tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Moto3 - droga do szybkiej jazdy
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG

Moto3 - droga do szybkiej jazdy

Autor: Tomasz Rabiński 2015.11.02, 10:02 17 Drukuj

Czyli o tym, dlaczego na 33-konnym motocyklu jestem szybszy niż na 130-konnym Triumphie Daytona.

Rok temu totalnie straciłem głowę dla klasy Moto3. Udało mi się zrealizować program i na małym motocyklu wystartowałem w Pucharze Polski. Bardziej zadowolony być nie mogę, ponieważ czuję ogromny postęp względem poprzednich lat, w których jeździłem na motocyklu klasy 600 ccm.

Dlaczego jednak tak się dzieje? Dlaczego na małym motocyklu nawet dojrzały gość, taki jak ja, jest w stanie zrobić postęp nieporównywalnie większy niż na najczęściej wybieranej w Polsce do amatorskiej jazdy "sześćsetce", albo i nawet motocyklu o pojemności 1000 ccm? Co kryje się za magią klasy Moto3? I, o zgrozo, dlaczego na 33-konnym sprzęcie jestem szybszy niż na Triumphie Daytona? O zdanie zapytałem specjalistę od zawieszeń, Łukasza Wieczorka z firmy LTD34.

Łukasz Wieczorek: Odpowiedź jest bardzo prosta. Zacząłeś szybciej jechać po zakrętach, a nie „zamulać”! Tzn. szybciej wjeżdżać w zakręt, przejeżdżać i wyjeżdżać z niego. Jednym słowem - wreszcie dysponujesz sprzętem na którym się uczysz, a nie walczysz z nadmiarem mocy. Cała klasa Moto3 została wymyślona po to, żeby młodzi adepci sztuki wyścigowej uczyli się i nabierali doświadczenia, co na większych ścigaczach jest dużo trudniejsze. Oczywiście dojrzalsi mężczyźni o większych gabarytach też mogą na nich się uczyć i podnosić swoje kwalifikacje, o ile się tylko zmieszczą.

Zaraz, zaraz. Czy to znaczy, że na Trumphie Daytona nie miałem szansy nauczyć się szybkiego „torowania”?

Ł.W.: Bardzo dużo zależy od człowieka i jego wewnętrznych ograniczeń. Są ludzie bardziej i mniej predysponowani do szybkiej jazdy, ich umysły radzą sobie z prędkością lepiej lub gorzej. Dlatego łatwiej się uczyć na motocyklu o mniejszej mocy – łatwiej naszej głowie to wszystko zrozumieć i poczuć się bezpiecznie. Być może kiedyś osiągnąłbyś lepsze wyniki na Daytonie, ale z tego co widziałem to jej moc bardzo cię przytłaczała. Twoja jazda polegała na zbyt wolno i asekuracyjnie przejeżdżanych zakrętach, odwijałeś na prostej próbując nadrobić stracony czas, ale twoje czasy okrążeń w Poznaniu nie pozwalały myśleć o współzawodnictwie w Pucharze Polski.

Teraz mając motocykl, który się nie rozpędza za szybko, byłeś zmuszony do poprawy prędkości w złożeniu i myślenia nad trajektoriami itp. Nagle się okazało, że to co straciłeś na prostych zacząłeś nadrabiać w zakrętach i pojawił się wynik podobny jak na Daytonie. Teraz, gdy zrozumiałeś jak trzeba jeździć po zakrętach, przesiadając się na mocniejszy sprzęt będzie Ci dużo łatwiej osiągać konkurencyjne czasy i dalej się rozwijać. Ale jak sam zauważyłeś, bez nauki w Moto3 trwałoby to znacznie dłużej, o ile miałbyś w ogóle odwagę robić postępy na sprzęcie o mocy 130 KM.

Skoro wszystko to jest takie proste, to wytłumacz mi dlaczego tak mało osób jeździ w Moto3? W sezonie 2015 ledwo zapełnialiśmy dwa rzędy.

Ł.W.: Najwidoczniej ludzie tego nie rozumieją, albo nie chcą zrozumieć. Nie zastanawiają się nad tym czym różni się nauka na małych pojemnościach. Nie widzą żadnych przykładów, profitów, a wręcz pokutuje przekonanie, że 250 ccm jest dla dzieci, dziewczynek i ucierpi „męska duma” jeśli nie przyjadą na tor na „normalnym” ścigaczu. Zresztą, ty chyba też tak kiedyś myślałeś. Pamiętam jak kiedyś wróciłeś z Almerii i opowiadałeś mi jak dwóch nastolatków na 125-kach z GP niszczyło system, w tym naszych zawodników startujących w WMMP. Na zachodzie bez podstaw wyrobionych na pocketbikach, minimoto, a potem Moto3, nikt się nie pcha na 600-ki. Cały wyścigowy świat to rozumie, tylko my jakoś tego jeszcze nie wiemy.

Jak myślisz, dlaczego tak jest?

Ł.W.: To trochę błędne koło. W Polsce nie promuje się sportów motocyklowych na taką skalę jak we Włoszech, czy Hiszpanii, gdzie na jednoślady wsadza się już 3-letnie dzieciaki. Na polskie tory najczęściej przyjeżdżają ludzie po 20-ce, których już stać na motocykl i najczęściej kupują duże maszyny, bo na nich skupia się marketing większości producentów motocykli. Często jest tak, że nawet jeśli nowicjusze słyszą, że to za mocny sprzęt to i tak nie chce im się już tego wymieniać. Startują w swoich klasach pojemnościowych dopóki są pieniądze na szybko zużywające się opony i inne gadżety „przyspieszające” amatora. Nie eksponuje się wyścigów motocyklowych o małej pojemności, wiec naturalnie nikt ich nie widzi…

No dobra, to może od strony bardziej technicznej opowiesz jakie są profity. Może kogoś przekonasz?

Ł.W.: Największą zaletą małych pojemności jest to, że uczą przede wszystkim myślenia. A to za sprawą małej mocy i niskiej masy. Dużo szybciej nauczysz się prawidłowego balansu, czucia przyczepności, płynności w prowadzeniu, zrozumienia różnych trajektorii oraz wielu, wielu innych bardzo ważnych elementów szybkiej jazdy. Oczywiście: opony o mniejszych rozmiarach czy inny rozstaw osi kół powoduje, że może nie wszystko będzie „takie samo” później, na motocyklach o szerszych oponach, ale to są bardzo dobre podstawy do dalszego rozwoju i osiągania lepszych wyników. Jest za to mniejsza bezwładność wynikająca z mniejszych sił rotujących. To powoduje, że łatwiej jest pokonywać szybko zakręty. Możemy jechać z większą prędkością, ale tym samym promieniem co większe motocykle. Dzięki temu czujesz większą pewność siebie i zaczynasz skupiać się nad podnoszeniem swoich umiejętności. Coraz później hamujesz i coraz szybciej wchodzisz w zakręty, bo nawet jak przesadzisz będziesz miał możliwość swobodnego skorygowania trajektorii, ponieważ nie trzeba tak walczyć z motocyklem jak z 600-ką. Dzięki mniejszej mocy masz na wszystko więcej czasu – twój umysł się uczy, przyzwyczaja, a ty wyciągasz kolejne, coraz bardziej istotne wnioski. Pomijam fakt, że zużycie opon jest drastycznie mniejsze niż w przypadku “dorosłych” motocykli.

Ja już dawno się do tego przekonałem i przetestowałem na sobie. Ale czy masz pomysł jak do tego przekonać innych?

Ł.W.: Wydaje mi się, że środowisko wyścigowe i władze PZM powinni skupić się na promocji klasy Moto3. Jeśli nie skupimy się na odpowiedniej edukacji młodzieży i na udostępnianiu im możliwości startów i treningów to daleko nie zajedziemy. Ja ze swojej strony mogę tylko namawiać do prostych rozwiązań. Kupowania 250-tek w stylu CBR250R lub Ninja 250R i dokonania kilku istotnych przeróbek podobnych jak w typowych sportowych motocyklach (przygotowanie zawieszenia, owiewek torowych, opon itp.). W Polsce jest pełno torów kartingowych na których z powodzeniem można tanio trenować przed startami w Pucharze Polski.

A czy rzeczywiście nie ma w polskim wydaniu jakiegoś przykładu potwierdzającego sensowność nauki na małych, wolnych sprzętach?

Ł.W.: Pamiętaj, że małe nie oznacza wolne! Jak by nie patrzeć to wielu z czołówki naszych najlepszych zawodników zaczynała od mniejszych, słabszych motocykli. Paweł Szkopek, jego brat Marek, Bartek Wiczyński, Monika Jaworska czy profesor Janusz Oskaldowicz.

No dobrze, a co byś poradził osobom, które uważają, że są za ciężkie na tą kategorię?

Ł.W.: Zawsze mogą schudnąć np. tak jak ty (10 kg!). A jeśli nie, to są inne rozwiązania. Jeżeli ktoś nie planuje kariery zawodniczej można pomyśleć o motocyklu nie stricte sportowym, a nadal dobrym do nauki - chociażby Yamasze MT-07. Nowy motocykl w przystępnej cenie, można nim jeździć na co dzień, a przy drobnych przeróbkach w zawieszeniu będzie się on nadawał na tor. KTM ma 690 Duke’a, którego ostatnie generacje nadają się na tor praktycznie bez żadnych modyfikacji. Jest także KTM RC 390, czy nawet Honda CBR500R. Na pewno to lepszy pomysł niż 12-letnia Yamaha R6, która ma nadmiar mocy w relacji do stanu zawieszenia itp. W mojej opinii największym wrogiem początkujących motocyklistów jest zbyt duża moc silników. To co oferują nam teraz producenci nie idzie w parze z umiejętnościami bywalców trackday’ów. Mamy coraz więcej elektroniki, która na początku bardziej przeszkadza niż uczy. Obecnie w sporcie nie da się wygrywać bez elektroniki, ale do takiego poziomu trzeba przejść odpowiednią drogę.

Skoro jesteś taki mądry to dlaczego sam nie ścigasz się w Moto3?

Ł.W.: W latach 2004-2006 trochę ścigałem się na dwusuwowym Suzuki 250 ccm, a teraz trenuję na Duke’u który ma raptem 60 KM. Ale jeśli już tak mnie podpuszczasz, to może i kupię CBR-kę 250, przebuduję na tor i w przyszłym roku stanę obok ciebie na lini startu w polskim Moto3!

Tego oczekiwałem! Do zobaczenia na rundach WMMP. Dzięki za rozmowę!

Powyższa publikacja jest jedną z serii publikacji podejmujących temat Moto3 w Polsce:

lukasz wieczorekŁukasz Wieczorek:

Jeździ na motocyklach od 6. roku życia, z wyścigami związany jest od 2000 roku. Czynny zawodnik WMMP w latach 2004-2010. Uczestnik wielu specjalistycznych szkoleń i kursów motocyklowych z zakresu techniki jazdy i kinematyki motocykla. Pasję do motocykli przekształcił w firmę LTD34 zajmującą się kompleksowym tematem zawieszeń w motocyklach jak i przygotowywaniem motocykli do sportu.

Foto: Archiwum, motogp.com

NAS Analytics TAG


NAS Analytics TAG
Zdjęcia
NAS Analytics TAG
Komentarze 7
Pokaż wszystkie komentarze
Autor: Lui 02/11/2015 21:46

W Polsce?

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    NAS Analytics TAG
    na górę