Sze¶ciu premierów kontra zakaz 2035. Dogmat czy progres w motoryzacji?
Europa znów podnosi głowę nad motoryzacyjnym zegarem i zastanawia się, czy wskazówka ustawiona na rok 2035 naprawdę powinna pozostać nieruchoma.
Z inicjatywy sześciu premierów trafił do Komisji Europejskiej ważny list. Podpisali go szefowie rządów Polski, Węgier, Słowacji, Włoch, Czech i Bułgarii, a jego treść to w zasadzie rosnące przekonanie, że dotychczasowa ścieżka, którą podąża UE, może prowadzić nie tyle do neutralności klimatycznej, ile do utraty przewagi konkurencyjnej całej europejskiej motoryzacji.
Reklama
Kalendarz dla motocyklisty na rok 2026 Gwiazdy MotoGP.
Duży 42x30 cm. 79 zł WYSYŁKA GRATIS!
Kalendarz motocyklowy na rok 2026 ścienny, przedstawiający najważniejszych bohaterów tego sezonu MotoGP. Marc Marquez, Jorge Martin, Johann Zarco, Raul Hernandez, Fabio Quartararo, Franco Morbidelii, Pedro Acosta, Pecco Bagnaia, Marco Bezzecchi, Alex Marquez i inni w obiektywnie Łukasza Świderka, polskiego fotografa w MotoGP
KUP TERAZ. WYSY£KA GRATIS »
Choć list mówi o samochodach, nie może udawać, że echo tej dyskusji nie odbija się również na branży dwóch kół, bo każda równie znacząca decyzja podejmowana na poziomie UE, pociągnie za sobą skutki również dla rynku jednośladów.
Co konkretnie znalazło się w liście? Otóż premierzy ostrzegają, że twarde trzymanie się planu zakazu sprzedaży aut spalinowych od 2035 roku stało się bardziej ideologicznym dogmatem niż realnym narzędziem do redukcji emisji. Ich zdaniem polityka ta nie tylko wyhamowuje innowacje i badań nie kieruje we wszystkie możliwe ścieżki, ale też spycha europejskich producentów na margines globalnej rywalizacji. W piśmie czytamy, że niektóre gałęzie przemysłu znalazły się przez to niebezpiecznie blisko przepaści, choć wpływ na światową emisję nadal pozostaje minimalny. Jeśli fabryki samochodowe drżą, branża motocyklowa też nie przechodzi obok tego obojętnie, bo każdy upadek dużych graczy zmienia proporcje kosztów i dostępność technologii, które od lat przenikają także do jednośladów.
Sygnatariusze podkreślają, że Europa stoi dziś na zakręcie, w którym nie wystarczy wskazać jednego kierunku i zignorować resztę mapy. Dekarbonizacja transportu nie może oprzeć się wyłącznie na jednym rozwiązaniu, a producenci, zamiast wybierać z szerokiej palety technologii, zostali zamknięci w jednym pokoju z tabliczką, na której wymalowano elektryczne pioruny. Ta jednowymiarowość, jak piszą premierzy, tłumi konkurencję oraz kreatywność i przy okazji odbiera branży możliwość płynnego przejścia z jednego systemu napędowego do drugiego. I choć motocykle nie są objęte tak ostrymi regulacjami jak samochody, wszyscy wiemy, że jeśli samochodowa rewolucja zostanie wymuszona zbyt gwałtownie, rynek jednośladów dostanie rykoszetem, choćby przez zmiany w infrastrukturze czy rosnące koszty badań nad alternatywnymi napędami.
Dlatego liderzy sześciu państw chcą przeglądu unijnych zasad. Proponują, aby po roku 2035 wciąż można było rejestrować nie tylko pojazdy elektryczne, ale też konstrukcje korzystające z wodoru, hybrydy plug in, auta wyposażone w range extendery czy nawet silniki spalinowe zasilane paliwami odnawialnymi i niskoemisyjnymi. Wskazują również, że zniesienie obecnych ograniczeń w pojazdach ciężarowych mogłoby odciążyć cały transport. To również punkt, który odbija się echem w środowisku motocyklowym, bo dostępność paliw syntetycznych czy infrastruktury wodorowej może w przyszłości determinować, czy motocykle spalą kolejne kilometry na znanych nam zasadach, czy będą zmuszone podążyć drogą, do której technicznie jeszcze nie dorosły. Czy apel szefów rządów sześciu państw przyniesie jakieś zmiany? Teraz piłka jest po stronie KE.







Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze