Ścigacz.pl

Szokujące ustalenia dziennikarskiego śledztwa portalu brd24. Legalne prawo jazdy można mieć już za 1000 euro. Bez egzaminów, kursów, nawet wówczas, gdy zostało zatrzymane przez policję. Tyle, że ten biznes to oszustwo.

Dziennikarka portalu brd24, który zajmuje się zagadnieniami bezpieczeństwa w ruchu drogowym, zainteresowała się procederem sprzedawania w Polsce ukraińskich praw jazdy. Informacje, do których dotarła, przerażają.

Firma Turbobersh, zajmująca się pośrednictwem w zdobyciu ukraińskiego dokumentu, bez oporów reklamuje się filmem na YouTube, zaś na swojej stronie internetowej chwali się sukcesami i trzema tysiącami zadowolonych klientów. Trudno zweryfikować, czy to prawdziwa liczba, czy przechwałki, jednak fakt bardzo dobrej organizacji Turbobersh i całkowity brak jego obaw o problemy z wymiarem sprawiedliwości każą przypuszczać, że dane, które podaje mogą być prawdą.

Dziennikarka portalu udawała zainteresowaną kupieniem prawa jazdy. Tłumaczyła, że swój dokument straciła za punkty. Przedstawicielka firmy, doskonale mówiąca po polsku, nie wiedząc z kim rozmawia, zaoferowała dziennikarce dwie możliwości zakupu. Nie ukrywała, że proceder jest niezgodny z prawem, i zachęciła rozmówczynię do wizyty na Ukrainie, by, w razie ewentualnego śledztwa, miała dowód na wizyty w szkole jazdy.

Zdaniem policji problem jest marginalny, a w razie kontroli ukraińskie dokument nie ochroni przed kłopotami kierowcy, któremu zatrzymano uprawnienia. Policjanci na miejscu sprawdzają stan konta punktowego i aktualność posiadanych uprawnień. Jeśli okaże się, że kierowca ma zatrzymane polskie prawo jazdy, czekają go poważne kłopoty.

Podobnie wygląda sprawa obiecywanej przez Turbobersh wymiany ukraińskiego dokumentu na polskie prawo jazdy. Pytani przez nas urzędnicy wydziału komunikacji częstochowskiego magistratu twierdzą, że kierowca, któremu odebrano lub zatrzymano prawo jazdy, nie wymieni ukraińskiego dokumentu na polski.