Miliony na terenówki. Policja rusza w teren
W miastach coraz częściej ryk silników ustępuje miejsca dźwiękom syren, ale to poza utwardzonymi drogami zaczynają się prawdziwe policyjne wyzwania. Tam, gdzie kończy się asfalt, a zaczyna błoto, piach i podtopione bezdroża, zwykły radiowóz nie ma szans.
Dlatego właśnie województwo łódzkie postanowiło dorzucić policji konkretną broń w tej walce. Chodzi o trzy miliony złotych na zakup samochodów terenowych, które poradzą sobie z każdym zakrętem losu i każdą drogą bez drogi. Nowe auta mają trafić do jednostek, którym do tej pory brakowało odpowiedniego sprzętu, by skutecznie działać tam, gdzie pojawiają się wyzwana terenowe.
Ogłoszenie padło podczas Wojewódzkiego Święta Policji w Łodzi, a za decyzją stoi wojewoda Dorota Ryl. I nie chodzi tu tylko o interwencje związane z przestępczością. Równie ważne są działania ratunkowe podczas burz, podtopień czy katastrof naturalnych. W takich warunkach zwykły radiowóz nie daje rady. Trzeba maszyn, które nie tylko mają napęd 4x4, ale też reduktor, odpowiednie opony i prześwit zdolny do pokonywania leśnych kolein i zalanych dróg.
Choć konkretne modele nie zostały jeszcze ogłoszone, można się domyślać, że mowa o sprzęcie z tej samej ligi, co Toyota Land Cruiser, Ford Ranger, Mitsubishi Pajero, Isuzu D-Max czy Nissan Navara. Maszyny, które już wcześniej trafiały do komend w Polsce i sprawdzały się w trudnych warunkach. Ale sam pojazd to dopiero połowa sukcesu. Bo co z tego, że dostaniesz terenówkę z duszą wojownika, jeśli nie wiesz, jak ją prowadzić?
Właśnie dlatego tak ważne jest odpowiednie przeszkolenie kierowców. Ford Ranger to nie Kia Ceed z wideorejestratorem. Żeby wykorzystać jego możliwości, trzeba umieć pracować z elektroniką, wiedzieć, kiedy włączyć blokadę, jak pokonać błoto, kamienie czy strome podjazdy. W przeszłości takie szkolenia odbywali m.in. funkcjonariusze z Poznania i właśnie dzięki temu ich auta nie rdzewiały na parkingach, tylko faktycznie wyruszały do akcji.
Policja potrzebuje nie tylko sprzętu, ale też kompetencji. Bez nich nawet najlepsza terenówka stanie się jedynie atrapą, zwłaszcza że według zapowiedzi to dopiero początek, bo możliwe są kolejne inwestycje i doposażenia. Trzeba jednak pilnować, żeby pieniądze nie poszły w błoto. A jeśli już mają iść w błoto, to niech przynajmniej jadą tam na czterech kołach z reduktorem i za kierownicą ktoś, kto wie, co robi. I pamiętajmy jeszcze, że więcej terenówek, to więcej policji w miejscach, gdzie chłopaki i dziewczyny dokazują na enduro i crossach.


Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze