Ścigacz.pl

Prima Pramac Racing to od lat czołowa prywatna ekipa MotoGP, ale w tym roku jej ambicje są jeszcze większe. Czy Jorge Martin i Johann Zarco wjadą do pierwszej ligi i na fabrycznych motocyklach Ducati powalczą o tytuł? 

Obaj zawodnicy mają papiery na to, aby bić się o najważniejsze trofea. 32-letni Zarco to dwukrotny mistrz świata klasy Moto2, który w królewskiej kategorii ściga się od 2017 roku, mając na swoim koncie starty Yamahą ekipy Tech 3, fabrycznym KTM-em, Hondą zespołu LCR i wreszcie trzy sezony na Ducati.

Sęk w tym, że Francuz, choć 15 razy stawał na podium, to jednak ani razy nie wygrał w królewskiej kategorii wyścigu, a najwyżej w tabeli był na piątym miejscu. Co więcej, w poprzednim sezonie poszło mu trochę gorzej niż rok wcześniej, więc nie jest wykluczone, że sezon 2023 będzie jego ostatnią szansą na walkę o czołowe lokaty.

W nieco innej sytuacji jest zaledwie 24-letni Jorge Martin, którego czeka dopiero trzeci sezon w MotoGP i w barwach Prima Pramac Racing. Mistrz świata Moto3 z 2018 roku dwa ostatnie sezony kończył na dziewiątej pozycji w klasyfikacji generalnej królewskiej klasy. Po drodze wygrał jeden wyścig, a siedem innych kończył na podium, do tego aż dziewięć razy startując z pole position.

Martin imponował tempem na jednym okrążeniu od swojego pierwszego Grand Prix w 2021 roku, ale jednocześnie popełniał zbyt wiele błędów. Bardzo kosztownych, bo z powodu licznych wywrotek przegrał z Eneą Bastianinim walkę o miejsce w fabrycznej ekipie Ducati na ten sezon.

Na obronę obu zawodników trzeba podkreślić, że sezon 2022 spędzili, korzystając z bardzo nerwowych silników, które tuż przed pierwszym wyścigiem odrzucił fabryczny duet Ducati. To z pewnością także miało spory wpływ nie tyle na tempo, co ilość błędów przez nich popełnianych.

To jednak zmieni się w tym sezonie. Cała czwórka; Bagnaia, Bastianini, Martin i Zarco, dostanie do swojej dyspozycji motocykle w specyfikacji 2023. Cała czwórka testowała je już po Grand Prix Walencji i póki co nic nie wskazuje na to, aby przed pierwszym wyścigiem w Portimao miało dość do jakichkolwiek zaskakujących zmian w tej kwestii. To na pewno bardzo pomoże zarówno Jorge, jak i Johannowi, a jednocześnie jeszcze bardziej przyspieszy prace wewnątrz Ducati nad wyścigowymi ustawieniami Desmosedici.

Na tym jednak nie koniec. Przez wiele lat ekipą Pramac Racing skutecznie zarządzał Francesco Guidotti, który jednak rok temu pożegnał się z zespołem właściciela marki Pramac, Paolo Campinotiego i dołączył do KTM-a. Mam wrażenie, że jego nieobecność dało się delikatnie odczuć w garażu w sezonie 2022.

W tym roku ten aspekt także ulegnie zmianie, bo jako manager do zespołu dołączy były zawodnik, Gino Borsoi. Włoch przez blisko dwie dekady związany był z zespołem Aspara zarówno w mniejszych klasach, jak i w MotoGP. Pracował także z Martinem, gdy ten w barwach Aspara walczył o tytuł w Moto3.

Szczególnie groźny powinien być moim zdaniem w tym roku właśnie Martin, który jest dodatkowy zmotywowany po przegraniu z Bastianinim walki o fabryczny fotel. Hiszpanowi wyjątkowo na rękę powinny być także nowe wyścigi sprinterskie, bo jego tempo na krótkim dystansie jest jednym z najlepszych w stawce.

Co więcej, Martin mówi wprost, że jest otwarty na zmianę barw po sezonie 2023. O jego usługi zabiega Yamaha, dlatego Jorge z jednej strony będzie chciał zapewnić sobie jak najlepszą pozycję w rozmowach z japońską marką, a z drugiej wycisnąć z Ducati jak największe wsparcie. Może w tym liczyć na pomoc swojego świetnego managera, Alberta Valery, który wcześniej pracował dla Jorge Lorenzo.

Z drugiej strony walki z młodszym kolegą przegrać nie będzie chciał też Zarco, który rok temu był jednak w tym wewnętrznym pojedynku górą. Teraz, uzbrojony w płynniejszy silnik, Francuz może być dużo groźniejszy. Tym bardziej, że za kulisami zmienił swój wewnętrzny zespół i zakończył współpracę z trenerem i managerem, gwiazdą motocrossu Jeanem-Michele Baylem.

Prima Pramac Racing od kilku lat dominuje w rywalizacji zespołów prywatnych. Czy w tym sezonie zrobią krok w stronę czołówki? Moim zdaniem muszą, bo dla obu zawodników tegoroczna szansa może być ich ostatnią. To z kolei oznacza jeszcze większą presję, a z tą Martin i Zarco nie radzili sobie w przeszłości najlepiej. Może więc być ciekawie…