Auto na boku, internet w ogniu. Film, który podzielił wszystkich
W sieci krąży nagranie, które już od kilku dni podgrzewa emocje w świecie motocyklistów, i nie tylko fanów dwóch kół.
Na nagraniu widzimy grupę ludzi na crossach, którzy wjeżdżają na prywatne pole i gdy jego właściciel próbuje reagować, podbiegają do jego samochodu, przewracają go na bok, po czym odjeżdżają. Choć obraz wydaje się prosty, cała sytuacja zmuszą do kilku pytań i spekulacji, bo czy na pewno wszystko wydarzyło się tak, jak prezentuje film?
Przyje*by jeżdżą po czyimś polu, rolnik pojechał ich pogonić... to mu samochód wypierdzielili na bok i zryli pole.
— deZeZed (@deZeZed) October 9, 2025
Później będą w szoku, że linki nagle wiszą między drzewami. Sam lubię ten sport, ale to już wyższy poziom bycia śmi*ciem. pic.twitter.com/gIewvBpkII
Po pierwsze, nie ma potwierdzenia, że zdarzenie naprawdę miało miejsce. Żadne lokalne media i żadna policja dotychczas nie opublikowały komunikatu, który by potwierdzał ten incydent. Wobec tego pozostajemy w strefie domysłów. Część komentujących sugeruje, że film może być aktorsko spreparowany, bo montaż wydaje się dopracowany, a działania uczestników przypominają scenariusz.
Z drugiej strony nie sposób zignorować wersji bardziej dramatycznych: może to była zaplanowana ustawka, ale aktorzy byli tylko po stronie zmotoryzowanych? Albo rolnik, który zbiera grzyby na skraju pola, zostawił pułapkę dla motocyklistów, a gdy ci się w nią wpakowali, on się zemścił - jak komentują niektórzy. Alternatywna wersja zakłada, że grupka motocyklistów celowo wtarabaniła się na teren prywatny jako prowokację. A potem zaatakowała samochód, by zyskać rozgłos lub wzbudzić kontrowersje.
Bez względu na to, która wersja wydarzeń okaże się prawdziwa, jedno nie ulega wątpliwości. Niszczenie cudzej własności nigdy nie jest formą rozrywki. Przewracanie samochodu, rozjeżdżanie pola czy jakiekolwiek inne działanie prowadzące do strat materialnych nie ma nic wspólnego z żartem. Za każdym zniszczonym skrawkiem ziemi stoi czyjaś praca, wysiłek i pieniądze. Trudno więc zrozumieć, jak ktoś może traktować takie zachowanie jako zabawę. Beztroska miesza się tu z bezmyślnością, a konsekwencje mogą być bardzo realne: od kosztów napraw, przez sąsiedzkie konflikty, aż po odpowiedzialność karną. Nawet jeśli komuś wydaje się, że to tylko niewinny wybryk, granica między "żartem" a wandalizmem została przekroczona.
Internet już zdążył nazwać ten film przykładem skrajnego braku szacunku i zwykłej głupoty, bo wiele osób przyjęło, że to nagranie żartem nie jest. Ale wciąż pozostaje pytanie - po co to zrobiono? Czy chodziło o sensację i kilkadziesiąt tysięcy wyświetleń, czy może o zaplanowaną prowokację? Jeśli to była inscenizacja, to autorzy osiągnęli swój cel - materiał obiegł sieć i wzbudził emocje. Jeśli jednak wydarzyło się to naprawdę, mamy do czynienia z czystym aktem wandalizmu, podanym w opakowaniu z medialnego show.
W świecie motocykli znamy, bo właściwie musimy znać, smak odpowiedzialności: za maszynę, za trasę, za siebie, za innych ludzi. Czasem adrenalina każe przejechać tam, gdzie inni nie jeżdżą, albo zrobić coś głupiego, ale zniszczenie komuś auta czy jeżdżenie po polach nie mieści się w pojęciu fair play. Ustawka? Żart? Przyjmijmy, że o to w tym chodzi. Ale czy to jest śmieszne? I czy chcemy, żeby ludzie myśleli, że motocykliści lubią balansować na granicy bezprawia, albo tę granicę przekraczać? Pozostawię Was z tym pytaniem.


Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzeTo ściema, a wie o tym każdy kto przewracał kiedyś auto na bok - ile osób do tego potrzeba i jak ciężko jest to zrobić nawet sprawnym i silnym facetom. A nie że trzech synków podbiega, trzy ...
Odpowiedz"Z drugiej strony nie sposób zignorować wersji bardziej dramatycznych: może to była zaplanowana ustawka, ale aktorzy byli tylko po stronie zmotoryzowanych? Albo rolnik, który zbiera grzyby na ...
Odpowiedz