Uprzejmość na drodze może zabić!
Jadę normalnie, nie za szybko. Nagle wyjeżdżając z łuku na prostą widzę stojący bez sensu samochód!
Dzień jak co dzień na przedmieściach umęczonej korkami i Polakami stolicy. Droga z pierwszeństwem przejazdu lekkim prawem łukiem omija lasek. Ruch jak zwykle spory, ale płynny. Jadę normalnie, nie za szybko. Nagle wyjeżdżając z łuku na prostą widzę stojący bez sensu samochód! Nie skręca i nigdzie nie jedzie. Po prostu stoi na drodze z pierwszeństwem przejazdu i wpuszcza biedne misie z podporządkowanej. „Motyla noga!" - przebiega mi przez myśl w chwili, gdy zdecydowanie zapodaję w heble - „Co za idiota!". Dzięki temu, że jechałem z rozsądną prędkością skończyło się jedynie na stresie. Co jednak w przypadku gdybym przypakował w kufer pana uprzejmego? Byłaby to moja wina, ponieważ nie zachowałem bezpiecznego odstępu, czy może kierowcy Lanosa, który nie stosuje się do podstawowych znaków na drodze?
Samochód Bóg wie skąd
Ta sytuacja przypomniała mi kilka innych akcji które przyprawiły mnie o ciarki na plecach, a które były wynikiem tzw. uprzejmości na drodze. Najbardziej wrył mi się w pamięć przypadek młodego chłopaka w Radomiu. Przed wjazdem na lotnisko, gdzie odbywały się pokazy lotnicze utworzył się mega korek. Motocykliści powoli lewą stroną omijali rząd gotujących się samochodów. Nagle przed nami młody chłopak trafia w pojawiający się Bóg wie skąd samochód. Okazało się, że uprzejmy pan pozwolił wjechać pani z bocznej uliczki i zostawił jej miejsce. Ta niewiele myśląc wykorzystała uśmiech losu i wystrzeliła spomiędzy samochodów zajeżdżając drogę motocykliście. Chłopak przeżył, ledwo. Parujący płyn chłodniczy, pogięta blacha i wrzask dzieciaków w samochodzie nie były chyba jednak zamierzonym efektem uprzejmości.
Myślenie zawsze w cenie
Podobnych sytuacji sam osobiście miałem więcej, choć jak do tej pory z każdej wyszedłem obronną ręką. Niestety schemat jest ten sam. Uprzejmy kierowca działający wbrew temu czego spodziewają się inni kierowcy oraz uszczęśliwiony beneficjent tejże uprzejmości starający się szybko, często bez zbędnego wnikania, wykorzystać ten dar niebios. O ile w przypadku samochodziarzy takie zachowanie doprowadzić może do stłuczki, o tyle dla motocyklisty może skończyć się tragicznie. Kogo jednak wtedy obwiniać? Motocyklistę? Tego uprzejmego, czy tego korzystającego z uprzejmości?
Z jednej strony rozumiem, że czasem się nie da inaczej włączyć do ruchu, niż korzystając z czyjejś dobrej woli. Z drugiej strony najczęściej gdy widzę wszelkie przejawy drogowego samarytanizmu dostrzegam w tym także ogromną dozę lekkomyślności. Zresztą lekkomyślność to chyba słowo klucz do opisania wszystkiego, co dzieje się na naszych drogach. Zatrzymywanie się na poboczach autostrady, zawracanie gdzie tylko się da i krawężnik jest wystarczająco niski, brak sygnalizacji tego gdzie się skręca... chyba sami wiecie najlepiej jak to wygląda. Do tego wszystko podane przy zbyt dużych prędkościach, doprawione kiepskim stanem pojazdów i zatrważająco często zakrapiane alkoholem.
Teraz do tej wybuchowej mieszaniny dochodzi uprzejmość. Rozumiem, że jest to naturalna konsekwencja braku infrastruktury drogowej. Wiem, że te samochody nie mają się gdzie pomieścić. Ludzie muszą sobie jakoś radzić. Pytanie tylko, czy jest to wytłumaczenie do stwarzania dodatkowego zagrożenia, które dla nas motocyklistów bywa śmiertelnie niebezpieczne? Sami już doskonale wiecie jak wygląda zderzenie samochodu i motocykla przy wydawałoby się niewielkiej, miejskiej prędkości rzędu 50 km/h...
Niedostosowanie prędkości czy niedostosowanie myślenia?
Aby zasięgnąć kompetentnej opinii w tej sprawie skontaktowaliśmy się z ludźmi, którzy stykają się z podobnymi dylematami na co dzień. Komisarz Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji, Artur Zawadzki, prywatnie także motocyklista, tak oto odniósł się do pierwszego przytoczonego tutaj przypadku:
„Jeśli motocyklista najechałby na stojący na drodze samochód „wpuszczający" innych uczestników ruchu z drogi podporządkowanej, to miałbym pretensje mimo wszystko do motocyklisty. Kierujący pojazdem, który się zatrzymał chciał być uprzejmy. Ale co w przypadku, gdyby na drodze ktoś leżał? Taka sytuacja zakończyłaby się dla motocyklisty co najmniej mandatem za spowodowanie kolizji w wyniku niezachowania bezpiecznego dystansu od poprzedzającego pojazdu"
Inaczej komisarz Zawadzki ocenił przypadek, w którym zajeżdżana jest droga motocykliście omijającemu korek.
„W takim przypadku wina będzie po stronie kierującego samochodem. Motocyklista ma prawo omijać korek. Jeśli ktoś ustępuje nam miejsca na drodze, nie oznacza to, że zwalnia to nas z myślenia i odpowiedzialności. Korzystanie z uprzejmości innych kierowców wymaga wzmożonej czujności, czy nasze działanie nie stwarza zagrożenia dla innych. Tu oczywiście rodzi się pytanie czy nie przesadzamy czasem jako kierowcy z tą uprzejmością. Tak czy inaczej jako motocykliści musimy przyzwyczaić się do myślenia na drodze także za innych"
Branżowa uprzejmość
Rozprzestrzenienie się CB radia w ostatnim czasie przybrało rozmiary epidemii. Mają je praktycznie wszyscy kierujący pojazdami użytkowymi oraz coraz większa rzesza użytkowników aut osobowych. Jak każdą zdobycz techniki można je wykorzystać na wiele sposobów. Do pomagania sobie na drodze, albo coraz częściej do obrzucania się obelgami. Problem polega na tym, że to co oczywiste dla użytkowników CB, niekoniecznie musi być oczywiste, dla tych którzy jadą bez „radyjka". Kierowcy TIRów, wywrotek, betoniarek mając problemy z włączeniem się do ruchu często zwracają się do innych „mobili" o pomoc. Ponownie najbardziej zagrożoną grupą na drodze są tutaj motocykliści, bo cóż mogą zrobić w chwili gdy wyrasta przed nimi „wpuszczany" przez czyjąś uprzejmość 15 metrowy TIR?
Żyj i daj żyć
Idę o zakład, że bez uprzejmości da się żyć na drodze i to znacznie lepiej niż z nią. Wystarczy, aby każdy bezwzględnie stosował się przepisów. Do tego nieco zdrowego rozsądku i mamy receptę na znaczną poprawę bezpieczeństwa. Niestety recepty tej nie da się zrealizować między Bugiem, a Odrą. Zbyt mała pojemność infrastruktury drogowej, niestosowanie się do podstawowych przepisów, typowe polskie cwaniactwo prowadzą do sytuacji, gdy skorzystanie z uprzejmości innych jest czasem konieczne, aby nie stać godzinę na poboczu próbując włączyć się do ruchu. W takich chwilach warto się jednak zastanowić, czy próbując zaoszczędzić komuś kilka minut stania w korku nie zaserwujemy komuś innemu reszty życia na wózku inwalidzkim.


Komentarze 52
Pokaż wszystkie komentarzeW jednym artykule, piszecie szanowni redaktorzy o kulturze na drodze, a raczej jej braku. W tym artykule ganicie kierowców za ułatwianie innemu pojazdowi włączyć się do ruchu, co jest jednoznacznym...
OdpowiedzJezdrze motocykle w Londynie i tam bez uprzejmosci innych nie dalo by sie jezdzic wiec jesli chodzi o motocyklistow to oni musza sie tego poprostu spodziewac i sie spodziewaja. Juz nie mowie o ...
Odpowiedz19 lipca 2009 przy słonecznej pogodzie i suchej nawierzchni jechałem z pasażerką Harrym Night Rod Special pseudo-autostradą A4 w kierunku z Legnicy do Wrocławia. Na zjeździe z A4 na Pietrzykowice, ...
OdpowiedzBarany skończone, uświadomcie sobie jedną jedyną ale jakżę fundamentalną rzecz. Jeżeli pożal sie boże motórzysta wyprzedza samochody stojące w korku i droge zajedzie mu pojazd z podporządkowanej to...
OdpowiedzAle z ciebie kretyn....żal że tacy ludzie jezdza w Polsce samochodami...
OdpowiedzA ty idioto to pewnie zawsze pakujesz się z podporządkowanej nie sprawdzając czy komuś wymusisz lub zajedziesz zwłaszcza jak jedzie drogą z pierwszeństwem. Właśnie takim kretynom jak ty powinni zabierać prawko bo widać, że nie powinieneś go mieć imbecylu.
OdpowiedzWyprzedzanie na skrzyzowaniu wyprzedzaniem, ale jeśli nie jestes absolutnie pewien, ze jest czysto z tyłu, to NIE WPUSZCZASZ z podporządkowanej. Mam 24 lata, jeżdżę samochodem już 6 lat, teraz planuje kupno motocykla i wiem, jakie zagrożenie powoduje taka uprzejmość, czasem sam wpuszczam ludzi z podporządkowanej, ale tylko wtedy, gdy w lewym i w prawym lusterku mam czysto. To wcale nie musi być omijający motocyklista, to może być np. szybko jadacy rowerzysta, który niekoniecznie musi mieć kask i ochronny kombinezon.
OdpowiedzA ja mam nadzieje że dla Ciebie nieobce jest pojęcie OMIJANIA "Baranie". I przeczytaj jeszcze raz wypowiedź drugiego Policjanta (3 razy - to może zrozumiesz).
OdpowiedzWłaśnie wróciłem z Włoch. W miastach, a szczególnie w ich centrach ilość jednośladów jest porównywalna do puszek. W ogóle ścisk jak diabli, ale nikt nie myśli o takich "uprzejmościach". Każdy ...
OdpowiedzMotocyklista _musi_ przewidywać wszystko co inni mogą zrobić na drodze. Czasem oznacza to przewidywanie konsekwencji czyjejś uprzejmości. Kłopoty w tej dziedzinie dowodzą, że autor ma kłopoty z ...
Odpowiedz