Kraina wojskiem i poligonami p³yn±ca. Pojezierze Drawskie z Moto Guzzi. 1. dniowa traska po atrakcjach (TMP #53)
Przebieg trasy: Złotów-Jastrowie-Borne Sulinowo-Czaplinek-Połczyn Zdrój-Świdwin-Drawsko Pomorskie-Mirosławiec-Złotów (łącznie około 280 km)
"To było w kraju, w mieście Drawsko
w domu kultury, tam był bar,
a on wyglądał tak warszawsko i...
patrzył się gdzieś w dal"
Śpiewała w późnych latach 60-tych gwiazda "Stodoły" Elżbieta "Sońka" Jodłowska. Miałem i ja swój mikroskopijny udział w jej występie, kiedy to "przypadkowo" wyciągała mnie z widowni na scenę, jako jej sympatię "wyglądającą tak warszawsko", która według dalszego tekstu była już trochę nierozpoznawalna po "siódmym piwie w bufecie".
No cóż, tak mi się wspomniało, kiedy po latach, kolejny już raz, zwiedzałem te piękne rejony naszego kraju. A zaczynałem teraz od Złotowa. Złotów co prawda nie leży na wspomnianym pojezierzu, tylko na sąsiadującym Pojezierzu Krajeńskim. Od Krajny, jednej z ziem dawnej Rzeczpospolitej, do zwiedzanych miejsc jest "rzut beretem". Krajna tak została nazwana, bo tu bowiem przebiegała zachodnia granica I i II Rzeczpospolitej, a mowa polska graniczyła z niemiecką. Tutaj, tuż przed II wojną światową, w małej wsi Grabówno k/Miasteczka Krajeńskiego (gdzie spoczywa na cmentarzu) dokonał żywota, symbol oporu przed germanizacją, czyli Michał Drzymała. Chłop mały wzrostem, ale wielki duchem.
Widoki Pojezierza Drawskiego
Złotów (Flatau) przed wojną był już po stronie niemieckiej, ale mowa polska była i tutaj dość powszechna. W Złotowie mam zresztą wspaniałego kolegę Irka, który jak przystało na nazwę miejscowości jest "po profesji" złotnikiem, a do tego właścicielem kilku wspaniałych motocykli marki Moto Guzzi, czyli "Guzzistą". Ponieważ na dodatek Irek jest zamiłowanym podróżnikiem i niebywałym znawcą swoich okolic, więc oczywiście to on prowadził tę trasę. Ze swojej stajni wybrał średniej wielkości wierzchowca, czyli Floridę 650. Ujeżdżany przeze mnie Zontes 350 ADV jakoś dawał radę za Gutkiem nadążyć. Ale gdyby wziął Quotę 1100? Skierowaliśmy się w stronę Bornego Sulinowa. Jednak przed Jastrowiem jest ciekawy obiekt do obejrzenia, czyli wiszący most kolejowy. Wiszący, a właściwie od drugiejwojny światowej zwisający nad rzeczką Gwdą. Odchodzące od niego tory daaawno przestały istnieć i wywędrowały w głąb Związku Radziańskiego, kiedy tylko Czerwona Armia pogromiła "Giermańca". Ale widok jest niecodzienny! Niedługo za Jastrowiem wpadliśmy w klasyczną pustać, wytworzoną przez istniejące tutaj poligony, najpierw (do wojny) artyleryjski niemiecki, a potem do 1993 r poligon sowiecki. W tym to roku ostatnie eszelony z "bojcami" wyjechały do swojej "rodiny narodow". Podobno były tutaj też silosy rakiet atomowych. Całe zaś miasteczko Borne Sulinowo i ogromne połacie poligonu były terenem niedostępnym dla ludności polskiej. Wszystko tu było tajne/poufne! Byłem tutaj już kilka razy i widzę ogromny postęp. Zresztą mija już 30 lat. Miasteczko