie równowaga i umiejętność jej utrzymania są potrzebne i sprawdzane na egzaminie również. Więc tak - trudny egzamin jednak coś zmieni, bo przypadkowe osoby bez umiejętności i predyspozycji nie będą miały prawa poruszać się po publicznych drogach. Szkoda, że egzamin na B nie jest trudniejszy, bo i tutaj przydałby się odsiew. Moja matka zdawała egzamin na B x lat temu tak bezstresowo jak Ty to opisujesz i zdała, a do tej pory nie umie jeździć i absolutnie nie powinna tego robić. Ja boję się wsiąść z nią do auta. Przykłady można mnożyć. Więc ja uważam, że zmiany są na lepsze. Ps. Ja zdałam za pierwszym razem po wprowadzeniu nowych przepisów, bez jazd dodatkowych. Więc tak, da się.

Odpowiedz
Autor: sid 01.10.2013 10:09

Witam serdecznie, Ja niebawem będę podchodził do egzaminu w Rybniku, myślę, że w tym tygodniu już będę znał swój termin. Mam pytanie do tych którzy zdawali w Rybniku (i nie tylko), czy jest możliwość przed samą ósemką, jak już zaliczyliśmy przygotowanie do jazdy i jesteśmy gotowi, na zrobienie sobie rundki próbnej na tym Gladiusie? Bo słyszałem, że jest egzaminator, który pozwala się przejechać (tylko jak się przewrócimy albo wjedziemy w pachołek na tej "rundzie próbnej" to egzamin jest oblany). Gdzieś też usłyszałem, a tu też wyżej ktoś pisał o tym, że praca sprzęgłem podczas 8 i slalomu to błąd??! Czy to nie jest tak, że właśnie panując nad gazem, sprzęgłem, dodatkowo stosując coś w rodzaju "przeciwsiadu" i jeździe z balansem wykazujemy się lepszym opanowaniem motocykla niż gdybyśmy się przykleili do baku i bez sprzęgła zdali się na kapryśność wolnych obrotów tej Vki? Miałem/mam świetnego instruktora, który przez te 20h godzin kursu sprawił, że na placyku czuję się bardzo dobrze. Nauczył mnie jeździć na wyższych obrotach i kontrolować sprzęgło, oduczył mnie rowerowego odruchu wystawiania nogi w awaryjnej sytuacji i zamiast tego pokazał jak obrotami i sprzęgłem ustabilizować motocykl i kontynuować jazdę w zamierzonym kierunku. Ścisnął mi od początku slalom tak, że jak zobaczyłem rzeczywistego smsa na placu egzaminacyjnym, to nie chciałem wierzyć, że to są odległości egzaminacyjne. Niemniej jednak zdaję sobie sprawę, że 20h na placu i kilka na mieście nie zrobi ze mnie doświadczonego motocyklisty i strasznie mnie stres zżera i wiem jak potrafi to mnie sparaliżować :( choćby to, że nigdy wcześniej nie siedziałem na Gladiusie, nie mówiąc o jeździe i slalomie... jazdy miałem na Suzuki SV650, to jest podobno to samo co gladius... ale w mojej głowie zakodowane mam, że to nowy motor i pewnie na nim nie ujadę... taka p***a troche ze mnie co nie? ;)

Odpowiedz
Autor: jksdcn 26/09/2013 07:41

No i jak poszło?

Odpowiedz
Autor: WiewióR 25/09/2013 12:58

Powodzenia ! : )

Odpowiedz
Autor: wieczna kursantka 26/09/2013 16:46

W Krk można zdawać tylko na Gladiusie :( A instruktora zmieniłam i ten, który teraz mnie uczy naprawdę jest dobry. Problem jest za mną, za bardzo się spinam na egzaminie. Jak się jeszcze naoglądam jak osoby przede mną roztrącają pachołki na wszystkie strony albo sie wykładają to już w ogóle mam spinę ;) Powiedzmy sobie szczerze, skoro jestem w stanie przejechać zadania egzaminacyjne na placu to znaczy, że prawdopodobnie potrafię jeździć lepiej niż ludzie, którzy zdawali w zeszłym roku na prawo jazdy, bo w zeszłym roku to ja NIE umiałam jeździć i bez zająknięcia przejeżdżałam stary plac. Mistrzem kierownicy nie jestem i wiem, że jeszcze duuużo musze się nauczyć... Natomiast uważam, że zdanie egzaminu nie jest w dalszym ciągu równoznaczne z byciem dobrym motocyklistom lub motocyklistką. Weź jedź po kursie gdzie robisz sztuczki cyrkowe na jakieś serpentyny, np. na Słowacje. Przypuszczam, że wiele osób po kursie nadal będzie miało z tym problem... Tak, na crossie jeździ się trudniej i żeby to robić dobrze i nie zawinąć się na drzewie, trzeba cały czas się uczyć. Ale ja chcę się uczyć, tylko już na własnym motocyklu, tak żeby mi to sprawiało przyjemność a nie dokładało stresu, że znowu egzamin nade mną wisi. No właśnie żeby nie jeździć po drogach publicznych myślałam o crossie ;) Chciałam się zabrać do prawka legalnie a nie od d*upy strony. Nie jestem aż taka znowu drobna, są mniejsze dziewczyny. Ja mam 161 i ważę 47kg. Uważam, że powiedzenie mi, że jestem za drobna było bezczelne. Poza tym, kto powiedział, że muszę sobie po egzaminie kupić Gladiusa? Zresztą są mniejsze ode mnie dziewczyny i co one nie mogą już jeździć motocyklem? Spróbuję jeszcze raz, tylko muszę odłożyć kase na egzamin i jazdy przed. I oby zima nie przyszła za prędko. Szerokości wszystkim :)

Odpowiedz
Autor: wieczna kursantka 26/09/2013 21:49

To gratuluję :) Tez mi się to marzy, zawsze chciałam jeździć turystycznie motocyklem. Mam nadzieję, że wkrótce jednak dopnę swego. Ale pewnie przyznasz, że jechałaś ostrożnie? ;) Jasne, że sie da, trzeba tylko myśleć, co się robi. Według mnie jeździć motocyklem człowiek uczy się przez cały czas i zawsze jest coś, co można poprawić. Zgadzam sie, że to dobrze, że teraz egzamin jest bardziej wymagający, bo ten stary plac praktycznie każdy mógł przejechać. Właśnie chciałabym się wybrać na kurs doszkalający po zdaniu prawka i wybrać się też na tor, żeby poćwiczyć zakręty zanim się wypuszczę gdzieś dalej. Ale chcę ćwiczyć już na swojej maszynie a nie kupię motocykla i nie wyjadę na drogę dopóki nie będę miała uprawnień. Dlatego ten egzamin mnie blokuje. Czy naprawdę przejechanie slalomu szybkiego o kilometr wolniej niż wymagają oznacza, że kompletnie nie ogarniam? Zresztą problem chyba jednak jest szerszy, bo na egzaminach kilka razy słyszałam, że ktoś podchodzi do egzaminu 4-5 raz. A kasa płynie... Też uważam, że wzrost nie ma nic do rzeczy. Gladius jest całkiem ok i da sie z nim dogadać, dlatego takie gadanie mnie wkurzyło. Ja nie mówię, że ma być łatwo. Ma być wymagająco, ale ma to sprawiać radość a nie wkurzać człowieka. Fajnie jest pokonywać swoje słabości. Dzięki za dobrą radę. Postaram się ogarnąć emocje na następnym egzaminie... najgorsze jest to, że im więcej razy się idzie na egzamin, tym gorsze się ma nastawienie :|

Odpowiedz
Autor: John Wayne 02.09.2013 14:21

Witam wszystkich, Pomyślałem, że podzielę się moimi spostrzeżeniami z nauki jazdy w Holandii i egzaminu w Polsce (egzamin miałem 16 maja). Jako, że mieszkam od dłuższego czasu w Holandii do egzaminu chciałem podejść na miejscu. Niestety okazało się, że teorię można zdawać wyłącznie po holendersku i turecku (na kat.B jest możliwość wyboru języka angielskiego). Jest możliwy tłumacz ale biorąc pod uwagę, że egzamin przebiega podobnie do obecnego polskiego nie miało to sensu (tłumacz czytał by pytania na ekranie i czas na odpowiedzi jest ten sam co bez tłumacza). W związku z tym została podjęta decyzja o podejściu do egzaminu e Polsce. Teorię udało mi się zdać 16 stycznia na starych zasadach. Trzy dni przed ich zmianą. Uff. Następnie, na początku lutego poszedłem do Robbie’go, lokalnej szkoły jazdy pod domem w Hadze prowadzonej przez całkiem sympatycznego Surinamczyka. W międzyczasie wziąłem parę jazd z instruktorem z ANWB. Świetny koleś, prawdziwy pasjonat. Zasuwa naokoło ciebie na motocyklu i cały czas cię poprawia. Czy to w mieście, poza miastem czy na autostradzie. Uczyłem się na Hondzie CB500 i Yamasze XJ6. Innych motocykli do nauki nie widziałem (w sensie mniejszych pojemności). Nie ważne czy masz 150 cm wzrostu czy 190 cm. Nauka polegała na manewrach i jeździe w mieście/poza miastem/autostradą wliczając przeciskanie się pomiędzy samochodami w korkach. Manewry są podobne do nowych w Polsce ale jest ich bodajże 4 czy 5 więcej. Te, które są podobne są trochę trudniejsze (w moim przekonaniu) niż te w Polsce. Ósemka jest ciaśniejsza, słupki wolnego slalomu są ustawione dużo ciaśniej a ominięcie przeszkody wymaga prawdziwego ominięcia przeszkody i mocnego rzucenia motocyklem przeciwskrętem najpierw w lewo (bramka wejściowa jest bardzo ciasna, ma 1 metr, a przeszkoda jest ustawiona parę metrów w lewo dość blisko bramki wejściowej) i następnie jeszcze mocniej w prawo by zmieścić się w wyjazdową bramkę. W przeciwieństwie do manewru ominięcia przeszkody na egzaminie w Polsce, który można przejechać prawie na wprost. Manewr w Holandii symuluje prawdziwą sytuację wtargnięcia pojazdu/pieszego/zwierzaka na twój tor jazdy z prawej strony. Cały kurs był podzielony na manewry i miasto. Jazda w mieście/autostradzie to zachowanie, ustawianie się na drodze, przewidywanie zachowań innych użytkowników drogi, płynność jazdy, wykorzystywanie faktu, że jesteś jednym z szybszych pojazdów (czyli zawsze wybierasz najszybszy tor jazdy czy to na rondzie czy na światłach), po której stronie znaków poziomych (znaków namalowanych na jezdni) należy się ustawiać na światłach lub przejeżdżać na światłach, itd. Naprawdę widać, że kurs jest przygotowany pod kątem nauki bezpiecznej jazdy i utrzymywania płynności ruchu a nie „jak zdać egzamin”. Po 18 godzinach jazdy w temperaturach bliskich zeru, czasem poniżej (kurs robiłem w lutym i na początku marca, większość lekcji w deszczu lub mżawce) dostałem zielone światło, że jestem gotów do egzaminu praktycznego w Holandii. Warto nadmienić, że tutaj nie ma obowiązkowej ilości godzin do wyjeżdżenia. To instruktor stwierdza czy się nadajesz czy nie. Skoro wg. instruktorów byłem gotów na egzamin w Holandii to w Polsce też powinienem zdać. Zapisałem się na egzamin w ośrodku na Odlewniczej w Warszawie. W związku z tym, że przez ostatnie siedem lat jeździłem samochodem w Holandii pomyślałem, że będzie dobrym pomysłem pojeżdżenie po Warszawie motocyklem z instruktorem. Parę godzin, tak by wyeliminować nawyki 17 lat jazdy samochodem z czego sporo poza Polską i przygotowania się do polskiej rzeczywistości egzaminacyjnej. Okazało się to dobrym pomysłem ponieważ już na pierwszym skrzyżowaniu okazało się, że nie należy ustawiać się na wolnym lewym pasie (prawy zajęty) tylko karnie zająć swoje miejsce w rządku po prawej. Nie ma problemu, za trzy dni mnie tu nie będzie. Jeszcze parę korekt i wg. instruktora byłem gotów do egzaminu. Egzamin miałem o ósmej rano w czwartek. Przede mną zdawały cztery osoby (egzaminy są od szóstej rano). Specjalnie przyjechałem przed siódmą zobaczyć jak to wszystko wygląda. Nie zdał nikt z podchodzących do egzaminu przede mną. Tylko jedna osoba (chłopak, który zdawał ze mną i jechał manewry pierwszy) doszła do drugiej części pierwszego manewru czyli wolnego slalomu. Pozostała czwórka oblała na ósemce. Ło matko! Tuż przed egzaminem mój towarzysz niedoli zwierzył mi się nawet, że uczył się na 250’tce i nigdy nie robił nowych manewrów. Pozostałą czwórka chyba też nie. Hmm, mnie było by szkoda czasu i pieniędzy na liczenie na łut szczęścia. Początek egzaminu był całkiem zabawny. Po przebraniu się nastąpiła część kiedy egzaminator objaśnia przebieg egzaminu i manewrów. Po objaśnieniu ósemki i wolnego slalomu egzaminator płynnie przeszedł do „A teraz czas na egzamin". Jak jeden mąż zapytaliśmy co z dalszymi objaśnieniami na co egzaminator wymamrotał, że to to później jak już się uporamy z ósemką i wolnym slalomem. No tak, po co strzępić język jak i tak większość wtedy nie zdawała (3 tydzień egzaminów w 2013). Egzamin przebiegł bez niespodzianek chociaż szkoda, że nie można się najpierw przejechać Gladiusem przed przystąpieniem do egzaminu. Jest to motocykl z silnikiem VTwin i ma inną charakterystykę pracy. Tzn. na wolnych obrotach nie jedzie płynnie tylko „pulsuje”/szarpie. Także wymaga przyzwyczajenia. Po przejechaniu wolnego slalomu trzech obecnych egzaminatorów (dwóch właściwych i jeden obserwator) wyraźnie się rozluźniło. Reszta manewrów była już formalnością i jedziemy w miasto. Przyznam, miałem wrażenie że egzaminatorzy bardzo chcą żebym zdał. Przez bodajże pierwsze 10 minut musiałem wlec się za samochodową eLką. Spoko, nie będę narzekał. Potem reszta trasy tak jak mi pokazał instruktor z Sarbo. Żadnych niespodzianek. Dwa razy dostałem informację, że niepoprawnie coś zrobiłem i dwa razy była to sytuacja w której na jakiejś osiedlowej drodze z premedytacją przepuściłem inny samochód pomimo, że miałem pierwszeństwo. Egzamin egzaminem ale moje zdrowie jest ważniejsze. Nie wyglądało na to żeby osobówka a później półciężarówka mnie zauważyła. Osobowy hamował z piskiem wyjeżdżając z podporządkowanej więc ja też zwolniłem. No nic, ma się zawsze dwie szansy na zaliczenie manewru także za drugim razem było już ok. Po zaliczeniu egzaminu egzaminatorzy byli tak szczęśliwi, że tylko brakowało aby mi wręczyli kwiaty i czekoladki. Porozmawialiśmy o zdawalności i okazało się, że do 16 maja zdało ok. 20 osób na kat. A i A2 z czego byłem chyba 5 lub 6 osobą, która pomyślnie przeszła przez egzamin na kat. A. Podsumowując nie jest szczególnie trudno. W moim przypadku najtrudniej było opanować nerwy na początku egzaminu. Reszta już z górki. Jeżeli ktoś nie jest w stanie zdać tego egzaminu (pomijając sytuację, w której kogoś zżerają nerwy) to raczej nie powinien jeździć po drodze bo będzie stanowił zagrożenie dla siebie i innych uczestników ruchu. Jeżeli coś miał bym zmienić w samym egzaminie to rozbić pierwszy manewr na dwa osobne czyli ósemką i wolny slalom i zmienić manewr ominięcia przeszkody by naprawdę trzeba było się wykazać umiejętnością przeciwskrętu.

Odpowiedz
Autor: boombeel 09.07.2013 15:23

Ludzie - zwłaszcza młodzi zaczną olewać prawko. Cały absurd i poniekąd tragizm sytuacji polega na tym, że ktoś kto nigdy nie miał styczności z motocyklem ma 20 godzin aby jazdę opanować na całkiem dobrym poziomie co może stanowić duży problem. Musi to zrobić na dosyć potężnej maszynie co dodatkowo zadanie utrudnia(mówię o ludziach powyżej 24 roku życia). A najgorsze jest to, że normalnie Ci ludzie mogliby kupić słabszy sprzęt na doszlifowanie umiejętności. Przecież nikt nie będzie robił powiedzmy kat A2 jeżeli może zrobić A. Po drugie ktoś może powiedzieć że "godziny jazdy można dokupić". Niby tak, ale to kosztuje bo nie dosyć,że sam kurs podrożał to jeszcze egzamin za ponad 200 zł jest lekka przesada. I tak u mnie w mieście 1300 zł kurs, 100 zł badania, 40 zł zdjęcia, 210zł egzamin co już przy pierwszym podejściu i zdniu daje kwotę 1650 zł. A jeżeli nie zdasz + 210 zł (180 praktyka jeżeli wykupisz je oddzielnie) i dokupując powiedzmy 10 godz po 50 zł aby ewentualnie się podszkolić kolejne 500 zł(nawet jeżeli nie to 180 zł każdy egzamin). I tak szczerze - jeżdżę motocyklem od 7 lat i biorąc pod uwagę ilość kontroli policji jakie przez ten czas miałem czyli dwie i przy takich kosztach końcowych (pod warunkiem że drugi egzamin zdasz) dochodzę do wniosku, że taniej wychodzi zapłacenie mandatu za brak uprawnień a na 100% nie tylko ja tak myślę i jestem pewien, że właśnie tak będzie się dziać...młodzi oleją kursy i prawo jazdy a to jest dużo bardziej niebezpieczne niż fakt, że poprzedni egzamin był prostszy. Może przygotowywał gorzej ale przynajmniej się odbywał...

Odpowiedz
Autor: Zielony 08.05.2013 21:52

Witam, trudno nie pokusić się o komentarz do artykułu. Dziwię się trochę, że na tak szacownej stronie, za jaką uważam scigacz.pl, pojawił się artykuł takiej treści. Po wielu rozmowach z doświadczonymi motocyklistami i instrukturami motocyklowymi nasuwa się kilka uwag odnośnie egzaminu na kat. A: - pojemność i moc motocykla, dlaczego nie wprowadzić od razu litra i setki koni mechanicznych; - slalom do przejechania z prędkością 30 km/h nie jest możliwy do zaliczenia przy lekko nawet wilgotnej nawierzchni, podobnie, jak ominięcie przeszkody z prędkością 50 km/h; - wolny slalom, przyznam, nie wiadomo czemu ma służyć, przecież w korkach i tak nie omija się samochodów w taki sposób; - przeprowadzenie motocykla, przecież większość motocyklistów i tak nie przeprowadza motocykla w taki sposób. To chyba trzy najistotniejsze uwagi. Pomijam fakt, że zdecydowana większość egaminatorów sama nie zaliczyłaby egzaminu bez kilku chociażby jazd, a przecież według ustawodawcy są to podstawowe umiejętności. Mimowolnie nasuwa się pytanie, dlaczego w egzaminie praktycznym na prawo jazdy kat. B nie wprowadzić jazdy czymś mocniejszym (bo mocniejszy samochód też można sobie kupić) np. Porsche 911 z dodatkowymi elementami, np. drifting (bo w zimie może się przydać) i pchaniem samodzielnie na wyłączonym silniku (bo awaria może się zdarzyć, więc należy umieć samodzielnie przesunąć pojazd np. ze skrzyżowania, aby nie tamował ruchu). Uwagi nieco uszczypliwe wynikające z nieprzemyślanej decyzji wprowadzenia zmian. Nie rozumiem, dlaczego zmieniono stare zasady, skoro tylu motocyklistów zdających wg starych zasad jeździło, jeździ i będzie jeździć. Czyżby kolejna nowelizacja "złego" starego na rzecz "dobrego" nowego? Z grzeczności i nieupolityczniania problemu pominę ocenę kilku reform wprowadzonych w przeszłości w zupełnie innych dziedzinach. Pewnie zmiany, wprowadzone przez zatłuszczonych urzędników w garniturach, którzy na motocyklu pewnie nigdy nawet nie siedzieli, bez konsultacji ze środowiskiem motocyklowym, mają na celu jedynie zwiększenie wpływów do budżetu, bo bezpieczeństwa na drogach na pewno nie podniosą. Pozdrawiam życząc powodzenia i bezpieczeństwa na egzaminie.

Odpowiedz
1 2 3 4
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    na górę