tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Hard enduro do 10 000 zł - możliwe?
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
motul belka motocykle 950
NAS Analytics TAG
motul belka motocykle 420
NAS Analytics TAG

Hard enduro do 10 000 zł - możliwe?

Autor: Michał Mikulski 2012.03.26, 11:57 37 Drukuj

Nie ma rzeczy niemożliwych, a z odpowiednią dozą samozaparcia można znaleźć motocykl zadbany lub wymagający kosmetycznego dopieszczenia. Jeśli nie umknie nam w ferworze walki fakt, że wszyscy w koło chcą nas z oskubać z kasy, to może się udać!

Mogłoby się wydawać, że zakup offroadówki do 10 000 zł to łatwizna, tak przynajmniej może sugerować zalew ogłoszeń na serwisach aukcyjnych. Nic bardziej mylnego - mimo nasycenia rynku motocykli używanych, głównie dzięki importowi z zachodu Europy, ciężko znaleźć ciekawą propozycję. Przede wszystkim trudno zdecydować się jakiego motocykla szukać. Postanowiliśmy nieco ułatwić sobie zadanie i ustaliliśmy, że szukamy sprzętu do 10 000 zł, musi to być hard enduro, którym będzie można pojechać w najtrudniejszy teren, a może nawet po raz pierwszy spróbować swoich sił w jakiś lokalnych zawodach. Odpadają więc wszystkie dual sporty, pojemność nie może być mniejsza niż 125ccm. Z racji tego, że jest to enduro, szukamy jednośladu z możliwością rejestracji.

Skoro już wiemy, czego będziemy szukać, czas wbić się w największy portal aukcyjny w Polsce, uruchomić telefon i podjąć wyzwanie.

Dwusuw czy czterosuw?

Jako maniak popierdywania (z tłumika!), powgniatanych dyfuzorów i robienia mieszanki, ciężko mi podejść obiektywnie do tego problemu. Zwłaszcza w świetle materiału który kiedyś dla was przygotowaliśmy. W momencie bezpośredniego porównania czterosuwowej 450 z dwusuwową 250 szybko okazuje się, że dwutakt jest nie tylko tańszy w zakupie, ale o około połowę tańszy w eksploatacji. Nawet jeśli wtedy oparliśmy wnioski o ceny nowych pojazdów i serwisowania w autoryzowanym serwisie, to fabryczna różnica w kosztach eksploatacji będzie podobna także dla maszyn używanych. Warto w tym momencie przytoczyć kilka liczb:

EXC 250 przez 100 mh:
10x zwykły serwis, 100 zł,
1x poważny serwis, 400-700 zł,
2x tłok, 400 zł
1x korbowód, 1037 zł
suma: ok. 3537 zł

EXC 450 przez 100 mh:
6x zwykły serwis, 350 zł
1x duży serwis, 800 - 1500 zł
1x wymiana zaworów i sprężynek, 713 zł
1x wymiana tłoka, 660 zł
1x łańcuszek rozrządu, 211 zł
1x korbowód, 1118 zł
suma: ok. 6302 zł

Czy to dyskwalifikacja dla czterosuwów? Otóż nie. Przede wszystkim, różnice w cenie zakupu pojazdów używanych są zupełnie inne, niż w przypadku sprzętów fabrycznie nowych. W tym przypadku wyrównują się i nie jest powiedziane, że EXC 450 będzie droższe niż EXC 250. Kupowanie dużego czterosuwa jest łatwiejszą opcją także pod względem ilości ofert, zwłaszcza, jeśli szukamy motocykla do 10 000 zł.

KTM EXC 450/525 - moc, moc i jeszcze raz moc

Jeśli paroletni czterosów w hard enduro, to KTM EXC. Daleki jestem od fanboy’stwa, ukryć się jednak nie da, że EXC z lat 2003-2005 miały w sobie przyciągającą moc, popartą wynikami sportowymi i obecnością na rynku. Dzięki dobrej dostępności części zamiennych i sporej ofercie KTMów na rynku, były, są i zapewne będą one popularne na naszym kraju - model EXC 450 w szczególności. Przedział rocznikowy nie jest przypadkiem, w naszym budżecie na nic nowszego pokusić się nie możemy. Zasada “im młodszy, tym lepszy” obowiązuje, choć duży lifting model przechodził dopiero w 2006 roku, więc zdrowy egzemplarz z 2003 może być równie dobrym rozwiązaniem, co ten z rocznika 2005. W 2006 zastosowano nową ramę, nowe przednie zawieszenie, półki, a także popracowano nad kapryśnymi silnikami - do ceny jednak należy dorzucić minimum 2000-3000zł.

Jednostki napędowe EXC z tych lat mają dwa oblicza. Jedno to nieposkromiona moc, wyciągająca nadgarstki i powodująca uśmiech na twarzy. Tyczy się to przede wszystkim popularnego (ze względu na jeszcze większą moc) EXC 525. Fakt, pożera łańcuchy jeszcze szybciej niż przyspiesza, ale odwdzięcza się kosmicznymi doznaniami z jazdy i elastycznością. Drugim obliczem jest niestety awaryjność - nie notoryczna, ale dająca o sobie znać zbyt często. W największym 525 problemy lubiły sprawiać gaźniki, które źle wyregulowane powodowały strzelanie z wydechu, czy trudności z odpalaniem. Źle serwisowany KTM (niskobudżetowo, czy domowymi metodami) to bolączka serwisów aukcyjnych.

Ostatecznie EXC to świetne rozwiązanie dla doświadczonych kierowców, którzy nie tylko poradzą sobie z mocą, ale także z zadbaniem o sprzęt. Najczęściej spotykanym modelem jest EXC 525 i 450, ale jeśli ma się mniejsze doświadczenie to warto zakręcić się w koło EXC 400. Nadal hard enduro, tylko ułożone, o nieco mniej nagannych manierach. Należy unikać wcześniejszych modeli, z EXC 520 na czele. To wozy drabiniaste z dalekimi o współczesnych właściwościami jezdnymi.

Yamaha WR450F / WR 250F - japońska wytrzymałość

Niesamowicie popularnym modelem w Polsce była i jest do dziś, Yamaha WR. Mamy jakąś narodową słabość do Yamahy i niekoniecznie chodzi tutaj o model R1. W przypadku offroadu, na moje oko, wynika to z typowego dla Japończyków niezłego wykonania i już prawie mitycznej bezawaryjności. Jeszcze nie tak dawno na starcie zawodów enduro było albo niebiesko, albo pomarańczowo. Yamaha swoją XXI-wieczną przygodę z hard enduro zaczęła już z modelem WR 400 i potem z WR 426, ale to dopiero WR 450F przyniosła odpowiednią popularność i właśnie WR 450F to motocykl, który nas interesuje. Tak jak w przypadku wyżej wspominanego KTM’a, model WR 450F na którego nas stać, na rynku był od 2003 do 2006 roku. Pierwszy rocznik miał problemy z rozrusznikiem oraz ciężką do zdiagnozowania wadę fabryczną, w wyniku której wał wyskakiwał przed blok silnika. Z tego powodu najlepiej poszukać motocykla po 2004 roku, w których problem został wyeliminowany.

Dzięki skorzystaniu ze sprawdzonej konstrukcji Yamahy, WR-ki słyną z niezawodności. To świetny kompan do ostrego taplania się w błocie, którego jedynymi problemami była lekka nadwaga i minimalne niedostatki mocy. Czy to jakikolwiek wada z pozycji amatora? Nie. Jeśli chcielibyśmy poszukać coś lżejszego, można pokusić się o WR 250 F. Mniejszą “wuerkę” ciężej znaleźć, co nie oznacza, że nie ma ofert wizualnie zdrowych sztuk z początku lat produkcji za 7-8 tysięcy złotych.

Reasumując, Yamaha WR 450 F i 250 F to rewelacyjne hard enduro dla początkującego. Japońska niezawodność, nawet jeśli okupiona niższą mocą, musi podobać się każdemu. Egzemplarze z początku lat produkcji można kupić nieco taniej niżeli KTM-a, a ofert jest więcej. Należy zwrócić uwagę na tuningowe dodatki - niektórzy właściciele niższą moc nadrabiali przelotowymi tłumikami, a to sugestia w jaki sposób sprzęt był użytkowany.

Husqvarna WR 250 - dwusuwowy killer z Włoch

Od czasu przejęcia Husky przez BMW wiele się pozmieniało, bez dwóch zdań na lepsze. Czy to oznacza, że wcześniejsze motocykle produkowane przez włoską markę nie są warte uwagi? Jak najbardziej są. Ale powiedzmy sobie jasno - dwusuwy sprzed 7-8 lat są mało „user friendly”. To nieposkromiony żywioł o hardcorowej charakterystyce. Nie inaczej jest z modelem WR 250. Duża, agresywnie oddawana moc w połączeniu z nieco przestarzałą - patrząc z dzisiejszej perspektywy - konstrukcją, dają “ciekawe” wrażenia z jazdy. Ten model został ucywilizowany i dopracowany dopiero w ostatnich latach dzięki zmianom w ramie, podwoziu i zestrojeniu silnika, ale sztuk po roku 2008 roku nie kupimy w przyjętej przez nas cenie. Przy założeniach naszego budżetu możemy pokusić się o poszukanie modeli z lat 2004-2006, ale łatwo nie będzie. Nie chodzi tutaj o wyśrubowane ceny, bo te są niskie, raczej o brak ofert na rynku. Dwusuwowych Husek jest po prostu mało. Alternatywą zawsze było szukanie motocykla u naszych zachodnich lub południowych sąsiadów, co przy aktualnym kursie euro może nie mieć sensu.

