Nishua Enduro Carbon Evo. Test kasku i opinia
Po trzech sezonach intensywnej eksploatacji kasku Nishua Enduro Carbon, który towarzyszył mi w podróżach po Hiszpanii, Portugalii, Szkocji i na zimowych zlotach u Marka Suslika, przyszła pora na test jego następcy - modelu Enduro Carbon Evo. Podczas tygodniowej włóczęgi szlakiem ACT Romania (Adventure Country Tracks) na Yamasze Tenere 700 Rally 2025 przekonałem się na własnej skórze, jak nowy model radzi sobie w praktyce.
Warunki? Upał sięgający 34°C, a do tego bardzo zróżnicowany teren: kurz, deszcz, słońce, kamienie, asfalt i błoto. Czy Evo sprostał wyzwaniu?
Pierwsze wrażenie - znajome, ale cięższe
Nowy Nishua Enduro Carbon Evo na pierwszy rzut oka niewiele różni się od poprzednika. Linia skorupy, ogólny design i możliwość konfiguracji z daszkiem lub bez - wszystko to już znamy. Na plus zmienił się wygląd samego daszku, który teraz prezentuje się znacznie lepiej. Na podbródku pojawił się nowy system wentylacyjny z możliwością otwierania i zamykania wlotu powietrza.
Przy pierwszym podniesieniu kasku czuć jednak różnicę - Evo waży ok. 1400 g, co oznacza, że jest o 250 g cięższy niż jego poprzednik (1150 g). Dla niektórych może to być detal, ale podczas długich tras każdy gram ma znaczenie.
Modularność i akcesoria - nadal na plus
Podobnie jak wcześniejszy model, Evo oferuje dużą elastyczność konfiguracji. Można jeździć z daszkiem i szybą, bez daszka, a nawet z goglami. W zestawie znajdziemy:
- Pinlock, który skutecznie eliminuje parowanie szyby
- Osłonę przeciwwiatrową pod brodę
- Zapasowe śruby daszka (górna i boczne)
- Osłony boczne do jazdy bez daszka
To bardzo miły gest ze strony producenta - w tej półce cenowej rzadko kiedy otrzymuje się tak kompletne wyposażenie już w standardzie.
Wrażenia z jazdy - bardziej wyciszony, ale… cieplejszy
W porównaniu do poprzednika, Evo jest zauważalnie lepiej wyciszony. Przy prędkościach powyżej 100 km/h kask mniej hałasuje, co znacząco poprawia komfort podróży - szczególnie w zestawieniu z interkomem Cardo Packtalk EDGE.
Niestety, coś za coś - wentylacja w nowym modelu wypada słabiej. Podczas jazdy w 34-stopniowym upale musiałem regularnie uchylać szybkę, żeby się schłodzić. W poprzednim modelu przewiew był zauważalnie lepszy, co w warunkach terenowych znacząco wpływało na komfort jazdy.
Daszek - stare grzechy nie poszły w niepamięć
Największą bolączką Evo - podobnie jak w poprzedniku - pozostaje daszek. Choć wygląda lepiej, nadal trzeszczy podczas szybszej jazdy. Źródłem dźwięków jest styk daszka z mocowaniem skorupy. Próbowałem zamontować śruby od poprzedniego modelu - przez chwilę pomogło, ale po kontakcie z kurzem i wodą trzaski wróciły.
Szkoda, że producent nie rozwiązał tego problemu na poziomie fabrycznym - szczególnie że to jeden z najczęściej podnoszonych zarzutów w stosunku do tego modelu.
Na minus można także zaliczyć brak blendy przeciwsłonecznej. Osobiście nie przeszkadza mi to - jestem przyzwyczajony do jazdy w okularach przeciwsłonecznych - ale dla wielu motocyklistów to może być czynnik dyskwalifikujący.
Ergonomia i detale - nadal wysoki poziom
Wnętrze kasku to nadal miękka, przyjazna wyściółka, która nawet po wielu godzinach nie powoduje dyskomfortu. Dla osób jeżdżących w okularach to świetna wiadomość - jest dużo miejsca wokół uszu, nic nie uciska, a oprawki nie przeszkadzają.
Montaż interkomu również nie sprawia problemów - miejsca na głośniki są odpowiednio przygotowane, a prowadzenie kabli nie wymaga żadnych modyfikacji ani specjalnych narzędzi.
Podsumowanie - dobra ewolucja, ale z błędami poprzednika
Nishua Enduro Carbon Evo to solidna ewolucja popularnego modelu. Zyskał na wyciszeniu, pozostał modularny i nadal oferuje świetny stosunek jakości do ceny. Niestety, nie wyeliminowano kilku irytujących wad znanych z poprzednika - trzeszczącego daszka, braku blendy i teraz także gorszej wentylacji.
Ale jeśli szukasz wszechstronnego kasku enduro-turystycznego, który:
- sprawdzi się w długiej podróży
- dobrze wygląda
- oferuje bogate wyposażenie już w standardzie
- nie kosztuje fortuny
…to Nishua Enduro Carbon Evo nadal zasługuje na uwagę. Szczególnie jeśli nie boisz się minimalnych modyfikacji DIY, które mogą znacznie poprawić jego funkcjonalność.
W cenie około 1290 zł trudno znaleźć coś równie kompletnego. A jeśli szukasz czegoś tańszego i lżejszego, warto rozważyć zakup poprzedniego modelu, który waży mniej o 250 g i kosztuje ponad 500 zł mniej.
Ocena końcowa: 4/5
+ dobra izolacja akustyczna
+ wygodne wnętrze, przyjazne dla osób noszących okulary
+ modularna budowa i bogate wyposażenie w zestawie
- trzeszczący daszek
- brak blendy przeciwsłonecznej
- słabsza wentylacja niż w poprzednim modelu


Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze