Strażnicy kontra crossowcy w Gdańsku. Nielegalny rajd, legalne konsekwencje
Podczas jednego z ostatnich patroli w lasach należących do Nadleśnictwa Gdańsk strażnicy leśni natrafili na dwóch motocyklistów crossowych, którzy postanowili sprawdzić swoje maszyny na dzikich, leśnych ścieżkach.
Nielegalna jazda szybko przerodziła się w ucieczkę przed odpowiedzialnością, a ta zakończyła się zderzeniem motocykla z pojazdem straży. W efekcie samochód został uszkodzony, a jeden z motocykli porzucony i odholowany na policyjny parking. Teraz nie skończy się jedynie na mandacie. Ta sprawa będzie miała swój finał w sądzie.
Niestety problem nielegalnych rajdów w lasach jest obecny przez cały rok i dotyczy nie tylko motocyklistów, ale także właścicieli quadów i samochodów terenowych. Skala zjawiska rośnie. Strażnicy leśni tłumaczą, że skutki odczuwają nie tylko zwierzęta, które tracą spokój i naturalne środowisko, ale również spacerowicze i rowerzyści, którzy narażeni są na realne niebezpieczeństwo. Właśnie dlatego w ubiegłym roku Ministerstwo Klimatu i Środowiska, wspólnie z Lasami Państwowymi i Ministerstwem Sprawiedliwości, zapowiedziało wdrożenie zmian w prawie, mających ograniczyć nielegalne wjazdy do lasu.
Nowe przepisy mają skupić się na tych, którzy świadomie i wielokrotnie niszczą środowisko, rozjeżdżając ściółkę, powodując erozję i hałas. Uczciwi użytkownicy, korzystający z dróg leśnych w celach rekreacyjnych, podczas grzybobrania czy w drodze do posesji, nie odczują żadnych zmian. Za to ci, którzy nie potrafią uszanować przyrody, muszą liczyć się z wizją dotkliwych kar - nie tylko wysokich mandatów, ale też prac społecznych, aresztu, a w najbardziej drastycznych przypadkach nawet konfiskaty maszyny. Ministerstwo Klimatu i Środowiska zaproponowało także stworzenie specjalnych stref do legalnej jazdy quadami i crossami, tak by pasjonaci off-roadu mieli swoje miejsce, a jednocześnie nie przeszkadzali innym.
Niestety, mimo że minął już rok od tamtych zapowiedzi, realnych rozwiązań nadal brakuje. Na ten moment nielegalny wjazd do lasu to kara 500 zł, która rośnie nawet do 5000 zł w przypadku porzucenia pojazdu. Tyle samo grozi za niszczenie ściółki czy grzybni. Przepisy jasno wskazują, że w lesie można poruszać się wyłącznie drogami publicznymi i oznakowanymi leśnymi trasami, jednak praktyka pokazuje, że przepisy sobie, a życie sobie.
Przypadek z Gdańska jest w rzeczywistości jednym z wielu. O podobnych ekscesach piszemy na naszych łamach praktycznie cały czas. Ale problemem nie są wyłącznie niezdyscyplinowani motocykliści, którzy ignorują zakazy wjazdu na tereny leśne. Chodzi również o wspomniany powyżej brak stref do legalnej jazdy. Gdyby takie miejsca zostały wyznaczone, liczba nielegalnych rajdów zapewne by spadła. Ale do tego potrzebne są prawdziwe, a nie imitowane działania Ministerstwa Klimatu i Środowiska, Lasów Państwowych i Ministerstwa Sprawiedliwości. Wciąż na to czekamy.


Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze