Tor Poznań przegra... przez zdrajców
Czasami życie zaskakuje nas bardzo nieprzyjemnie z najmniej spodziewanej strony. Niedawno z ogromnym rozczarowaniem i głębokim zażenowaniem przeczytałem na poznańskim portalu www.miastopoznaj.pl wywiad z Krzysztofem Hołowczycem dotyczący przyszłości toru w Poznaniu. Chyba wszyscy interesujący się sportami motorowymi (i nie tylko zresztą oni) znają pana Hołowczyca przez pryzmat jego dokonań w krajowych i międzynarodowych rajdach. Teraz ten jeden z najlepszych i najbardziej utytułowanych polskich kierowców samochodowych w sposób świadomy, lub nieświadomy (chcę wierzyć, że mamy do czynienia z tym drugim przypadkiem, choć tutaj też niewiele znajduję na obronę pana Krzysztofa) wbija nóż w plecy jedynemu miejscu w Polsce, gdzie można w sposób profesjonalny uprawiać samochodowy i motocyklowy sport wyścigowy. O co chodzi?
Lobbysta w akcji
Nie chcę zamęczać Was analizowaniem każdego zdania wypowiedzianego przez pana Hołowczyca. Pozwolę sobie odnieść się do kilku najbardziej bulwersujących wywodów. Zacznijmy od czegoś zupełnie absurdalnego…
„W tej chwili nowoczesne tory w większości organizowane są na ulicy. Robi się odpowiednie przygotowanie i globalnie patrząc, to te ulice, przy niewielkim przebudowaniu mogą tworzyć, miejski wyścigowy tor. Wtedy w mieście można zorganizować wielkie imprezy. Tak to się w tej chwili robi na świecie” – twierdzi Krzysztof Hołowczyc.
Nic bardziej mylnego i od lat na świecie tendencja jest zupełnie odwrotna. Tory uliczne i wyścigi uliczne na całym świecie znikają z kalendarzy zawodów i jest ku temu kilka istotnych przyczyn. Po pierwsze na takich torach nie da się (powtórzę dla pełnej jasności – nie da się!) zapewnić zawodnikom i widzom poziomu bezpieczeństwa porównywalnego z torami zamkniętymi. Po drugie, coraz mniej społeczności jest w stanie pozwolić sobie na zamknięcie miasta lub jego części na kilka dni i zgotowanie mieszkańcom realnych utrudnień w ich codziennej egzystencji. Po trzecie, w końcu nie każdy z mieszkańców musi być fanem hałasu dobiegającego z toru wyścigowego wytyczonego pod oknem jego sypialni i zrozumie to chyba każdy trzeźwo myślący człowiek. Jeszcze kilka lat temu wyścigi uliczne F1 gościły na torze w centrum Walencji. Ostatecznie z uwagi na koszty i kłopoty związane z ich organizacją zrezygnowano z tego pomysłu. Wyścigi to nie rajdy! Czy naprawdę pan Hołowczyc, człowiek ze świata motorsportu, tego nie wie i nie rozumie tych prostych rzeczy?
„Piękna inicjatywa ma miejsce w Wałbrzychu. Na terenach po kopalni, które nigdy nie zostaną już zagospodarowane jest budowany tor. Dla gokartów, motocrossu czy dalej dla samochodów. Wniosek jest smutny dla Poznania. Trzeba mieć teren, który nie jest atrakcyjny gospodarczo, bo inaczej sport przegra z biznesem” – wyrokuje ikona sportów motorowych w Polsce.
Inicjatywa w Wałbrzychu rzeczywiście jest piękna, ale pan Krzysztof raczył zapomnieć, że dotyczy ona offroadu. Jak się ma upalanie ćwiary w dwupaku na pogórniczej hałdzie do wyścigów klasy superbike? Podobno pan Hołowczyc sam deklaruje się jako motocyklista. Ba, mało tego, swego czasu sam był twarzą jednej z najbardziej znanych motocyklowych marek w Polsce… Jak dla mnie takie wypowiedzi to zakłamywanie rzeczywistości…
„Ten tor niestety zniknie prędzej czy później. Nie jest łatwo utrzymywać w takim miejscu miasta, tak atrakcyjnego kawałka ziemi jako tor sportowy. Należałoby organizować tam bardzo komercyjne imprezy przynoszące duże dochody. Jako sportowiec, bardzo chciałbym by ludzie, którzy tam przyjeżdżają mogli się ścigać, trenować, ćwiczyć. Niestety musimy na to wszystko patrzeć z perspektywy opłacalności. Nie oszukujmy się, pewna aktywność tego toru istnieje, ale tylko dla ludzi, którzy mają pieniądze.” – zauważa zatroskany o dochody pan Hołowczyc.
