tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Co zrobi³ Quartararo w Holandii? Analiza i podsumowanie Motul TT Assen 2022
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
motul belka 950
NAS Analytics TAG
motul belka 420
NAS Analytics TAG

Co zrobi³ Quartararo w Holandii? Analiza i podsumowanie Motul TT Assen 2022

Autor: Mick Fia³kowski 2022.06.26, 23:10 Drukuj

Wyścig MotoGP w holenderskim Assen upłynął pod znakiem nietypowego błędu lidera tabeli, widowiskowej pogoni jego głównego rywala i dominującego zwycięstwa trzeciego z pretendentów do tytułu. Wszystko, co musicie wiedzieć o sytuacji w MotoGP przed wakacyjną przerwą, znajdziecie poniżej.

Mimo deszczowego piątku, w sobotę zawodnicy narzucili w Assen rekordowe tempo, a w niedzielę rano wyglądało na to, że losy zwycięstwa rozstrzygną pomiędzy sobą Pecco Bagnaia, Fabio Quartararo i Aleix Espargaro. 

NAS Analytics TAG

Rzeczywiście, po starcie to właśnie ta trójka znalazła się na czele stawki. Ruszający z pole position Bangaia szybko rozpoczął ucieczkę, podczas gdy za jego plecami Quartararo nieco zbyt optymistycznie zaatakował Espargaro w piątym zakręcie, zaliczając uślizg przodu i wywożąc rywala na pobocze.

Obaj wrócili do walki, ale podczas gdy Aleix stracił do lidera tylko osiem sekund i szybko zaczął gonić rywali, obrońca tytułu nie miał już szans na punktowane pozycje. Do tej dwójki jeszcze wrócimy. Póki co skupmy się na czołówce.

Po zamieszaniu w piątym zakręcie na drugie miejsce awansował debiutant Marco Bezzecchi, który skutecznie naciskał lidera, ale nie był w stanie zbliżyć się na tyle, aby go zaatakować.

Pecco Bagnaia Perfekcyjny w Assen 

Gdy w połowie wyścigu nad torem zaczęło delikatnie kropić, podopieczny Valentino Rossiego nieco zbliżył się do swojego rodaka, ale Pecco szybko odpowiedział i dowiózł do mety zwycięstwo.

Co ciekawe, to właśnie tutaj w 2016 roku Bagnaia wywalczył swoje pierwsze zwycięstwo w mistrzostwach świata, wówczas jeszcze w klasie Moto3, na pamiątkę tatuując sobie nitkę toru w Assen na prawym ramieniu.

Po wyścigu Włoch przyznał, że był gotowy na wszystko, ale nie na deszcz, który nieco go zaskoczył, ale nie był na tyle intensywny, aby drastycznie zmienić warunki na torze.

Bagnaia wyjaśnił także, że miał w pamięci dwa ostatnie nieukończone wyścigi i szczególnie po tym, co wydarzyło się tydzień temu w Niemczech, nie chciał popełnić kolejnego błędu. Pojechał więc z głową i dobrze zarządzał przewagą nad Bezzecchim. Przyciskał, kiedy musiał, ale nie jechał na limicie i kontrolował sytuację.

W efekcie jego strata do prowadzącego w tabeli Quartararo zmniejszyła się z 91 do 66 punktów i choć to nadal sporo, kolejny błąd Francuza połączony z dojrzałą jazdą Włocha może oznaczać, że losy tytułu ważyć się będą do ostatniej rundy.

Bezzecchi zaskakuje w GP Holandii

Zdecydowanie największym zaskoczeniem wyścigu był Bezzecchi, który w swoim debiutanckim sezonie w MotoGP dosiada ubiegłorocznej wersji Ducati Desmosedici, a dokładnie tego samego motocykla, którym rok temu ścigał się Bangaia. 

Drugie miejsce to nie tylko pierwsze podium Bezzecchiego wywalczone w Assen w jakiejkolwiek kategorii mistrzostw świata, ale także pierwsze podium ekipy Valentino Rossiego w MotoGP.  "Bez niego nie byłoby mnie w Grand Prix. Wziął mnie pod skrzydła, gdy miałem 15 lat" - mówił po wyścigu Marco.

Klucz do sukcesu? Nieco zaskakujący. Podczas treningów Bezzecchi używał pośredniej mieszanki tylnej opony Michelin, ale nie miała ona najlepszej przyczepności. Zespół zasugerował mu, aby na wyścig założył miękki tył i choć oznaczało to duże wyzwanie z uwagi na słabszą żywotność, to jednak dało zawodnikowi dużo większą przyczepność i pewność siebie.

Bezzecchi świetnym tempem do samej mety zaskoczył samego siebie, skutecznie zbliżając się do lidera, gdy zaczęło kropić. Gdy tylko zszedł z podium wszyscy od razu zaczęli zastanawiać się, czy może już w przyszłym roku awansować do ekipy fabrycznej Ducati, choć o to miejsce biją się przecież oficjalnie tylko Martin i Bastianini. Szefostwo marki z Bolonii od razu ucięło jednak spekulacje; w przyszłym roku Marco nadal startować będzie w zespole VR46, w którym, póki co, przyćmiewa ostatnio nieco Lucę Mariniego.

Vinales wraca na podium

Na trzeciej pozycji wyścig w Assen ukończył Maverick Vinales, który wywalczył w ten sposób swoje pierwsze podium w barwach Aprilii, do której dołączył niemal rok temu, w połowie poprzedniego sezonu. 

Równo rok temu to właśnie w Holandii Hiszpan sięgnął po swoje ostatnie podium za sterami Yamahy, z którą kontrowersyjnie rozstał się kilka tygodni później po zamieszaniu w Austrii.

Wówczas pomocną dłoń wyciągnęła do niego Aprilia, która była jeszcze wtedy "brzydkim kaczątkiem" padoku MotoGP, ale dokonała od tego czasu ogromnych postępów.

Gdyby ktoś dwanaście miesięcy temu powiedział, że po roku od odejścia z Yamahy Vinales nie tylko stanie w Assen na podium, ale jeszcze będzie cieszył się z trzeciej pozycji dużo bardziej, niż wówczas z drugiej, chyba nikt by w to nie uwierzył.

Tymczasem dzisiaj, Maverick mówi; "mam wszystko, aby wrócić na top!" i jego słowa trzeba brać na poważnie.

Jednocześnie Hiszpan nie ma złudzeń, a po wyścigu powiedział sporo ciekawych rzeczy o jego relacji i współpracy z Aleixem Espargaro: "Czasami ja jestem w jakimś miejscu szybszy. Zazwyczaj on jest szybszy ode mnie w wielu miejscach, ale pomagamy sobie. W ten weekend ja pomogłem mu poprawić dwunasty zakręt, a on pomógł poprawić mi piętnasty".

Jednocześnie Vinales nie ukrywa, że pod koniec sezonu nie będzie miał problemu z tym, aby pomóc Aleixowi, jeśli ten będzie walczył o tytuł. "Musimy grać zespołowo" - przyznał.

Najpierw jednak Maverick musi poprawić kilka aspektów swojej jazdy. Nie jest tajemnicą, że w tym roku dość wyraźnie gubi się w walce na początkowych okrążeniach, ale najlepszym ratunkiem będzie w tym przypadku poprawa kwalifikacji.

"Nie jestem w stanie wycisnąć z nowych opon więcej niż z używanych. Gdy tył ma większą przyczepność, "pcha" przód, przez co tracę czas w środku zakrętu. Musimy znaleźć ustawienia zarówno na używane, jak i nowe opony" - mówił w niedzielę po wyścigu.

Genialna pogoń Aleixa

Co ciekawe, nawet sam Vinales był przekonany, że po przygodzie w piątym zakręcie jego kolega zespołowy wycofał się z rywalizacji i był pod dużym wrażeniem wywalczonego przez Aleixa czwartego miejsca. 

Po wypchnięciu poza tor przez Quartararo, na piątym okrążeniu Espargaro spadł na piętnastą pozycję, tracąc 8,5 sekundy do lidera oraz 5,3 sekundy do Vinalesa, który był wtedy piąty.

Na mecie Aleix zameldował się 1,2 sekundy za Vinalesem i 2,5 sekundy za Bagnaią. Po wszystkim sam przyznał, że miał tempo, aby wygrać, choć Pecco nie dał wciągnąć się w dyskusję z cyklu "co by było gdyby" i rzeczywiście ma rację.

Podczas gdy Espargaro gonił stawkę stawiając wszystko na jedną kartę, Bagnaia kontrolował sytuację na czele i mógł dozować tempo. Najlepiej oddają to czasy ostatniego okrążenia, kiedy lider mógł już spacerkiem jechać do mety, kręcąc kółko o 1,5 sekundy wolniejsze niż reszta zawodników z czołówki.

Z drugiej strony to prawda; gdyby nie incydent w piątym zakręcie na piątym okrążeniu, Aleix bez wątpienia walczyłby o wygraną. Na pocieszenie zostaje mu fakt, że zmniejszył swoją stratę do lidera tabeli o 13 punktów, do zaledwie 21 oczek. Wszystko jest jeszcze możliwe!

Szkolny błąd Fabio

Co ciekawe jeszcze kilka dni temu, po dominującej wygranej Quartararo w GP Niemiec, wielu ekspertów i kibiców podkreślało, że Francuz ma już jedną rękę na drugim z rzędu tytule, bo przecież nie popełnia właśnie takich błędów, jak ten, który przydarzył mu się dzisiaj. 

Zawodnik Yamahy sam przyznał, że był to "szkolny błąd", ale to, co wydarzyło się później, błędem już nie było.

Po wywrotce w piątym zakręcie Fabio podniósł swoją Yamahę i próbował jechać dalej, ale z powodu "uszkodzenia czujnika" po kilku kółkach zjechał do alei serwisowej z okrążeniem straty do liderów.

Jego szef mechaników przekonał go jednak, aby wrócił na tor i łatwo było zrozumieć jego intencje. Na tym etapie rywalizacji nad torem właśnie pokazały się białe flagi z czerwonym krzyżem, oznaczające deszcz.

W takiej sytuacji wydarzyć się może wszystko, co chwilę później potwierdziła widowiskowa wywrotka Darryna Bindera w dziewiątym zakręcie.

Gdyby więc Quartararo był na torze, nawet z dwoma okrążeniami straty, gdy wydarzyłoby się coś, do doprowadziłoby do wstrzymania rywalizacji, do ewentualnego restartu ustawiłby się co prawda na końcu stawki, ale zamiast dwóch kółek, traciłby do liderów kilka sekund i miałby szansę odrobić je podczas walki.

Sęk w tym, że Fabio miał dobre przeczucia… Krótko po tym, jak wrócił na tor, zaliczył kolejną wywrotkę, tym razem po uślizgu tylnego koła na wyjściu z piątki - tego samego zakrętu, w którym przewrócił się na początku wyścigu.

Tym razem kontynuowanie jazdy nie było już możliwe. Zanim zdjął kombinezon, zaraz po wyścigu Quartararo udał się do garażu Aprilii, aby przeprosić Aleixa za wypchnięcie poza tor, na co ten zareagował szerokim uśmiechem.

Kilkanaście minut później Francuz wyjaśniał dziennikarzom, że druga wywrotka nie była jego błędem, a skutkiem awarii. Wygląda na to, że zawinił czujnik kontroli trakcji, ale póki co nie jest to jeszcze potwierdzone.

Z wypowiedzi Fabio jasno wynika jednak, że kompletnie nie zgadzał się na pomysł powrotu na tor. "Nie widziałem sensu, żeby wracać" - powiedział.

Jakby tego było mało, wkrótce po wyścigu Quartararo otrzymał od Dyrekcji Wyścigu karę przejazdu przez "długie okrążenie" podczas kolejnego wyścigu, GP Wielkiej Brytanii na torze Silverstone, za spowodowanie kolizji z Espargaro.

Zdaniem niektórych zawodników decyzja ta pokazuje brak konsekwencji sędziów, którzy przecież nie ukarali Takaakiego Nakagamiego za doprowadzenie do karambolu w pierwszym zakręcie Grand Prix Katalonii.

Najwyższy więc czas, aby emocje nieco opadły. Kolejna runda MotoGP dopiero za pięć tygodni, po wakacyjnej przerwie, po której jeszcze wszystko może się wydarzyć.

Na drugim planie

Na koniec warto wspomnieć jeszcze o kilku ciekawych wątkach niedzielnego wyścigu. Na piątej pozycji wyścig zakończył Brad Binder, któremu tym razem udało się przebić w sobotę do drugiej części kwalifikacji.

Zawodnik KTM-a stoczył bardzo ekscytującą walkę z Jackiem Millerem. Na dwa kółka przed metą Miller próbował jeszcze zaatakować Vinalesa i zgarnąć trzeci stopień podium, ale stracił sporo czasu w ostatniej szykanie, gdzie na ostatnim kółku zaatakował go właśnie Binder. 

Żeby było ciekawiej, podczas gdy Binder wyprzedzał Millera, Bindera wyprzedził… Aleix Espargaro, który widowiskowo objechał obu rywali na ostatnich metrach.

Tymczasem Miller musiał już drugi wyścig z rzędu przejechać przez karę "długiego okrążenia". W Niemczech zafundował ją sobie przewracając się w ostatnim zakręcie podczas "żółtej flagi". W Assen wrócił w sobotę na tor po wywrotce i jechał bardzo wolno na wyścigowej linii, przez co niemal storpedował go Vinales. Kara jak najbardziej zasłużona.

Taką samą zafundował sobie Franco Mobridelli, dwukrotnie zwalniając w sobotę na linii wyścigowej. W niedzielę nie miało to żadnego znaczenia, bo podopieczny Valentino Rossiego widowiskowo wyleciał z wyścigu.

Nie mam pojęcia co się dzieje z tym chłopakiem i szczerze mówiąc nie rozumiem, dlaczego Yamaha nie próbuje jakoś rozwiązać kontraktu z nim na sezon 2023. Jeśli Franco nie podkręci tempa, Yamaha ryzykuje w ten sposób walkę o mistrzostwo w klasyfikacji zespołów i potencjalnie także producentów.

Siódmy był Jorge Martin, który przyznał, że stracił sporo pewności siebie, gdy w połowie wyścigu spadł deszcz. Po problemach technicznych w sobotę z dopiero szesnastej pozycji startował jego główny rywal o fabryczny fotel w Ducati, Enea Bastianini, który na mecie zameldował się na jedenastej lokacie i nie był zadowolony z wyniku. Nie błyszczał także trzeci w tabeli Johann Zarco, który był trzynasty.

Kontraktowa karuzela

Za nim finiszowali Fabio Di Giannantonio i Alex Marquez, którzy w przyszłym roku będą partnerami w ekipie Gresini Racing, dosiadając Desmosedici w specyfikacji 2022. 

Dziesiąty był w niedzielę Alex Rins, który w Holandii wystartował mimo niedawnej kontuzji ręki. Hiszpan jest łączony z ekipą LCR Honda, w której w przyszłym roku ma zająć miejsce Alexa Marqueza. On sam nieoficjalnie przyznaje, że decydujące okazało się wsparcie fabryki. Na stole miał również ofertę Ducati, ale bez fabrycznego motocykla.

Póki co wciąż brak oficjalnego potwierdzenia przejścia Pola Espargaro do zespołu Tech 3 KTM oraz zajęcia jego miejsca w Repsol Hondzie przez Joana Mira, ale wszystko to wydaje się kwestią czasu. Espargaro nie wystartował w niedzielę w Assen. Z rywalizacji wycofał się już w sobotę z powodu zbyt silnego bólu klatki piersiowej po wypadku podczas Grand Prix Niemiec.

Ostatnim już chyba znakiem zapytania pozostają losy Miguela Oliviery, który nie zgodził się na "degradację" do ekipy Tech 3 i najprawdopodobniej wyląduje na Aprilii w zespole RNF, co wydaje się nieco dziwną decyzją.

Tymczasem na pozostaje w Tech 3 liczy Remy Gardner, podczas gdy relacje austriackiej marki z nazywanym jeszcze do niedawna "nowym Marquezem" Raulem Fernandezem osiągnęły punkt krytyczny. Za kulisami mówi się o próbach przedwczesnego rozwiązania kontraktu, ale dzisiaj Fernandez wycofał się z wyścigu z zupełnie innego powodu; puchnącego przedramienia.

NAS Analytics TAG


NAS Analytics TAG
Zdjêcia
NAS Analytics TAG
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze s± prywatnymi opiniami u¿ytkowników portalu. ¦cigacz.pl nie ponosi odpowiedzialno¶ci za tre¶æ opinii. Je¿eli którykolwiek z komentarzy ³amie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usuniêty. Uwagi przesy³ane przez ten formularz s± moderowane. Komentarze po dodaniu s± widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadaj±cym tematowi komentowanego artyku³u. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu ¦cigacz.pl lub Regulaminu Forum ¦cigacz.pl komentarz zostanie usuniêty.

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualno¶ci

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep ¦cigacz

    motul belka 950
    NAS Analytics TAG
    na górê