tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 MotoGP 2021 GP Dohy - rekordowy wyścig, kontrowersyjne zderzenie i nowy lider tabeli
NAS Analytics TAG
Advertisement
NAS Analytics TAG
motul belka 950
NAS Analytics TAG
motul belka 420
NAS Analytics TAG

MotoGP 2021 GP Dohy - rekordowy wyścig, kontrowersyjne zderzenie i nowy lider tabeli

Autor: Mick Fiałkowski 2021.04.05, 16:12 Drukuj

Fabio Quartararo wygrał najbardziej zacięty wyścig w historii MotoGP, Johann Zarco dzięki kolejnemu podium został liderem tabeli, debiutant Jorge Martin zaszokował wszystkich, prowadząc przez 18 okrążeń po starcie z pole position, podczas gdy w środku stawki kontrowersje wzbudziło zderzenie Jacka Millera i Joana Mira. Nie mówiąc o Valentino Rossim, finiszującym bez punktów. Czas rozbić Grand Prix Dohy na czynniki pierwsze.

Zacznijmy od rekordu. Po 42 minutach i 22 okrążeniach walki punktowana piętnastka wpadła na linię mety rozdzielona przez zaledwie 8,9 sekundy. Tak wyrównanego wyścigu w historii MotoGP jeszcze nie było. Co więcej, pierwszą trzynastkę rozdzieliło zaledwie sześć sekund. Znaleźli się w niej zawodnicy dosiadający motocykli wszystkich sześciu rywalizujących w królewskiej klasie producentów. Wow! 

Advertisement
NAS Analytics TAG

Po sensacyjnych kwalifikacjach do wyścigu z pole position ruszał debiutant, Jorge Martin, który tydzień temu wystrzelił z czternastego na trzecie miejsce, ale nie miał wyścigowego tempa i finiszował dopiero na 15. pozycji, 16 sekund za zwycięzcą, Maverickiem Vinalesem.

Hiszpan podkreślał w sobotę, że mimo najlepszego czasu w kwalifikacjach, w wyścigu liczy na finisz w pierwszej szóstce i wydawało się to naprawdę wysoko postawioną poprzeczką.

Tymczasem Martin po starcie wystrzelił na czoło stawki i nie oddał prowadzenia aż do 18 z 22 okrążeń. Ktoś mógłby teraz pomyśleć, że stało się tak tylko dlatego, że tempo wyścigu nie było być może specjalnie szybkie. Niespodzianka! Ostateczny zwycięzca, Fabio Quartararo, pojechał w niedzielę o 4,6 sekundy szybciej niż zwycięzca pierwszego wyścigu, Maverick Vinales. Co więcej, cała pierwsza szóstka, w tym trzeci na mecie Martin, przejechała 22 okrążenia szybciej, niż Vinales tydzień temu.

Swój drugi wyścig Martin przejechał ostatecznie o 19,5 sekundy szybciej niż pierwszy. Trzeba też pamiętać, że warunki, zarówno jeśli chodzi o temperatury jak i wiatr, były praktycznie identyczne jak tydzień temu. Stawka po prostu wyraźnie przyspieszyła, a to co zrobił Martin, jest niesamowicie imponujące.

Czas przeanalizować, jak wyścig wyglądał z perspektywy poszczególnych zawodników.

Fabio Quartararo

Pierwsza połowa wyścigu wyglądała zupełnie inaczej niż ta sprzed tygodnia. Fabryczne Yamahy i Ducati przepadły po starcie i zamiast o prowadzenie, walczyły o miejsca pod koniec pierwszej dziesiątki. 

W drugiej połowie wyścigu Quartararo wyraźnie złapał jednak wiatr w żagle i zrobił dokładnie to, co zapowiadał podczas czwartkowej konferencji prasowej. Wykorzystał świetne wyjścia Yamahy z wolnych zakrętów na krótkie proste i atakował pomiędzy zakrętami 5 i 6 oraz 9 i 10. To samo robili zresztą Vinales oraz duet Suzuki, pokazując, że Ducati ma problem z trakcją zanim jest w stanie w pełni wykorzystać moc swojego potężnego silnika na długich prostych. Warto to zapamiętać przed wyścigami na wolniejszych i krętych torach.

Quartararo po raz pierwszy zaatakował lidera pod koniec 18 z 22 okrążeń, ale chwilę później spadł na prostej startowej za duet Pramac Ducati. Po kolejnym ataku był jednak w stanie odskoczyć w krętej, środkowej części toru, dzięki czemu Ducati nie mogło mu już zagrozić.

Po wyścigu Francuz żartował, że tydzień wcześniej pojechał jak kompletny amator, bo podczas wyścigu w ogóle nie bawił się z mapowaniami silnika i nie oszczędzał opon tam, gdzie ich forsowanie nie miało sensu. Analiza danych - zarówno swoich jak i Vinalesa - z pierwszego wyścigu, bardzo mu pomogła.

Quartararo przyznał także, że czuje się na M1 lepiej niż rok temu i jest w stanie bardziej atakować, ale prawdziwy potencjał Yamahy poznamy dopiero na torach, na których rok temu jej zawodnicy mieli większe problemy. Jednym z nich jest Portimao, więc możliwe, że ważne odpowiedzi poznamy już za dwa tygodnie w Portugalii.

Fabio miał także ciekawą przygodę podczas kwalifikacji, na które ekipa zdecydowała się na krótsze przełożenia. To sprawiło, że podczas czasówki kompletnie rozjechały mu się punkty referencyjne, które obiera sobie według obrotów silnika. Quartararo powiedział, że w ogóle nie patrzy na światła sygnalizujące czas zmiany biegu tylko wszystko robi "na ucho". To bardzo ciekawe, bo np. Miguela Oliveira mówił wczoraj dokładnie coś odwrotnego, ale więcej o tym za chwilę.

Johann Zarco

W czwartek przyznał, że ostatnio sprawdzał na siłowni, jak wychodzą mu backflipy, z których wykonywania słynął po zwycięstwach w Moto2. Wygląda na to, że ta umiejętność może mu się wkrótce znów przydać. 

Francuz, który w przeszłości słynął z bardzo gorącej głowy, w niedzielę pojechał po profesorsku, niemal przez cały wyścig broniąc się przed atakami kąsającego go Alexa Rinsa, a na finiszu jadąc defensywnie w miejscach, w których spodziewał się ataku Vinalesa.

Obronił się przed rywalami i objechał Martina, ale nie był już w stanie pogonić za Quartararo. Mimo wszystko drugie miejsce wystarczyło mu, by objął prowadzenie w tabeli. Jednocześnie przez cały weekend pokazywał dużą klasę, z szacunkiem wypowiadając się nie tylko o swoim rodaku, ale także zespołowym koledze.

Wygląda na to, że po zagubionym Zarco z czasów KTM-a nie ma już śladu, a patrząc na niedzielne wydarzenia to właśnie Francuz może okazać się w tym roku liderem Ducati.

Jorge Martin

W ten weekend dziękował nie tylko Fausto Gresiniemu, który pomógł mu odnaleźć drogę w mistrzostwach świata na początku kariery, ale także Vinalesowi i Aleixowi Espargaro, którzy zabierali go na wspólne treningi gdy nie miał grosza przy duszy.

Ciekawie opowiadał także o tym, jak w pierwszym sezonie w KTM-ie w Moto2 musiał próbować siedmiu różnych ram w cztery weekendy wyścigowe. To sprawiło, że w Pramacu odnalazł się jak ryba w wodzie i mimo zaledwie czterech dni testowych szybko złapał wspólny język z motocyklem.

W niedzielę pojechał po mistrzowsku, a gdy stracił prowadzenie, zachował zimną krew i był w stanie utrzymać koncentrację. Czapki z głów!

Alex Rins

Tym razem nie popełnił błędu sprzed tygodnia i dobrze wystartował, ale po wyścigu przyznał, że Suzuki musi poprawić system startu, bo Ducati jest pod tym względem w innej lidze.

Moim zdaniem w pierwszej połowie wyścigu cisnął trochę za mocno i kąsał Zarco niepotrzebnie, ale on sam podkreśla, że skupiał się na oszczędzaniu opon i dowiózł je do mety w bardzo dobrym stanie.

Po drodze zaliczył potężny uślizg, który wybił go z rytmu na kilka kółek, ale na mecie był zadowolony bo wiedział, że wycisnął z Suzuki wszystko, co się dało.

Maverick Vinales

Zwycięzca sprzed tygodnia tym razem był dopiero piąty, a na finiszu popełnił kilka błędów, które kosztowały go podium, ale na mecie nie było po nim widać ani cienia znanej z przeszłości frustracji. To jeszcze bardziej imponujące niż jego jazda.

Po wszystkim przyznał, że nie miał takiego potencjału i przyczepności jak tydzień wcześniej, ale też zbyt dużo czasu stracił po starcie. Podkreślał jednak, że to nie wina motocykla (choć Yamaha jest ewidentnie za Ducati jeśli chodzi o system startu), a jego i zbyt długiego czasu reakcji. "Motocykl jest w porządku, to ja muszę poprawić swoją jazdę" - podkreślał w nieco nietypowym dla siebie stylu.

Na koniec podsumował, że piąte miejsce, jak na zły dzień, to dobry wynik i trudno się z nim nie zgodzić. Nowy, spokojny i ułożony Vinales to w tym roku ogromny powiew świeżości w garażu Yamahy. Pytanie, jak długo utrzyma się taki stan rzeczy. Oby jak najdłużej.

Pecco Bagnaia

Stracił za dużo czasu przebijając się po słabym starcie, ale i tak miał szansę na podium. Niestety, zmarnował ją na samym finiszu, dając się wciągnąć w pierwszy zakręt za Johannem Zarco i wyjeżdżając szeroko.

 Po wszystkim przyznał, że zdaje sobie sprawę, że takich błędów nie można popełniać będąc fabrycznym zawodnikiem. Ma rację, ale dajmy mu trochę czasu.

Joan Mir

Teraz robi się ciekawie. Podobnie jak Yamaha, Suzuki musi wykorzystywać każdą okazję do ataku. W Katarze jednym z najlepszych ku temu miejsc było hamowanie do szóstego zakrętu. 

Mir zaatakował tam Millera, wjeżdżając przednim kołem w jego lewe udo. To był jeden z tych manewrów, które można nazwać typowym incydentem wyścigowym, ale Australijczyk miał najwyraźniej inne zdanie.

Gdy chwilę później Mir przestrzelił ostatni zakręt, Miller spojrzał w jego stronę i doprowadził do kontaktu na wyjściu na prostą. Zdaniem Mira zawodnik Ducati zrobił to celowo, nie okazał mu szacunku i powinien zostać ukarany. "To było ryzykowne i niebezpieczne. Nie mam nic więcej do dodania" - uciął. Zwrócił też uwagę, że kółko wcześniej on sam zostawił mnóstwo miejsca Aleixowi Espargaro, który popełnił w ostatnim zakręcie taki sam błąd.

Duży plus dla Mira za pokazanie klasy i zachowanie zimnej krwi po wyścigu. A teraz punkt widzenia Jacka…

Jack Miller

Po wyścigu Miller wzruszał ramionami, jakby nic się nie stało. "Wszyscy widzieli co się stało. Pojechał szeroko i chyba nie myślał, że się zatrzymam i go wpuszczę" - tłumaczył pokrętnie, podkreślając jednocześnie, że sam dostał od Mira trzy strzały (a tak naprawdę tylko ten jeden wspomniany wcześniej). 

Na finiszu miał jednak inny problem, a mianowicie drętwiejącą prawą rękę. Miller próbował w przeszłości radzić sobie z tym innymi sposobami, ale wygląda na to, że przed Portugalią będzie musiał przejść operację. Tak czy inaczej może mu to popsuć kilka kolejnych wyścigów.

A jak było naprawdę?

Nie mam żadnych wątpliwości, że Miller zrobił to co zrobił z premedytacją. Wkońcu cały czas patrzył na Mira na wyjściu z ostatniego zakrętu i pojechał tak, aby nie zostawić mu miejsca przy krawężniku. Może i nie chciał doprowadzić do zderzenia, ale ewidentnie chciał pokazać Hiszpanowi "kto tu rządzi" i przyblokować go na wyjściu. Doszło jednak do zderzenia. Czy Jack powinien zostać ukarany? Absolutnie tak! 

Zdaję sobie sprawę, że ataki Hiszpana wyprowadziły Australijczyka z równowagi, ale… Jeśli Miller tak nerwowo reaguje na jeden przypadkowy kontakt ze strony Mira, to Marc Marquez zje go żywcem i nie da najmniejszych szans w walce o tytuł. 

Ducati musi natychmiast wziąć sprawy w swoje ręce, bo Miller ewidentnie nie radzi sobie z ciśnieniem, jakie wiąże się z byciem liderem czołowej ekipy. Koniec tematu.

Brad Binder

Na mecie rozdzielił Mira i Millera, finiszując na ósmej pozycji. Po wszystkim przyznał, że "nie cieszy się z tego, że cieszy się z ósmego miejsca", ale jak na okoliczności i tor to dobry wynik, szczególnie biorąc pod uwagę zaledwie pięć sekund straty do zwycięzcy. 

KTM miał w Katarze ogromne problemy z oponami. Do tego stopnia, że cała jego czwórka zdecydowała się założyć pośrednie przody, dzięki czemu Binder mógł utrzymywać tempo dłużej.

Aleix Espargaro

Na mecie dopiero dziesiąty, ale przez długi czas jechał na trzeciej pozycji. Tracił czas na długich prostych i sam przyznaje, że na bardziej krętych torach będzie walczył o podia. Jednocześnie mam wrażenie, że czuje chyba nieco presję związaną z plotkami o Dovizioso. Tak czy inaczej wykonał świetną robotę, a Aprilia ewidentnie zrobiła w tym roku duże postępy.

A co za pierwszą dziesiątką?

Enea Bastianini na finiszu stracił tempo, bo… widok zaczęły zasłaniać mu opadające pod kaskiem włosy. Franco Morbidelli po katastrofalnym weekendzie i dwóch awariach silnika w treningach jest całkowicie zagubiony i nie wie co się dzieje.

Pol Espargaro popełnił dwa duże błędy i stracił szansę na walkę o pierwszą piątkę, ale znów był tylko sześć sekund za zwycięzcą. Ma potencjał, aby walczyć o podia, ale podczas drugiego weekendu był dużo bardziej zagubiony i sfrustrowany niż po pierwszym. Wspomniał o zmieniającym się punkcie wyjściowym jeśli chodzi o motocykl, a nawet podkreślał, że Hondzie brakuje puntu odniesienia w postaci Marqueza. Może zmieni się to w Portugalii.

Ostatni punkt zgarnął w Katarze Miguel Oliveira, który wystartował jak rakieta, przebijając się z dwunastego na trzecie miejsce. Nie miał jednak tempa, tracił czas podczas zmian kierunków, a na finiszu przypadkowo włączył mapę oszczędzającą paliwo i nie mógł już nic zrobić.

Wszystko dlatego, że tuż po starcie w jego motocyklu przestał działać wyświetlacz. W przeciwieństwie do Quartararo, Oliveria korzysta intensywnie z lampek sygnalizujących zmianę biegów i bez nich tracił z tego powodu sporo czasu. Nie mógł też bawić się mapami. Tymczasem wszyscy w KTM-ie liczą, że na innych torach, gdy będzie można korzystać z twardego przodu, będzie lepiej.

Na koniec jeszcze Valentino Rossi, który po starcie z przedostatniej pozycji ukończył wyścig na szesnastym miejscu, bez punktów. Włoch podkreślał, że przez cały weekend miał problemy z brakiem trakcji tyłu - czyli dokładnie tym samym co trapiło Yamahę w ostatnich sezonach, ale w Katarze mogło wynikać z konieczności używania miękkiego tyłu. Czy to wypadek przy pracy, czy początek końca największej legendy Grand Prix? Być może przekonamy się za dwa tygodnie w Portimao.

Advertisement
NAS Analytics TAG

NAS Analytics TAG
Zdjęcia
NAS Analytics TAG
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    motul belka 950
    NAS Analytics TAG
    na górę