Tani elektryk z ambicjami. Emara wje¿d¿a na pe³nej petardzie
W świecie motocykli elektrycznych ceny bywają mocno wyśrubowane, ale co powiesz na porządny jednoślad za 5 tys. zł? I to nie jakiś chiński wynalazek, tylko projekt byłego dyrektora Tesli?
Wchodzimy właśnie w nową erę elektrycznej mobilności, w której nie chodzi już o luksus i bajery, tylko o praktyczność, przystępną cenę i realne potrzeby ludzi. Michael Spencer, który wcześniej pomagał rozwijać Model 3 i Model Y oraz budował sieć Superchargerów w Tesli, postanowił rzucić rękawicę rynkowi motocykli elektrycznych. Założył firmę Zeno z siedzibą w Bengaluru, a ich pierwsze dzieło to Emara. Nie jest to designerska zabawka do pozowania na Instagramie, tylko prawdziwy wół roboczy. Pomyślany od zera jako pojazd dla codziennego użytkownika, Emara ma wszystko, czego potrzeba, by zrewolucjonizować miejską mobilność.
Zasilany baterią 4 kWh i silnikiem o mocy 8 kW (10,7 KM), Emara oferuje realny zasięg 100 km i prędkość maksymalną 95 km/h. Dla miejskich wojowników i podmiejskich dojazdów to aż nadto. Do tego cztery tryby jazdy pozwalają dostosować moc i zużycie energii do sytuacji, co sprawia, że każda jazda może być dokładnie taka, jakiej potrzebujesz.
Ale to nie tylko osiągi robią wrażenie. Cena to prawdziwy nokaut. Za około 1425 dolarów (czyli w przeliczeniu nieco ponad 5 tys. zł) dostajesz Emarę z baterią. A jeśli chcesz jeszcze taniej, możesz wybrać wersję z modelem subskrypcyjnym baterii za około 945 dolarów (czyli poniżej 4 tys. zł!). Zeno oferuje elastyczne plany: miesięczny abonament 1500 rupii (około 18 dolarów) za 48 kWh, czyli 50 km dziennie, lub 2500 rupii za 120 kWh, czyli 120 km dziennie. Można też płacić za każdą zużytą kilowatogodzinę osobno.
Ładowanie? Błyskawiczne. W publicznych stacjach z ładowarką typu 6 bateria jest gotowa w półtorej godziny. Domowa ładowarka zrobi to w sześć godzin. A jeśli jesteś na planie subskrypcyjnym, po prostu podjeżdżasz do stacji Zeno i wymieniasz baterię na naładowaną. Bez czekania, bez stresu, bez martwienia się o zasięg.
Design Emary to użyteczność ponad wszystko. Wysoko umieszczony błotnik, mały deflektor, 19 cm prześwitu i solidna rama pozwalają przewieźć 250 kg ładunku. Motocykl bez problemu pokonuje 30-stopniowe wzniesienia, a opcjonalne kufry bagażowe sprawiają, że możesz zabrać ze sobą praktycznie wszystko, od narzędzi po zakupy. To sprzęt do zadań specjalnych, a nie niedzielna zabawka.
Co najważniejsze, Zeno nie ogranicza się do Indii. Na celowniku firmy są również rynki afrykańskie, gdzie jednoślady to nie tylko środek transportu, ale też sposób na życie dla milionów taksówkarzy i kurierów. Czy doczekamy się również tego motocykla w Polsce? Na razie nie wiadomo, ale taki ekonomiczny model na baterie mógłby sprawdzić się również w naszym kraju. To, co wyróżnia Zeno, to nie pogoń za luksusem, tylko konkret. To sprzęt dla ludzi, którzy naprawdę go potrzebują. A z takim zapleczem jak byli pracownicy Tesli, Apple, Athera i Ola Electric, twórcy tego jednośladu mają wszystko, żeby zburzyć dotychczasowy porządek.
Czy Emara może namieszać za jakiś czas w Europie? Niewykluczone. W końcu lekkie elektryczne jednoślady zdobywają popularność wśród mieszkańców miast. Dzięki zachętom, rozbudowanej infrastrukturze i rosnącej świadomości ekologicznej, Emara może znaleźć swoje miejsce na europejskich ulicach. A już na pewno, jeśli udałoby się utrzymać równie niską cene.


Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze