Na Sobieskiego we Wrocławiu działa maszynka do mandatów
Na alei Jana III Sobieskiego we Wrocławiu od kilku miesięcy trwa pogrom kierowców. W grudniu 2024 roku wystartował na tym odcinku pierwszy w mieście odcinkowy pomiar prędkości i szybko udowodnił, że żółte kamery CANARD nie biorą jeńców.
Dane z pierwszego półrocza 2025 roku pokazują, że system pracuje pełną parą i zamiast studzić zapał kierowców, coraz mocniej uderza po kieszeni. Szybko poszło! Już w pierwszym kwartale 2025 roku urządzenia zarejestrowały aż 2712 przypadków przekroczenia prędkości. W samym styczniu na radar wpadło 1033 kierowców, w lutym 945, a w marcu 734, co daje średnio około trzydziestu mandatów dziennie. Na innych odcinkach Dolnego Śląska działało to zwykle tak, że po kilku miesiącach liczba wykroczeń spadała - kierowcy uczyli się, że na danym fragmencie drogi trzeba zdjąć nogę z gazu. Ale nie na Sobieskiego! Na tej ulicy sytuacja wygląda zupełnie odwrotnie.
Otóż w drugim kwartale liczba ukaranych wystrzeliła w górę i zamiast dwóch i pół tysiąca, odnotowano aż 3978 mandatów. To o ponad 1200 więcej niż wcześniej! Łącznie, w pierwszym półroczu bieżącego roku, kamery przyłapały 6690 osób jadących szybciej, niż pozwala prawo. Mimo że na tym fragmencie obowiązuje dość łagodne ograniczenie do 70 km/h, kierowcy ewidentnie mają problem, by się do niego stosować. Co ciekawe, pierwotnie urzędnicy planowali jeszcze większe cięcia, bo limit miał spaść do 50 km/h. Po konsultacjach z policją i Inspekcją Transportu Drogowego zdecydowano jednak, że siedemdziesiątka to rozsądny kompromis. Dzięki temu ruch jest bardziej płynny, kierowcy jadą równo, a w przyszłości, dopóki nie pojawi się gęsta zabudowa i przejścia dla pieszych, ta prędkość ma pozostać optymalna.
Na razie pomiar obejmuje tylko trasę w stronę Zakrzowa, od mostu Bolesława Krzywoustego do skrzyżowania z Wilanowską. Dlaczego nie działa w obu kierunkach? Winna jest estakada, gdzie ruch zwęża się do jednego pasa i obowiązuje limit 40 km/h. Dopóki nie powstanie jednolite ograniczenie, systemu w stronę centrum uruchomić się nie da. Remont estakady już zapowiedziano, ale to dłuższa historia. Miasto czeka jeszcze na decyzję środowiskową, potem dopiero będzie mogło ogłosić przetarg. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, prace wystartują wiosną 2026 roku i potrwają około dwóch i pół roku. Dopiero wtedy można liczyć, że odcinkowy pomiar obejmie także jezdnię w stronę centrum.
Oczywiście stolica Dolnego Śląska nie jest samotną wyspą, jeśli chodzi o takie rozwiązania na tym obszarze. Odcinkowy pomiar prędkości działa już na A4 między Kątami Wrocławskimi a Kostomłotami oraz między Kątami Wrocławskimi a Pietrzykowicami. To te słynne punkty, a w zasadzie jeden z nich, bo drugi uruchomiono dopiero niedawno, który generuje największe przychody z mandatów w całym kraju. Trudno się zatem dziwić, że w planach jest uruchomienie kamer na kolejnych odcinkach, a konkretnie na Autostradowej Obwodnicy Wrocławia, dokładnie na odcinku między węzłami Wrocław Północ i Wrocław Stadion.
Wychodzi na to, że we Wrocławiu i w okolicach lepiej się nie bawić manetką gazu. To może okazać się bardzo kosztowne.


Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeBramki łapią tylko tych co jadą cały odcinek, czyli w zasadzie wyjeżdżających z miasta. Lokalni nie jadący całego odcinka urządzają sobie wyścigi pomiędzy nimi! I to samo jest na AOW!
Odpowiedz