tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Szef mechaników Joana Mira zdradza sekrety mistrza MotoGP
NAS Analytics TAG
Advertisement
NAS Analytics TAG
motul belka 950
NAS Analytics TAG
motul belka 420
NAS Analytics TAG

Szef mechaników Joana Mira zdradza sekrety mistrza MotoGP

Autor: Mick Fiałkowski 2021.02.18, 01:30 Drukuj

Jak bardzo od swojego debiutu w MotoGP zmienił się Joan Mir? Co pozwoliło mu w poprzednim sezonie sięgnąć po tytuł, a co Hiszpan może jeszcze poprawić? Nikt nie wie tego lepiej niż jego szef mechaników w fabrycznej ekipie Suzuki, Frankie Carchedi. Przeczytajcie czego dowiedział się od niego Mick. 

Nie będzie przesadą jeśli napiszę, że Joan Mir to talent na miarę Marca Marqueza. Wystarczy spojrzeć na jego dotychczasowe osiągnięcia. Już w swoim debiutanckim sezonie w Pucharze Red Bull Rookies przy MotoGP, w 2014 roku, wywalczył drugie miejsce w generalce. Rok później do samego końca bił się o tytuł w juniorskich mistrzostwach świata Moto3, a następnie w wielkim stylu zadebiutował w cyklu Grand Prix.

Advertisement
NAS Analytics TAG

Pierwszy wyścig wygrał już w swoim pierwszym sezonie w MŚ Moto3, a w kolejnym był już poza zasięgiem. W roku 2017 wygrał aż dziesięć wyścigów i w cuglach zgarnął tytuł mistrza świata. W Moto2 spędził tylko jeden sezon, cztery razy stając na podium, a następnie ekspresowo awansował do MotoGP.

Pierwszy sezon w królewskiej klasie nie był łatwy, głównie z powodu poważnej kontuzji, jakiej zawodnik z Majorki nabawił się podczas testów w Brnie, ale dziesięć finiszów w pierwszej dziesiątce to bardzo solidny rezultat.

Mimo wszystko na początku poprzedniego sezonu nikt chyba nie wymieniłby Mira w gronie faworytów do tytułu, a tymczasem to właśnie on, jeden z najmłodszych i najmniej doświadczonych zawodników w stawce, jeździł najrówniej, aż siedem razy stając na podium.

23-latek rzadko popełniał błędy i choć po pierwsze zwycięstwo sięgnął dopiero pod koniec roku w Walencji, zdecydowanie lepiej radził sobie z presją niż np. Fabio Quartararo.

W efekcie Mir to dzisiaj obrońca tytułu, który nawet w obliczu powrotu Marqueza wcale nie jest skazany na jego utratę. Biorąc pod uwagę jego niewielkie doświadczenie, Hiszpan ma jeszcze ogromne pole do rozwoju. Już zresztą zrobił ogromne postępy.

Od debiutanta do mistrza

"Gdy pierwszy raz wsiadł na nasz motocykl, wszystko było dla niego świetne - Frankie Carchedi powiedział nam podczas wtorkowego spotkania z grupą dziennikarzy na zoomie. - Po prostu wsiadł i pojechał. Nie czuł potrzeby zmieniania czegokolwiek, nawet pozycji na motocyklu".

"Przez pięć miesięcy nie robiliśmy więc z motocyklem nic. W połowie sezonu, podczas testów w Brnie, mieliśmy czas i okazję, by zmienić i pokazać mu kilka rzeczy, a on nie mógł uwierzyć w to, jak dużą robiło to różnicę. Wtedy dopiero zrozumiał, jak wiele może zrobić. Nie tylko z ustawieniami, ale także z pozycją na motocyklu".

"Jednocześnie próbował coraz lepiej zrozumieć elektronikę i z czasem zaczął nam mówić, że np. chce w danym zakręcie mniej lub więcej mocy czy kontroli trakcji. W drugim sezonie zrobił pod tym względem duży krok i teraz jest w tym bardzo dobry. Spodziewam się, że w tym sezonie będzie jeszcze lepszy".

W tym procesie bardzo pomocne były także procedury, jakie stosują Carchedi i Suzuki. "Zawsze mamy wydrukowaną mapę toru i korzystamy z kolorowych pisaków. Kwestie jazdy i zakrętów zaznaczamy na żółto. Elektronika i ustawienia np. hamowania silnikiem to zielony, a rama i prowadzenie to różowy. W ten sposób podczas analizy możemy reagować szybciej".

"Dokładnie analizujemy także treningi i wszystkie możliwe scenariusze na wyścig. Kiedy startujesz z pole position, wszystko jest łatwe, ale kwalifikacje nie były naszą mocną stroną. Dokładnie więc analizowaliśmy jakie są mocne i słabe strony zawodników startujących przez Joanem, co może się wydarzyć w pierwszym zakręcie, a także gdzie i jak możemy atakować. Po każdej sesji oglądaliśmy ją jeszcze raz wspólnie z Joanem i naszymi elektronikami, aby to wszystko wyłapać".

Szlifowanie diamentu podczas pandemii 

Kluczem do udanej relacji szefa mechaników z zawodnikiem jest jednak nie tylko dokładna analiza sytuacji, ale przede wszystkim szczerość. "Na samym początku powiedziałem mu, że będziemy względem niego w stu procentach otwarci i szczerzy. Czasami on zrobi coś nie tak, a czasami ja, ale wtedy szczerość jest kluczem. Są takie dni, kiedy on mówi; "motocykl jest ok, zostawcie to mi", a czasami ja widzę, że musimy coś zmienić i mówię mu "daj nam chwilę, zajmiemy się tym".

Carchedi i cała ekipa od razu wiedzieli, że Mir to materiał na mistrza świata, ale jak każdy diament, ten również wymagał oszlifowania. "Od pierwszego dnia to wiedzieliśmy, ale byliśmy z nim szczerzy, bo widzieliśmy pewne obszary do poprawy. Od początku jeździł tempem czołówki, ale czasami np. tracił to tempo na dwa kółka przed metą i zostawał trochę z tyłu. Omawialiśmy takie aspekty, a on bardzo ciężko nad tym pracował. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak wiele pracy Joan włożył w takie rzeczy z dala od toru. Bardzo poprawił się pod względem ogólnego ścigania; strategii, używania opon, planowania wyprzedzania, z kolei od samego początku jego mocną stroną było hamowanie. Potrafi hamować późno, ale jednocześnie delikatnie. To prawdziwa sztuka używania hamulca i wybierania odpowiedniej pozycji na motocyklu".

Podczas gdy Quartararo popełniał błąd za błędem, Mir wydawał się w ogóle nie mieć problemów z presją. Z czego to wynika? "Większą presję niż tytuł powodował chyba covid. Szczególnie pod koniec sezonu było naprawdę ekstremalnie, a ja nie latałem nawet do domu, aby nie ryzykować. We wtorek rano wszyscy wysyłaliśmy sobie smsy potwierdzając negatywne wyniki regularnych testów. To zabrało trochę presji z tego, co działo się na torze. Pomogło mu także to, co działo się w jego pierwszym sezonie, kiedy po dobrym debiucie w Katarze przejechał kilka wyścigów bez punktów, mimo tempa na podium, a później miał kontuzję. Wrócił silniejszy i z pozytywnym nastawieniem".

Pomogły także odpowiednio określone cele. Mir niemal do samego końca sezonu 2020 nie mówił o tym, że chce walczyć o tytuł i okazuje się, że nie była to tylko PR-owa regułka. "Najpierw chcieliśmy stanąć na podium, a później wygrać wyścig. Zrobiliśmy to dopiero w Walencji i dopiero wtedy mogliśmy myśleć o tytule - uśmiecha się Frankie - Myślę, że w tym roku jego podejście także się nie zmieni". 

Szukając czegoś ekstra

Suzuki ciężko pracowało, aby rok temu dostosować motocykl do wymogów nowych opon Michelin. Choć ubiegłoroczny motocykl wydawał się bardzo dobrze zbalansowany, to jednak nadal jego słabą stroną było tempo kwalifikacyjne. "Pracujemy nad tym, ale Suzuki nigdy nie skupia się na jednym aspekcie. Nie chcemy poprawiać kwalifikacji kosztem czegoś innego. Rok temu i tak było nieźle, bo w większości wyścigów wchodziliśmy bezpośrednio do drugiej części kwalifikacji, ale musimy znaleźć jeszcze coś ekstra. Nie chcemy jednak stracić naszych mocnych stron podczas wyścigu".

Co prawda Mir przystąpi niedługo do obrony tytułu, ale dla zespołu wcale nie będzie numerem jeden. "Kładziemy nacisk na Suzuki, co jest nawet podkreślane w kontraktach. Nie ma tu numeru jeden i dwa. Dajemy obu zawodnikom takie same motocykle i wsparcie. Zimą także rozwijaliśmy motocykl z myślą o obu zawodnikach, a nie tylko o jednym. Jako Suzuki chcemy, aby obaj nasi zawodnicy byli na czele".

Teoretycznie dużą zmianą dla całego zespołu jest odejście Davide Brivio i brak osoby, która pełnić będzie w tym roku faktyczną rolę szefa ekipy. Okazuje się jednak, że Frankie nie martwi się tym specjalnie. "Czasami zamiast iść z daną kwestią do Davide, i tak idziemy bezpośrednio do Japończyków, dlatego niewiele się zmieniło. Jeśli już to jesteśmy bliżej lidera projektu Shinichi Sahary. Oczywiście podczas weekendu wyścigowego Davide zarządzał wszystkim od strony "politycznej" i zobaczymy, jak będzie to wyglądało w tym roku, ale jeśli chodzi o naszą pracę, to nic się nie zmieniło".

Nie zmieni się też zapewne bliska relacja Frankiego z Joanem. "Przed laty pracowałem z Gregorio Lavillą, który także ścigał się z numerem 36, więc podczas naszego wspólnego spotkania z Joanem okazało się, że mamy takie same kody odblokowujące telefon! - żartuje doświadczony szef mechaników. - Nasze relacje są bliskie, czasami nawet za bliskie, bo mamy wiele wspólnych pasji. Pamiętam, jak w Walencji poszedłem do jego przyczepy w sobotę wieczorem, aby porozmawiać o strategii na wyścig, a skończyło się tak, że wylądowaliśmy na pobliskim torze kartingowym! Sam nie wiem jak do tego doszło".

Rywale do tej pory zastanawiają się z kolei jak doszło do tego, że to mało doświadczony i młody Joan Mir zgarnął im rok temu tytuł sprzed nosów. Nie jest wykluczone, że w tym sezonie zawodnik z Majorki zrobi to ponownie z pomocą Frankiego i ekipy Suzuki.

Advertisement
NAS Analytics TAG

NAS Analytics TAG
Zdjęcia
Advertisement
NAS Analytics TAG
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    motul belka 950
    NAS Analytics TAG
    na górę