Fotoradar w £odzi unieszkodliwiony sprayem
W Łodzi znów ktoś postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i "uciszyć" drogowego stróża prędkości.
Tym razem jednak obyło się bez siekier i ciężkiego sprzętu, a do akcji wkroczył zwykły biały spray. Fotoradar przy al. Włókniarzy, tuż obok skrzyżowania z ul. Srebrzyńską, dostał nową, mleczną "zasłonę", która skutecznie unieruchomiła oko czuwające nad prędkością kierowców. W praktyce oznaczało to, że przez jakiś czas stał się tylko żółtym słupem do dekoracji.
Ale to wcale nie pierwszy taki przypadek w Polsce i zdecydowanie nie najbardziej spektakularny. W Warszawie, przy Al. Jerozolimskich, stał rekordzista wśród fotoradarów, który od momentu montażu w listopadzie ubiegłego roku zdążył uchwycić ponad dziewięć tysięcy wykroczeń. To czyniło go prawdziwą maszynką do zarabiania, jednak pewnego dnia ktoś postanowił zakończyć jego karierę w brutalny sposób - obudowa i elektronika zostały potraktowane… siekierą. Ta historia szybko stała się memem, jak również legendą wśród kierowców.
Jeszcze wcześniej w Kłaninie w województwie koszalińskim doszło do akcji rodem z filmów - jeden z kierowców, którego uchwycił fotoradar, po prostu go… ukradł. Niestety dla niego straż miejska była szybsza - zdjęcia zostały zgrane, zanim urządzenie zniknęło. Efekt? Zamiast mandatu na 300 zł, mężczyzna usłyszał zarzut zniszczenia sprzętu o wartości 230 tysięcy złotych.
Łódzki przypadek był jednak zdecydowanie mniej dramatyczny. Jak wyjaśnia rzecznik Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, Wojciech Król, osłona szkła oraz obiektyw zostały po prostu zamalowane farbą. Po zgłoszeniu ekipa techniczna szybko wyczyściła szybę i urządzenie wróciło do pracy jak gdyby nigdy nic. Czy to oznacza, że teraz będzie bezpieczne? Niekoniecznie. W Warszawie fotoradar-rekordzista dorobił się swojego własnego systemu kamer, które czuwają nad nim 24 godziny na dobę. Kto wie, może kolejnym krokiem będą drut kolczasty i czujniki ruchu?


Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze