Extrememoto - nasza relacja - strona 3
| Dzień drugi – niedziela Gdy w niedzielny poranek mój dychawiczny Escort wtoczył się popiskując paskiem klinowym na teren lotniska, sprawy nie przedstawiały się zbyt obiecująco. Ogromna pusta przestrzeń, a na niej kręcąca się bezładnie grupka ochroniarzy, rozwiewane wiatrem śmieci z poprzedniego dnia, kulawa wrona atakująca resztki kebaba – ten widok mówił sam za siebie. Coś jednak napawało nieśmiało optymizmem, a rzeczą tą była bardzo ładna pogoda. Od samego rana było ciepło i słonecznie. Wkrótce na teren lotniska zaczęli zjeżdżać się organizatorzy i zawodnicy. Po krótkiej naradzie Alonzo stwierdził, że „dzisiaj zrobimy to po swojemu” i wszyscy zabrali się do roboty. W ciągu dwóch godzin powstało porządne stanowisko komentatorskie, przy hipodromie pojawiło się nagłośnienie, przygotowano plan konkursów, pojawiły się oznaki porządku i panowania nad sytuacją. Gdy na trybunie pojawili się pierwsi widzowie, impreza ruszyła na całego. Tłem do wszystkich niedzielnych atrakcji były indywidualne i grupowe pokazy freestylu. Zawodnicy, którzy konkurs mieli już za sobą, jeździli na luzie, co od razu przełożyło się na niesamowitą widowiskowość pokazów. Chłopaki przez cały dzień dawali wszystko z siebie i ze swoich maszyn, a był to widok, jakiego nie widziano dotychczas w Polsce na żadnej publicznej imprezie. Wróćmy jednak do atrakcji. Aby widzowie byli cały czas na bieżąco, Alonzo samozwańczo okrzyknął się spikerem i prowadzącym imprezę, co szybko okazać się miało bardzo dobrym pomysłem. W swym nieskończonym miłosierdziu wybaczamy mu kilka „efektywnych” gaf, bo nareszcie wiadomo było co się wydarzyło, co się aktualnie dzieje, i co za chwilę się wydarzy. Prowadzona na wesoło impreza zaczęła się coraz mocniej rozkręcać. Mniejsza ilość widzów w stosunku do tej, jakiej spodziewali się organizatorzy, zapobiegała tłokowi i przepychankom. Zawodnicy i ich maszyny były na wyciągnięcie ręki. Każdy bez problemu mógł nie tylko zobaczyć to, co chciał, ale także dostać po twarzy kawałkami stopionej gumy z palonych opon. W niedzielę po raz pierwszy swoje umiejętności mógł zaprezentować Bartek Ogłaza. Jego efektowne skoki i popisy na hipodromie robiły piorunujące wrażenie na wszystkich obecnych. Wrażenie było tak duże, że nawet uliczni freestyleowcy, przyzwyczajeni do niecodziennych widoków zatrzymywali się i podziwiali Bartka z wyraźnym uznaniem. Co tu zresztą dużo gadać, odsyłam do fotek i filmów. Pokazów Bartka było kilka i przeplatały się one z innymi godnymi uwagi wydarzeniami na terenie imprezy. Wraz z pojawieniem się na terenie imprezy Miss Polonia 2005 Malwiny Ratajczak ruszył konkurs Miss Moto. Wszystkie zgłoszone na Ścigacz.pl kandydatki mogły zaprezentować swoje wdzięki zgromadzonej publiczności na motocyklach zawodników. Zwyciężczynią konkursu została Agnieszka dosiadająca Yamahy R1 i to ona zabrała do domu nagrodę główną. Prawdziwe oblężenie przeżyła Arisa prowadząca konkurs jazdy na minimoto. Zawodnicy zaprezentowali sobą zadziwiająco wysoki poziom objeżdżając takich wyjadaczy, jak choćby Olaf z Torn Racing Team. Ostatecznie zwycięzca zabawy odjechał do domu właśnie na minibiku. Kolejnym widowiskowym punktem programu okazała się specjalnie przygotowana na tą imprezę ściana ognia. Dwa mury ustawione z pudeł, oblane (jak to ujął Alonzo) „napalmem” i duży chłopiec z zapałkami. Muszę przyznać, że przejazd AC Śledzia i Raptownego przez te płonące ściany wyglądał bardzo efektownie, tym bardziej, że miałem naprawdę niezłą miejscówkę... Tak bardzo niezłą, że po zakończeniu tego numeru razem z Terrorem nerwowo sprawdzaliśmy czy nasze rzęsy i włosy w nosie są ciągle na miejscu... Ci, którzy szukali ambitniejszych rozrywek, mogli wziąć udział w konkursie pochłaniania ostrej pizzy na czas, lub zapoznać się z efektami działania helu na struny głosowe. Mówiąc krótko działo się dużo i na prawdę było na co popatrzeć. Choć wiele w Extrememoto nawaliło, to nie nawiodła gastronomia i zaplecze sanitarne. Przez obydwa dni imprezy każdy mógł niedrogo zjeść coś smacznego. Dzień pełen wrażeń zakończyli mocnym akcentem zawodnicy ze wszystkich prezentujących się na Extrememoto ekip. Kłęby dymu, fruwające w powietrzu kawałki opon, ryk silników i owacje publiczności zlewały się w jedną widowiskową całość. Grupowe (nie bójmy się użyć tego słowa) palenie gumy i coraz to kolejne wystrzały zmasakrowanych opon większość widzów miała okazję zobaczyć po raz pierwszy dopiero na Bemowie w słoneczne niedzielne popołudnie. Brawo dla zawodników! |
|
|






































Komentarze 4
Poka¿ wszystkie komentarzewww.urwisss.za.pl/moto zapraszam:)
OdpowiedzI tak $tunter13 najlepszy !!!!
OdpowiedzDobre zdjêcia....!
Odpowiedzczemu nie ma zadnego zdjecia AC.Sledzia przeciez to jeden z najlepszych kozaków w polsce.I jeszcze jedno czy to prawda ze juz tydzien wczesnie by³o wiadomo kto wygra na tej typowo Warszawskiej ...
OdpowiedzJak to nie ma....¶lepy ty czy jaki....?
OdpowiedzSiema, Tydzieñ wcze¶niej nie by³o wiadomo czy przyjedzie Litwin Virgninius. Na dwa dni przed imprez± okaza³o siê, ze przyjedzie i ¿e wygra³. Teraz sam sobie odpowiedz na pytanie czy bylo wiadomo tydzien wcze¶niej kto wygra...
Odpowiedz