Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 17
Pokaż wszystkie komentarzeLovtza: BMW z silnikiem z 4 sprężarkami będzie kosztował pewnie z 200-400tys. pln, więc jeśli koszt wymiany 4 sprężarek bedzie wynosić 70tys., to wszystko jest w porządku. Co prawda prawdopodobieństwo padnięcia wszystkich 4 na raz jest małe, raczej będą padać pojedynczo. Kwestia 2.0TDI jest po pierwsze mocniejszy, a poza tym ma standardowo dwumasę i jest najnormalniej w świecie cięższy od 1.9tdi. Zresztą 1.9TDI jest tyle modyfikacji, że mały przepał i wieczna bezawaryjność tak naprawdę dotyczą nastarszych wersji. Stare auta mniej paliły, tak bo były mniejsze, porównaj sobie GolfaII i Golfa V, ten pierwszy jest sporo mniejszy i lżejszy, ale za to przy uderzeniu czołowym składa się jak kartka. Postęp ma swoje wady, ale ma też zalety.
Odpowiedzco do tych sprężarek, to może się okazać, że 3 poza tą elektryczną będą stanowiły jeden monoblok, i tak na prawdę, to będzie sprężarka trzystopniowa. Awaria jednego pociągnie rozbebeszenie całości w celu regeneracji jednego stopnia co będzie równie ekonomicznie opłacalne co wymiana całego takiego kombozestawu. W kwestii całej afery das VW, to trzeba być eurokretynem, który na lekcjach chemii i fizyki zajmował się zaglądaniem koleżankom i nauczycielce w dekolt/pod spódniczki (albo i obie ukryte niemieckie opcje), żeby nie zauważyć braku spójności: SPALANIE wyrażone w l/100km, jest wprost proporcjonalne do emisji CO2 wyrażonej w gCO2/km. Moc bieże się z energii uwolnionej ze spalania paliwa i tutaj wkracza chemia: 2(CnH2n+2) + (3n+1)(O2) -> 2n(CO2) + (n+2)(H2O) + E Praca w uproszczeniu to P = (E / t) x ef czyli ilość energii emitowanej w jednostce czasu pomniejszona o współczynnik wydajności , który obecnie nie przekracza 30-35% dla obecnie produkowanych silników tłokowych. Przy rzeczywistych a nie testowych przepałach emisja CO2 podawana i wymuszana przez zainteresowane strony sporu Das VW nie może mieścić się w tychże ramach.
OdpowiedzPamiętam czasy, kiedy nie było norm Euro i katalizatorów. Był smród, dym, przy drogach nie dało się ani mieszkać, ani chodzić. Po wprowadzeniu wtrysków i katalizatorów jest czysto, można w mieście chodzić chodnikiem bez zagrożenia zdrowia. Zobacz, wyjdź na ulicę - setki samochodów a smrodu nie ma. To argument organoleptyczny, prawdziwym powodem wprowadzenia katalizatorów było dopalanie tlenku węgla. To gaz bezwonny, bezbarwny, nieco lżejszy od powietrza i niezwykle trujący (kłania się szkolna chemia). Silniki gaźnikowe produkują kilka procent CO w spalinach, zasilane wtryskiem 0,1 - 0,2%. Gdyby nie te wyklinane przez Ciebie katalizatory, podusilibyśmy się spalinami milionów samochodów. Czytałem Motocykl w czasie wprowadzania Euro 3. Motocykle przestawiane na wtrysk zazwyczaj paliły mniej. Były wyjątki, ale regułą było zmniejszenie spalania, to nieprawda, że układy wtryskowe zwiększają spalanie. Nieco malała moc, silnik reagował twardziej, ale palił mniej. Były wyjątki, np. Bandit brał o 0,5 l/100 więcej, ale miał całkowicie nowy silnik. Problem VW wynika jednak z innego powodu. Silniki wysokoprężne są doskonałe do napędzania lokomotyw, statków, TIRów, czy kombajnów zbożowych, ale nie samochodów osobowych. Mają mały zakres prędkości obrotowej, małą elastyczność, duże masy wirujące, wymagają stałej temperatury pracy, zimne dymią, a przy przyspieszaniu kopcą. Wytwarzają mikrocząsteczki sadzy niszczące płuca, powodujące POChP, astmę i raka. Filtry cząstek stałych je wyłapują, ale w mieście się zatykają. Samochodami z silnikami diesla praktycznie nie można jeździć po mieście. Zapytaj się znajomych, którzy mają takie silniki, czy już zdemontowali te filtry, czy dopiero zamierzają je zdemontować. Moi już je usunęli, jeżeli nie od razu, to postawieni przed koniecznością wymiany za 5k pln. Efekty widać na ulicach. Piękne Audi kopcą przy przyspieszaniu jak traktory. Głównym problemem są jednak tlenki azotu. Gazy trujące jak samo jak CO, ale dla odmiany żółtawe i śmierdzące. Każdy silnik spalinowy je wytwarza, jednak w silniku z zapłonem iskrowym mogą być zredukowane wzbogaceniem mieszanki, powoduje to wytarzanie CO, który jest dopalany w katalizatorze i jest OK. W silniku diesla nie da ich się wyeliminować, ponieważ w cylindrach jest większa temperatura, a wzbogacanie wtrysku daje kłęby dymu. Nie ma skutecznych i tanich dopalaczy NOx, W ciężarówkach stosują wynalazki jak proces SCR z zastosowaniem mocznika jako reduktora, skuteczny, ale skomplikowany i drogi. Aby silnik wysokoprężny mógł być zastosowany w samochodzie osobowym musi mieć: turbosprężarkę, skomplikowany układ wytryskowy, rozbudowaną kompensację drgań (koło dwumasowe), filtr cząstek stałych, filtr SCR. Będzie wtedy działał, ale będzie ciężki, drogi i mułowaty. VW wiedział o tym wszystkim i cynicznie zapewniał, że trudności techniczne, realnie nie do pokonania są nieistotne i udało im się wyprodukować nietrującego, zrywnego diesla. Nakręcili marketing, Das Auto, bluemotion, wiesz, co masz, z pełną świadomością, że to kupę warte. Ale kasa szła. Diesle były 2-3k euro droższe od benzynowych. Inne firmy były ostrożne, zobacz oferty Toyoty, czy Mazdy. Tylko Europa poszła w ślad za VW, zwłaszcza Ford i Francuzi, ale nie tak po chamsku. Cyniczne było także (tu się z Tobą zgadzam) argumentowanie, że wyprodukowanie skomplikowanego samochodu, który się po 10 latach rozleci jest ekologiczne. VW w pełni sobie zasłużył na aferę i nie ekolodzy, ani unijni urzędnicy są temu winni. Swoją drogą jednak, kilka motocykli gaźnikowych środowiska nie zniszczy, Bandit olejak, jest dużo bardziej ekologiczny niż Das Auto z turbosprężarkami, filtrami i wtryskiem common rail.
OdpowiedzŚwięta prawda. Należy jeszcze dodać, że ekologom nie chodzi o ekologię tylko o kasę. Teraz jest to jedna z bardziej dochodowych gałęzi gospodarki - produkcja DPFów, katalizatorów, EGRów, itd, itp. Wystarczyło ogłupić ludzi i już się interes kręci.
OdpowiedzBrawo Lovtza- podpisuję się pod artykułem ,,obiema ręcami''. Ale tak na marginesie- coraz nowsza a tym samym coraz bardziej g..na technologia nie tylko generuje wzrost cen pojazdów czy czegoś tam oraz zwiększa zanieczyszczenie środowiska. Robi coś coraz gorszego- pozbawia nas wolnego czasu. W pogoni za nowym (bo stare szlag trafił zaraz po upływie gwarancji) ciągle kupujemy te same rzeczy- a to samochód czy motocykl, a to komórkę czy telewizor. Siedzimy coraz dłużej w robocie, nie mamy czasu na normalne używanie tych sprzętów, dla siebie, dla najbliższych... A tymczasem prezesi koncernów do spóły z ekologami zacierając ręce bogacą się coraz bardziej naszym kosztem. Ekologia w przypadku pojazdów to bzdura. Koniki muszą pić, a jeśli tak to problem leży w paliwie a nie w silnikach. Jeśli mają zamiar ograniczać emisję CO i innego świństwa to tylko zmiana paliwa np na wodór gwarantuje brak toksycznych spalin. Niestety taka opcja mimo znanych technologii nie wchodzi w grę bo zbyt wiele straciły by gospodarki narodowe i międzynarodowe koncerny paliwowe. Lepiej więc robić ludziom wodę z mózgu i drenować ich kieszenie wmawiając im że to dla ich dobra i dla ochrony środowiska...
Odpowiedz"ałe 3,3 proc. globalnej emisji CO2" Kochany, ale te 3% to jest *dodatkowy* dwutlenek węgla w atmosferze, zmagazynowany dotychczas w postaci ropy naftowej pod ziemią. Pompujemy go już od 50 lat, więc poziom CO2 wzrósł do stopnia w ktorym zaczął zmieniać klimat.
OdpowiedzCóż to za niesamowita bzdura ! A erupcję wulkanów nie uwalniają całej tablicy mendelejewa do atmosfery ? W tym również takie ilości CO2, której nigdy ludzkość nie wyprodukowała ! Poczytaj o roślinach, o procesie fotosyntezy, o tym jak na nie działa zwiększona ilość CO2 w atmosferze i dopiero spróbuj zrozumieć zagadnienie. Warto też poczytać jakie stężenie CO2 było za czasów dinozaurów, gdy rosly gigantyczne rośliny, które absorbując węgiel dały nam go dzisiaj do pieca :)
OdpowiedzNie bardzo rozumiem skąd się bierze cała ta niechęć do prób ograniczenia zanieczyszczeń. Zaraz pojawia się milion kontr argumentów, a czemu ograniczają tylko CO2 a nie inne szkodliwe substancje, a w ogóle to oceany emitują więcej, a w Chinach to można a u nas nie. Określenie EKO stało się najgorszą obelgą zaraz obok lewactwa, UE i pedofilów. Czy nam się to podoba czy nie żyjemy w jednym z najbardziej rozwiniętych i najbogatszych rejonów świata (tak wiem Polska = bieda, 1000 zł na rękę), który to chce mieć wysokie standardy a za to trzeba płacić. Wole raczej dążyć to poziomu (także norm i standardów) Niemiec czy UK. Wolę żeby było mnie stać na nowy motocykl co 3 lata, nawet jeśli będzie na baterie niż jeździć z przez następne 10 lat swoi starym olejakiem dumnie unosząc głowę że żaden brukselski euro-socjalista nie ogranicza mojej wolności.
OdpowiedzChyba nie bardzo zrozumiałeś sens artykułu.EKOterroryści udowadniają, że człowiek a nie przyroda jest odpowiedzialny za wzrost emisji CO2.Kolega w artykule wykazał , że tak nie jest.Dlatego narzucanie producentom pojazdów wyśrubowanych wymagań co do emisji przez silniki CO2 jest krótko mówiąc BZDURĄ. A na marginesie - "Zarabiając w Polsce (jak wspomniałeś) 1000 zł na miesiąc" - nigdy nie będzie Cię stać na jakikolwiek motocykl. Włącz myślenie. Pozdrawiam Jacek z Jarocina
OdpowiedzObawiam się, że to ty nie do końca zrozumiałeś. Napisałeś: "EKOterroryści udowadniają, że człowiek a nie przyroda jest odpowiedzialny za wzrost emisji CO2. Kolega w artykule wykazał , że tak nie jest." No cóż jeśli nie człowiek to kto? kamienie? kangury? może oceany mają przebiegły plan na wykończenie nas zwiększając emisję CO2? Tak się niefortunnie składa, że postępujące od jakiegoś czasu zmiany klimatyczne jakoś dziwnym zbiegiem okoliczności pokrywają się z okresem ostatnich 150 lat przemysłowego rozwoju ludzkości . Dla historii ziemi 150 lat to nic, mgnienie. Poza tym nie bardzo rozumiem jak można udowodnić wzrost podając jednostkowe dane. Stwierdzenie, że oceany produkują 41,4 proc globalnego CO2 nie mówi nic. Tak naprawdę nie wiemy jak wpływa te 3,3 proc., które produkuje człowiek. Może jest to nieistotna wartość a może to pętla, którą sami zakładamy sobie na szyję. Ale oczywiście najłatwiej sprowadzić dyskusję na poziom emocji nazywając się ekoterrorystami. Pozdrawiam
OdpowiedzKolego. Nie dopatrzyłem się w artykule tego, że ludzkość nie wpływana na zmiany środowiskowe. Co więcej, Lovtza jasno pokazuje zalety wprowadzenia norm ograniczających emisję spalin. Jedyne, do czego się doczepia, to śrubowanie tych norm w nieskończoność, a to już niekoniecznie musi być ekologiczne. Bo nadchodzi kiedyś moment, że dalsze ograniczanie powoduje niespółmierne podniesienie kosztów i zużycia innych zasobów. A to już ekologiczne nie jest. Rzeczywiście nie wiemy, jak wpływa te 3,3% emitowane przez ludzkość (z tego nikły ułamek przez motoryzację). Chociaż akurat ja zaryzykowałbym stwierdzenie, że ten wpływ jest jakieś 12 razy mniejszy niż oceanów, czy innych wulkanów. O ile można przyjąć z grubsza, że oceany emitują co rok podobna ilość CO2, to sorry, ale wulkany już nie bardzo starają się wypełnić "roczne cele". Raz emitują mniej, a drugi raz znaaacznie więcej, niż wyliczona średnia. To taki przykład na stwierdzenie, że ludzkość to 3,3% "na górkę". Oczywiście, że mamy wpływ, ale, jak napisałeś, może go niepotrzebnie demonizujemy. I uwierz mi, zmiana samochodu, motocykla, pralki. lodówki, komputera co 3 lata, na 5% oszczędniejsze/mniej emitujące nie ma nic wspólnego z ekologią :-) To jest tylko potrzebne korporacjom, żeby sprzedawać towary. W ten sposób marnowane są zasoby naszej planety i tworzone miliardy ton śmieci. Ale pieniądz się kręci :-) W tym świetle słowo ekoterrorysta nie jest wcale takie dziwne, bo dla mnie to jest taka osoba, która ograniczając jeden czynnik, przyczynia się do znaczącego powiększenia innych. Pozdrawiam
OdpowiedzNie bardzo rozumiem skąd się bierze cała ta niechęć do prób ograniczenia zanieczyszczeń. Zaraz pojawia się milion kontr argumentów, a czemu ograniczają tylko CO2 a nie inne szkodliwe substancje, a w ogóle to oceany emitują więcej, a w Chinach to można a u nas nie. Określenie EKO stało się najgorszą obelgą zaraz obok lewactwa, UE i pedofilów. Czy nam się to podoba czy nie żyjemy w jednym z najbardziej rozwiniętych i najbogatszych rejonów świata (tak wiem Polska = bieda, 1000 zł na rękę), który to chce mieć wysokie standardy a za to trzeba płacić. Wole raczej dążyć to poziomu (także norm i standardów) Niemiec czy UK. Wolę żeby było mnie stać na nowy motocykl co 3 lata, nawet jeśli będzie na baterie niż jeździć z przez następne 10 lat swoi starym olejakiem dumnie unosząc głowę że żaden brukselski euro-socjalista nie ogranicza mojej wolności.
OdpowiedzCala ta afera z silnikami diesla od VW jest smieszna, urzedasy nagle dostaly wiadrem zimnych spalin w twarz co wyrwalo ich z krainy czarow, w ktorej zyje cala UE i USA. Ludzie rwia wlosy, Greenpeace przykuwa sie do kolejek linowych, a Femen szczuje cycem, viva la liberte! Ciekawe kiedy na odstrzal pojda filtry czastek stalych - jak sama nazwa wskazuje sa to filtry, a filtr ma to do siebie, ze nie czysci w magiczny sposob wszystkiego co jest "be!", tylko to wylapuje i ... wlasnie, co? Osad z sadzy, zawierajacy mnogosc metali ciezkich i rakotworczych zwiazkow z uszlachetniaczy paliwa nie jest neutralizowany tylko dopalany, i to dopalany we wzglednie niskiej temperaturze kilkuset stopni Celsujsza. Caly ten syf nie jest calkowicie wyczyszczony tylko najzwyklej w swiecie rozdrobniony i wypuszczony przez tlumik nie w postaci mikroczasteczek, tylko juz jako nanoczasteczki, ktorych wplyw na ludzkie zdrowie jest na chwile obecna niedokladnie zbadany. Wiadomo, ze czastki okreslane juz jako "nano-" sa tak mikroskopijnych rozmiarow, ze moga przenikac w pecherzykach plucnych do krwiobiegu, a z krwiobiegu do kazdej komorki w ciele. Ale to urzedasy maja w powazaniu, bo silnik z takim filtrem dumnie prezy sie zielona nalepka EURO.
OdpowiedzNa początki lat 90 jak potrzebowano silnika o mocy 170-180KM do Golfa III sięgnięto po 2,8 VR6 12zaworów i śmiało przejeżdżał 500tyś km a nawet ponad milion i był tak solidny że tuningowcy zakładali turbinę i robili 450KM. Co zamontowano do Golfa VI? 1,4TSI 180KM podwójne turbo (sprężarka mechaniczna i turbo) silnik często miał problem z przejechaniem 100tyś km bo albo panewki padły albo pierścienie i brał olej a nie to problemy z podwójnym doładowaniem, przeskakującymi rozrządami na łańcuchach, problemy ze skrzynią DSG a o tuningu należy zapomnieć. LPG też ciężko założyć bo wtrysk bezpośredni. Mało tego coś tam gadają o wprowadzeniu wyłączanych cylindrach jak by było mało problemów. To tak jak by wziąć silnik 1,3 54KM z Golfa II (to ciągle ta sama rodzina silników) rozwiercić na 1,4 i dać mu turbo. masę elektroniki. auto 1300kg i kazać ganiać z 3,5 raza większą mocą. Cała ta ekologia to bujda na resorach a producentom chodzi żeby auta i motocykle się się psuły po gwarancji i były drogie i trudne w naprawach, żeby ludzie sami nie naprawiali tylko autoryzowane serwisy a jeśli nie to kupowali nowe. I zgadzam się z tym artykułem że nowe pojazdy to turboekozłomy naszprycowane awaryjną elektroniką i innymi pułapkami konstrukcyjno-finasowymi które mają przejechać gwarancje i być skarbonką bez dna.
OdpowiedzNajlepszym przykładem na to co może się stać z firmą produkującą dobre, niepsujące się rzeczy jest np producent butów Crocs. Te kamasze się nie psuły i mało firma nie splajtowała. Mercedes ledwo co wyszedł na prostą po W190...
Odpowiedzpo W124
Odpowiedzhmm Lovtza, niby masz trochę racji. Sam otaczam kultem olejaki i stare V ósemki, najfanjnieszje dizle to były w starych mercach i vw, a katalizator to wymysł szatana od dławienia osiągów... Z tymże stałem na ulicy w średniej wielkości azjatyckim mieście - gdzie nikt się żadnymi normami nie przejmuje, i mogę ten mikroklimat porównać z jego odpowiednikiem pod względem zaludnienia w Europie w której mamy te nowsze, bardziej badziewne pojazdy z normami; niech nawet będzie to np Londyn. To trza przeżyć. Kaszel, czerwone spojówki, zapuchnięte oczy w ciągu godziny, a z nosa wydmuchasz czarne gluty; i nie to nie kwestia tego limitowanego co2. Realnym i przekrwionym okiem spojrzysz wtedy na ten problem raz jeszcze. I piszę z doświadczenia.
OdpowiedzNo właśnie, to nie kwestia CO2, a większość norm UE mówi właśnie o emisji CO2 ignorując dużo bardziej niebezpieczne toksyny wypluwane przez silniki. W związku z tym producenci tną mało istotne CO2 a toksyny mają w d..., bo przecież nic o nich nie ma w normach.
OdpowiedzNo nie do końca. VW poległ nie przez CO2 a NOxy, a te są cholernie szkodliwe i tu normy są jak najbardziej wskazane
OdpowiedzTo nie ekologia, to kasa. Greenpeace płynie statkiem zbojkotowac inny statek. Ogień zwalczać ogniem? Bzdura
Odpowiedzprzeciez w taki sam tryb "wchodzi", jak testuje nie tylko pozio emisji spalin ale rowniez poziom zuzycia paliwa...:)
OdpowiedzEkoterroryści czepiają się nie tych spraw co trzeba. To prawda, że ponda 90% CO2 pochodzi ze źródeł naturalnych, ale bilans w środowisku jest prawie równy, czyli tyle ile oceany czy biosfera wyprodukuje CO2 to tyle pochłoną, a emisje ze źródeł antropogenicznych się kumulują w atmosferze czy hydrosferze. Zamiast karać Europejczyków ostrzejszymi normami powinno się nakłaniać kraje produkujące najwięcej zanieczyszczeń (USA, Chiny, Indie) do wprowadzania mniej inwazyjnych technologii, bo jak narazie to z zakazów i kar dla europejskich przedsiębiorstw się tamci śmieją i cieszą z firm szukających u nich oszczędności.
OdpowiedzA dzieje się tak ponieważ ekoterroryści wiedzą, że przychodząc ze swoimi pomysłami do rządu Chin, Indii, USA czy Rosji zostaliby wyśmiani, a może dostaliby jeszcze pałą po garbie i poszczuto by ich psami. Urabiają więc plastikowych "liderów" z UE którzy dla utrzymania się przy korycie ustawią się do każdego wiatru.
Odpowiedz1. Każdy robotnik fabryki chce zarabiać więcej, czyli fabryka musi sprzedać więcej produktów, ponieważ nie można podnieść ceny, to trzeba skrócić życie produktu/pojazdu/modemu itp. Nowe silniki VW są nierozbieralne, montuje się je metodą klejenia, więc przy większej awarii wymiana silnika. Aktualnie silnik jest liczony na 200-300tys. a cały pojazd na 10lat życia 2. Rozwój wymusza się przepisami, jeśli nie byłoby wymogów norm, nadal podstawowy model nie miałby ABS i paliłby 10-15l jak Polonez. Dentysta narzędzia zamiast sterylizować wypalałby palnikiem albo wyparzał w garnku. itd. 3. Z normami emisji jest ten mankament, że uznaje je Europa, ale w Kalifornii normy są ostrzejsze niż w Europie. 4. W Polsce katalizatory i filtry cząstek mają pojazdy z oryginalnym układem wydechowym, bardzo często pierwsza ingerencja w wydech kończy się w Polsce montażem przelotki. 5. Co do VW, chłopcy sami są sobie winni i powinni za to cwaniactwo dostać po tyłku. 6. Muscle Carsy z przed kryzysu paliwowego miały duże moce i przepały, ale nadawały się tylko do jazdy po prostej. Na skutek kryzysu na rynku paliw i zmian w prawie, ograniczono zużycie paliwa, ale również zmienione zostały zawieszenia, opony, hamulce, itp., co pozwoliło efektywniej wykorzystywać auta.
OdpowiedzJasiu, rozwój aut to był do 2000 , 2002 roku jakoś, kiedy to inżynierowie ulepszali auto by było szybsze, bezpieczniejsze i oszczędniejsze itp.. Potem spece od kreatywnej ksiegowości i marketingu dorwali się do projektowania.. poczytaj jak ktoś zaproponował klosz reflektora za 100 $ wymienialny to go wyśmiali.. klient ma kupić nową lampe bi xenon za 10.000 a ponieważ sie to nie oplaca to najlepiej nowy model auta.. z tymi roszczeniami robotniczymi to pojechałeś.. robotnicy np upadającego enrona nie mogli się nawet podetrzeć akcjami podczas gdy zarząd sprzedal je na górce a przed upadłością wypłacił sobie milionowe odprawy
OdpowiedzPowie ktoś coś więcej na temat silników VW? Zaciekawiło mnie to co napisał kolega wyżej i chciałbym się więcej dowiedzieć na ten temat
Odpowiedz"Każdy robotnik fabryki chce zarabiać więcej" - zdanie i potrzeby robotnika są na szarym końcu. Najważniejsze są plany sprzedażowe wytyczane przez zarząd. Cała reszta to pochodna tych planów.
Odpowiedz"Tymczasem coraz bardziej wyśrubowane normy narzucane producentom prowadzą do wytarzania „jednorazówek”" jednorazówki powstają, aby zapewnić zbyt kolejnym modelom a nie (tylko) ze względu na normy środowiskowe. Poza tym zgoda.
OdpowiedzTeż prawda!
OdpowiedzPomimo iż sam mam wykształcenie pod kierunkiem ochrony środowiska, podpisuje się pod powyższym obiema rękami. To co obecnie się wyprawia to jest "pseudo ekologia". Prawo powinno uwzględniać coś takiego jak bilans zanieczyszczeń wyemitowanych podczas produkcji danego samochodu czy też motocykla, oraz ile faktycznie dany sprzęt emituje owych zanieczyszczeń w okresie eksploatacji, wliczając w to części zamienne oraz ich produkcję i utylizację. System obecnie funkcjonujący to swoiste perpetum mobile, kupujesz drogi skomplikowany samochód, który się nieustannie psuje, kupujesz części które ktoś musi wyprodukować, ktoś musi wymienić, a ty wydajesz na to pieniądze. Dajesz prace ludziom w fabrykach, Zenkow z warsztatu, sprzedawcy w Polmozbycie, itp itd. Koniunktura się nakręca, pieniążki płyną szerokim strumieniem, wszyscy mają pracę, są szczęśliwi...tylko nie środowisko oraz ty, właściciel bubla w którym co 100tyś musisz wymieniać DPF który to kosztuje kilka tysięcy, EGR który zasyfia kolektor dolotowy, niszczy klapy wirowe a w efekcie nawet i cały silnik. A ty musisz kupić drugi, dać prace mechanikowi, fabryce, ktoś musi stary zutylizować..czyli znowu ta sama historia. Ekologia to maksymalne wykorzystanie tego co się raz wyprodukowało, wiekowość oraz niezawodność sprzętu, jakby to wszystko zebrać do kupy i policzyć, na pewno wynik nie będzie taki "zielony". Kasta rządząca ma klapki na oczach, widzą tylko ile dany diesel kopci kiedy koło nich przejeżdża, natomiast dymiących kominów fabryk produkujących/utylizujących części zamienne-nie.
Odpowiedz1. Polmozbytu już dawno nie ma, to relikt PRL ;) 2. Można wyprodukować wieczny motocykl, samochód, tylko żę sprzedasz te 100-200tys. sztuk i możesz zamykać fabrykę. Bo kto kupi nowy motocykl/auto z Twojej fabryki, jeśli produkowany przez Ciebie pojazd będzie wieczny? 3. Z tą utylizacją to bym dyskutował...głównie ruch papierków
Odpowiedz1.Wciąż występują firmy z "Polmozbyt" w nazwie, zajmujące się mniej więcej tym samym co niegdysiejsze Polmozbyty. Jest ich dużo, bardzo bardzo dużo Google nie gryzie. ;) 2. I w czym problem?skoro można truć w imię ekologii, jak i również zamykać w Polsce kopalnie i huty, to nie można zamykać fabryk?Przecież to wszystko w imię ekologii. 3. Utylizacja to nie tylko dokumenty które trzeba wypełnić, to złom który trzeba przetopić na nowo i znowu wyemitować zanieczyszczenia do atmosfery, to również odpady niebezpieczne które również trzeba przetworzyć, co jest jeszcze bardziej szkodliwe.
Odpowiedz"Ekologia" zaczyna byc wielkim biznesem. Nieprzypadkowo Niemcy chcieli nam ociąć limity emisji CO2 aby sprzedawac nam więcej wiatraków. Będzie coraz mniej litości a pod płaszczykiem ekologii ograniczane będą nasze prawa, a korporacje będa jeszcze więcej nam wciskały róznego badziewia któraego nie potrzebujemy.
Odpowiedz