Akademia Policyjna Warszawa
Ty, na motorze! Cho no tu!
Piątek, okolice godziny 17:00 na warszawskich Bielanach. Wielkie, zapyziałe miasto hałaśliwie i odrażająco osiąga swój komunikacyjny szczyt. Wszystkie wylotówki zapchane, żar wygina chłodnice samochodów, ciśnienie uwydatnia tętnice na skroniach kierowców. Jako, że po ostatniej przydługiej zimie alergicznie reaguję na jeżdżenie samochodem, korzystając z pierwszych ciepłych dni natychmiast przesiadłem się na jednoślad.
Koniec tygodnia, więc mam już lekko dość. Przeciskam się na północ Marymoncką, byle jak najszybciej do domu. Tuż przed budową nowego mostu od jakiegoś czasu umiłowani w pracy drogowcy zafundowali nam zwężenie z dwóch do jednego pasa. Przed nim sznur samochodów. Wiadomo jednak, że nie będę tak stał w korku jak jakiś poteflon. Wrzucam kierunek i spokojnie, grzecznie, aby nikogo nie przestraszyć objeżdżam cały ten bałagan. Gdy docieram w okolice pole position światło zmienia się na zielone, podkładam do pieca, wskakuję przed samochody... ale cóż to!? Wtem zza prowizorycznych barierek, zwinnie niczym tatrzańska kozica wyskakuje mi pod koła przedstawiciel organów ścigania celując we mnie lizakiem. Każdy, nawet najdrobniejszy element jego powierzchowności zdaje się krzyczeć: Ty, na motorze! Cho no tu!
Zjeżdżam więc na bok, gaszę silnik. Zaczyna się standardowa wymiana uprzejmości:
- Starszy nadaspirant Zdzisław Jakiśtam. Czy zna pan przyczynę kontroli?
Pierwsze primo, nie jestem idiotą i doskonale znam przyczynę. Drugie primo, to zamiast słowa „kontrola" bardziej pasującym do sytuacji natychmiast wydało się wyrażenie „retorsje". Odpowiadam jednak grzecznie, że powód zatrzymania jest mi znany, po czym wyjaśniam dokładnie w jaki sposób dopuściłem się obrazy majestatu Prawa o Ruchu Drogowym, zwracając szczególną uwagę przedstawiciela władzy na przekroczenie linii ciągłej i wykorzystanie do jazdy na wprost pasa przeznaczonego do skrętu w lewo.
- No właśnie! - Nadaspirant wycedził przez zęby, wyraźnie nie będąc w stanie ukryć swojej irytacji - Wy wszyscy tak jeździcie!
To rzucone agresywnie stwierdzenie lekko mnie skonfundowało. Z jednej strony świadom jestem, że użytkowników jednośladów często cechuje denerwująca puszkarzy mania objeżdżania korków, tudzież przejeżdżania między samochodami. Z drugiej jednak strony nie mogłem się nadziwić, że niczym niewyróżniający się funkcjonariusz Komendy Rejonowej Policji Warszawa Bielany w ciągu zaledwie pierwszego ciepłego tygodnia tego roku zdążył zapoznać się ze wszystkimi okolicznymi motocyklistami. No, ale jak wszyscy, to wszyscy...
Kontrola policyjna, to taki moment, kiedy wypada zachować odrobinę powagi, lecz niestety moje nastawienie do okopanego na Marymonckiej patrolu zdeterminował obraz ich jakże specjalistycznego wyposażenia. Pomalowany na niebiesko Melex na balonowych oponach dumnie nosił na pancerzu czołowym napis POLICJA. Dobrze, że nie uciekałem, bo nie wiem, czy szczotki w silniku tego potwora przeżyłby pościg za moją Yamahą. Jak jednak wszyscy doskonale wiemy o skuteczności naszej Policji decyduje nie wyposażenie, lecz wyszkolenie. W tym przypadku długie miesiące spędzone w szkółce nie poszły na marne. Najpierw szybkie zastraszenie klienta, aby go zmiękczyć i żeby nie pyskował. Bielański Tackleberry, wymownie opierając prawą rękę na kaburze (czy cokolwiek tam było), zasypuje mnie zatem listą wykroczeń z drastycznym opisem bezceremonialnie pogwałconych i upokorzonych paragrafów. Następnie sprawnie przechodzi do podliczania punktów i prognozy wysokości mandatu. Kurde blaszka. W powietrzu, niczym przypalonym sprzęgłem, nieprzyjemnie zapachniało perspektywą utraty prawa jazdy i demolką mojego budżetu, bez porównania gorszą, niż skutki ostatniego trzęsienia ziemi na Haiti.
- Czy ma pan jakieś punkty karne na koncie, panie kierowco? - Zapytał nadaspirant chcąc uzmysłowić mi powagę sytuacji w jakiej się znalazłem. Odpowiedziałem, że owszem, mam. Jakiś formalista wlepił mi ostatnio kilka za jazdę pod prąd na rondzie. Właściwie to już miałem nawet poczuć się jak ostatnie bydlę, do tego mocno wystraszone perspektywą tąpnięcia finansowego... ale akurat zająłem się zdejmowaniem kasku i wyciąganiem zatyczek z uszu, przez co cała ta argumentacja rozproszyła się w zgiełku szczytującego miasta. Do tego nie mogłem przestać życzliwie uśmiechać się na widok niebieskiego elektrowozu, stabilnie opartego o podłoże balonowymi oponami.
Co było dalej? Nie wiem, czy to wynik mojego, mówiąc oględnie ambiwalentnego podejścia do tego aktorskiego popisu, czy po prostu wynik, tego że funkcjonariusz nieco wyluzował, ale po chwili ton dyskusji stał się bardziej rzeczowy:
- No to będzie 100 zł i 1 pkt. karny - zaproponował nadaspirant.
- Luz - odparłem, bo niby, co miałem powiedzieć?
Gdy funkcjonariusz nawiązywał w Melexie kontakt z bazą sprawdzając czy przypadkiem nie jestem jakimś asem kier na liście warszawskiej drogówki, zacząłem się zastanawiać, za co ten gość tak naprawdę chce mnie ukarać? No bo chyba nie urządził całej tej szopki, aby mi wlepić stówę za przekroczenie linii ciągłej? Niezorientowanym podpowiem, że linia ciągła cieszy się w Warszawie wśród lokalesów takim autorytetem jak marszałek Petain w powojennej Francji. Mówiąc krótko, gdyby każdemu kierowcy w Stolicy zainstalować w aucie czujnik rejestrujący każde przekroczenie linii ciągłej... to po kilku dniach mielibyśmy rozwiązany problem korków. Nikt bowiem nie ostałby się z prawkiem w ręku.
Gdy Tackleberry wrócił do mnie z bloczkiem mandatowym postanowiłem dać mu szansę. W końcu to zwykły „krawężnik" chwilowo uzbrojony w lizak, a nie obeznany z realiami ruchu drogowego funkcjonariusz drogówki. Kto wie, być może to pierwszy zastrzyk nowej wiedzy od czasu opuszczania policyjnej szkółki. Może rzeczowy argument sprawi, że przy kolejnym motocykliście nie będzie bezsensownie angażował cennych policyjnych zasobów dla wystawienia 100 zł mandatu. Pytam więc z pogodnym wyrazem twarzy:
- Wie pan, że jeśli jadę motocyklem, a nie samochodem i omijam korek, to ten zator jest po prostu mniejszy? W takich Włoszech, czy Francji żaden policjant nie wystawiłby mi mandatu w takiej sytuacji.
- Ale we Włoszech jest więcej motocykli - odparł nadaspirant i odwróciwszy się na pięcie ruszył niezainteresowany drążeniem tematu do Melexa.
Lekko zgłupiałem na takie dictum. To znaczy, że co? Chwileczkę? Jeśli byłoby dużo motocykli, to moglibyśmy omijać samochody, a skoro jest nas mało, to nie możemy? Czy może skoro we Włoszech jest więcej motocykli, to jest większy problem z ich wyłapaniem? W jednej chwili zrozumiałem, że dowcipy o milicjantach coś w sobie mają. A może, jak to mówią ostatnio moi młodsi sąsiedzi, nie kąsam intrygi i ktoś z was potrafi ogarnąć tą błyskotliwą policyjną myśl? Czy stosujemy się do myśli Dura lex, sed lex (tylko, że wtedy trzeba wsadzić do pudła całą Polskę), czy po prostu zakładamy, że prawo jest dla ułatwiania życia ludzi? Jak dla mnie sprawa jest prosta. To prawo stworzono przede wszystkim na potrzeby takich instytucji jak Mazowiecki Urząd Wojewódzki, numer konta 83 1010 1010 0137 1022 3100 0000 na które to trafić ma stówka ode mnie. Myślę, też sobie, że gdyby Urząd zajmował się rozbudową dróg tak sprawnie, jak sprawnie ściąga mandaty, to nie byłoby tych wszystkich zwężeń, remontów, dziur. Nie musiałbym objeżdżać samochodziarzy i słuchać pogróżek lokalnych watażków w Melexach...
