tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Komentarze do: Pojemności... litości!
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
Komentarze 146
Pokaż wszystkie komentarze
Autor: Szronek 10.08.2009 19:42

Idąc dalej za przesłaniem artykułu proponuje autorowi poddanie się operacji wycięcia większej części jego mózgu. Przecież zostało naukowo dowiedzione, że wykorzystujemy tylko drobną część jego możliwości :P Mały mózg potrzebuje mniej krwi, a co w dużym uproszczeniu za tym idzie, mniej pożywienia. Jakie to ekonomiczne! ;-). Dodatkowo, gdyby każdy poddał się takiej amputacji, to nie mielibyśmy więcej do czynienia z odstającymi od średniej ideami "szaleńców" i moglibyśmy ciągle żyć spokojnie w cieple swoich jaskiń wybierając z psich kości te bardziej nadające się na maczugi. Bo po co nam noże, przecież są takie niebezpieczne. Jakiś dumny szary i uśredniony-mózgowo obywatel może sobie obciąć paluszka ! Zgodnie z wywodem autora jestem głupim, na szczęście jeszcze nie starym :P, lanserem, który co wieczór siedzi ze smutnym kumplami przy piwku grając tą samą kartą (na razie mam jeden motocykl, więc jeden dowód rejestracyjny). Dalej, na pewno na pierwszy motocykl wybrałem dużego Bandyte, tylko po to, żeby stając przed pasami dla pieszych szpanować im jego sześciotłoczkowymi zaciskami na dwóch wielkich tarczach hamulcowych (staruszki na pasach sikają z zachwytu jak je widzą). No bo przecież one nie są po to, żeby efektywniej hamować :P A propos, to najskuteczniejszy i najbezpieczniejszy ABS, w litrowym przecinaku o wdzięcznej nazwie OgnisteOstrze, to pewnie jest tylko na pokaz :P Na pewno stado stu perszeronów galopujących przy stu Newtono-metrowej melodii w moim Bandycie jest tylko po to, by straszyć gołębie srające na parapetach w mieście. Uwielbiam jak boją się mnie gołębie, czuje się wtedy taki, taki .... zły !!! Przecież koniki nie są po to, by łatwiej wyprzedzić zawalidrogę, by skuteczniej uciec pijanemu golfiarzowi lub wściekłemu burkowi ;). To tylko szpan, dla lanserów z małym ... ego. Równa zależność mocy od obrotów przy wysokich pojemnościach. To dresiarstwo i wabik na kobitki lubiące równe obroty i niskie pomruki. Lepiej jak konik wyrywa nagle, nieprzewidzianie, rży sopranem i jeszcze szybciej kończy :P A teraz autor artykułu, się na pewno nade mną zlituje. Mam wersje S ... tak, tak, to znaczy, że są plastiki ! Służą mi oczywiście tylko do szczenięcych wygłupów, tzn. elektryzuję o nie jedwabną szmatkę, a potem włosy i straszę pięknookie, krzycząc że poraził mnie prąd. Przecież nie używam ich po to, by poprawić aerodynamikę motocykla, czy osłonę przed wiatrem. Bo przecież lepiej jeździć na lekkim golasie, który goni węża już przy "ekspresowych" prędkościach. I jeszcze jedno, moja maszyna kosztowała mnie mniej, niż proponowana w artykule ćwiarteczka - ekstrakt szpanerstwa :P Przeczytałem artykuł z zaciekawieniem. Chwile nad nim nawet pomyślałem. Jedyny wniosek jaki mi się nasuwa to, że autor chciał trochę rozpędzić rynek niskich pojemności. Ok. Ale szkoda że korzystając z polaczkowo-chrześcijańskiej nietolerancji, zawiści i tendencji do zazdrości, napuszczając jednych motocyklistów na drugich. To co dla mnie dobre musi być również dla Ciebie i basta - smutne ! Lubie ryk mojego Bandyty, uwielbiam uczucie rozciągania stawów, pochopność przedniego koła do patrzenia z wysoka i bezpieczną bliskość baku przy gwałtownych hamowaniach. Czuje się komfortowo w kokonie spokojnego powietrza, jaki mi zapewniają plastiki przy dużych prędkościach. Jednocześnie rozumiem, że innym bardziej może leżeć pozycja z nogami do przodu, na wygodnej kanapie przy uspokajającym i niespiesznym pomruku wydobywającym się z wielkich lśniących kominów. Rozumiem również tych, co chcą oszczędzić na paliwie i jeżdżą jakimś maleństwem o pojemności nadpitej whisky ;) Nikogo jednak nie będę zmuszał i przekonywał, że tylko Bandit jest słusznym wyborem, bo nie chciałbym skończyć w świecie gdzie wszyscy i wszystko jest takie samo i nie ma nic innego, co by mnie zainteresowało, zachwyciło czy podniosło ciśnienie w moim układzie chłodzenia.

Odpowiedz
Autor: Dominikk 10.08.2009 16:17

Bardzo dobry artykuł, w pełni popieram, i jednocześnie nie zgadzam się z powyższymi komentarzami "netowych-napinaczy".Sam muszę się przyznać że jeszcze rok temu myślałem, że moim pierwszym moto będzie 600'tka, a po roku kupię 1000 i wystrzelę przebojem na tor. Sam na wieść o "ekonomicznej" 125/250 odwarkiwałem że nic z tego. Kiedy ktoś dorzucał ze lepiej zacząć od mniejszego moto, żeby się czegoś nauczyć, stwierdzałem (mimo braku doświadczenia), JAK TO? JA SOBIE NIE PORADZĘ? Przecież milion ludzi miało na start r6 albo r1(tak wyczytałem). Ciężko było mi coś wyjaśnić, dlaczego? Hmmm, No właśnie dlatego że czytałem te śmieszne fora motocyklowe (gdzie na 1 moto poleca się r1), na ulicach widziałem same litrówki i czasem jakieś 600tki, a koledzy mieli w mózgach zakodowane "TYLKO R6" i nie znosili żadnej odmienności. Z czasem uświadomiłem sobie że to ZŁY nawyk, ale również że to nie moja wina...w końcu to nawyk - sprowokowany przez otoczenie, bo z mojego skromnego doświadczenia i z postronnych obserwacji wynikało że od 150 koni zaczyna się prawdziwy motocykl, a mniejsze... to przebrane skutery, które czasem mają biegi. A przecież skutera to ja mieć nie będę - bo na skuterze sąsiad - pan Władek dojeżdża (albo do-bzzzZZzzycza) wraz ze swoją wędką nad bajoro. (jak widać cześć złych przyzwyczajeń została;P). Teraz mając większą świadomość finansową, i jakiś tam bagaż doświadczeń wiem, że na moje miejskie warunki najlepiej nada się mniejszy moto.Przykładowo 250tka jest dużo bardziej ekonomiczna, kosztuje rozsądne pieniądze, i wcale nie musi źle wyglądać. Szczególnie przypadła mi do gustu maszyna zwana Kawasaki 250R. Jest na prawdę ładna, w sportowym stylu, ma niezły dźwięk, spala grosze i co najważniejsze da się ją kupić za 10tyś zł (*tutaj mam na myśli używany model z 2008r). A z całym szacunkiem, wolę za 10-11tyś kupić prawie nową Kawę250R, niż o NIEMALŻE STARSZĄ ODE MNIE SKATOWANĄ CBRkę 1000, która pali niczym ten czerwony traktor. (tutaj podkreślam szacunek dla nowszych cbr, chodziło mi o podkreślenie różnicy). ps. zdaję sobie sprawę że już posiadając w/w 250R, poczuję apetyt na większe moto, i będzie on narastał z każdym kilometrem, i za sezon góra za2, jednak kupię tą "600tkę". Ale będę bogatszy o ten bezcenny czas, będę znał moje możliwości, będę umiał lepiej oceniać sytuacje i warunki na drodze, będę lepszym kierowcą, i wiem że usiądę na niej spokojny i doświadczony. Wtedy z czystym sercem, w weekend odkręcę manetkę. A moja ulubiona partnerka na drogę do pracy -Kawa250R - będzie spokojnie czekała na mnie... do poniedziałku. :)

Odpowiedz
1 2 3 4 5
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    na górę