To bardzo znamienne słowa. Czy infrastruktura służąca dla społeczeństwa rzeczywiście musi przegrać z biznesem jak twierdzi Krzysztof Hołowczyc? Czy rzeczywiście kryterium opłacalności jest jedynym wyznacznikiem racji bytu takich miejsc jak infrastruktura sportowa czy przestrzeń użyteczna publicznie? Jeśli tak, to może usuńmy z centrów miast szkoły, szpitale czy też inne obiekty użyteczności publicznej? Wszystkie one generują koszty, a większość z nich przynosi straty! Zaorajmy parki, przecież to niedopuszczalna strata miejsca, najczęściej ziemi zlokalizowanej w najlepiej położonych częściach miast. Przecież można by w takich miejscach zbudować piękne apartamentowce! A place zabaw? A modne ostatnio Orliki, baseny, rozstawiane zimą lodowiska? Przecież w miażdżącej większości przypadków lokalne samorządy muszą do tego wszystkiego dopłacać, „tracąc” pieniądze i miejsce, które można byłoby przeznaczyć na wybudowanie kolejnego supermarketu. Rozumując dalej w ten sposób należałoby zlikwidować komunikację miejską, lub koleje regionalne, które nie przetrwałyby bez pomocy lokalnych samorządów. Milczeniem pominę miliardy złotych wpompowane w stadiony na Euro 2012 (te również zostały zbudowane w atrakcyjnych lokalizacjach), które powstały za publiczne pieniądze, a w większości po dziś dzień przynoszą straty.
Zupełnie osobną kwestią jest fakt, że wiele torów wyścigowych jest zlokalizowanych bardzo blisko centrów miast, a w wielu krajach z bogatymi tradycjami wyścigowymi są one zlokalizowane wręcz w centrach miast. Jeśli tory mają być miejscami krzewienia kultury motoryzacyjnej, jeśli kierowcy mają mieć miejsce gdzie mogą się szkolić, rywalizować, a nawet choćby tylko się wyżyć w bezpiecznych warunkach, to niestety nie można torów budować na totalnych zadupiach, gdzie dojazd trwa cały dzień. Pan Krzysztof jako bardzo inteligentna osoba z pewnością zdaje sobie sprawę z tych powszechnie znanych faktów. Niestety, przytoczona rozmowa skłania do określenia go jako lobbysty walczącego po stronie tych, którzy tor chcieliby zamknąć…
Myślenie nie boli
Mówiąc o miejscu tak ważnym dla całej społeczności zrzeszającej miłośników sportów motorowych w Polsce warto byłoby wykazać się odrobiną myślenia, a nie bezmiarem ignorancji. To jest jedyny tego typu obiekt w Polsce. Gdyby było u nas kilka innych torów, pewnie byłoby nam łatwiej pogodzić się z torpedowaniem obiektu w Poznaniu. Co ważne, problemy z hałasem to problem wywołany przez okolicznych mieszkańców, a nie przez tor. Gdy obiekt ten powstawał w Przeźmierowie blisko 40 (!) lat temu, wokół niego były praktycznie szczere pola. Miażdżąca większość protestujących przeciw egzystencji toru sprowadziła się w jego pobliże, gdy ten już istniał… To trochę jak z mieszkańcami podwarszawskiego Modlina, którzy wiedząc, że za płotem jest (od drugiej Wojny Światowej) i będzie lotnisko i tak postawili sobie domy na podejściu do pasa startowego. Teraz protestują, że jest im głośno. Cóż, na podejściu do pasa zawsze było, jest i będzie głośno.
W krajach Europy Zachodniej powoli zaczyna się krystalizować inicjatywa legislacyjna, zmierzająca do tego, aby ludzie którzy mniej lub bardziej świadomie osiedlają się obok miejsc, gdzie generowany jest znany powszechnie dyskomfort (hałas, nieprzyjemne zapachy, pył, wzmożony ruch, itd.) nie mieli prawa do jakichkolwiek roszczeń z tytułu tegoż dyskomfortu. Przykład Poznania, ale także toru w Lublinie pokazuje jak mieszanka bezmyślności, cynizmu i bezkarności prowadzi do niszczenia ważnych i bardzo potrzebnych miejsc użyteczności publicznej.
Krzysztof Szczęsny Potocki
Krzysztof Hołowczyc, jak sam zaznaczył w rozmowie, zupełnie nie czuje się w roli Rejtana. O wiele lepiej odnajduje się natomiast w roli Szczęsnego Potockiego. Jako człowiek światowy i doskonale obeznany z realiami sportów motorowych pan Hołowczyc nie jest w stanie wyjść z żadnym konstruktywnym pomysłem. Jedyne, co jego zdaniem powinniśmy zrobić, to siedzieć cicho i pogodzić się z nieuchronnym – czyli z zamknięciem toru i przeznaczeniem tego miejsca na kolejne centrum handlowe, gdzie będziemy mogli kupić jeszcze więcej chipsów i napojów energetycznych.
Strasznie razi mnie fakt, że pan Krzysztof przytacza nieprawdziwe przykłady, że manipuluje faktami, że daje do ręki pseudoargumenty wszystkim, którym zależy na likwidacji obiektu w Poznaniu. Myślę, że wszyscy zgodzimy się co do faktu, że Krzysztof Hołowczyc to nie jest pierwszy lepszy Krzysiek z Warmii, ale postać medialna, osoba rozpoznawana i szanowana publicznie. To co mówi wielokrotny Mistrz i Wice Mistrz Polski, mistrz Europy, zwycięzca FIA Cross Country Rally oraz zawodnik ze ścisłej czołówki Rajdu Dakar może być dla Toru w Poznaniu ogromnym wsparciem, albo potężnym ciosem. Nie wierzę, aby pan Krzysztof nie zdawał sobie z tego sprawy.
Mówiąc krótko, jeden z najlepszych i najbardziej znanych polskich zawodników w sportach motorowych mniej lub bardziej świadomie działa na niekorzyść jedynego w Polsce toru do wyścigów samochodowych i motocyklowych. Jak dla mnie to pierwsze sygnały zbliżającego się końca świata…
Komentarze 46
Pokaż wszystkie komentarzeMówi się o głośności Toru Poznań ? No to jaj już nic nie rozumiem jak się ma HAŁAS z toru do HAŁASU generowanego przez startujące samoloty . Samoloty startują w Poznaniu w taki sposób że podczas ...
OdpowiedzTor w tym miejscu (predzej czy później) nie ma szans na funkcjonowanie. Tereny te (przez rozwoj miasta i zabudowy) staly sie tak atrakcyjne finansowo (mozliwosc zarobienia pln z metra kwadratowego ...
OdpowiedzAle tytuł…. Pożal się boże…. Poziom wywolywania sensacji i wzajemnej niechęci wyrwany z tytułów Faktu czy Superekspressu…. Smutny poziom "dziennikarstwa"….
OdpowiedzJak nie wiadomo, o co chodzi to chodzi o pieniądze. Coś Krzysiu z tego ma lub będzie miał, bo im bogatszy to więcej chce. Może już dostał w łapę od przyszłych inwestorów, którzy chcą zagospodarować...
OdpowiedzP.Hołowczyc jest bodaj najlepszym specjalistą od.... dymania wielbłądów ,bo po co z uporem maniaka wraca na tą pustynię?
OdpowiedzŻe niby poznań to miasto know how? Kupa śmiechu... I może gran turismo urządzą w mieście? Know how to oni mają ale na spapranie całej zabawy dla fanów sportów motorowych...
OdpowiedzKtoś z komentujących zadał sobie trud przeczytania wywiadu z Hołkiem? Bo ja tak i mam wrazenie, ze niejaki Lovtza ma problemy z czytaniem ze zrozumieniem, za to talent w wylewaniu jadu zmieszanego ...
OdpowiedzNo czepił się Hołka strasznie. Hołek ma prawo mieć swoje zdanie, nawet jeśli ktoś ma inne to nie znaczy, że zabija przyszłość toru Poznań. Tor Nurburgring zbankrutował już w swojej historii kilka razy, ostatnio w zeszłym roku. Takie są tory, przeważnie niedochodowe, potrzebujące bogatego inwetora z wizją, który niekoniecznie dostanie zwrot z inwestycji. Tor Poznań nie ma takiego bogatego wójka dlatego jest zacofany i słaby, ale nasze gadanie tego nie zmieni. Koszty utrzymania toru, jego infrastruktury, a także służb ratunkowych, technicznych obsługi, sędziów etc. są bardzo duże. Nasze bileciki na tor na dni otwarte tego nie załatwią. Dlatego będą powstawały mniejsze tory do różnych dyscyplin sportów motorowych, a my dalej będziemy jeździć na Słowację, do Czech, Niemiec i Austrii, a i jeszcze Węgry. Amen. Hołek jest super gość.
OdpowiedzZadał, zadał. Nie troluj i lepiej sam popracuj nad czytaniem ze zrozumieniem.
Odpowiedz