Inauguracyjna ¶mieræ motocyklisty
Tego dnia wszystkim po prostu odbiło
Mój dzień
Tego dnia wszystkim po prostu odbiło. Ciepły, słoneczny weekend, jeden z pierwszych tak ciepłych i tak słonecznych w tym roku. Ostatnie poprawki przy maszynie, kontrola ciśnienia w oponach i po chwili już wciągam na siebie kombinezon. To będzie moja inauguracja sezonu 2009! Kluczyk, przycisk rozrusznika i ruszam na moją test trasę. Wąska, ale kręta i urokliwa droga ciągnie się wioskami przez ponad 20 km. Niezły asfalt, nieduży ruch, znam tam każdy winkiel, więc powinno być pięknie!
Temat pozimowego rozruchu co roku jest dla mnie ciekawym doznaniem. Pierwsza refleksja jest zawsze taka sama - „Ależ ten motocykl zap...ala!" Coś, co jeszcze kilka miesięcy temu przyjmowałem ze stoickim spokojem teraz jeży włos na klacie. Niestety kolejne spostrzeżenia nie nastrajały mnie już tak pozytywnie.
Pozycja na motocyklu nie jest taka, jak jesienią ubiegłego roku. Koordynacja ruchów, balans ciałem, panowanie nad hamulcem, operowanie gazem, korekty toru jazdy w złożeniu, wejście i wyjście z zakrętów - praktycznie wszystko do poprawki! Mam już trochę lat na karku, więc do pewnych rzeczy podchodzę ze spokojem. Jeszcze parę lat temu zapewne dawałbym z garści ile wlezie, teraz jedynie spokojnie przyglądałem się temu, co dzieje się ze mną i z maszyną.
Po 50 km miałem już lekko dość. Ręce nieprzywykłe do kontrolowania dźwigni zaczynały coraz mocniej boleć. Mięśnie nóg, najważniejsze dla pracy ciałem na motocyklu też słabiutko. Pomimo całego zachwytu słońcem, motocyklem i jazdą gdzieś z tyłu głowy dobijała się do mojej świadomości myśl, że nie panuję nad sobą i maszyną tak, jak bym sobie tego życzył.
Ubiegły weekend
W ten weekend takich jak ja było więcej. Właściwie na drogach zaroiło się od motocykli. Plastiki, turystyki, choppery i bobery - słowem wszystko. Jedyne, co mnie osobiście w tym wszystkim niepokoiło, to ułańska fantazja, tudzież spontan z jaką wiele spośród tych maszyn się poruszało...
Umówmy się. Motocykle nie są stworzone po to, aby jeździć nimi 50/90. Czasem każdemu zdarza się chwila zapomnienia. Ale wyścigi spod świateł, palenie gumy, wygłupy w sytuacji, gdy nie siedziało się przez kilka miesięcy za sterami szybkiego motocykla? Na skutki tych przemyśleń nie musiałem długo czekać. W samej Warszawie doszło do kilku wypadków, w tym jednego bardzo spektakularnego, gdzie śmierć poniósł motocyklista. Młody człowiek na szybkim motocyklu nie zdążył wyhamować i uderzył w tył stojącego na czerwonym świetle samochodu. Nie chce oceniać, ale znam to miejsce doskonale i jak dla mnie to typowy rider error u podłoża, którego leżała zapewne kombinacja takich czynników jak nadmierna prędkość i brak „rozjeżdżenia", któremu chciałem tutaj poświęcić najwięcej miejsca.
Nie mogę nie odnieść się do wątków dotyczących wyboru motocykla i panowania nad nim, jakie często widuje się na naszym forum. Wielu z nas w czasie zimy „uzbroiło się" w nowe, szybsze maszyny. Wielu zastanawia się, co kupić na rozpoczęcie sezonu. Często spotkać można toksyczne rady, aby od razu kupować R1, bo mniejszy motocykl to szybko się znudzi. Kombinacja szybkiej maszyny i niedoświadczonego, powolnego kierowcy aż się prosi o trupa. Bajki o rozwadze i „szacunku dla manetki" niepoprawni optymiści mogą sobie równie dobrze wepchnąć w końcowy odcinek przewodu pokarmowego... Skutki są później takie, jak w sobotę na ulicy Modlińskiej...
Fizyka i fizjologia
Fizjologia człowieka i wszystkiego, co żyje działa z nieco większym opóźnieniem, niż wyświetlacze LCD. Z tym faktem trzeba się pogodzić. Ocena prędkości i odległości to sprawy najbardziej istotne, które musimy mieć na uwadze, gdy przesiadamy się z Lanosa na CBR600RR. Przystosowanie mięśni do pracy w nowej konfiguracji też musi zająć chwilę czasu. Często odnoszę wrażenie, że niewielu spośród motocyklistów zdaje sobie sprawę, że jazda motocyklem, to ciężka fizyczna robota. O ile rozpoczęcie bez rozgrzewki, forsownego treningu na siłowni może skończyć się naderwanym ścięgnem, o tyle próby ostrego jeżdżenia na szybkim motocyklu bez przemyślanych przygotowań mogą skoczyć się pogrzebem...
Warto też przyswoić sobie, że z prawami fizyki nie da się chodzić na kompromisy. Asfalt jest ciągle zimny, niedogrzane opony nie trzymają tak, jak wielu by tego oczekiwało. Niskie temperatury mają też swój negatywny wpływ na pracę zawieszenia. Nawierzchnia często usyfiona piachem i solą potrafi nieprzyjemnie zaskoczyć.
Co nie mniej istotne „rozruchu" wymagają nie tylko motocykliści i ich maszyny, ale także inni uczestnicy ruchu. Ignoranci mogą się upierać, że kierowcy w puszkach mają obowiązek patrzeć w lusterka i uważać na to, co dzieje się wokół nich. Ciekaw jestem, czy świadomość tego obowiązku uprzyjemni komukolwiek wizytę na sali operacyjnej?
Smutne obserwacje
Ten rytuał odklepujemy rok w rok. Pierwsze ciepłe dni oznaczają pierwsze spektakularne dzwony. W czasie dwóch dni minionego weekendu tak w prasie, jak i od znajomych słyszałem o przynajmniej kilku poważnych wypadkach, skutki jednego widziałem na własne oczy. Przynajmniej kilka osób w ten weekend zakończyło sezon w kostnicy, zanim tak naprawdę się on zaczął. Przypominam, że w kalendarzu ciągle mamy jeszcze zimę. Chyba naturalną cechą ludzi jest zrzucanie winy na wszystkich wokół, tylko nie na siebie, ale obrazki jakie widziałem jeżdżąc wczoraj po Warszawie każą wątpić w ludzki zdrowy rozsądek. Dochodzę do wniosku, że po prostu każdej wiosny my, motocykliści, musimy złożyć daninę z poszarpanego aluminium, plastiku i ludzkiego mięsa. Statystki wypadków bezdusznie to udowadniają. Chyba jedynie, co każdy może realnie zrobić, to postarać się nie załapać do tych statystyk.
Narzekamy często na czarny PR kreowany motocyklom w mediach. Gdy wczoraj widziałem trzech typów palących na światłach gumę, a potem ścigających się z dresiarzami w BMW było mi wręcz głupio, że też jestem motocyklistą. Obrzydzenie rysujące się na twarzach kierowców i pasażerów samochodów stojących na skrzyżowaniu raczej nie zwiastowało szybkiego zakończenia anty-motocyklowych krucjat w prasie i w społeczeństwie. Do kogo potem możemy mieć pretensję, jeśli nie do siebie samych? Chrzanić zresztą PR, szkoda po prostu zdrowia i życia. W wielu wypadkach junakom szalejącym w ubiegły weekend po całej Polsce najbardziej przydałaby się wycieczka do kuchni, otwarcie zamrażalnika i napchanie lodu w slipy. Dla ochłonięcia.
Komentarze 62
Poka¿ wszystkie komentarzeTen sezon to moj pierwszy sezon. Zakupi³em sobie Kawe ER-5. Polecam kazdemu, idealny motor do podszkolenia i jazdy w miejskiej dzungli. Jasne na prostej czasem brakuje mocy, zw³aszcza jak wyprzedza...
OdpowiedzBardzo dobry artykul. Warto na poczatku sezonu dac jednak na wsztrzymanie i podszkolic swoja szkole jazdy. Sezon jest dlugi i zdazymy sie wyszalec. Mialem bardzo podobne odczucia w zeszlym ...
OdpowiedzTu w³a¶nie moim zdaniem nie problem co siê kupi na pierwszy czy kolejny moto ale kto to co¶ kupuje ! Niestety w obecnych czasach motor sta³ siê oprócz dostêpnego dla wiêkszej liczby osób ...
Odpowiedzzgadzam sie z autorem!!! za du¿o m³odych kolesi kupuje od razu 100 konne maszyny bo mysl± ¿e kolega je¼dzi i jest Ok i szpanuj± przed wszystkimi w ko³o (czytaj laskami). mam nerwa jak widze takich ...
OdpowiedzNie dokonca sie zgodze z tym. Ja na 1wszy rzut kupilem na poczatek ZXR750J kawusie :) Zadowolony bylem nie zawiodl mnie motorek mial ponad 100 koni , duzo ridersow gubi pewnosc siebie.
Odpowiedzdok³adnie, artyku³ bardzo siê przyda...! zacz±³em zaczynaæ ;) w t± jesieñ... teraz bêdê wznawia³ jazdê baaaardzoo siê przyda³ kube³ zimnej wody :) szkoda tylko, ¿e takim kosztem (czyim¶ ¿yciem) ...
OdpowiedzSuper artyku³ - ka¿dy powinien go przeczytaæ Do autora - pisz Bracie wiêcej - oczywi¶cie nigdy siê nie dowiesz czy komu¶ Twój tekst uratowa³ d... ale jak bêdziesz przeje¿d¿a³ przez jakie¶ ...
Odpowiedz