Rower czy motorower? Mandaty za manetkę gazu
Po warszawskich ulicach coraz częściej suną na złamanie karku konstrukcje, które na pierwszy rzut oka przypominają rowery, ale w rzeczywistości mają więcej wspólnego z motorowerami niż z klasycznymi jednośladami.
Wiemy, że policja już jakiś czas temu ogłosiła, że nie zamierza dłużej przymykać oka na ten elektryczny chaos, ale w ostatnim czasie widzimy rzeczywistą ofensywę niebieskiej formacji w celu opanowania sytuacji.
Stołeczna policja rozpoczęła grubszą akcję serwując mandaty, zatrzymując pojazdy i rozdzielając techniczną prawdę od miejskich mitów. W ciągu ostatnich dni funkcjonariusze warszawskiej drogówki zatrzymali do kontroli łącznie 210 jednośladów, weryfikując nie tylko banalne kwestie, jak obowiązek posiadania dzwonka lub innego sygnału dźwiękowego, ale też elektronikę. Rezultat tej obławy? 66 mandatów na łączną kwotę ponad siedmiu tysięcy złotych i jeden pojazd wycofany z ruchu za brak dopuszczenia do jazdy. A mówimy przecież o tylko jednej, intensywnej akcji.
Problem istnieje i są nim maszyny z manetką gazu, pozwalające jechać bez kręcenia pedałami, co całkowicie wyklucza je z kategorii rowerów, nawet jeśli mają pedały do zmyłki. W myśl prawa taki sprzęt powinien być traktowany jak motorower, a więc podlegać zupełnie innym obowiązkom. Nie wystarczy założyć kask i śmigać po ścieżce rowerowej. Trzeba mieć rejestrację, wykupione OC i prawo jazdy, przynajmniej kategorii AM. Jesteśmy motocyklistami, ale jesteśmy również pieszymi, i chyba każdy kto musi czasem przejść się chodnikiem, zauważa, że obecnie ryzyko potrącenia i wypadku na chodniku wyraźnie wzrosło. Chodzi właśnie o elektryczne rowery, hulajnogi i motorowery udające rowery, które pędza także traktami dla pieszych.
Zgodnie z obowiązującym prawem, rower to pojazd o szerokości nieprzekraczającej 90 centymetrów, napędzany siłą mięśni użytkownika, wspomagany - ale tylko wspomagany - silnikiem elektrycznym o mocy maksymalnie 250 watów, działającym wyłącznie podczas pedałowania. Jeśli ten wspomagacz działa po odpuszczeniu pedałów, albo pojazd osiąga prędkości większe niż 25 km/h bez ingerencji nóg, to sorry, ale to już nie rower - to motorower.
Problem narasta, bo takich nielegalnych "rowerów" z manetką gazu jest coraz więcej. Są modne, szybkie, wyglądają zgrabnie i obiecują łatwe przemieszczanie się po mieście bez wysiłku, ale jednocześnie omijają wszystkie wymagania stawiane przez prawo. Policjanci z Warszawy zapowiadają kolejne kontrole i apelują do wszystkich użytkowników elektrycznych jednośladów o rozwagę, świadomość techniczną i znajomość przepisów, zanim ktoś z nich wjedzie prosto pod sankcje - i to nie tylko te finansowe.
I jeszcze jedno. To samo dzieje się w innym miastach, a o skutkach elektrycznej samowolki dowiadujemy się niemal każdego dnia. Chodzi o liczne wypadki podrasowanych hulajnóg, motorowerów à la rowery, których użytkownicy nie mają kasków i wpadają na pieszych, doprowadzają do kolizji z samochodami, infrastrukturą drogową, itd. To realny problem, który wymaga rozwiązania.


Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze