Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 54
Pokaż wszystkie komentarzeTo wszystko to jest małe miki.Znam koleżkę który pracuje w serwisie pewnej sieci salonów i chciał kupić moto .Motocykl zapłacony stał w salonie ,a on czekał aż mu przyślą dokumenty motocykla z Wa-wy. Po 1,5 miesiąca odebrał kase i kupił gdzie indziej.
Odpowiedzja kupiłem u niezależnego importera i nie narzekam, a za różnicę w kwocie wyposażyłem maszynę po zęby w dodatki
OdpowiedzHeh, dlatego moto kupiłem w Berlinie... Miałem nagrany motorek, miał przyjść za 2 miesiące, była umowa kredytowa przygotowana i pan z salonu obiecał mi podpisanie umowy na poniedziałek po długim weekendzie (2008). Nie zadzwonił a specjalnie urlop wziąłem...ponieważ nie lubię się narzucać z wydawaniem własnych ciężko zarobionych pieniędzy z ciekawości co będzie i ile mi za niego przyjdzie zapłacić wysłałem maila do salonu za Odrą. Odpowiedź przyszła tego samego dnia po godzinie 20!!!!Zaoszczędziłem 8 tys. zł ( po podatkach, tłumaczach itp. - zerowy przegląd fabrycznie nowego moto wyprodukowanego w EU to jakaś paranoja!!!) i przy okazji zrobiłem 600km na 2oo wracając do domu. Mimo, że moto było na 1 przeglądzie w Polsce i renomowany salon miał na mnie wszystkie namiary to z Niemiec przyszedł mail o konieczności wykonania napraw na koszt salonu (akcja serwisowa), poproszono o podanie im namiarów na mój salon co też uczyniłem i przez bite 4 miesiące pies z kulawą nogą się tematem nie zainteresował (akurat była zima więc nie naciskałem) wiosną pofatygowałem się osobiście do Gdyni gdzie podałem nr VIN i po długich 2 tygodniach wszystko było załatwione... Jak masz czas i nutkę podróżnika - kupuj w EU, nie boli!!!
OdpowiedzJesli Libertymotors to stanowczo nie polecam ich serwisu, wyrabali mnie na kase, uwaga maja swoj oddzial na Lopuszanskiej, ta sama ekipa oszołomów
OdpowiedzWielkie oczy mi się zrobiły jak przeczytałem co piszesz o Liberty ... serwisuję motocykl regularnie i jestem super zadowolony z obsługi, jakości i cen! Nigdy w życiu nie powiedziałbym o chłopakach z Liberty złego słowa! Pewnie jesteś jednym z tych którym nikt nie dogodzi ...
OdpowiedzWielkie oczy mi się zrobiły jak przeczytałem co piszesz o Liberty ... serwisuję motocykl regularnie i jestem super zadowolony z obsługi, jakości i cen! Nigdy w życiu nie powiedziałbym o chłopakach z Liberty złego słowa! Pewnie jesteś jednym z tych którym nikt nie dogodzi ...
Odpowiedza ja kupilem moto w salonie i jeszcze dalem napiwek ;)
OdpowiedzW tym roku także miałem przyjemność kupić nowy motocykl tylko że japońskiej marki... I na prawdę nie miałem z tym żadnego problemu, należny rabat z okazji dni otwartych dostałem bez problemu a cała transakcja przebiegła szybko i sprawnie. Więc jak widać nie zawsze kupno wymarzonego motocykla musi być drogą przez mękę. Przy pierwszym przeglądzie też wszystko poszło sprawnie i ok.
OdpowiedzCiekawa rzecz. W zeszłym roku sam kupowałem motocykl. Chciałem nowy z salonu... i co ciekawe odzew telefoniczny był bardzo taki sobie, ale w sumie informację dostawałem rzeczową. Natomiast salon/serwis w moim mieście (jedno z większych w Polsce) potraktował mnie dobrze zanim rozmawiałem z właścicielem. Właściciel okazał się gburem i tyle. Motor sprowadziłem z salonu odległego o 200 km. Przywieźli za darmo i byli super uprzejmi.
OdpowiedzJak naszym salonom nie zależy to trzeba jechać do Berlina
OdpowiedzTutaj jest najlepszy komentarz do tego artykułu: http://www.scigacz.pl/Sprzedaz,motocykli,w,maju,2009,9872.html
OdpowiedzJa byłem zadowolony ze swojego zakupu w salonie Kupiłem nowy motocykl , ogarneli kredyty i ubezpieczenie w niezłej cenie Kupowałem też z rocznika 2008 bo sporo taniej Też sporo szukałem ale znalazłem Okolice Wa-wy Sprzęta dostarczyli do domu
OdpowiedzTo fakt. Ciężko jest kupić motocykl w salonie. Jednak czasami tacy "gapie" przychodzący bez kasy do salonu mogą do niego wrócić z kasą. Pierwszy ścigacz którego dosiadłem to R6 2008 dzięki jeździe testowej w salonie Yamaha. Nie wiem dlaczego udostępniono mi ten motocykl na 60 minut, ale cały czas mam ochotę właśnie na ten model. Przy drugim podejściu inny sprzedawca był bardzo nie miły i zapytał czy mam pieniądze, bo chciałem wziąć R6 na drugą jazdę. Nie wiem na jakiej podstawie można oceniać czy ktoś ma czy nie ma pieniędzy? i czy chce czy nie kupić motocykl? a już napewno nie wiem czy sprzedawca chce sprzedać :P
Odpowiedzjakość obsługi i to nie tylko w salonach motocyklowych jest zenujący. Ja nawet poznalem swego czasu odpowiedx na to dlaczego! Zawsze chciałem pracowac w salonie, po jedno mam mocną nawijke, po drugie o motocyklach (i samochodoach ) wiem bardzo wiele, interesuję sie tym od lat, pochłaniam nowości i nowinki, poczyniłem nawet kroki w kierunku szkolen z technik sprzedazy. Wiem, ze po pierwsze - byłbym w stanie doskonale zalatwić petenta zainteresowanego zakupem jednak nie taniej rzeczy, po drugie potrafiłbym go zachęcić i doradzić, zafascynować jesli by trzeba było. NIe pracuję jednak w salonie bo...nie mam wyższego wyksztalcenia! i tak to jest, do czasu az w salonie pracowac beda magistrzy np. od slimaków 9bo normalnej roboty w zawodzie nie znajdują) lub socjolodzy lub inni inzynierowie urbanistyki to nie bedzie normalny człowiek ani normalnie obsłużony a juz na pewno nigdy nie wejdziemy do salonu ,w którym spotkamy człowieka który wie o czym do nas rozmawia, bo poziom wiedzy czesto jest bardzo żenujący. Nie sadze by zachecił motocykliste do kupna gościu który ma Golfa i wie o nim to ze ma o 2 koła wiecej.
OdpowiedzCześć bucu - jak ktoś przychodzi do salonu i dla ciebie jest "petent" to dalej szczyt twoich osiągnięć zadowodowych to będzie walenie browara (darmowego) pod sklepem mamusi (dlatego darmowego). Buce precz !
OdpowiedzChyba Cię poniosło trochę jednak. Może słowo nie na miejscu trochę, ale nie obraźliwe. Za PWN «osoba ubiegająca się o coś w sądzie, urzędzie itp.». Za nim zaczniesz jechać po kimś i jego rodzinie, odetchnij i sprawdź o co Ci chodzi. Pozdro
OdpowiedzHmm... się tak zastanawiam czy to we wszystkich salonach tak jest czy tylko w Warszawskich? A co z zagranicznymi salonami (w UE jesteśmy więc możemy kupować gdziekolwiek chcemy) - tam też tak samo traktują klienta? Cała historia przypomina mi nieco czasy jak kupowałem mój pierwszy nowy samochód z salonu (nie wogóle pierwszy tylko pierwszy nowy z salonu) - albo bierzesz pan co jest "na magazynie" albo jak masz pan zachcianki to se czekaj kilka miesięcy na "specjalną" wersję :-) No to czekałem :-) Potem się nagle zrobił wielki popyt na samochody wszelkiej maści i nagle salony zrobiły się strasznie grzeczne i nadskakujące klientowi - no i samych salonów różnych marek się nagle porobiło, że na każdym rogu ktoś tam sprzedawał samochody :-) Konkurencja silna była więc się wszyscy starali - może tutaj jest trochę problem - nowe motocykle raczej drogie są (relatywnie) i raczej częściej służą do przyjemności niż realnej potrzeby więc... aktualnie popyt na nie niewielki to i salonów malutko a co za tym idzie konkurencja słaba. Może jakaś w miarę solidna sieć (2-3 salony) sprowadzająca używane motocykle, mająca własny serwis i dająca gwarancję na sprzedawane pojazdy namieszła by na rynku i zmusiła oficjalnych dystrybutorów do nieco bardziej wytężonej pracy. Samo organizowanie co jakiś czas "dni otwartych" i innych okazji do realnego pomacania sprzęta oraz super ofert na coś czego nie da się potem kupić to chyba jednak za mało żeby zwiększyć nieco zainteresowanie tematem i sprzedaż maszyn.
OdpowiedzTo prawda, że jakość obsługi w polskich salonach i serwisach jest żenująco niska. Nie rozumię tylko dlaczego nie podajesz w jakich salonach miałeś takie przygody. Przecież można im na łamach tego forum niezłą reklamę zrobić:).
OdpowiedzOsobiście miałem podobną (znacznie mniej drastyczną) sytuację gdy chciałem kupić Ducati 695. Generalnie rzecz biorąc motocykle z rocznika 2007 się skończyły w okolicach kwietnia 2008. Dealer NIE ZAMÓWIŁ 695, mimo że Ducati produkowało jeszcze ten model. Po prostu nie sprzedawali małego monstera w żadnej wersji aż do wejścia 696 na rynek (wrzesień 2008). Zrobili bez sensu, bo tego nowego modelu nikt nie chce kupować. A ja musiałem udać się do Suzuki, gdzie dostałem motocykl właściwie od ręki, plus gratisy.
OdpowiedzNo, akurat podali tyle szczegółów dotyczących motocykla, że łatwo się zorientować, iż chodzi o markę TRIUMPH. No ale dystrybutorem TRIUMPHA jest INTERMOTORS, a to wiele wyjaśnia. Najlepsze są ich gazetki z promocjami... oczywiści jak pytasz o to co w proocji to nigdy nie ma.
OdpowiedzNa dniach otwartych Triumpha w Gdyni (przenieśli się do Redy) przymierzałem się do nowego Tigera, podszedłem do "sprzedawców" i poprosiłem o jakąś ulotkę lub dane do wtedy nowego modelu, pomijając , że żaden z nich nie oderwał wzroku od laptopa usłyszałem tylko: są w necie...fakt są...lepsi sprzedawcy w okolicy innych marek też:) a najlepsi w Berlinie:)) Pozdrawiam "fachowców: z intermotors - celowo z małej litery - moja druga wizyta w nowym już salonie zakończyła się już tylko kontaktem wzrokowym, bo na moje dzień dobry strasznie zajęty Pan nie raczył odpowiedzieć...po raz 3ci jak się domyślacie nie mam zamiaru tam jeździć.Kupiłem BMW F800GS:)
OdpowiedzNie podaliśmy namiarów na salony, bo nie chcieliśmy urządzać polowania na czarownice tylko zasygnalizować negatywne zjawiska. Marka, diler, miasto nie są ważne, ważne aby wszędzie być dobrze obsłużonym.
Odpowiedzja swego czasu chciałem kupić nową Kawę. W LM zupełnie mnie olali, inne salony też tak sobie, natomiast super podejście do klienta mieli w CR z łomianek pod warszawą. Sprawa dotyczyła moto z rocznika 2008, dzwonili mi za każdym razem gdy dystrybutor obniżał cenę.
OdpowiedzNo, to oczywiscie przykre, ze w salonach motocyklowych jest taka zenujaca obsluga, ale w sumie nie skonczylo sie to tak zle, kolega kupil R6 i mysle, ze jest zadowolony ;)
OdpowiedzTak wygląda to w każdym salonie. Chciałem jakiś czas temu (2006) kupić dwa moto. DL650 czarnego i DRZ400SM żółtego (wychodził z produkcji i był w atrakcyjnej cenie). Po napisaniu do wszystkich salonów w kraju i probie dzwonienia (to nie jest takie proste - trzeba mieć cały dzień na takie wątpliwe zabawy) dostałem dwie odpowiedzi. Napisałem ponownie. Dostałem jeszcze jedną. Wszystkie mniej lub bardziej nie na temat. Że motorów już nie ma, że motorów jeszcze nie ma, że są ale w Niemczech (centrala Suzi na Europe) i nie wiadomo kiedy będą, że nie ma ich w Niemczech bo jeszcze nie dopłynęły z Japonii, że są do odbioru, ale w każdym innym kolorze. W końcu DLa kupiłem, z DRZ zrezygnowałem (mimo wielkiej "ściemy" nikt nie był w stanie go ściągnąć, nikt z kim udało mi się skontaktować). DL też był kupiony "z przygodami". Wpłaciłem zaliczkę (połowę) na podstawie pro-formy. Resztę miałem dopłacić przy odbiorze. Czekałem po wpłaceniu połowy prawie trzy tygodnie (*** TRZY TYGODNIE ***) na kartę pojazdu i fakturę. W międzyczasie tysiąc telefonów do salonu WTF z kartą pojazdu. A oni cały czas że wysłali, że poczta, że pewnie jeszcze idzie, itd... Taki mnie wkurw dopadł że zgroza. Kartę pojazdu pocztą! Dobrze że nie gołębiem pocztowym! Doszła w końcu. Oczywiście nie była wysłana wcześniej, szła dwa dni tylko... Tak samo akcesoria, które kosztują majątek a sprzedawcy jakby łaskę robią że nam coś sprzedają...
Odpowiedzto prawda z polskimi salonami . Nie odbierają telefonów.Nie dają żadnego upustu na motocykle. A co najważniejsze to cena jest większa niż kupic motocykl nawet w niemczech nawet przy kursie 4,5 euro.A co za tym idzie to dziwią się że wolimy kupować motocykle z za granicy czy od prywatnych importerów a gdzie mamy kupować jak roczniki nawet 2008 kosztują prawie tyle samo co 2009. A cena w porównaniu do niemczech jest większa od kilku do kilkunastu tysięcy .
OdpowiedzDobrze że sam już znał wymarzony model gdyby chciał powybierać Mam podobne odczucia – tyle, że natężenie absurdu wyższe. Opisałem to na swoim blogu http://kryzys.riderblog.pl/Salony_sprzedazy_uwagi_luzne_,b202.html zapraszam do dyskusji. Liczę jednak, że nieuchronnie zbliżający się koniec sezonu zaktywizuje sprzedawców – choć już na wybór modeli nie będzie miał pozytywnego wpływu. Swoją drogą to skoro uzgodniono warunki sprzedaży w salonie to umowa została zawarta i basta. Ciekawostką natomiast jest, że sprzedawcy nie piszą na ekspozycji ceny prezentowanego modelu i zaraz zaczyna się : Ah nie to owiewka podwyższona w cenie jest mniejsza, a nie osłona silnika to opcja, ależ skąd ten stelaż nie wchodzi w cenę można tylko się smiać.
OdpowiedzTo naprawdę można dostać na głowę z takim kupowaniem.Nie martw się,dzęki temu kupiłeś naprawdę piękny motocykl.
OdpowiedzAż wstyd powiedzieć, ale wczoraj w jednym z salonów sprzedałem im sam maszynę. Nie, nie jestem tam zatrudniony, nie jestem sprzedawcą, tylko sam jeżdżę takim pojazdem. A przecież przyjechałem jedynie na przegląd okresowy. Może dlatego wiedziałem o nim więcej niż sprzedawca, i potrafiłem o nim porozmawiać z klientem...
OdpowiedzJa kiedyś u znajomego siedziałem w salonie, to wiem jak to jest w sumie, bo przyjeżdża 50 osób co 15 minut, przyjedzie, posiedzi, zrobi sobie fotke, wypyta, a potem się okazuje, ze wcale kasy nie ma na kupno motoru i sprzedawca mając 5 dni w tygodniu takich klientów po prostu wymięka. Też raz sprzedałem motocykl własnie z znajomego salonie. Przyjechały łepki oglądać R6, pogadałem, powiedziałem, że śmigałem takim, potwór, idize na koło i inne epitety i aż palili gume do banku, żeby dostać kredyt i zabrać sprzęta z kaskiem gratis :)
OdpowiedzTo nie jest podejście marketingowe. Nie każdy klient wygląda że ma kasę, nie każdy klient od razu kupuje moto czy samochód. Pewna sieć dilerów samochodowych ma wypracowaną politykę jednakowej obsługi klienta niezaleznie od jego wyglądu czy zasobności portfela. A dlaczego? Wychowują sobie w ten sposób przyszłych klientów przywiązując ich do marki. Co z tego, że dzisiaj go nie stać na kupno tego sprzęta? Może jutro go będzie stać i jak myślisz gdzie pójdzie go kupić? Tam gdzie go wywalono z salonu czy tam gdzie był profesjonalnie obsłużony? Pracownik salonu jest od obsługi klienta i taki własciciel widząc jak olewa klientów powinien wywalic go na zbity pysk, bo psuje mu interes. Jak się nie chce pracować to pewnie znajdzie się ktoś na jego miejsce.
OdpowiedzTak, to jest jedną z wad sprzedawców - chcieliby żeby każdy kto wchodzi do sklepu zawsze przychodził z kasą i zawsze coś kupował :-) Ja polecam im żeby się w callcenter zatrudnili na trochę - wtedy przekonają się ilu klientów będą musieli "przerobić" zanim znajdą chętnego na kupno :-) A tak wogóle to mam propozycję dla dealerów - niech skasują wogóle salony - niech trzymają w garażu po 1 szt. z każdego modelu i umawiają się z klientami telefonicznie lub emailowo na mieście (może być w bliskiej okolicy garażu). Jak ktoś będzie zainteresowany zapoznaniem się z konkretnym modelem niech się zaangażuje i umówi z handlowcem na takie "macanie" maszyny. Ktoś, kto naprawdę jest zainteresowany sprzętem to wykona tę odrobinę wysiłku żeby się umówić i poczekać na termin spotkania - takim miśkom co to se chcą tylko popatrzeć, pomacać i fotkę pstryknąć to w większości się nie będzie chciało - na zlotach albo na parkingach niech se macają i pstrykają a nie u oficjalnego dealera ;-) Oczywiście do tego niech zostanie strona WWW na której będzie można sobie wszystko obejrzeć i poczytać - na macanie to już trzeba się specjalnie umówić :-) Czynszu za wypasione salon nie trzeba płacić, stałej pensji "handlowcom" (mogą dostawać stawkę za spotkanie z klientem i prowizję za sprzedanego sprzęta), kierowników salonów nie trzeba zatrudniać wogóle koszty stałe mocno ograniczone (aktualnie w kryzysie taka reducja kosztów jak znalazł) - zostawić sobie tylko garaż (bo gdzieś sprzęty trzeba trzymać) i 1-2 handlowców którzy będą się umawiać z klientami - proste? Pewnie, że tak :-) Do tego pozbywamy się "upierdliwego" klienta no i siedzieć 8h dziennie na tyłku w salonie nie trzeba :-) Można se w wolnych chwilach pomiędzy spotkaniami z klientami samemu pośmigać albo do sklepu wyskoczyć bo na piwo z kumplami to dopiero po pracy ;-)
OdpowiedzPrzerąbane, powiem wam!
Odpowiedza mnie zastanawia, jakiego to sprzęta kupował... z europejskimi sportami kojarzy mi się jedynie aprilia, ducati oraz bmw. Co jedno to droższe, a na pewno droższe od Hondy/Yamahy/Suzuki/Kawasaki (jedynie co do ducati nie jestem w 100% pewny...)
Odpowiedzz tresci wnioskuje, ze chodzilo o Triumpha (tym bardziej, ze mowa jest o street'cie i kolorze grafitowym - Street Triple R). Przechodzilem przez podobny proces szukajac tej maszyny...
OdpowiedzIde o zaklad ze chodzi o probe kupienia Triumpha w Libertymotors na Jagielonskiej. Tam jest po prostu miazdzaca jakosc obslugi ;)
OdpowiedzNawet nie umiesz napisać słowa "Jagiellońskiej" - nie wiem skąd Twoje obawy - regularnie tam bywam - a mój znajomy kupił u nich Triumpha i nic z tych problemów o których mówicie nie nastąpiło.
Odpowiedzbielizna, chłopie, bielizna
OdpowiedzJa osobiście polecam salon, w którym sprzedaje motocyklista- pasjonata. Można pogadać, doradzi i jak coś powie to tak jest. www.motolagow.pl . W dużych salonach przeważnie pracują osoby nie wtemacie, siedzące tam na siłe aby mieć tylko grosz. Takie są niestety realia.. Pozdro
Odpowiedz