wygląda prawie całkiem normalnie, a ilość nieodnowionych obiektów ciągle się zmniejsza. Na terenach popoligonowych jest wiele miejsc do uprawiania rozmaitej rekreacji oraz przebiega tutaj pas umocnień Wału Pomorskiego, zdobywanego w lutym 1945 roku również przez I Armię Wojska Polskiego. Zwiedziwszy "nieortodoksyjny" cmentarz "bojców" radzieckich (pochowany tu, z ogromną rzeźbą pepeszy na grobie, młodzieniec to dokładny imiennik wielkiego zapaśnika z czasów carskiej Rosji, kozaka z pochodzenia, Iwana Poddubnego, przeciwnika m.in. naszego Zbyszko Cyganiewicza) i m.in. willę, w której mieszkał naczelny dowódca radzieckiej grupy wojsk (gen. Wiktor Dubynin, zresztą bardzo sprawny dowódca okupacyjnych wojsk w Afganistanie w latach 80tych, kiedy miał niewiele ponad 40kę), ruszamy dalej w stronę Czaplinka. Oczywiście dzieje tego rejonu są bardzo ciekawe i pełne jeszcze rozmaitych zagadek, ale o tym tutaj nie dam rady (ani nie mam fachowych możliwości) pisać.
Złotów. Muzeum mieści się w takim ciekawym domu
Na Gwdzie przed Jastrowiem zwiesza się taki wiszący most kolejowy
Na terenie poligonu niemieckiego w Bornem Sulinowie w czasie wojny były też obozy jenieckie
Na cmentarzu radzieckich żołnierzy jest i taki socrealistyczny grób
Borne Sulinowo. Nie mogło tutaj zabraknąć "tanku oswoboditiela"
Pięknie odnowiona willa Dubynina jest teraz (chyba) w prywatnych rękach
W Czaplinku, położonym nad jeziorem Drawsko, w rynku, rzuca się w oczy rzeźba rybaka ciągnącego sieć i stojący nieopodal model żelaznego roweru o ogromnych kołach. Widocznie jezioro, oprócz walorów uznawanych za znakomite przez żeglarzy, jest zasobne w ryby. A rower uzmysławia przybyłym tu turystom, że w tym regionie jest mnóstwo dróg, na których, też rowerem, można poznać piękno tych okolic. Droga z Czaplinka do Połczyna ma nazwę 98 zakrętów. Kilkakroć już w mojej motocyklowej karierze miałem przyjemność tędy jeździć. Mówiąc krótko: warto. Trzeba tylko uwzględnić, że największa satysfakcja z przejechania się tędy ma się przy dobrej, suchej pogodzie. Przy wilgoci, albo i przy opadach, droga jest po prostu bardzo zdradliwa.
Czaplinek. Pomnik rybaka na rynku
Na początku natykamy się na ruiny zamku Drahim, który był granicznym zamkiem w I Rzeczpospolitej. Tym razem Irek poprowadził mnie nie wprost do Połczyna, tylko najpierw odbiliśmy w Kluczewie na Folwark na Półwyspie (koło wsi Uraz), wrzynającym się w jezioro Drawskie. Tutaj, wypiwszy kawę, pojechaliśmy "komyszami" w stronę Połczyna Zdr. Drogi może nie były zbyt głaciutkie, ale za to krajobrazy przepiękne, pagórki, jeziorka, lasy, łąki i... mówiąc najkrócej pustać.
Ruiny zamku w Drahimiu
Przed Połczynem nie znaleźliśmy niestety domu, który mieści aktualnie sanatorium, a do końca III Rzeszy był domem, w którym (podobno) blondyni z SS mogli sobie "pofiglować" z rozmaitymi dobrze rozłożonymi kobietkami w celach zwiększenia pogłowia "nadludzi". Czy to była prawda? "Si non e vero e ben trovato" - jak mawiają Italiani.
Z Połczyna do Świdwina drogi również nie były zatłoczone i wylądowawszy na rynku, zobaczyliśmy potężny kościół, a na środku rynku kamienną bryłę posągu z żołnierskimi głowami. Dawniej był to symbol nierozerwalnego braterstwa Czerwonej Armii i Ludowego Wojska. W pobliżu rynku stoi mocno przebudowany od zarania swoich dziejów zamek o ciekawej bryle i potężnej baszcie. Ponieważ w drodze zgłodnieliśmy, więc niedaleko rynku znaleźliśmy całkiem niezłą kebabownię i tam, nie dając sobie rady z ogromem, i tak najmniejszej porcji, posililiśmy się przed wyruszeniem do Drawska Pomorskiego.
Monumentalny kościół w Świdwinie
Świdwin. Pomnik na rynku
Zamek w Świdwinie
Katedra w Drawsku dumnie wypiętrza się nad miastem. Dwa czołgi T34 (trochę zaniedbane) nadal stoją na piedestale. Skonstatowaszy te fakty ruszyliśmy na południe przez aktualnie używany poligon naszego, już nie Ludowego, Wojska. Po drodze co i rusz natykaliśmy się na znaki informujące o możliwości kolizji z czołgami, ale jakoś nie mieliśmy okazji praktycznej przekonać się o wytrzymałości tych pojazdów w konfrontacji z naszymi motocyklami. Nie dojeżdżając do Kalisza Pomorskiego (w Poźrzadle) skręciliśmy w jakąś drogę, skracającą dojazd do Mirosławca. Droga wiodła przez piękne lasy, ale asfalt był w kiepskim stanie.
Na postumencie w Drawsku stoją już od wielu lat 2 czołgi T34
W Mirosławcu jest muzeum zdobywania Wału Pomorskiego. Stoi przed nim czołg i od mojego poprzedniego tutaj bycia przybył dodatkowo samolot SU22. Rozpadało się na dobre i robiło się już "krótko z czasem", więc muzeum tym razem nie obejrzeliśmy. Teraz więc najkrótszą i najszybszą drogą wróciliśmy przez Wałcz i Jastrowie do Złotowa. Jeśli jednak ktoś zwiedzający tę trasę będzie miał czas, to polecam, jadąc z Mirosławca, odbić w Piecniku na Golce, Zdbice i Szwecję. Dlaczego?
Czołg T34 i samolot SU22 strzegą muzeum w Mirosławcu
Otóż przed Zdbicami warto obejrzeć niemiecki schron bojowy z Wału Pomorskiego, a obok jest skansen wojenny ze sprzętem używanym przez LWP (Ludowe WP) do zdobywania tegoż Wału w lutym 1945 r. W Złotowie, którego symbolem jest wspaniały Jeleń, warto przy okazji obejrzeć też cmentarz wojenny z okresu II wojny światowej. A potem, susząc ciuchy i buty, wraz z uroczą Aliną, żoną Irka, omawialiśmy długim wieczorem szczegóły tej ciekawej przejażdżki.
Cmentarz wojenny w Złotowie
Zaś nawiązując do wstępu do niniejszej trasy, to możemy się domyślać, że piwo z piosenki Sońki pochodziło z browaru Połczyn. Wtedy to były przysłowiowe "siki św. Weroniki vel koński mocz". W chwili obecnej (wg mnie) jest to bardzo dobre piwo, warzone w połczyńskim browarze. Jak widać nie tylko wymarsz z Polski "niezwyciężonej Armii Czerwonej" poprawił samopoczucie i wyroby w naszym kraju.
Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarzeCzego¶ takiego jak "ludowe wojsko" nie by³o. By³o Wojsko Polskie, co mo¿na by³o odczytaæ na ka¿dej bramie prowadz±cej do jednostki WP. Tak, ¿e mniej trybuny ludu i ipeenu a wiêcej wiedzy ...
Odpowiedz