tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Komentarze do: Młody motocyklista = martwy motocyklista
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
Komentarze 44
Pokaż wszystkie komentarze
Autor: gacek776 08.09.2009 01:09

Autor tego artykułu jest takim samym palantem jak media, które krytykuje. Prawda jest taka że większośc motocyklistów robi z siebie pajaców wyjąc swoimi sprzętami na światłach a kawałek dalej takie kozaczki kończą z ryłem na asfalcie i wtedy jest płacz i przyjeżdza ta znienawidzona policja. 2 razy widziałem takich "szybkich chłoptasiów" najpierw na światłach a kilkanaście minut później z motorem na lawecie. Niestety duża grupa motocyklistów ciężko pracuje na wizerunek pajaców i wsiowych kozaków a cierpią na tym wszyscy. Prawda boli - znaczny odsetek motocyklistów ma płytką wyobraźnię i nie myśli o tym co będzie za zakrętem a motocykl to nie samochód - Każdy błąd może kosztowac życie. Niedawno w mojej miejscowości zabił się jakiś super bohater, który ruszając ze świateł obok jakiegoś samochodu odrazu ruszył na jednym kole ale niestety przeszkodził mu wysoki krawężnik i się chłopak zabił. Podobno był dobrym motocyklistą... Przykre ale on był najpierw idiotą a później motocyklistą i dostał to na co zasłużył. Sam jeżdżę na 125, wcześniej miałem kontakt raczej z 50 ale mam zamiar jeszcze pojeździc na 250 a na koniec kupic dobrą 500 i na tym poprzestac. Jak każdy motocyklista lubię ryzyko ale w zdrowych granicach... wtedy kiedy ryzykuje tylko swoim zdrowiem. Jeżdzę na mojej 125 niejednokrotnie z pasażerem i niejednokrotnie w dłuższe trasy i jakoś nie mam najmniejszych problemów z podróżowaniem 90 km na h co w pełni wystarcza na polskie warunki. Gardzę o kilka lat ode mnie młodszymi gnojami, którzy myślą że jak ruszą szybciej ze świateł i wkurwią więcej kierowców będą bohaterami. Bolesna prawda jest taka że idioci bez wyobraźni, którzy na placu nie umią zrobic 8 kupują za szybkie motory i kozaczą na lewo i prawo a kończy się to niestety tragicznie. Jestem dumny z ludzi, dla których motocykl to nie zabawka do robienia z siebie debila i bicia rekordów prędkości na naszych dziurawych ulicach tylko pojazd, który wyróżnia nas z tłumu i łączy w pewną grupę ludzi z pasją. Duży problem to dobór odpowiedniego motocykla do swoich potrzeb. 125 to dla "prawdziwego" motocyklisty ujma - jak można na czymś takim jeździc przecież to jest prawie skuter. Takie opinie słyszę od lewa do prawa i żal mi ludzi, którzy jeźdzą na swoich stukonnych tłukących się, ryczących i palących niczym czołgi bestiach przez zatłoczone miasta. Jakby każdy zaczynał od 125 a później jeździł 250 i 500 mialby może nieco większy staż i umiejętności i uniknąłby chociaż części niebezpiecznych sytuacji. Poza tym nie każdy musi po 4 sekundach miec na budziku ponad 100. Wiadomo że wszystko jest dla ludzi ale nie dla idiotów. Po to są 125 i 250 zeby na nich jeździc. Po co komu do jezdy po mieście czy nawet poza miastem więcej niż 250 cm? Przyśpieszenie dobrej 250 jest w zupełności wystarczające a prędkośc w okolicach 130 też jest chyba wystarczająca aby dojechac w jednym kawałku do celu. Więc dlaczego tak mało jeździ motocykli o mniejszych pojemnościach? Czyżby męski kompleks mniejszości? Nie znaczy to że większe pojemności są "złe". Sporadycznie zdarzają się osoby, które jeźdzą w naprawde długie trasy i w takich przypadkach trzeba miec te np 1000 cm żeby można było swobodnie jechac. Po to przecież te motocykle są. Tylko chyba nikt mi nie wmówi że co 2 motocyklista w polsce jest takim wilelkim podróżnikiem. Ale cóż znaczą moje słowa skoro mam tylko marną 125. Przecież nie godzien jestem nazywac się motocyklistą. Cóż znam ludzi, którzy mają już dzieci i wnuki i do dziś dosiadają takie maszyny jak ja i wcale się tego nie wsydzą przy okazji czerpią z jazdy przyjemnośc jak za dawnych lat. Nawet mój nauczyciel na kursie... stary gośc miał swoją wysłużoną 125 na której jeździl lata i był dla mnie autorytetem bo na takich motocyklach zrobił kosmiczne ilości kilometrów i dożył spokojnej starości bez najmniejszych kłopotów ze zdrowiem będąc przy tym fanem sportów motocyklowych i entuzjastą szybkich motocykli. Problem w tym że ci takich autorytetów wielu poprostu brakuje... Ale Na głupotę nie ma rady. Na głupotę autora tego "artykułu" też. Z wyssanych z palca telewizyjnych bzdur odwraca wszystko o 180 stopni żeby w idiotyczny sposób usprawiedliwic drogowych piratów na motocyklach. Prawda jest taka że znaczna częśc motocyklisów to piraci, którzy o jeźdzeniu czymkolwiek nia mają pojęcia. Każdy wie jak jest i takie chwytanie za słowa tego nie zmienia. Kto kumaty ten przeczyta i swoje pomyśli a kto ma kisiel w głowie i tak będzie mówił że "my to przecież tacy niewinni jesteśmy i nigdy prędkości nie przekraczamy tylko ta telewizja taka zła". Życzę wszystkim gwiazdorom jednego sezonu, którzy nie wiedzą do czego służy motor żeby życie szybko zweryfikowało ich głupotę i co bardziej wartościowym dało 2 szansę. A tym co mają świadomośc i pasje żeby dożyli sedziwych lat i zawsze mieli szeroką drogę jadąc motocyklem przez życie.

Odpowiedz
Autor: Wiśnia 24.07.2009 19:43

Refleksja artykułu i komentarzy skłania mnie do skierowania dyskusji na inny temat. Zostawmy media i ich rzetelność. Statystycznie najbezpieczniejszym środkiem transportu jest samolot ale każda katastrofa jest nagłaśniana d granic możliwości - to jest medialne, to jest właśnie "news". Podobnie jest z wypadkami motocyklowymi, dużo krwi, dantejskie sceny więc jest wspaniały materiał do pokazania. Ale zostawmy to i porozmawiajmy o świadomości młodych kierowców i szkoleniu - ogólnie, nie tylko motocyklowych. Mam teraz 31 lat, pamiętam jaką miałem świadomość tego co może zdarzyć się na drodze mając 18-19 lat. Pamiętam jak lubiłem ruszać samochodem pierwszy spod świateł, lubiłem zapiszczeć oponami - na szczęście szybko ostudziłem swoje zapędy widząc na własne oczy kilka razy jak ktoś przejeżdża z boku skrzyżowanie na tzw "późnym pomarańczowym". Teraz zanim ruszę, na każdym skrzyżowaniu oglądam się w lewo i w prawo, samo zielone światło nie wystarcza. Takich przykładów można mnożyć. Doświadczenie i możliwość przewidywania sytuacji na drodze przychodzi z każdym przejechanym kilometrem. Problem młodych ludzi to problem nagromadzonej energii. Nie mamy ogólnie dostępnych torów wyścigowych, nie mamy autostrad gdzie można by w miarę "bezpiecznych" warunkach rozwinąć większą prędkość. Co mamy ? Każdy widzi, wąskie drogi, często o tragicznej nawierzchni. Czy sztywne ograniczenie wieku do posiadania mocnego motocykla załatwi sprawę ? Ja jestem za innym rozwiązaniem, np. przez pierwsze dwa lata posiadania prawa jazdy można jeżdzić lżejszym i słabszym moto i dopiero po tym okresie wsiąść na mocniejsze. Niech każdy początkujący motocyklista ma szansę powoli oswoić się z dynamiką, ruchem na drodze, zagrożeniami jakie mogą spotkać wyłącznie motocyklistów. Mając te 19 lat chciałem mieć Kawę ZX6 i jeżdzić na jdenym kole, taką miałem koncepcję. Nie wiem czy rzeczywiście tak by było ale tak właśnie wtedy myślałem. Jak można to podsumować - ano tak: duża akceptacja ryzyka przy małej zdolności przewidywania sytuacji drogowej. Mieszanka wybuchowa. Wiadomo, że ludzie są różni. Są tacy którzy w młodym wieku są dojrzali i są tacy którzy myśleli jak ja 10 lat temu. Wiem też jak bardzo korci odkręcić rollgaz do końca. Ja mam to szczęście, że pierwsze moto miałem w wieku 26 lat i byłem świadom swoich umiejętności. Jeździłem i jeżdże wg swoich umiejętności, wykorzystując dynamikę i gabaryty mojego moto. Jeżdżę nie przeszkadzając innym, wykorzystując luki, przewidując możliwie jak najwięcej sytuacji zagrożenia. Pozwalam sobie gdy są odpowiednie warunki odkręcić nieco więcej. Nie jeżdżę po osiedlowej drodze 140km/h na drugim biegu. Gdy widzę idiotę który chcę się ze mną ścigać bo ma nowego diselka - puszczam go przodem. Wiem że jeden ruch ręki i mogę wystrzelić jak z procy i mu pokazać - ale nie potrzebuję już tego. Jeżdżę bo lubię, a nie po to żeby pokazywać lub udowadniać coś innym. Myślę, że przepisy prawa i system szkolenie powinien być dla wszystkich - młodych i starych, narwanych i spkojnych. Gdy do każdego z nas dotrze świadomość, że na drodze mimo najlepszego sprzętu i umięjętności może spotkać nas coś złego, że można przewidzieć milion systuacji a i tak zawsze może spotkać nas coś czego nikt nie mógł przewidzieć.... Dlatego jeżdżąc zostawiam sobie margines błędu. Wchodząc w zakręt nie jadę na 100% swoich możliwości. Co zrobię gdy wychodząc z zakrętu na drodze spotkam kłodę, dziurę, piach, śpiącego rowerzystę albo nie wiadomo co...będę w stanie uniknąć niebezpiecznej sytuacji bo zostawiłem sobie margines. Trochę długie te moje wywody, jeżeli ktoś ma inne koncepcje do szkolenia kierowców czekam na odpowiedzi.

Odpowiedz
1 2
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    na górę