Niewidzialna pułapka. Reaguj zanim będzie za późno
"Linki śmierci" wróciły do miast i lasów. To ostrzeżenie, które powinno zapalić czerwoną lampkę w głowach każdego, kto korzysta z dróg i ścieżek. Zwykłe żyłki, liny czy stalowe linki rozwieszone na wysokości szyi są często niemal niewidoczne. W rzeczywistości są pułapką, która w ułamku sekundy może komuś zniszczyć życie.
W ostatnich latach takie praktyki nie zniknęły. Wręcz przeciwnie, obserwujemy ich wzrost i rozszerzanie z lasów na przestrzenie miejskie. W czerwcu w miejscowości Rojów na jednej ze ścieżek rowerowych ktoś rozwiesił przezroczysty sznurek, w który wpadł nastoletni rowerzysta. Chłopak doznał poważnego urazu szyi. Nieco wcześniej, w maju, motocykliści z Nowego Targu zauważyli człowieka, który rozwieszał żyłki na trasie enduro. W kwietniu pewien młody człowiek nadział się na drut wiązałkowy, który jest zrobiony ze stali i wykorzystuje się go m.in. do wiązania zbrojeń w trakcie prac budowlanych. Ta pułapka prawie rozcięła nastolatkowi gardło. To tylko kilka przykładów, a nie wszystkie są przecież zgłaszane. Istnieje też prawdopodobieństwo, że jakieś linki jeszcze czekają na swoje ofiary. To nie jest żart i nie jest to żadne zabawne utrudnienie. Trzeba mówić jasno, że dla autorów takich "przeszkód" to potencjalny wyrok więzienia, i to długoletniego.
Tym razem ostrzeżenie przyszło od Łukasza Mikuły, czyli funkcjonariusza śląskiej policji, specjalisty ds. zarządzania kryzysowego i oceny zabezpieczeń infrastruktury krytycznej. Jego wpis na LinkedIn szybko obiegł sieć, a zawarte w nim informacje trzeba potraktować poważnie. Jadący z prędkością 25 km na godzinę rowerzysta albo motocyklista w jednej chwili może doznać urazu głowy, szyi, a nawet zginąć na miejscu. Wieczorem i przy słabym oświetleniu taka żyłka, czyli linka staje się praktycznie niewidzialna.
"To nie bariera - to pułapka. I to taka, która może zabić także listonosza, dziecko, twojego sąsiada" - pisze na swoim prywatnym koncie funkcjonariusz Wydziału Prewencji z województwa śląskiego. Osoby stawiające takie zapory traktują swoje działania jako prosty sposób na odstraszenie, ale nie zastanawiają się, kogo naprawdę narażają. Gdy linka zostaje rozciągnięta między latarniami, znakami drogowymi czy drzewami na słabo doświetlonych fragmentach ścieżek rowerowych, leśnych duktach czy ścieżkach okołomiejskich, konsekwencje mogą być tragiczne.
Autor wpisu przypomina też, że to nie jest tylko bezmyślne działanie, ale i czyn karalny. Polskie prawo przewiduje odpowiedzialność karną za narażenie na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu i za spowodowanie obrażeń, a w skrajnych przypadkach nawet za nieumyślne spowodowanie śmierci lub zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Granica między chęcią "odstraszenia" a tragicznym skutkiem jest cienka i nie zawsze widoczna dla tych, którzy decydują się na takie działania. Dlatego tak ważne jest również, aby w przypadku napotkania tego typu przeszkody, natychmiast informować o tym odpowiednie służby.
Apel policjanta brzmi prosto. Po prostu reagujmy. Jeśli zauważysz cokolwiek podejrzanego rozwieszonego między drzewami czy znakami, nie przechodź obojętnie. Zgłoszenie takiego niebezpiecznego przedmiotu może uratować czyjeś życie. Uważajcie nawet na wyznaczonych i oznaczonych terenach. Tylko wspólne działania mogą zapewnić minimum bezpieczeństwa i zapobiec tragicznym sytuacjom, spowodowanym przez nieodpowiedzialnych, bezmyślnych ludzi.


Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze