Jak donosi "Dziennik Bałtycki" Gdynia ma coraz mniej cierpliwości wobec ryku silników, który w nocy odbiera mieszkańcom sen. Od lat słychać narzekania na motocykle z głośnymi, często przerobionymi wydechami, i samochody, które urządzają nocne pokazy huku i strzałów z rur.

Teraz władze miasta uznały, że czas skończyć z tą nocną kakofonią i chcą działać stanowczo. Już 22 września rozpoczną się konsultacje społeczne, podczas których to mieszkańcy będą mogli zdecydować, jak walczyć z hałasem w centrum. Na stole leży kilka wariantów, poczynając od ograniczeń prędkości i zmian w organizacji ruchu, aż po najbardziej kontrowersyjny pomysł, czyli wprowadzenie nocnego zakazu wjazdu motocykli na wybrane ulice. Radny Łukasz Piesiewicz, pomysłodawca całej inicjatywy, podkreśla, że hałas to nie tylko kwestia samych wydechów, ale także prędkości i konkretnych miejsc, w których gromadzą się kierowcy. Według niego nawet punktowe działania mogą wyraźnie poprawić jakość życia w mieście.

Wart przypomnieć, że to nie pierwsza próba ograniczenia nocnego huku w Gdyni. Już w marcu Piesiewicz zaproponował, by na alei Piłsudskiego i ulicy 10 Lutego obowiązywał nocny zakaz wjazdu motocyklistów oraz ograniczenie prędkości do 30 km/h. W odpowiedzi na tę propozycję pojawiła się nie tylko fala krytyki, ale i groźby kierowane w stronę radnego. Ówczesny wiceprezydent miasta, Bartłomiej Austen, odrzucił wtedy projekt. Teraz jednak piłka jest po stronie mieszkańców, bo to oni w trakcie konsultacji mają zadecydować, czy chcą zmian.

Najbardziej narażone jest centrum Gdyni, gdzie huk silników rozbrzmiewa najczęściej, ale do zabrania głosu zaproszeni są wszyscy. Finałem procesu ma być publiczna debata. Do tej pory w walce z problemem próbowano stawiać na działania policji. W ubiegłym roku prowadzono akcję "Cicha Gdynia", podczas której funkcjonariusze kontrolowali motocykle i auta. Efekt? Skontrolowano jedynie 21 pojazdów, wystawiono kilka mandatów i zatrzymano jeden dowód rejestracyjny. Dla mieszkańców to zdecydowanie za mało, bo problem, jak mówią, nie znika.

Różnica między przepisami a rzeczywistością bywa niestety spora. Normy przewidują, że motocykl nie powinien przekraczać 94-96 decybeli, a samochód 96 dB. Tymczasem w praktyce wiele maszyn po modyfikacjach ryczy nawet na poziomie 110 dB - czyli tyle, ile generuje piła łańcuchowa. Inna rzecz, że już dźwięki powyżej 85 dB są uznawane za potencjalnie szkodliwe…

Czy Gdynia pójdzie na wojnę z hałaśliwymi motocyklami i samochodami? O tym przesądzą mieszkańcy. Bez wątpienia batalia o spokojne noce w Trójmieście wchodzi w nowy, gorący etap. Może być też tak, że jeśli Gdynia zdecyduje się na wariant niekorzystny dla motocyklistów, a eksperyment się powiedzie, inne miasta pójdą w ślady Gdyni.