Bartek Obłucki - czas wrócić do gry
Po dziewięciu tygodniach od operacji przyszedł czas, żeby przekonać się czy moje kolano nadaje się juz do rozpoczęcia treningów. Jednym z niewielu miejsc nadających się do jazdy o tej porze roku jest Hiszpania (głównie przez kiepską pogodę w całej Europie). Po wstępnej przymiarce do motocykla na sucho w garażu, byłem naprawdę bardzo ciekaw, czy będę w stanie bez problemu rozpocząć jazdę i powrócić w końcu do poważnych treningów. Tak naprawdę musiało to już nastąpić, bo od pierwszych zawodów dzieliło mnie zaledwie 5 tygodni. Czas ten był zdecydowanie za krotki, żeby być w dobrej formie, ale niestety taka była decyzja lekarzy, którzy wyznaczyli ten termin. Dziesięć tygodni po operacji.
Tak właśnie zaczyna się coroczna, niekończąca się podroż!
PIT STOP Ortema
Na początek, 20. stycznia wylądowałem w Ortemie - w firmie z siedzibą w okolicy Stuttgartu, zajmującą się produkcją indywidualnych ortez na kolana. Odniesiona kontuzja zmusiła mnie do wizyty w niemieckim Memmingen, aby zmienić formę mojej ortezy. Wyprost kolana musiał być zmieniony o kilkanaście stopni, a środek ortezy wypełniony dodatkowym materiałem tak, aby straty mięśniowe nie wpływały na stabilność kolana podczas treningów. Wizyta odbyła się szybko i bezboleśnie. Łącznie w Ortemie spędziłem pięć godzin, z czego dwie na firmowej siłowni. Po tej wizycie byłem gotowy do spotkania w fabryce Husqvarny ustalonego na następny dzień. We Włoszech po kilku spotkaniach, m.in. z moim byłym juz menadżerem Fabrizio Azzalinem, odebraniu specjalnych części i otrzymaniu wskazówek dla mechaników w Australii, mogłem wystartować do hiszpańskiej Girony, gdzie od kilku lat trenuję w zimie. Zanim jednak wsiadłem na motocykl, czekała mnie jeszcze wizyta u lekarza, który mnie operował. 25 stycznia, w klinice Teknon-Barcelona miał zostać wydany "werdykt", czy rzeczywiście mogę rozpocząć jazdę. Takie spotkanie zawsze wywołuje tysiąc myśli na sekundę. Nigdy nie wiadomo, co możesz usłyszeć i jaki będzie miało to wpływ na to, co robię w każdym tego słowa znaczeniu. Jakby nie było, oprócz tego, że jazda jest moją pasją, jest ona przede wszystkim moją pracą, którą staram się wykonywać jak najlepiej. Na szczęście dr Llobet był bardzo zadowolony ze stanu mojego kolana i już następnego dnia po odebraniu treningówki od hiszpańskiego importera Husqvarny BMW-Espana, odpaliłem Huskę po 2,5-miesięcznej przerwie.
Pierwsze minuty na motocyklu
Pierwsze minuty na motocyklu były zadowalające. Po chwili jednak, gdy zdecydowałem się na otwarcie całego gazu, a nie połowy, okazało się, że moja fura o specyfikacji z końcówki zeszłego sezonu sprawia wrażenie jakby miała o 50% mocy za dużo, a zawieszenie w ogóle się nie uginało! W tym momencie uświadomiłem sobie, jaki ogrom pracy czeka mnie zanim dojdę do formy, a przecież przez ostatnie 10 tygodni spędziłem ok. 300 godzin na rehabilitacji i treningach. Kropla w morzu... Gdyby nie fakt, iż jeździłem już na tym konkretnym motocyklu w zeszłym sezonie, zacząłbym od zmiany całej jego charakterystyki. Miałem jednak świadomość, że to ja mam spore braki i po paru miesiącach pewnie znowu się dopasuję do supermocnej i twardej ”300”.
Przez pierwszy tydzień treningów moja prędkość była na tyle bezpieczna, żeby nie być zmuszonym do podparcia się, jakby nie było, jeszcze nie wyleczoną nogą. Każdy trening wiązał się ze swego rodzaju stresem, a zmęczenie można było porównać do przebiegnięcia kilkunastu kilometrów świeżo po grypie. Tydzień minął jednak szybko na wspólnych treningach z grupą znajomych zawodników jak J. Ljungren, M. Seistola, C. Guerrero, J. Salminen i moim przyjacielem Tadkiem B. Na jednym z treningow udalo mi sie sptkac nawet starych znajomych z Polski, braci Kędzierskich!
Australia
5. lutego siedziałem już w samolocie do Londynu. Stamtąd poleciałem do Singapuru i po ok. 25 godzinach przesiedzianych w samolocie byłem już w Australii. Podróż, po której ciężko jest kogokolwiek zrozumieć, rekompensuje już w sekundę po wyjściu z lotniska piękna pogoda. 7. luty, a na zewnątrz 32 stopnie. Z lotniska odbiera mnie mój mechanik Freddie i wiezie mnie do teamu, gdzie po śniadaniu (wg czasu australijskiego) ubieram się, nie wiedząc dlaczego w jesienne ciuchy teamowe do prezentacji zespołu. Różnica czasu jest tak duża, ze jedyne o czym myślę przez cały dzień, to aby sie w końcu wyspać w leżącej pozycji.
Dzień później jesteśmy juz na pierwszym treningu. Nowy motocykl to Husqvarna 310 4T. Fura spisuje się nawet nieźle. Teraz pozostają mi dwa tygodnie, aby złapać prędkości i potrenować ile mogę. Pierwsza impreza to 3-godzinne cross country, czyli najbardziej wyczerpujący format zawodów w offroadzie. Przez nastepne 14 dni, 5 razy w tygodniu prawdopodobnie będę na torze z Freddiem, a każde popołudnie spędzę na siłowni. W weekend będzie musiał nastąpić powrót motywacji do pracy, więc pewnie typowo po australijsku spędzę swój wolny czas ze znajomymi, na plaży, niemecząc się absolutnie niczym, nawadniając organizm na cały tydzień pracy. Tak zapewne miną moje dwa pierwsze tygodnie - na treningach, testach i organizacji mojego życia w Australii...
Od redakcji: W najbliższy weekend Bartek wystartuje w pierwszych zawodach po dłuższej przerwie, a zatem na kolejną opowieść możecie liczyć już niebawem! Wszystkie opowieści z życia fabrycznego zawodnika będą pojawiać się w dedykowanym dziale w naszym serwisie, którzy zostanie utworzony już wkrótce. Tymczasem zapraszamy wszystkich na fan page Bartka na Facebooku, a jemu samemu życzymy powodzenia w najbliższych zawodach!
|
|








Komentarze 8
Pokaż wszystkie komentarzeZwiązek którego barwy reprezentuje P.Obłucki powinien poczuwać się do partycypowania w kosztach leczenia wszelkich jego kontuzji. Ten bez wątpienia najlepszy reprezentant/TaddyB.nie reprezentuje ...
OdpowiedzWypraszam sobie takie komentarze , byliśmy razem z Bartkiem w Meksyku jak nabawił się tej przykrej kontuzji
OdpowiedzJUŻ BYŁ TAKI JEDEN W MEKSYKU ,A DZIŚ GO WYJE...JĄ NA ZBITY OBIEKTYW http://forum.echodnia.eu/motocross-prezes-pzmotu-wskazal-winnych-t107776 /
Odpowiedzhttp://forum.echodnia.eu/motocross-prezes-pzmotu-wskazal-winnych-t107776 /
Odpowiedzhttp://forum.gazeta.pl/forum/w,60,122458790,122458790,Motocross_Prezes_PZMot_wskazuje_winnych_.html
OdpowiedzObawiam sie ze ten związek partycypuje jedynie w sukcesach. Nawet Kubice sobie wrzucili na strone choc palcem sie nie przylozyli do jego sukcesow. Tak dlugo jak beda tam siedzili dzialacze rodem z dawnych sluzb, tak dlugo normlanosci nei będzie.
OdpowiedzFajna sprawa dowiedzieć sie jak wygląda zawodowy sport i ile trzeba wysiłku żeby się dostać a potem utrzymać w światowej czołówce. Wracaj do formy Bartek. Filmik z treningów i zycia między ...
OdpowiedzDokładnie. U nas ciągle zbyt wielu chłopaków uważa że cały sekret tkwi w zdłubanym na maksa koniu i fajnych ciuchach...
OdpowiedzSuper tekst Bartek! Może wielu ludziom da to wyobrażenie ile pracy i wysiłku należy włożyć w to aby stać się światową czołówką. Bo nic nie przychodzi samo. Czekam na więcej!
OdpowiedzBartku wielkie brawo i dzięki za ten artykuł pisz nam jak najwięcej trzymamy kciuki i pisz pisz pisz
OdpowiedzSuper, coś fantastycznego , Bartek gazuuuuu i wracaj szybko do Europy
OdpowiedzEKSTRA!! Bartek powodzenia:D czekam na nastepne edycje opowieści
Odpowiedz