Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 146
Pokaż wszystkie komentarzeIdąc dalej za przesłaniem artykułu proponuje autorowi poddanie się operacji wycięcia większej części jego mózgu. Przecież zostało naukowo dowiedzione, że wykorzystujemy tylko drobną część jego możliwości :P Mały mózg potrzebuje mniej krwi, a co w dużym uproszczeniu za tym idzie, mniej pożywienia. Jakie to ekonomiczne! ;-). Dodatkowo, gdyby każdy poddał się takiej amputacji, to nie mielibyśmy więcej do czynienia z odstającymi od średniej ideami "szaleńców" i moglibyśmy ciągle żyć spokojnie w cieple swoich jaskiń wybierając z psich kości te bardziej nadające się na maczugi. Bo po co nam noże, przecież są takie niebezpieczne. Jakiś dumny szary i uśredniony-mózgowo obywatel może sobie obciąć paluszka ! Zgodnie z wywodem autora jestem głupim, na szczęście jeszcze nie starym :P, lanserem, który co wieczór siedzi ze smutnym kumplami przy piwku grając tą samą kartą (na razie mam jeden motocykl, więc jeden dowód rejestracyjny). Dalej, na pewno na pierwszy motocykl wybrałem dużego Bandyte, tylko po to, żeby stając przed pasami dla pieszych szpanować im jego sześciotłoczkowymi zaciskami na dwóch wielkich tarczach hamulcowych (staruszki na pasach sikają z zachwytu jak je widzą). No bo przecież one nie są po to, żeby efektywniej hamować :P A propos, to najskuteczniejszy i najbezpieczniejszy ABS, w litrowym przecinaku o wdzięcznej nazwie OgnisteOstrze, to pewnie jest tylko na pokaz :P Na pewno stado stu perszeronów galopujących przy stu Newtono-metrowej melodii w moim Bandycie jest tylko po to, by straszyć gołębie srające na parapetach w mieście. Uwielbiam jak boją się mnie gołębie, czuje się wtedy taki, taki .... zły !!! Przecież koniki nie są po to, by łatwiej wyprzedzić zawalidrogę, by skuteczniej uciec pijanemu golfiarzowi lub wściekłemu burkowi ;). To tylko szpan, dla lanserów z małym ... ego. Równa zależność mocy od obrotów przy wysokich pojemnościach. To dresiarstwo i wabik na kobitki lubiące równe obroty i niskie pomruki. Lepiej jak konik wyrywa nagle, nieprzewidzianie, rży sopranem i jeszcze szybciej kończy :P A teraz autor artykułu, się na pewno nade mną zlituje. Mam wersje S ... tak, tak, to znaczy, że są plastiki ! Służą mi oczywiście tylko do szczenięcych wygłupów, tzn. elektryzuję o nie jedwabną szmatkę, a potem włosy i straszę pięknookie, krzycząc że poraził mnie prąd. Przecież nie używam ich po to, by poprawić aerodynamikę motocykla, czy osłonę przed wiatrem. Bo przecież lepiej jeździć na lekkim golasie, który goni węża już przy "ekspresowych" prędkościach. I jeszcze jedno, moja maszyna kosztowała mnie mniej, niż proponowana w artykule ćwiarteczka - ekstrakt szpanerstwa :P Przeczytałem artykuł z zaciekawieniem. Chwile nad nim nawet pomyślałem. Jedyny wniosek jaki mi się nasuwa to, że autor chciał trochę rozpędzić rynek niskich pojemności. Ok. Ale szkoda że korzystając z polaczkowo-chrześcijańskiej nietolerancji, zawiści i tendencji do zazdrości, napuszczając jednych motocyklistów na drugich. To co dla mnie dobre musi być również dla Ciebie i basta - smutne ! Lubie ryk mojego Bandyty, uwielbiam uczucie rozciągania stawów, pochopność przedniego koła do patrzenia z wysoka i bezpieczną bliskość baku przy gwałtownych hamowaniach. Czuje się komfortowo w kokonie spokojnego powietrza, jaki mi zapewniają plastiki przy dużych prędkościach. Jednocześnie rozumiem, że innym bardziej może leżeć pozycja z nogami do przodu, na wygodnej kanapie przy uspokajającym i niespiesznym pomruku wydobywającym się z wielkich lśniących kominów. Rozumiem również tych, co chcą oszczędzić na paliwie i jeżdżą jakimś maleństwem o pojemności nadpitej whisky ;) Nikogo jednak nie będę zmuszał i przekonywał, że tylko Bandit jest słusznym wyborem, bo nie chciałbym skończyć w świecie gdzie wszyscy i wszystko jest takie samo i nie ma nic innego, co by mnie zainteresowało, zachwyciło czy podniosło ciśnienie w moim układzie chłodzenia.
OdpowiedzBrawo dla autora.Popieram i gratuluję dowcipu :-)
Odpowiedzpopieram w całej rozciągłości :mam 53 lata, 35 lat temu jezdziłem wsk, shl i mz; teraz mam merca i alfę, dużo czasu, trochę pieniędzy i chęć na motocykl, baaarrrdzo podobają mi się ciężkie motocykle z basowym wydechem i kapiące chromem,nie mam zamiaru się ścigać a jezdzić chcę zgodnie z przepisami i tylko dla przyjemności; mam zamiar przed wyjazdem na drogi publiczne podszkolić się u profesjonalisty; oglądam i analizuje modele suzuki, yamahy i hondy; proszę mi odpowiedzieć, co ze mną jest nie tak? bo też odniosłem wrażenie po przeczytaniu artykułu, że krótko mówiąc jestem szajbniętym staruchem, pozdrawiam
Odpowiedzjak pan ale 60, wybieralem motocykl probujac modele, podziwiam postep techniczny jak w gladiusie rok 2009, sama przyjemnosc ale adrenaline pompuje litrowka, w moim przypadku r1 2009, nawet gdy jest to smiertelnie niebezpieczne - predkosciomierz konczy sie na 299 ale revs rosna, polecam z przekonaniem ze mozna.
OdpowiedzŚwietnie to ująłeś.Gratuluje powiedzenia tego co sam chciałem powiedzieć tyle że Ty powiedziałeś to lepiej :)Pozdrawiam :))
OdpowiedzOd czego by tu zacząć? Po primo - Pościg za mocą i pojemnościami to fakt potwierdzony i tylko ktoś, kto przez ostatnie 10 lat mieszkał na księżycu może temu zaprzeczać. Po secundo - 250?Tak! Bo jest w nich potencjał i cały świat już go dawno odkrył więc "Teraz Polska!" Tylko za drogo, ale wszystko do czasu. Po terte - sam jeżdżę dużym Banditem. Powody są trzy:1 - legenda i dusza (pierwsza wersja), 2 - wszechobecny kop, 3 - mam słabość do starej, dużej Japonii. Ale, no właśnie ale ... przydał by się jakiś mały, zwinny miejski osiołek. Niestety, trzeba poczekać na spadek cen który nastąpi prędzej czy później.
OdpowiedzCzy to źle, że wiek temu samochody miały silniki o mocy wyśmiewanej przez wymęczone górnicze kobyły, a teraz byle maleństwo ma 40 KM ? Czy to źle, że silniki do morskich motorówek mają już moc 300KM i są używane oprócz "dresów" na Mazurach również przez Policje i WOPR ? Dla mnie, z powodu moich rozmiarów, duży Bandyta jest zarówno zwinnym miejskim osiołkiem, jak i potężnym i wygodnym parowozem na trasie poza miastem ;-) I po prostu poczułem, że obruszył się w garażu z powodu wydźwięku tego artykułu ;) Wole mieć zawsze większe możliwości i z nich nie korzystać, niż stwierdzić nagle, że czegoś nie mam, gdy bardzo tego będę potrzebował. Poza tym motocykl to dla mnie pasja, przyjemność, spełnione marzenie, a nie praktyczny i ekonomiczny środek transportu. Myślę, że wielu motocyklistów ma podobne odczucia, i nie ważne, czy ich marzenie ma więcej chromu, plastiku, czy szerokości tylnego kapcia. Spełnianie marzeń warte jest szacunku, a nie szufladkowania z pozerstwem. A portal ten chyba właśnie takim marzycielom, spełniającym swoje marzenie jest dedykowany. Nie zamierzam się nabijać ze skuterów, czy innych maszyn o małych pojemnościach, może inni znajdą w nich cenne sobie zalety ... ale proszę przyznać, że żadna ćwiartka nie warknie jak Bandyta ];-) Po prostu de gustibus non est disputandum.
Odpowiedz