Diem Motors i X-01. Bez ³añcuchów, bez kompromisów
W Berlinie zrobiło się naprawdę gorąco. Na Reload Land pojawił się elektryczny wynalazek od Diem Motors, czyli model X-01.
Zacznijmy od tego, że Reload Land to unikalny festiwal skupiony na elektrycznych jednośladach, który przyciąga fanów z całej Europy. Odbywa się w Berlinie, w industrialnej przestrzeni Napoleon Komplex, natomiast w obecnym roku miał swoją edycję 7-8 czerwca. Warto dodać, że to wydarzenie typu "by riders, for riders". Podczas Reload Land entuzjaści mogą sprawdzić najnowsze e-motocykle, e-skutery i e-mopedy podczas jazd testowych, a także podziwiać ekspozycje customowych elektryków i sztukę związaną z elektromobilności.
To ważna impreza, dlatego premiera X-01 podczas Reloand Lad od razu nabiera ciężaru gatunkowego i jakościowego. Trzeba również wyjaśnić, że prototyp X-01 po raz pierwszy pojawił się publicznie na początku 2025 roku we włoskiej Weronie, na targach MBE. Od tego momentu rozpoczął się szum wokół tej maszyny. Dlaczego?
X-01 to nie wydmuszka ani makieta. Mamy do czynienia z w pełni działającym prototypem, którego wszystkie kluczowe podzespoły - od baterii po silnik - zostały opracowane samodzielnie przez ekipę Diem. A ta ekipa to nie przypadkowa zbieranina entuzjastów, ale fachowcy z najwyższej półki. Daniel Kemnitz, znany z projektów mobilności ONI Design Studio, Angel Lussiana, który współpracował z takimi gigantami jak BMW czy Piaggio, oraz Manvendra Shaktawat, czyli wizjoner napędzany przez innowacje wspierane m.in. przez Red Bull Advanced Technologies. Razem mają ponad 40 lat doświadczenia w projektowaniu pojazdów, a ich misja jest jasna: stworzyć od podstaw coś, czego w świecie motocykli jeszcze nie było.
Czy to im się udało? Najpierw fakty. X-01 bazuje na ciekawej koncepcji konstrukcji ramy - pojedyncza belka nośna to fundament, który pozwolił na radykalne cięcia w wadze i uproszczenie całej budowy. Silnik? To bezpośredni napęd osi tylnej w technologii axial flux hub, bez łańcuchów, przekładni czy zbędnych komplikacji. Maksymalna prostota, minimum konserwacji i zero problemów. Przynajmniej w teorii. A wszystko to przy mocy 35 kW i natychmiastowym momencie obrotowym, który zapewnia dziką frajdę w miejskim ruchu.
Diem zapowiada, że nie chce być kolejną firmą "robiącą elektryki". Chcą całkowicie przewartościować sposób, w jaki patrzymy na jednoślady. Zamiast dostosowywać spalinowe ramy pod nowe napędy, zaczęli od zera. Przenieśli silnik na oś, a dzięki temu uzyskali więcej przestrzeni na zoptymalizowany układ baterii. Potem przebudowali wszystko: od geometrii po ergonomię. A efekty? To ma być nowy poziom wydajności, niezawodności i komfortu.
Być może, w obecnych czasach, nie mniej ważna jest ich filozofia produkcyjna. Diem stawia na pełną kontrolę - wszystko, co mogą, robią sami. To podejście pozwala im szybko reagować na zmiany w technologiach silników, baterii czy materiałów. Minimalizują odpady, rezygnują z odlewów i nadmiernego spawania, a inteligentne podejście do projektowania przekłada się na bardziej zrównoważony cykl życia produktu - od projektu aż po jazdę w realnych warunkach.
Wszystko pięknie, ale Diem Motors nie opublikowało jeszcze pełnej specyfikacji technicznej, a to zmusza nas do ostrożności. Jednocześnie ten motocykl rzeczywiście wizualnie jest interesujący, chociaż kiedy widzę tę płozę nad bakiem, która celuje mniej więcej w dolne partie brzucha motocyklisty, zaczynam nieco wątpić w idee, które przyświecają Diem.


Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze