Nieoznakowane BMW patrzy. Kamera ukryta w aucie
Kiedy dostajesz wezwanie od Inspekcji Transportu Drogowego, a w miejscu, gdzie dodałeś gazu, nie było żadnego żółtego masztu, zaczynasz się zastanawiać, co tu jest grane. To oczywiście technologia i sprytne wykorzystanie nieoznakowanych samochodów, czyli "przypadkowych" ogonów, które nimi nie są.
Te pojazdy wyglądają niepozornie, ale są naszpikowane sprzętem. Kamery radarowe zapisują twoją prędkość, robią dokumentację wykroczenia i w mgnieniu oka wysyłają materiał do bazy, w której lądują także zdjęcia z klasycznych fotoradarów. Cała procedura działa identycznie jak w przypadku żółtego masztu, tyle że tu zamiast słupa przy drodze masz samochód stojący na poboczu lub podążający za ofiarą. Taki radiowóz nie musi nawet się poruszać i wystarczy, że stoi zaparkowany z odpalonym silnikiem, a cała elektronika już pracuje. Mało tego, system jest na tyle sprytny, że nie potrzebuje funkcjonariusza za kierownicą. Proces może odbywać się całkowicie automatycznie.
To jednak nie koniec, bo nieoznakowane auta ITD potrafią również nagrywać w trakcie jazdy. Jeśli w w tym samym czasie zignorujesz znaki informujące o ograniczeniu prędkości, spotkanie z patrolem będzie bezpośrednie i mandat dostaniesz od ręki.
W naszych drogowych realiach tych maszyn jest całkiem sporo. Według danych Komendy Głównej Policji w taborze nieoznakowanych radiowozów znajduje się ponad dziewięć tysięcy samochodów (dane z 2024 r.). Lista marek też robi wrażenie: BMW, Ford, Volkswagen, Kia, Renault, Citroen, Opel, Hyundai, Fiat, Skoda, Toyota, Peugeot, Mitsubishi, Nissan, Land Rover, Isuzu, Mercedes-Benz czy MAN. Największy rozgłos zyskały oczywiście "trójki" BMW, doskonale czarne, srebrne czy szare, które potrafią jechać za tobą jak cień, aż nagle okazuje się, że to nie przypadkowy kolega lubiący prędkość, tylko patrol polujący na twoje pieniądze.
Na szczęście da się dostrzec pewne detale, które mogą zdradzić radiowóz incognito. Charakterystyczne anteny wystające nad tylną szybą, diodowe lampy wkomponowane przy zderzaku, czarne ramki tablic rejestracyjnych bez żadnych nadruków z salonu, przyciemnione tylne szyby i prostokątny ekran umieszczony tuż za zagłówkami. Warto też zerknąć na deskę rozdzielczą - policyjny kogut często leży schowany pod szybą, a w centralnym miejscu widać rejestrator. No i klasyka gatunku - policjanci rzadko jeżdżą samotnie, więc jeśli w aucie siedzi dwóch panów w średnim wieku, możesz już coś podejrzewać.
A co z dokładnością pomiarów? Kamery radarowe w nieoznakowanych radiowozach mają homologację i są w pełni legalne. Nie da się podważyć ich wiarygodności. W przypadku zwykłych fotoradarów obowiązuje zasada tolerancji - mandat dostajesz dopiero od 11 km/h powyżej limitu. Czy w radiowozach ITD jest tak samo? Ostatnio Rzecznik Praw Obywatelskich pytał o to szefa GITD, ale odpowiedzi brak. Wszystko wskazuje jednak na to, że system działa na identycznych zasadach i zdjęcia z drobnym przekroczeniem do 10 km/h po prostu lądują w koszu.
W rzeczywistości trudno mieć oczy dookoła głowy i nigdy nie wiesz na pewno, czy nie jesteś właśnie w oku rejestratora. Wychodzi na to, że najłatwiej po prostu trzymać się przepisów i dozwolonych prędkości, a problem sam zniknie.


Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze