Aprilia z mistrzem świata Jorge Martinem. Co mogą wygrać w sezonie 2025?
Aprilia i jej nowy lider, aktualny mistrz świata MotoGP Jorge Martin, mają naprawdę sporą szansę, aby powalczyć o tytuł i wygląda na to, że doskonale wiedzą, co muszą poprawić, aby zrealizować ten ambitny cel. Sęk w tym, że nawet pomimo zmiany zawodników i szefa technicznego, raczej nie nastąpi to w nadchodzącym sezonie. Mick wyjaśnia, dlaczego…
Mick wyjaśnia, dlaczego…
Trzy ostatnie sezony Aprilia kończyła na trzecim miejscu w klasyfikacji producentów, walkę o wicemistrzostwo przegrywając o włos. Wiele wskazuje na to, że w tym roku marka z Noale - w obliczu problemów i spowolnienia rozwoju w KTM-ie - może być drugą siłą w stawce, ale czy będzie w stanie powalczyć o mistrzostwo?
Duże zmiany w zespole Aprilia na sezon MotoGP 2025
Trzeba przyznać, że Włosi naprawdę poszli na całość. Choć na początku ubiegłego roku nie udało im się pozyskać Fabio Quartararo i skłonić go do odejścia z Yamahy, to jednak, gdy latem nadarzyła się okazja, wykorzystali ją w stu procentach i pozyskali Jorge Martina kilka miesięcy przed tym, jak ten wywalczył w barwach zespołu Pramac Ducati tytuł mistrza świata.
Hiszpan zajął w zespole miejsce swojego przyjaciela i mentora, Aleixa Espargaro, który z kolei zabrał razem ze sobą szefa technicznego Aprilii, Romano Albesiano i dołączył do ekipy testowej HRC.
Na tym jednak nie kończą się zmiany w Aprilii, która w miejsce Albesiano pozyskała Włocha Fabiano Sterlacchiniego, przez lata prawą rękę Gigiego Dall’Igny w Ducati, a przez dwa ostatnie sezony szefa technicznego projektu MotoGP KTM-a.
Po drugiej stronie garażu zobaczymy z kolei Włocha Marco Bezzecchiego, którego Aprilia próbowała ściągnąć w swoje szeregi już w 2020 roku, gdy ten ścigał się jeszcze w Moto2.
Bezz ma za sobą trudny sezon na Ducati ekipy Valentino Rossiego a także dość burzliwe relacje z Martinem w przeszłości, ale póki co obaj wydają się tworzyć zgrany duet i okazywać wzajemny szacunek.
Stabilny przód…
Podczas prezentacji zespołu w Mediolanie obaj zawodnicy przyznali, że Aprilia RS-GP w prototypowej wersji 2025 zrobiła na nich pozytywne wrażenie w trakcie listopadowych testów w Barcelonie. Najbardziej pod względem wyjątkowo stabilnego, szczególnie podczas hamowania, przodu.
To akurat zaskoczenie dla wszystkich, bo przecież Espargaro i przede wszystkim Maverick Vinales, wielokrotnie narzekali na zachowanie przodu i podkreślali, że Ducati jest dużo lepsze pod względem stabilności podczas hamowania. Nawet Sterlacchini zdradził, że pracując w KTM-ie widział to gołym okiem analizując konkurencję.
Wygląda więc na to, że problemy te były nie tyle kwestią motocykla, co stylu jazdy, preferencji, bądź ustawień stosowanych przez zawodników, choć trzeba jednocześnie pamiętać, że te drastycznie różniły się przecież pomiędzy Aleixem a Maverickiem.
Nie zmienia to jednak faktu, że dwóch zawodników przesiadających się na Aprilię z Ducati, po testach w Barcelonie zachwalało stabilność RS-GP na hamowaniu. To ogromny plus, bo przecież hamowania są także mocnym punktem Martina oraz jego dwóch głównych rywali z poprzedniego sezonu - dziś fabrycznych zawodników Ducati; Pecco Bagnaii i Marka Marqueza.
… i niestabilny tył
Na tym jednak kończą się plusy, bo już podczas relacji telewizyjnej z testów w Barcelonie wszyscy widzieliśmy gołym okiem, jak niestabilnie zachowywał się tył motocykla na wyjściach z zakrętów, nie tylko mocno się ślizgając, ale też prowokując przód do stawania dębem.
Podczas prezentacji Aprilii obaj jej nowi zawodnicy przyznali, że było to dla nich problemem. Z jednej strony Martin podkreślał, że tył rzeczywiście ma mniejszą stabilność i trakcję, niż jego ubiegłoroczne Ducati, ale jednocześnie dodał, że może to być kwestią stylu jazdy, który będzie musiał zmienić. Wtórował mu Bezzecchi.
Podczas gdy w ostatnich miesiącach Aprilia skupiała się na pracach nad aspektami, które wkrótce ulegną "zamrożeniu", czyli silniku i aerodynamice, Sterlacchini dodał, że podczas pierwszych testów inżynierowie będą mocno pracowali nad elektroniką, aby nieco ujarzmić nerwową naturę RS-GP.
To nie jedyna rzecz, na której muszą się skupić, bo sporym problemem dla Aprilii były też rok temu starty i pierwsze metry wyścigów. Nowy szef techniczny zaznaczył, że w drugiej połowie sezonu była to już bardziej kwestia dojazdu do pierwszego zakrętu i odpowiedniej dezaktywacji mechanicznego systemu blokowania zawieszenia, niż samego startu z miejsca. Nie zmienia to jednak faktu, że trzeba nad tym popracować. Dobrze, że przynajmniej zespół wydaje się dość dobrze wiedzieć, gdzie leży problem.
Miesiąc miodowy w garażu
Tym, co zrobiło duże wrażenie na obu zawodnikach, była nie tylko wyjątkowo rodzinna atmosfera w zespole, ale także profesjonalna metodyka pracy. Martin, który z Pramac Ducati zabrał ze sobą doświadczonego szefa mechaników, Daniele Romagnoliego, był zaskoczony tym, jak długo i dokładnie mógł analizować dane z testów w Barcelonie po ich zakończeniu. Podobne wrażenia miał Bezzecchi, który był wręcz przejęty tym, aby "nie palnąć żadnej głupoty" i nie skierować inżynierów na złe tory.
Takie podejście nie jest zaskoczeniem, bo to przecież Aprilia wielokrotnie nadawała ton technologicznej wojnie w MotoGP, wprowadzając nowe rozwiązania aero jako pierwsza. Jestem pewien, że w tym roku też czymś nas zaskoczą, bo przecież motocykl z prezentacji w Mediolanie nie jest tym ostatecznym.
Zadowoleni są jednak nie tylko zawodnicy, ale także szefostwo. Sterlacchini zachwalał profesjonalne podejście Martina i nazwał go "prawdziwym liderem" z kolei Hiszpan przyznał, że po problemach z motywacją sprzed roku nie ma już śladu, a wywalczenie tytułu zdjęło z niego ogromną presję i "teraz wszystko to już tylko dodatek".
Podczas prezentacji można było odnieść wrażenie, że od czasu testów w Barcelonie w garażu Aprilii wciąż trwa miesiąc miodowy. Skoro więc jest tak wspaniale, to dlaczego wątpię w tej projekt w sezonie 2025? Odpowiedź jest dość prosta.
Czy Aprilia przesadziła z ilością zmian na raz?
Choć marka z Noale zmieniła i poprawiła (chociażby w osobie zawodników) bardzo dużo, to jednak mam wrażenie, że wprowadziła za dużo zmian na raz. Nie chodzi mi o to, że zmian jest za dużo i nie sprawdzą się, a o to, że przy tylu zmiennych, cały projekt będzie potrzebował czasu.
Nowy szef techniczny musi odnaleźć się w nowej firmie i zacząć wprowadzać poprawki, które - czysto od strony konstrukcyjnej - efekty mogą przynieść dopiero po zmianie przepisów w 2027 roku. Nowi zawodnicy - mimo ogromnego potencjału - będą potrzebowali czasu, aby zrozumieć motocykl i dostosować do niego swój styl jazdy, a później razem ze Sterlacchinim wprowadzić odpowiednie modyfikacje.
Dokładnie taki przekaz bił z wypowiedzi wszystkich obecnych na prezentacji w Mediolanie. Martin podkreślał, że "nie może obiecać wygranych" (nie wspominając nawet słowem o tytule), a celem powinno być "bycie najlepszą wersją nas".
W tym samym tonie narrację prowadził Riviola, który ma przecież ogromne doświadczenie w zarządzaniu ludźmi i oczekiwaniami nie tylko w padoku MotoGP, ale także (a może przede wszystkim) F1.
Tak czy inaczej spodziewam się, że Aprilia przejmie w tym roku pozycję drugiej siły w MotoGP. Szczególnie, jeśli KTM faktycznie niemal całkowicie zatrzyma rozwój swojego projektu. Jednocześnie Honda i Yamaha nadal wydają się być daleko w tyle za europejskimi producentami i nie sądzę, aby zagrozili w najbliższych miesiącach Włochom.
Dopiero końcówka sezonu - i tradycyjnie słaba dla Aprilii seria wyścigów poza Europą - pokaże jednak, czy faktycznie marka z Noale zrobiła na tyle duże postępy, aby w sezonie 2026 spróbować nawiązać z Ducati walkę o tytuł.
Z jednej strony, z jakiegoś powodu, boję się, że dla obu zawodników dostosowanie się do charakterystyki RS-GP będzie trudniejsze, niż mogłoby się wydawać po pozytywnej prezentacji zespołu i obawiam się kilku trudnych, mocno przezroczystych w ich wykonaniu weekendów.
Z drugiej strony będę zawiedziony, jeśli przynajmniej kilka razy - szczególnie Martin - podopieczni Aprilii nie staną w tym roku na podium. Powiem nawet więcej, liczę, że w sprzyjających okolicznościach i na odpowiednim torze, obrońca tytułu przynajmniej raz sięgnie po zwycięstwo. Jeśli do tego dojdzie, apetyty w Noale mocno wzrosną.
Aprilia to nie tylko fabbryczny duet
Na koniec wypadałoby jeszcze wspomnieć o drugim zespole Aprilii, który mimo amerykańskich właścicieli faktyczną siedzibę ma właśnie w Noale i bardzo blisko współpracuje z fabrycznym składem.
Oczekiwania wobec ekipy Trackhouse rosną z każdym kolejnym sezonem. Tym bardziej, że składem kieruje doświadczony Davide Brivio, współautor sukcesów Valentino Rossiego w Yamasze, a później odrodzenia i mistrzostwa Suzuki.
Prezentacja ekipy odbyła się dwa dni wcześniej, ale połączono ją z prezentacją zespołu NASCAR o tej samej nazwie i zorganizowano w formie "zdalnej". O ile jestem fanem malowania fabrycznego zespołu Aprilii, a także bardzo mocno podobało mi się to, z którym Trackhouse zaczynali sezon 2024, o tyle tegoroczne…
Tegoroczne malowanie powoduje, że mam więcej pytań, niż odpowiedzi. Chociażby dlatego, że poza olejową marką Gulf, na motocyklu brak jakichkolwiek sponsorów. Także same barwy nie są porywające, choć wielu przypominają starsze malowania Suzuki.
Mając na uwadze fenomenalne, okolicznościowe malowania Gulfa w Formule 1 czy bogatą historię tej marki w innych wyścigach, po cichu liczę, że Brivio i spółka zaskoczą nas jakimś powalającym designem w trakcie roku (bo o tym, że zmiany będą, już wiemy).
Ważniejsze od kolorów jest jednak coś innego… Miguela Oliveirę zastępuje w zespole debiutujący w MotoGP mistrz Moto2, Ai Ogura, dla którego głównym punktem odniesienia będzie nie tylko bardziej doświadczony team-partner, Raul Fernandez, ale także dwaj inni rywale z Moto2, Somkiat Chantra (LCR Honda) i przede wszystkim Fermin Aldeguer. Który z nich będzie górą w walce o tytuł debiutanta roku? Myślę, że Ai ma całkiem spore szanse, ale nie będzie miał łatwo.
Ciekawi mnie także to, jak poradzi sobie Fernandez, który od awansu do MotoGP ma raczej pod górkę, ale w tym sezonie zaczyna rywalizację na takiej samej maszynie, co fabryczny duet i może sprawić niespodziankę. W sumie to musi, bo mimo kontraktu ważnego także na sezon 2026, powinien pokazać wyraźne postępy i równiejsze tempo.
Pierwsze karty są już odkryte. Po zespołach Aprilii nadszedł czas na KTM i Ducati. Podczas swojej prezentacji Austriaków czeka wiele niewygodnych pytań na temat ich przyszłości i perspektyw, podczas gdy wszystkie trzy ekipy Ducati mają przed sobą duże zmiany… Czy na lepsze? Dowiemy się w najbliższych dniach.


Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze