Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 54
Pokaż wszystkie komentarzeJa kiedyś u znajomego siedziałem w salonie, to wiem jak to jest w sumie, bo przyjeżdża 50 osób co 15 minut, przyjedzie, posiedzi, zrobi sobie fotke, wypyta, a potem się okazuje, ze wcale kasy nie ma na kupno motoru i sprzedawca mając 5 dni w tygodniu takich klientów po prostu wymięka. Też raz sprzedałem motocykl własnie z znajomego salonie. Przyjechały łepki oglądać R6, pogadałem, powiedziałem, że śmigałem takim, potwór, idize na koło i inne epitety i aż palili gume do banku, żeby dostać kredyt i zabrać sprzęta z kaskiem gratis :)
OdpowiedzTo nie jest podejście marketingowe. Nie każdy klient wygląda że ma kasę, nie każdy klient od razu kupuje moto czy samochód. Pewna sieć dilerów samochodowych ma wypracowaną politykę jednakowej obsługi klienta niezaleznie od jego wyglądu czy zasobności portfela. A dlaczego? Wychowują sobie w ten sposób przyszłych klientów przywiązując ich do marki. Co z tego, że dzisiaj go nie stać na kupno tego sprzęta? Może jutro go będzie stać i jak myślisz gdzie pójdzie go kupić? Tam gdzie go wywalono z salonu czy tam gdzie był profesjonalnie obsłużony? Pracownik salonu jest od obsługi klienta i taki własciciel widząc jak olewa klientów powinien wywalic go na zbity pysk, bo psuje mu interes. Jak się nie chce pracować to pewnie znajdzie się ktoś na jego miejsce.
OdpowiedzTak, to jest jedną z wad sprzedawców - chcieliby żeby każdy kto wchodzi do sklepu zawsze przychodził z kasą i zawsze coś kupował :-) Ja polecam im żeby się w callcenter zatrudnili na trochę - wtedy przekonają się ilu klientów będą musieli "przerobić" zanim znajdą chętnego na kupno :-) A tak wogóle to mam propozycję dla dealerów - niech skasują wogóle salony - niech trzymają w garażu po 1 szt. z każdego modelu i umawiają się z klientami telefonicznie lub emailowo na mieście (może być w bliskiej okolicy garażu). Jak ktoś będzie zainteresowany zapoznaniem się z konkretnym modelem niech się zaangażuje i umówi z handlowcem na takie "macanie" maszyny. Ktoś, kto naprawdę jest zainteresowany sprzętem to wykona tę odrobinę wysiłku żeby się umówić i poczekać na termin spotkania - takim miśkom co to se chcą tylko popatrzeć, pomacać i fotkę pstryknąć to w większości się nie będzie chciało - na zlotach albo na parkingach niech se macają i pstrykają a nie u oficjalnego dealera ;-) Oczywiście do tego niech zostanie strona WWW na której będzie można sobie wszystko obejrzeć i poczytać - na macanie to już trzeba się specjalnie umówić :-) Czynszu za wypasione salon nie trzeba płacić, stałej pensji "handlowcom" (mogą dostawać stawkę za spotkanie z klientem i prowizję za sprzedanego sprzęta), kierowników salonów nie trzeba zatrudniać wogóle koszty stałe mocno ograniczone (aktualnie w kryzysie taka reducja kosztów jak znalazł) - zostawić sobie tylko garaż (bo gdzieś sprzęty trzeba trzymać) i 1-2 handlowców którzy będą się umawiać z klientami - proste? Pewnie, że tak :-) Do tego pozbywamy się "upierdliwego" klienta no i siedzieć 8h dziennie na tyłku w salonie nie trzeba :-) Można se w wolnych chwilach pomiędzy spotkaniami z klientami samemu pośmigać albo do sklepu wyskoczyć bo na piwo z kumplami to dopiero po pracy ;-)
Odpowiedz