Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 44
Pokaż wszystkie komentarzeRefleksja artykułu i komentarzy skłania mnie do skierowania dyskusji na inny temat. Zostawmy media i ich rzetelność. Statystycznie najbezpieczniejszym środkiem transportu jest samolot ale każda katastrofa jest nagłaśniana d granic możliwości - to jest medialne, to jest właśnie "news". Podobnie jest z wypadkami motocyklowymi, dużo krwi, dantejskie sceny więc jest wspaniały materiał do pokazania. Ale zostawmy to i porozmawiajmy o świadomości młodych kierowców i szkoleniu - ogólnie, nie tylko motocyklowych. Mam teraz 31 lat, pamiętam jaką miałem świadomość tego co może zdarzyć się na drodze mając 18-19 lat. Pamiętam jak lubiłem ruszać samochodem pierwszy spod świateł, lubiłem zapiszczeć oponami - na szczęście szybko ostudziłem swoje zapędy widząc na własne oczy kilka razy jak ktoś przejeżdża z boku skrzyżowanie na tzw "późnym pomarańczowym". Teraz zanim ruszę, na każdym skrzyżowaniu oglądam się w lewo i w prawo, samo zielone światło nie wystarcza. Takich przykładów można mnożyć. Doświadczenie i możliwość przewidywania sytuacji na drodze przychodzi z każdym przejechanym kilometrem. Problem młodych ludzi to problem nagromadzonej energii. Nie mamy ogólnie dostępnych torów wyścigowych, nie mamy autostrad gdzie można by w miarę "bezpiecznych" warunkach rozwinąć większą prędkość. Co mamy ? Każdy widzi, wąskie drogi, często o tragicznej nawierzchni. Czy sztywne ograniczenie wieku do posiadania mocnego motocykla załatwi sprawę ? Ja jestem za innym rozwiązaniem, np. przez pierwsze dwa lata posiadania prawa jazdy można jeżdzić lżejszym i słabszym moto i dopiero po tym okresie wsiąść na mocniejsze. Niech każdy początkujący motocyklista ma szansę powoli oswoić się z dynamiką, ruchem na drodze, zagrożeniami jakie mogą spotkać wyłącznie motocyklistów. Mając te 19 lat chciałem mieć Kawę ZX6 i jeżdzić na jdenym kole, taką miałem koncepcję. Nie wiem czy rzeczywiście tak by było ale tak właśnie wtedy myślałem. Jak można to podsumować - ano tak: duża akceptacja ryzyka przy małej zdolności przewidywania sytuacji drogowej. Mieszanka wybuchowa. Wiadomo, że ludzie są różni. Są tacy którzy w młodym wieku są dojrzali i są tacy którzy myśleli jak ja 10 lat temu. Wiem też jak bardzo korci odkręcić rollgaz do końca. Ja mam to szczęście, że pierwsze moto miałem w wieku 26 lat i byłem świadom swoich umiejętności. Jeździłem i jeżdże wg swoich umiejętności, wykorzystując dynamikę i gabaryty mojego moto. Jeżdżę nie przeszkadzając innym, wykorzystując luki, przewidując możliwie jak najwięcej sytuacji zagrożenia. Pozwalam sobie gdy są odpowiednie warunki odkręcić nieco więcej. Nie jeżdżę po osiedlowej drodze 140km/h na drugim biegu. Gdy widzę idiotę który chcę się ze mną ścigać bo ma nowego diselka - puszczam go przodem. Wiem że jeden ruch ręki i mogę wystrzelić jak z procy i mu pokazać - ale nie potrzebuję już tego. Jeżdżę bo lubię, a nie po to żeby pokazywać lub udowadniać coś innym. Myślę, że przepisy prawa i system szkolenie powinien być dla wszystkich - młodych i starych, narwanych i spkojnych. Gdy do każdego z nas dotrze świadomość, że na drodze mimo najlepszego sprzętu i umięjętności może spotkać nas coś złego, że można przewidzieć milion systuacji a i tak zawsze może spotkać nas coś czego nikt nie mógł przewidzieć.... Dlatego jeżdżąc zostawiam sobie margines błędu. Wchodząc w zakręt nie jadę na 100% swoich możliwości. Co zrobię gdy wychodząc z zakrętu na drodze spotkam kłodę, dziurę, piach, śpiącego rowerzystę albo nie wiadomo co...będę w stanie uniknąć niebezpiecznej sytuacji bo zostawiłem sobie margines. Trochę długie te moje wywody, jeżeli ktoś ma inne koncepcje do szkolenia kierowców czekam na odpowiedzi.
OdpowiedzTroszke się rozpisałeś, ale nie na marne. Myślę, że pomysł jeżdżenia najpierw na słabym moto jest bardzo dobra, ale lepszym rozwiązaniem byłoby moim zdaniem całkowita zmiana kursu i samego egzaminu. Bez sensu jest uczyć ósemek, bo to tak naprawde niczego nie uczy. Lepiej nauczyć przeciwskrętu, awaryjnego hamowania (nie z 20km/h do zera) itp. żeby każdy wiedział jak ma się zachować w różnych sytuacjach. Wiadomo, że wszystkiego nie nauczymy się na kursie, ale coś takiego moim zdaniem przygotowałoby Nas dużo lepiej, niż ósemka, górka i pokaz świateł... Bardzo zainteresowałeś mnie tym, że odpuszczasz gdy ktoś chce się ścigać. Przyznam, że ja tak nie mam (jestem o połowę młodszy), jednakże widziałem już nie raz co znaczy wyłączenie mózgu. Dlatego myślę, że jakby młodzi mogli się ścigać na torach (chociaż 4 w Polsce) to na drodze już by mnie do tego nie ciągnęło. Wiedziałbym, że do ścigania jest tylko tor i tam mogę spożytkować nadmiar energii i adrenaliny. Niestety każdy wie jak jest. Ale też trzeba pamiętać, że doświadczenia można nabrać tylko jeżdżąc. Dlatego najgorszy jest ten wiek młodości, gdzie jesteśmy "niewyżyci", ale też nie każdy umie np. ocenić odległość i swoje szanse. Pozdrawiam
Odpowiedz