Elektryczny koszmarek z Kalifornii - czyli tak bêd± wygl±da³y nasze motocykle
Hadin Panther - pod tą groźną nazwą kryje się elektryczny cruiser, który zadebiutuje w Mediolanie. Producent postanowił odkryć lwią część kart przed premierą i mamy nadzieję, że przyszłość motocykli nie będzie tak wyglądała.
O ile producenci samochodów elektrycznych mają łatwe zadanie, ponieważ wystarczy lekko przemodelować "grill" i reszta samochodu może wyglądać konwencjonalnie (patrz Tesla i BMW i8), o tyle z motocyklami jest nieco trudniej. Siłą rzeczy silnik i napęd są mocno eksponowane, a w przypadku motocykli elektrycznych można zacytować policjantów na miejscu zbrodni - "Proszę się rozejść, nie ma tu nic do oglądania." Patrząc na ten motocykl aż ciężko pomyśleć, że jego stworzenie zajęło trzy lata.
Hadin Panther jest doskonałym przykladem na poparcie tego twierdzenia. Wygląda jak mieszanka nakeda z lat 80. oraz japońskiego cruisera z początków lat 90. z lekką domieszką motocykla sportowego po środku. Do tego mamy wahacz znajdujący się w żelaznym uścisku osłon napędu. Jedyna w miarę ciekawa linia to element, który w motocyklu spalinowym skrywałby pod sobą zbiornik paliwa.
Jak to wygląda od strony technicznej? Dostajemy motocykl ważący 270 kilogramów i rozpędzający się do 130 km/h. Szybkie ładowanie pozwala na napełnienie baterii do 80% w czasie 30 minut. Ładowanie w normalnym trybie od zera do pełna zajmuje od 6 do 8 godzin. Centrum dowodzenia stanowi efektowny elektroniczny wyświetlacz z całkiem fajnym motywem graficznym. Niestety nie został on obudowany w żaden ciekawy sposób, więc sprawia wrażenie, jakby ktoś po prostu przypiął smartfona do kierownicy. Ciekawostką jest obecność kamer z przodu i z tyłu, ale pomimo tego zastosowano konwencjonalne lusterka.
Czy tak będzie wyglądać przyszłość motocykli? Mamy nadzieję, że nie.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze