Kolejna absurdalna podwyżka opłat za przejazd wiecznie remontowaną autostradą A4 na odcinku Katowice-Kraków stała się faktem. Nie pomogła interwencja GDDKiA, a wściekli kierowcy już ściskają się za kieszeń.

Już w lipcu, kiedy Stalexport Autostrada Małopolska ogłosiła plany wprowadzenia podwyżek opłat, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ostro skrytykowała ten pomysł wskazując, że są one bezzasadne. Koncesjonariusz nie przejął się ani sprzeciwem kierowców, ani sprzeciwem GDDKiA i od wczoraj za przejechanie odcinka 60 km zapłacimy 24 zł., czyli aż o 4 zł więcej. Tym samym ten odcinek A4 stał się najdroższą autostradą w Polsce wyprzedzając słynną A2. Za przejechanie 1 km na A2 zapłacimy średnio 0,33 zł., natomiast na A4 już 0,4 zł.

I niestety, mimo, że stan tego odcinka pozostawia wiele do życzenia, a zwężenia z powodu niekończących się remontów utrudniają podróżowanie i niewiele mają wspólnego z tym, jak powinna wyglądać jazda po autostradzie, to Stalexport może de facto robić z opłatami (kierowcami) co chce. Prawo do podwyższania opłaty za przejazd wynika z umowy koncesyjnej, która choć owiana tajemnicą od lat budzi kontrowersje. Najczęściej właśnie przy okazji podnoszenia opłat za przejazd. GDDKiA natomiast nie posiada realnych uprawnień do wpływania na decyzje związane ze zmianami stawek opłat, gdy są one zgodne z postanowieniami tej umowy.

Dobra wiadomość jest taka, że stawki rosną tylko dla pojazdów osobowych. Opłata dla motocykli pozostaje bez zmian i wynosi 12 zł.

Ale czy tak do końca? Motocykliści też czasem wsiadają do samochodów, a wtedy różnica jest już mocno odczuwalna. Dlatego, albo jadąc do Krakowa będziemy płacić więcej, albo pozostają nam drogi alternatywne, które, mimo, że są niższej kategorii, umożliwiają dotarcie z Katowic do stolicy Małopolski w podobnym czasie. Jeśli więc nie widać różnicy, to po co przepłacać?