Zakładam kask, rękawice, uruchamiam silnik. Zaledwie 200m dalej jest kolejne zwężone skrzyżowanie. Przed nim sznur samochodów. Przecież nie będę tak stał jak poteflon, wrzucam kierunek i spokojnie, grzecznie, aby nikogo nie przestraszyć objeżdżam cały ten bałagan. Gdy docieram w okolice pole position światło zmienia się na zielone, podkładam do pieca, wskakuję przed samochody...


Komentarze 23
Pokaż wszystkie komentarzeAutor jest dla mnie totalnym ignorantem. Nadużywa sarkazmu wywyższając się i obrażając funkcjonariusza cyt. "W końcu to zwykły „krawężnik" chwilowo uzbrojony w lizak". To świadczy jak długi ...
Odpowiedzw geoli ścisłości stopień "nadaspirant" nie istnieje, w korpusie aspirackim mamy: młodszy aspirant, aspirant, starszy aspirant, aspirant sztabowy
Odpowiedzboże co za gniot koleś napisał się a można było to opowiedzieć w 2 zdaniach żałuje ze to czytałem myślałem że coś ciekawego i szkoda ze tylko 100 dostał
OdpowiedzWitam "Lovtza" lub Mariusza Ł. Zależy jak wolicie. Jeśli ktoś chce to niech przeczyta opis o tym zdarzeniu z drugiej strony. W miejscu, w którym od wrzesnia 2009 roku doszło do ponad 200 wypadków i...
OdpowiedzTo co tutaj widzę, to najlepsze potwierdzenie słuszności sarkazmu jaki użyłem. "Nieustapienie pierwszeństwa pieszemu, wymuszenie pierwszeństwa przed innym pojazdem, niestosowanie sie do znaku C-4, niestosowanie sie do znaku P-21, niestosowanie sie do znaku P-2. Łącznie 1000 zł mandatu i 20 pkt karnych." Co to w ogóle za bzdury? Jakie nieustąpienie pierwszeństwa, żaden z obecnych tam pojazdów nie musiał zwolnić/przyspieszyć, ani zmienić kierunku jazdy! W okolicy nie było żadnego pieszego! Stary, nie wstyd Ci jako policjantowi świadomie mijać się z prawdą? O tym, że nie zastosowałem się do znaków to wiedziałem od samego początku i się od tego nie migałem. I nie wylewałem żadnych łez, bo śmiać mi się chciało z tego jak szerokie macie horyzonty... I teraz moja główna obserwacja. Jako Policja NIGDY nie przyznacie, że coś spiepszyliście, nawet że przegięliście. Idziecie w zaparte i bronicie zawsze nawet najbardziej głupich swoich zagrywek. Zastrzeliliście Nigeryjczyka w Wawie - to tłumaczycie, że próbował wyrwać broń, choć wszyscy świadkowie twierdzą inaczej. Połamaliście człowiekowi kręgosłup myląc przy nalocie mieszkania - też nie wasza wina. Patrol zabił chłopaka na motocyklu otwierając drzwi w w radiowozie - to także podobno właściwa forma zatrzymania do kontroli. To najbardziej znane medialne przypadki, a codziennie po cichu rozgrywa się wiele takich akcji. Bo słowo policjanta w sądzie zawsze jest ważniejsze, niż szarego człowieka... nawet jeśli jest wyssane z palca. Na prawdę jestem zażenowany tą wypowiedzią...
OdpowiedzZapomniałaś napisać, że powódź, Smoleńsk, kryzys i wyciek ropy to też wina policji! Bo ONI są wszystkiemu winni. A takie jak Ty miszcze na 2 kółkach to święte krowy.
OdpowiedzNie są winni. Mam wielu znajomych policjantów. Twierdzę jedynie, że niektórych przypadkach władza, a czasem jej odrobinka potrafi zrodzić patologie. Ja tam byłem, do tego przeczytałem insynuacje trzy posty wyżej i zdanie mam wyrobione. Tym bardziej nie chce mi się przeciągać tej bezsensownej dyskusji. Bo zaraz dowiem się jeszcze, że groziłem komuś bronią;)
OdpowiedzStatystyki wykrywalności przestępstw same się nie poprawią!
Odpowiedz"My wszystko rozumiemy" To chyba najbardziej irytująca kwestia jaką może wypowiedzieć policjant. Właściwie wypowiadana tylko po to, żeby uniknąć żalenia ze strony się osoby zatrzymanej. Taki ...
Odpowiedz"My wszystko rozumiemy" To chyba najbardziej irytująca kwestia jaką może wypowiedzieć policjant. Właściwie wypowiadana tylko po to, żeby uniknąć żalenia ze strony się osoby zatrzymanej. Taki ...
Odpowiedz