Wielkopolska pod lup± kamer. CANARD odpala now± seriê kontroli
Wielkopolska dostanie wkrótce solidną dawkę elektronicznego nadzoru. Nie chodzi o nowy sezon "Black Mirror", tylko o sieć kamer RedLight, które mają jedno zadanie, a mianowicie przyłapać tych, którzy uznają czerwone światło za sugestię, a nie obowiązek.
CANARD, czyli Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, rozbudowuje swój arsenał i już za kilka miesięcy włączy do gry kolejne urządzenia. Dziesięć skrzyżowań i pięć przejazdów kolejowych trafi pod czujne oko systemu, a aż sześć z nich stanie właśnie w Wielkopolsce. Czyli tam, gdzie, jak się okazuje, czerwone światło jest traktowane wyjątkowo po macoszemu.
System RedLight nie mierzy prędkości. On cierpliwie czeka. Kamera obserwuje, jak światło zmienia się na czerwone, a kiedy ktoś uzna, że "jeszcze zdążę", zaczyna działać. Wszystko odbywa się automatycznie: nagranie, dane, zdjęcia, czas i miejsce trafiają do centrali CANARD. Tam już weryfikują właściciela pojazdu i przygotowują dokumentację, którą kierowca dostanie w wersji papierowej lub elektronicznej. Krótko mówiąc, żadnego gadania, żadnego "panie władzo, to było późne pomarańczowe".
Na ten moment system RedLight działa na 50 skrzyżowaniach i pięciu przejazdach kolejowo-drogowych, ale do połowy przyszłego roku liczby te wzrosną odpowiednio do 60 i 10. Miejsca nowych instalacji wybierane są wspólnie przez CANARD, GDDKiA i Policję, a pod uwagę brane są dane o incydentach, w których kierowcy po prostu olewają czerwone światło.
Największe żniwa kamery zbiorą w Wielkopolsce. W Nekli na drodze krajowej nr 92, gdzie krzyżuje się z ulicami Dworcową i Powstańców Wielkopolskich, pojawi się jedna z nich. Kolejna zawiśnie w Wolsztynie, też przy ulicy Powstańców Wielkopolskich, na drodze nr 32. Trzecia stanie w Kościelnej Wsi, na skrzyżowaniu drogi nr 12 z Ostrowską i Kościelną. A to dopiero połowa planu, bo RedLighty pojawią się też na przejazdach kolejowych w Wymysłowie, Łąkocinach i Piaskach.
Na deser - dwa miejsca rezerwowe, czyli Strzałkowo i Września. Jeśli infrastruktura pozwoli, tam też CANARD rozstawi swoje "cyfrowe oczy". Cały projekt ma być gotowy do połowy 2026 roku, choć wiele zależy od lokalnej sieci energetycznej i technicznych niuansów.
A teraz o pieniądzach, bo te potrafią zaboleć bardziej niż czerwone światło. Wjazd na skrzyżowanie na czerwonym kosztuje 500 zł i 15 punktów karnych. Ale jeśli ktoś postanowi zagrać w rosyjską ruletkę z pociągiem, to już 2000 zł mandatu. I to bez żartów, bo jeśli zrobi to drugi raz w ciągu dwóch lat, kwota się podwaja. Tak, cztery tysiące. To może zaboleć.
Podobnie jak systemy OPP, RedLight również zaczynają coraz częściej śledzić poczynania kierowców w naszym kraju. Jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa, to niezaprzeczalnie dobrze, tyle tylko, że powoli stajemy się obiektami w cyfrowych oczach systemu powszechnej inwigilacji. Obiektami do zmierzenia, zważenia, oceny i ukarania. To nasz nowy, wspaniały świat. I nie ma już od tego odwrotu.


Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze