tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 My kontra oni
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG

My kontra oni

Autor: Lovtza 2005.04.09, 00:00 34 Drukuj

Robi się coraz cieplej. Na ziemi i w powietrzu zaczyna się ruch. Wracają ptaki, z ziemi wygrzebują się jeże i jak kiedyś usłyszałem w drogowym komunikacie radiowym… na drogi wylegają motocykliści… Ta chwila, to chyba dobry moment na zastanowienie się, jak wyglądają nasze relacje z naszym głównym zagrożeniem na drodze – samochodziarzami.

Jak było kiedyś?

NAS Analytics TAG

Jeszcze nie tak całkiem dawno nasz wizerunek w oczach społeczeństwa był raczej nie do pozazdroszczenia. Motocykl kojarzył się z mizerną namiastką prawdziwego środka transportu, jakim mógł być jedynie przydzielany na talon samochód. Sprzęty typu WSK ani nie budziły zazdrosnych spojrzeń, ani swym widokiem i możliwościami nie przyspieszały bicia serca. Były po prostu tanim, lecz niezdrowym i niebezpiecznym środkiem transportu dla mniej zaradnych warstw społeczeństwa.

Ten mało zachęcający obraz został na przełomie lat 80-tych i 90-tych ugruntowany przez ogromną popularność takich marek jak WSK, MZ i Jawa na polskiej wsi. Wiejski Sprzęt Kaskaderski służył do wszystkiego, począwszy od wożenia worków z ziemniakami, aż do wypraw do kościoła i na zabawę. W owym czasie motocykl większości zdrowych psychicznie obywateli kojarzył się z pędzącym gruntową drogą na złamanie karku małolatem, oczywiście bez kasku i prawa jazdy. Pamiętam, jaką kilka lat temu sensację wywołało moje pojawienie się z dziewczyną na motocyklu na pewnej podsiedleckiej wsi. Kolega zapytany przeze mnie, czemu ci ludzie tak się w nas gapią, odparł lakonicznie: „Pierwszy raz w życiu widzą, aby ktoś jechał motocyklem w kasku”.

Do fatalnej opinii motocykli przyczynił się też bardzo słaby dostęp do specjalistycznej odzieży motocyklowej. Statystyczny motocyklista odziany był w kask typu „orzeszek”, spodnie na kant i mokasyny. Oczywiście jazda bez odpowiedniego przygotowania musiała kończyć się takim dolegliwościami jak reumatyzm czy też wszelkiego rodzaju przeziębieniami. Pomijam tutaj zupełnie kwestię przyjemności z jazdy, szczególnie w przypadku gorszej pogody.

Podobną kwestią jest ochrona kierujących w czasie wypadków. Jaką ochronę w czasie kolizji zapewniają spodnie w kant, każdy może sam sobie doskonale wyobrazić. Wszystkie te argumenty zebrane razem stanowiły w rozmowach z rodzicami mur nie do przejścia dla wielu młodych ludzi pragnących nabyć motocykl.

Historia zmian

Początek lat 90-tych to nie tylko zmiany polityczne w naszym kraju. Zaczęliśmy zarabiać więcej pieniędzy i mogliśmy zacząć kupować wszystko, na co pozwalał nasz budżet. Japońskie motocykle, które były praktycznie nieobecne na naszych ulicach, nagle zaczęły się stawać coraz bardziej widoczne.

Początkowo na polskie drogi zaczęły trafiać najtańsze i zazwyczaj mocno wyeksploatowane japońskie maszyny, których stanu technicznego, tak naprawdę, nie potrafił ocenić nikt. Wiele transakcji dokonanych w owym czasie zakończyło się niemiłym rozczarowaniem dla nabywców. Niestety nasze portfele nie pozwalały jeszcze na zakup prawdziwych motocykli w porządnym stanie technicznym.

Kolejne lata to rozwój sieci dealerskiej japońskich producentów, dalszy napływ motocykli w coraz lepszym stanie oraz rosnące wymagania polskich konsumentów. Dziś w Polsce obecni są już praktycznie wszyscy liczący się producenci motocykli, części i akcesoriów. Motocykle stały się modne, jeżdżą nimi zarówno szarczy, jak i znani z pierwszych stron gazet ludzie, dzięki czemu nasz wizerunek w oczach reszty społeczeństwa powoli, ale nieustannie się zmienia.

Jak my widzimy ich

Odpowiedź na to pytanie jest banalnie prosta. Większość z nas traktuje „ich” jak zło konieczne. Po prostu są na drodze i nie ma możliwość, aby się ich pozbyć. Rozlewają na jezdni olej, narzucają na nią piach, niszczą drogi, generują korki uliczne, są zagrożeniem dla innych i siebie samych.

Wszyscy z nas doskonale mają zakodowane w głowie stereotypy bezczelnego i aroganckiego taksówkarza, wymuszającego pierwszeństwo kierowcy autobusu i olewający wszystko kierowcy ciężarówki. Jeśli dodamy do tego pijanych furmanów, nieoświetlone rowery, małolaty przebiegające przez ulicę gdzie popadnie, panów w kapeluszach oraz kobiety za kierownicą to otrzymujemy smutny obraz nieciekawych niespodzianek przygotowanych przez „nich” dla nas. Widząc w nich zagrożenie, niestety to my mamy rację. Statystyki policyjne wskazują jednoznacznie, że w większości wypadków winni są kierowcy samochodów a ich sztandarowym posunięciem jest wymuszenie pierwszeństwa przejazdu na motocyklu.

Jak nas widza

Niezależnie od wszelkich zmian, jakie zaszły na naszych drogach w ostatnich latach, nie ulega wątpliwości, ze opinię jako uczestnicy ruchu drogowego mamy kiepską. Wymuszamy pierwszeństwo, jeździmy z wybebeszonymi wydechami, przepychamy się między samochodami, przestawiamy lusterka, rysujemy samochody, co nie wszystkim musi się podobać. Popularności w oczach wielu nie przysparzają nam sportowe motocykle stawiane na koło w centrum miasta, katowanie silników w środku nocy, szaleńcze slalomy między samochodami, wyprzedzania pasami awaryjnymi i inne ewolucje które z niedowierzaniem oglądają inni uczestnicy ruchu.

Faktem jest, że generalnie jeździmy źle technicznie co widać, słychać i czuć. Wielu z motocyklistów nie wie jak posługiwać się prawidłowo skrzynią biegów, nie ma pojęcia o tym, jak wykonać awaryjne hamowanie, mało kto wie też jak mocno może złożyć swój motocykl w zakręt. Wielu motocyklistów nie zna podstawowych zasad poruszania się po mieście, czy też jazdy w kolumnie z innymi maszynami. Mało kto z nas regularnie szlifuje swoje jeździeckie umiejętności na torze wyścigowym lub na specjalnych kursach doszkalających. Na taki stan rzeczy składa się wiele przyczyn, gdzie najważniejsze, to nieudolny system szkolenia oraz ciągle ograniczone możliwości finansowe polskich motocyklistów, co z kolei przekłada się na umiejętności późniejszych kierowców.

Naszego wizerunku w oczach społeczeństwa i kierowców samochodów nie poprawiają dresiarze na motocyklach szalejący po osiedlowych uliczkach z prędkościami naddźwiękowymi czy też maniacy enduro szalejący swoimi sprzętami po parkach narodowych.

Nasze grzechy główne

Prędkość to główna przyczyna większość nieszczęść do jakich dochodzi na naszych drogach. Przy czym sama prędkość sama w sobie nie jest niebezpieczna, ale niebezpieczna jest nieumiejętność jej opanowania. Dla większości postronnych obserwatorów motocykl i to nie tylko sportowy, kojarzy się z pędzącym „czysta na gumie” dawcą narządów. Jak już wcześniej wspomniałem większość kolizji między samochodami a motocyklami, to wynik wymuszenia pierwszeństwa przejazdu na motocyklu. Zadajmy sobie jednak pytanie ilu z tych kolizji udało by się uniknąć gdyby motocykl jechał o 30% wolniej? Jadąc szybko pozostawiamy sobie rozpaczliwie mało czasu na reakcję i opanowanie sytuacji.

Konsekwencją dużej prędkości jest nasza nieprzewidywalność w oczach kierujących samochodami. Pomimo, że staram się śledzić w czasie jazdy samochodem to co się dzieje wokół mnie i w lusterkach, to niejednokrotnie byłem zaskoczony pędzącym motocyklem pojawiającym się niewiadomo skąd i za chwilę znikającym niewiadomo gdzie.

W moim prywatnym rankingu grzechów jako drugi zaliczyłbym skłonności do popisywania się i brawury. Zapewne każdy z was widział na własne oczy sytuacje w których chęć zaimponowania otoczeniu kończyła się spektakularną porażką. Może być to szczególnie przykre, jeśli poszkodowany jest Bogu ducha winny pasażer. Na samo wspomnienie wożonych z prędkością światła panienek odzianych jedynie w letnie sukienki i stringi do tej pory przechodzi mnie dreszcz po plecach...

Nieumiejętność oceny możliwości swoich i motocykla to kolejny problem. Niedawny śmiertelny wypadek na warszawskiej Wisłostradzie jest tego ponurą ilustracją. Młody człowiek wypadający z łatwego zakrętu na sportowym motocyklu stworzonym właśnie do pokonywania zakrętów... A wszystko przy relatywnie niedużej prędkości.

W dzisiejszych sportowych motocyklach tkwi ogromny potencjał. Niestety najłatwiej jest wykorzystać możliwości silnika, bo wymaga to tylko ruchu prawym nadgarstkiem. Wykorzystanie hamulców oraz możliwości zawieszenia i opon w ciasnych winklach i awaryjnych sytuacjach na drodze to już wyższa szkoła jazdy.

Określanie naszych własnych ograniczeń to kolejny problem. To co robi Rossi wydaje się na ekranie telewizora tak proste i naturalne, że każdy głupek by tak pojechał gdyby tylko miał taki motocykl. Niestety rzeczywistość na polskich ulicach do tego co widzimy na Eurosporcie ma się tak, jak rzeczywistość naszej codziennej pracy do scenariusza „Mody na sukces”. Jesteśmy słabo wyszkoleni i nie mamy gdzie podnosić swoich umiejętności. Większość z nas zbiera doświadczenie ucząc się na własnych błędach, a to niestety bywa czasem bolesne.

To co jest smutne, to jazda przez osoby, które nie powinny siadać za kierownicę. Może jestem bardzo ograniczoną osobą, ale zupełnie nie dociera do mnie argumentacja, iż „szkoda czasu” albo „szkoda kasy” na robienie prawa jazdy na motocykl, bo przecież „policja i tak nie zatrzymuje motocykli”. Wiele osób twierdzi, że kurs i tak nic im nie da. Wiem, że kursy często są na bardzo niskim poziomie, ale wybór dobrej szkoły jazdy pozwoli nam opanować przynajmniej podstawy. Paradoksalnie większość osób, jakie widziałem za kierownicą bez prawa jazdy, to ludzie dosiadający supersportowych maszyn o kosmicznych osiągach. Czy osoba, która nie potrafi wykonać prostej „ósemki” lekką „250”-tką będzie potrafiła panować nad 150 konnym potworem? Jakoś trudno mi sobie to wyobrazić. Wspomniana wcześniej ofiara wypadku na Wisłostradzie też nie miała prawa jazdy. Tego naszego kolegi rzeczywiście nie zatrzymała policja, ale zatrzymała... latarnia.

Grzechem jest też siadanie za jakąkolwiek kierownicę po alkoholu. Kwestia wydawałoby się oczywista, ale moje osobiste doświadczenie podpowiada, że czasem tylko moment żyroskopowy kół trzyma motocykl w pionie...

Kilka subiektywnych obserwacji

Wielokrotnie w rozmowach z motocyklistami oraz na forach dyskusyjnych można spotkać się z relacjami, w których zdyszany użytkownik jednośladu relacjonuje jak to ktoś w samochodzie „chciał go zabić”. W takich sytuacjach przypominają mi się słowa jednego z moich kolegów, który stwierdził, iż tak naprawdę tego typu relacje, są najczęściej dowodem braku umiejętności kierowania motocyklem. Doświadczony motocyklista przewiduje z odpowiednim wyprzedzeniem, co może wydarzyć się na drodze, pozostawia odpowiedni bufor na błędy swoje oraz innych i tak naprawdę nie wikła się w niejasne sytuacje na drodze.

Kolejną subiektywną obserwacją, związaną z relacjami pomiędzy nami a samochodziarzami, jest fakt, iż tak naprawdę większość kierowców jest nam przychylna. Ludziska rozjeżdżają się swoimi samochodami aby zrobić w korku przejazd dla motocykli, nie burzą się gdy wykonujemy na drodze ewolucje mające mało wspólnego z przepisami ruchu drogowego, podpytują przyjaźnie o motocykle na stacjach benzynowych, pozdrawiają – słowem nie są tacy straszni.

Z powyższego wynika inna obserwacja. Jeśli chcemy być szanowani, to sami musimy się odnosić z szacunkiem dla innych. Często samochody zajeżdżają nam drogę, czy też spychają z pasa, ale zanim zaczniemy się wściekać, warto rzucić okiem na własny prędkościomierz czy zastanowić się chwilę czy przypadkiem nie byliśmy w martwym polu widzenia lusterka wstecznego. Jeśli jedzie się grubo ponad „paczkę” w centrum miasta, to inni nie muszą koniecznie zdawać sobie sprawy z faktu, ze nie zdążą włączyć się do ruchu. Pamiętam opowieść jednego z kolegów jak w czasie przeciskania się w korku przestawił lusterko w jednym z samochodów, co oczywiście spotkało się z wybuchem wściekłości kierowcy tejże blacharni. Jakiż był w sekundę później szok tegoż kierowcy, gdy drugi kolega zatrzymał się obok samochodu, poprawił lusterko i... przeprosił. Katamaryniarz miał podobno bardzo zaskoczony wyraz twarzy, a cala jego agresja gdzieś nagle się ulotniła. Jeśli zadrapiemy komuś samochód, to należy być mężczyzną i ponieść tego konsekwencje swego postępowania nawet kosztem utraty zniżek.

Często spotykamy się z różnymi opiniami dotyczącymi jazdy na kole, stoppie czy też innych ewolucji na miejskich ulicach. Oczywiście dla politycznej poprawności wszyscy potępiają takie praktyki, ale prosta prawda jest taka, że na postronnych obserwatorach motocykl pędzący na kole robi niesamowite wrażenie. Wielokrotnie obserwowałem grupki gapiów obracających jak na komendę głowy za jadącym na kole motocyklem. Takie obrazki budują wokół motocykli aurę „niesamowitości”. Żałosne są natomiast nieudolne próby popisów, które niosą ze sobą niebezpieczeństwo dla tak naprawdę wszystkich wokół. Jeśli zatem ktoś ma ochotę „udzielania się publicznie” się w kategorii „free-style”, to powinien ostro potrenować z dala od ludzkich siedzib.

Wszyscy wiemy, że jazda motocyklem absolutnie zgodnie z przepisami jest po prostu niemożliwa. Jeśli ktoś jest innego zdania, to proponuję przejażdżkę sportowym motocyklem, wystarczy zwykła „600”, zgodnie z przepisami na dowolnej dłuższej trasie – miasto 50/60, za miastem 90, zakaz wyprzedzania na ciągłej itd. itp. Jeśli znajdzie się człowiek, komu sprawi to przyjemność to ma u mnie browar... Da się natomiast jeździć bezpiecznie zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, co oznacza że czasem można lecieć i 100/200, jeśli są ku temu możliwości. Niestety ocena tego, co jest możliwe tu i teraz, często jest dla wielu początkujących zbyt skomplikowana.

Zmiany na lepsze

Obserwując polski światek motocyklowy nie sposób nie dojść do wniosku, że w ostatnich latach dużo zmieniło się na lepsze. Jak już wcześniej wspomniałem, motocykle zaczynają budzić dziś coraz lepsze skojarzenia. Motocykl zaczyna być postrzegany jako podkreślenie indywidualizmu, niezależności a czasem nawet statusu majątkowego.

Coraz więcej osób jeździ motocyklami, bądź też przynajmniej ma znajomych jeżdżących na motocyklach. To sprzyja wymianie informacji i wzajemnemu zrozumieniu. Nieprzypadkowo motocykle zaczynają być coraz częstszą ozdobą imprez, zaczynają być wykorzystywane w reklamach a nawet mogę być wykorzystywane jako nośnik kultury).

Co dalej?

Na stan naszych relacji z kierowcami samochodów składa się wiele przyczyn. Brak miejsc, gdzie można trenować jazdę ekstremalną, niechęć Polskiego Związku Motorowego do uznania takich imprez jak SFF w Bielawie za oficjalne wydarzenia motoryzacyjne sprawia, że miłośni „free-style’owej” jazdy zawsze będą mieli przypiętą etykietę tworzących zagrożenie dla innych i dla siebie.

W naszej szarej polskiej rzeczywistości brakuje jakichkolwiek akcji promujących bezpieczeństwo wzajemnej koegzystencji samochód i motocykli na drodze. Rząd, Policja i organizacje rządowe głośno deklarują jako jeden ze swoich priorytetów poprawę bezpieczeństwa na drogach, ale wszystkie działania sprowadzają się do montowania wideoradarów i ustawiania radiowozów za krzakami – oczywiście najlepiej w miejscu, gdzie łatwo się rozpędzić. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że służyć to może jedynie poprawie kondycji gminnych budżetów, bo trudno mi zrozumieć jak działania te ograniczyć mają liczbę wypadków i poprawić kulturę jazdy.

Jak przeprowadza się akcje promujące bezpieczeństwo jazdy jednośladem i jak zwalcza się antagonizmy na drodze można przekonać się włączając kanały zachodnich telewizji. My będziemy musieli poczekać na takie akcje zapewne parę ładnych lat.

Pocieszeniem może być jedynie fakt, że tendencje zmian są dla nas przychylne, a nasza opinia w społeczeństwie poprawia się. Wraz ze wzrostem liczby motocykli na drogach zaczynamy być coraz bardziej wpływową grupą, jednak ciągle nie na tyle wpływową, aby rozwiązywać skutecznie nasze problemy.

NAS Analytics TAG


NAS Analytics TAG
Zdjêcia
Komentarze 28
Poka¿ wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze s± prywatnymi opiniami u¿ytkowników portalu. ¦cigacz.pl nie ponosi odpowiedzialno¶ci za tre¶æ opinii. Je¿eli którykolwiek z komentarzy ³amie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usuniêty. Uwagi przesy³ane przez ten formularz s± moderowane. Komentarze po dodaniu s± widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadaj±cym tematowi komentowanego artyku³u. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu ¦cigacz.pl lub Regulaminu Forum ¦cigacz.pl komentarz zostanie usuniêty.

Tagi

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualno¶ci

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep ¦cigacz

    NAS Analytics TAG
    na górê