tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Komentarze do: Kupuję litra i nie będę odwijał,...
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
Komentarze 107
Pokaż wszystkie komentarze
Autor: Tutututu 30.03.2015 20:45

Zgadzam się w stu procentach. Z tej strony rasowy "internetowy motocyklista", czyli czytam od cholery ale w praktyce jechałem max na swojej Romet Pony z dzieciństwa (true...). Aż tu nagle spełnienie marzeń - kolega daje się przejechać GPZ500S'ką... Szczyt marzeń, noc, puste wiejskie uliczki, znam je na pamięć - pół życia tam mieszkam. No i pierwsze dwa zakręty na spokojnie... Dokładnie te same myśli - "O rety, ale się dziwnie tutaj skręca", "Kurcze, jak na 500 to ciągnie" aż do siódmego czy któregoś zakrętu, gdzie wszystkie obawy, szacunek, przeczytane tysiące postów na forach o jeździe na motocyklu - rozsądnie, przewidująco, z ograniczonym zaufaniem - znikają, bo po pierwszym odkręceniu wali adrenalina. "Znam te drogi na pamięć, mogę odwinąć, dohamuję przed zakrętem, lekko przechylę" I przyzwyczajony do drogi na rowerze, motorynce lub starą puszką z mikromotorem w gazie cisnę do "punktu dohamowania", który... Pojawia się O WIELE szybciej, niż pamiętałem - bo prędkość nie ta, bo doświadczenia zero. Sekunda paniki, ostro po hamulcach, z wyczuciem, bez poślizu, wszystko spoko... Tylko droga się kończy. Brak krawężnika (w sumie Bogu dzięki...), lekko zarzucony piasek, próba skrętu, i czuję jak ucieka w bok. Mi nic złego się nie stało, bo gleba przed samym dohamowaniem - więc max 10 km/h w sekundzie upadku miałem - ale połączenie motocykl i zaufanie kolegi zgrały się w złamaną owiewkę, szybę oraz lusterko. Od tego czasu wiem, że naprawdę chciałbym zacząć od 250'ki :-P Szerokości, autorowi gratuluje celnego postu!

Odpowiedz
Autor: knDz 13/02/2014 18:01

TO W KOŃCU KAWA CZY R6 ?

Odpowiedz
Autor: Salamander 19.05.2012 00:21

Myślę, że niektórzy ludzie nabywają rozsądku dopiero po pierwszej kraksie, ja tak miałem, jako szczeniak z MZ150 po sporej przerwie przesiadłem się na XJ600S, nowa z salonu, dzięki pomocy Rodziców (na studiach nie było mnie stać). Po 3 miesiącach wracałem z pubu po północy w centrum Warszawy, wjechał we mnie jakiś starszy pierdziel z drogi podporządkowanej, bo podobno nie zauważył. Tere fere, ale co tam. Jemu nic, ja do szpitala, zerwane oba więzadła w prawym kolanie brzmiało jak wyrok. Przeszedłem, jak inni, swoją gehennę, 3 operacje, najpierw państwowe placówki, potem, po pseudo operacjach różnych znachorów z "renomowanego szpitala", moi kochani załamani Rodzice wysupłali co mieli i trafiłem do prywatnej kliniki - Carolina Medical Centre, dr. Robert Śmigielski (polecam szczerze, jak odłożyłeś co nieco i nie chcesz by kroili Cię budżetowi), poskładali mnie i dalej na wieloletnią rehabilitację, ponowna nauka chodzenia, odbudowa mięśni, itd. To było w 1998, dziś Rok Pański 2012, minęło 14 lat, rehabilituję się już w domu, ale nadal i tak do końca życia. Z jednym więzadłem da się normalnie żyć, pracować, jeździć i mieć dzieci, może już nigdy nie pobiegnę w sztafecie, ale to pryszcz. Wiem, inni maja dużo gorzej. W 1999, jeszcze w trakcie rehabilitacji, ponownie wsiadłem na moto, tym razem spokojniejsze, DragStar 650, przejechałem ponad 55 tys. km w prawie 10 lat, bardzo przeciętnie 60-80 km/h; obawiając się każdego zakrętu, każdej krzyżówki, każdego auta, deszczowej pogody i mnóstwa innych rzeczy. Klakson stał się moim najlepszym przyjacielem, a przyjemność, taka ludzka frajda, z jazdy spadła o ok. 80%. Po 10 latach przesiadłem się, na TDM900, nie dlatego, żebym chciał mieć litra (prawie litra tutaj), ale żeby było wygodnie. Tylko tyle, żeby noga wygodnie leżała na podnóżku. Tak po prawdzie to super wygodny sprzęt, ale za szybki, za mocny, za zrywny. Czuję moc w silniku, przyspieszenie i się obawiam. Ten respekt przed maszyną, jej dużą masą, środkiem ciężkości, gabarytami jak zapakuję kufry. W wyobraźni widzę siebie w rozmaitych "ciekawych" sytuacjach po odkręceniu manetki. Nie odkręcam więc, odpuszczam. I nadal jeżdżę 60-80, pomimo że tak, wiem, moto pojedzie ponad 200. Czasem czuję jakbym jechał 50-tką. Raz odkręciłem do 150/h, ale już od setki zaświeciła się lampka. Nie warto, dla tej jednej chwili, pozbywać się przyjemności nawijania, wolno tez jest przyjemnie i chyba choć trochę bezpieczniej. Sorry, że nieskładnie może, ale.. też kupiłem litra (prawie) i nie odwijam i wiem że nie będę. Nie tylko to nie kręci, ale po prostu ręka sama nie chce. Potrzebowałem poważnej kraksy, z wizją wózka (inwalidzkiego), śmierci na drodze, załamanych Rodziców, współczujących Przyjaciół, żeby zrozumieć, przejrzeć na oczy, wyobrazić sobie... Pozdrawiam wszystkich, szczególnie tych co przez brawurę stracili kogoś, ale i którzy jak ja dostali drugie życie, drugą szansę. Obyśmy jej nie zmarnowali, przyjaciele :).

Odpowiedz
1 2 3...4
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    na górę