Motocykl czy komunikacja miejska? Wybór jest oczywisty.
Gdy z sykiem zamykają się drzwi nabitego po brzegi autobusu linii 520, twoja twarz pod naporem spoconego tłumu przywiera do zaparowanej szyby niczym pysk glonojada. Choć pół metra nad swoją głową widzisz napis „Wyjście awaryjne” nie ma mowy ani o wyjściu, ani o ucieczce. Jest tylko awaria. Gdy autobus rusza z zatoki rozpaczliwie próbujesz złapać równowagę, ale fakt że w przeładowanym pojeździe kilkadziesiąt innych osób próbuje zrobić dokładnie to samo w tym samym momencie, w sposób oczywisty nie ułatwia ci zadania. Jeszcze kilkaset metrów i zacznie się hamowanie i wymiana żywego, sfrustrowanego ładunku w brzuchu autobusu. I tak przez ponad pół godziny… Gdy na krótko otwierają się drzwi i robi się lekki przeciąg dotleniający głowę, jak bumerang wraca upiorne pytanie - jak to się dzieje, że musisz za te „atrakcje” płacić ponad dwie stówy miesięcznie w postaci biletu sieciowego? Ostatecznie pocieszasz się, że w metrze w godzinach szczytu jest jeszcze gorzej…
Tak, dojazdy potrafią być męczące. W komunikacji miejskiej nie jest fajnie ani zimą, ani latem. Własne auto? Tegoroczna hekatomba w Warszawie, gdzie z obiegu całkowicie wypadł jeden most na Wiśle, a trzy inne mają ograniczoną przepustowość przez remonty i buspasy ilustruje brutalnie, że samochodem jeździ się drogo i powoli. Nie ma też gdzie tego zaparkować, a jak już znajdziesz miejsce, to parkometr zdejmie z ciebie ostatnią koszulę…
Tu właśnie dochodzimy do małych motocykli. Przez kilka dni w naszej redakcji była Honda CB125F. W testach pojazdów dziennikarze skupiają się na właściwościach silnika, walorach podwozia, komforcie i ogólnie rzecz ujmując – cechach samego pojazdu. Mniej natomiast mówimy o tym jakie korzyści płyną z jego zastosowania. W tym materiale tymczasem nie znajdziecie nawet jednego słowa na temat sposobu oddawania mocy przez silnik, ani jakości tłumienia w zawieszeniach. Będziemy mówili o rzeczach o wiele ważniejszych.
Mistrzyni śródmieścia
Mała maszyna potrzebuje na drodze mało miejsca. Niby kwestia oczywista, ale dopiero dłuższy kontakt ze 125-tką Hondy ukazuje wszystkie zalety sprzętów, którymi można jeździć na samochodową kategorię B. CB intuicyjnie przeciska się przez korki, zawsze można przejechać nią obok mało rozgarniętych kierowców tarasujących przejazd, za każdym razem ruszycie tym sprzętem z pole position. Bardzo dobrze spisujące się podwozie i hamulce budzą w kierowcy pewność siebie i zaufanie do motocykla, co oznacza że tą furą można śmigać po mieście sprawnie i dynamicznie.
Czy mniejszy motocykl jest lepszy do miasta, niż np. gołe 600-tki powszechnie uważane u nas za sprzęt na miasto? Oczywiście! W przypadku 125-tki zupełnie nie zastanawiacie się, czy wystarczy wam przyczepności, czy nie odjedzie tył na wyjściu z zakrętu, czy fura nie poniesie. Mocy jest tutaj tyle, aby sprawnie przewieźć was przez miasto. Wasze myśli skupione są na zupełnie innych rzeczach, przez co możecie być o wiele bardziej wyluzowani. Nie musicie wierzyć mi na słowo. Jedźcie do krajów Europy południowej i zachodniej i zobaczcie jakie pojemności królują na ulicach tamtejszych miast.
Poznańska oszczędność
Mały motocykl to również małe spalanie. Sprawdziliśmy to organoleptycznie na prezentowanej na zdjęciach obok Hondzie i wynik testu przyjęliśmy ze znaczącym uśmiechem satysfakcji. Po 100 km (dokładnie 99,6 km) sprawnej i dynamicznej jazdy w mieście udaliśmy się na stację paliw. Do baku weszło zaledwie 2,42 litra benzyny za które zapłaciliśmy 11,59 zł. To są wyniki przy ciśnięciu maszyny ile fabryka dała. Przy spokojnej jeździe mała Honda powinna zbliżyć się do 2 litrów na 100 km, lub zejść nawet poniżej tego wyniku… Co to oznacza? Mniej więcej tyle, że jeśli dojeżdżasz do pracy około 10 km dziennie, to przy obecnych cenach paliwa twoje miesięczne koszty zatankowania motocykla wyniosą około (uwaga!) 50 złotych. Jeśli w drodze do pracy masz do pokonania 20 km, nie powinieneś wydać więcej, niż 100 zł miesięcznie. To o wiele taniej, niż koszty biletów miesięcznych. I zamiast jechać „na glonojada” w zatłoczonym autobusie, albo stać w korku w gotującym się samochodzie, po prostu przemieszczasz się sprawnie jak człowiek po mieście. Nie ma w tej części układu słonecznego pojazdu, który zapewni wam lepszą relację ceny do mobilności. Nie ma i długo nie będzie.
Koszty, których nie poniesiesz
Mały motocykl to małe wydatki w każdym możliwym aspekcie jego eksploatacji. Przez kilka dni poruszania się po mieście nie wydaliśmy ani złotówki na płatne parkowanie i nie mieliśmy ani razu problemu ze znalezieniem miejsca na postój dla tak smukłego pojazdu jak CB. Jeśli poruszacie się autem - po pierwsze musicie znaleźć dla niego wolne miejsce, a po drugie godzina postoju kosztuje was w Warszawie 3 złote, kolejna godzina 3,60, a trzecia aż 4,20. W pozostałych dużych miastach nie jest taniej. Jeśli dużo jeździcie po centrum, albo po prostu chcecie zostawić pojazd pod miejscem pracy w śródmieściu… robią się z tego bardzo duże pieniądze w skali miesiąca. W przypadku motocykla koszty te wynoszą okrągłe 0 zł. Nawet mycie małego motocykla jest tanie. 2 złote zostawione na myjni pozwalają na wyczyszczenie 125-tki na błysk.
Przyjemność z jazdy
Na koniec zupełnie subiektywna sprawa, ale również istotna. Jazda motocyklem, w tym także małym motocyklem klasy 125 to ogromna przyjemność. Przyjemność tym większa, że dnia codziennego nie mącą wam stresy codziennych dojazdów i przygnębiająca świadomość tego ile tracicie w nich czasu i pieniędzy. Po co się męczyć jeżdżąc do pracy, skoro można mieć z tego mnóstwo przyjemności?
- Zobacz motocykle i skutery 125 marki Honda
- Zobacz produkty Castrol dedykowane do skuterów
- Zobacz czym różni się olej do skuterów od motocyklowego
Dziękujemy warszawskiemu salonowi Honda Plaza za pomoc przy realizacji materiału!
Komentarze 22
Pokaż wszystkie komentarzeArtykuł bardzo tendencyjny. Jazda moto po duzym miescie takim jak Warszawa wymaga sporo odwagi I umiejetnosci. Motocykl 125 nie ma tyle mocy zeby byc rownorzednym uzytkownikiem w stosunku do ...
OdpowiedzGłupoty gadasz. Sam jeżdzę 125 również Junakiem i 50 km/h osiąga w czasie zbliżonym do pozostałych samochodów. Nie jesteś żadnym zawalidrogą a koszty używania motoru są śmieszne. 100 zł ubezpieczenie, wymiana oleju 50 zł, naciągnięcie łańcucha 30 zł. Na bliskim wschodzie to chyba na ośle jeździłeś. Nauki doszkalające sam sobie zrób. Ja uczyłem się wszystkie z YT i teraz dziennie robię 60-80km na mojej 125 i jest w pytę. Jedynym problemem jest cała ceromonia ubioru i kapryśna pogoda.
OdpowiedzTo tego Junaka nie potrzebujesz jazd doszkalających.
Odpowiedz"mam skuter więc nie muszę jeździć w kombinezonie" - moim zdaniem skuter łatwiej wyglebić niż motocykl, a asfalt jest równie nieprzyjemny w dotyku niezależnie czy jedziesz 80 km/h na skuterze czy ...
OdpowiedzTo nie gleba jest zagrożeniem w mieście, tylko wymuszenie pierwszeństwa przez puszki, a mając kombi jeździsz szybciej i masz większą szansę na nieprzyjemności. Glebę to można mieć na torze w czasie wyścigu (lub ostatecznie na górskiej drodze - pajacując) i po to są kombinezony.
OdpowiedzMam Hondę PS 150 jako pojazd na miasto i pomimo wielu prób wymiany na większy sprzęt zawsze wracam do niej z radością. Jest dokładnie jak w artykule tj. mało jest przypadków gdy się nie jest na ...
Odpowiedzdo pełnej rzetelności artykułu zabrakło kilku minusów: - w dni kiedy deszcz leje z nieba ciurkiem wolę jednak być tym glonojadem - jeżeli charakter pracy wymaga garnituru i pantofli to ...
Odpowiedzdo pełnej rzetelności artykułu zabrakło kilku minusów: - w dni kiedy deszcz leje z nieba ciurkiem wolę jednak być tym glonojadem - jeżeli charakter pracy wymaga garnituru i pantofli to ...
Odpowiedzdo pełnej rzetelności artykułu zabrakło kilku minusów: - w dni kiedy deszcz leje z nieba ciurkiem wolę jednak być tym glonojadem - jeżeli charakter pracy wymaga garnituru i pantofli to ...
Odpowiedz