Można natknąć się także na pojedyncze sztuki modelu WR 360, którym zresztą jeszcze długo po spadku popularności dużych dwusuwów ścigali się fabryczni zawodnicy z Mistrzostw Świata Enduro. Właśnie, zawodnicy fabryczni. Każda inna osoba powinna tego sprzętu unikać, już WR 250 mocy ma pod dostatkiem.

KTM EXC 200/250/300 - badass

Tak jak w przypadku większego, czterosuwowego brata, szukamy motocykli z lat 2003-2006. W odróżnieniu od wyżej wspomnianej Huski, KTM już wtedy wiedział, że chce rozwijać swoje dwusuwowe motocykle. Z tego powodu rozwiązania techniczne stoją na tym samym poziomie co w czterosuwach. EXC 250 charakteryzuje się przyzwoitym oddawaniem mocy, nieco sportowym zacięciem i bardzo dobrym wyposażeniem. O wysokiej jakości wykonania wspominać nie trzeba.

Znalezienie ofert sprzedaży dobrze wyglądającego EXC 250 nie powinno być większym problem. Od czasu do czasu można też ustrzelić EXC 300, które było rozwierconą dwieściepięćdziesiątką przygotowaną do klasy E3. To sprzęt wymagający, pod względem umiejętności kierowcy, dający w zamian dużo emocji i możliwości niedostępnych dla konkurencji. W internecie można znaleźć porady, jak EXC 300 nieco “wygładzić”, co owocuje otrzymaniem przyjaźniejszej charakterystyki - niektórzy twierdzą, że wręcz czterosuwowej. Pod drugiej stronie wykresu jest EXC 200. Niech nazwa nikogo nie zmyli, nie jest to zmniejszona 250, ale rozwiercona 125. Dzięki temu mówimy o endurówce poręcznej, łatwiej w prowadzeniu i taniej w eksploatacji. EXC 200 nie trzeba trzymać tak wysoko na obrotach jak 125, a nie przyprawi ona o przedwczesne siwienie jak EXC 250/300. To idealne rozwiązanie dla amatora.

Honorowe wspomnienie

Są dwa modele motocykli, które wymieniam przy każdej okazji, nawet jeśli nie do końca pasują. Pierwszy to Yamaha DT 125 - endurówka nijak mająca się do naszego zestawienia. Przede wszystkim to dual sport o teoretycznie niższych właściwościach terenowych. Dodatkowo o niedużej pojemności i jeszcze mniejszej mocy. W DT drzemie mimo wszystko moc innego rodzaju - z dobrą oponą i w dobrych rękach można nią zdziałać bardzo wiele w terenie. Jest to sprzęt praktycznie niezniszczalny (koszty eksploatacji są wielokrotnie niższe niżeli w powyższych) i ostatecznie, koszt zakupu to połowa z naszego budżetu. Za 10 000 zł kupicie zdrową DT 125, zrobicie jej kapitalny remont i starczy jeszcze na komplet przyzwoitego stroju motocyklowego. I to są argumenty nie do zbicia.

Podobnie temat ma się w przypadku ostatnio wspominanego w artykule przez Boczo Tomanka Suzuki DR-a 350. Jak rzadko się z redakcyjnym kolegą zgadzam, tak muszę przyznać mu rację - DR 350 miał to “coś” w sobie, czego nawet świetny DR-Z 400 nie potrafił powtórzyć. Bo nie każdy potrafi zrobić dual sporta dającego tak wiele możliwości w terenie. Ceny poniżej 6000 zł mówią same za siebie, niezawodność i trwałość w pakiecie z motocyklem.

Warto wspomnieć o natłoku ofert crossówek z możliwością rejestracji. Bez względu na prawne perturbacje, są to – zwłaszcza pod względem finansowym – łakome kąski dla potencjalnego klienta. Niestety, najczęściej nie posiadają one instalacji pod światła i kierunkowskazy lub posiadają osprzęt inwencji własnej, czytać, niskiej jakości. Na domiar złego motocykle crossowe fabrycznie nastawione są przecież na innego typu użytkowanie. Nie chodzi tylko o twardsze nastawy zawieszeń, ostrzejszą charakterystykę silnika czy krótsze zestopniowanie skrzyni biegów, ale także zmienione okresy serwisowe. Jeśli kupujemy enduro to niech to będzie enduro od samego początku.

Na co zwrócić uwagę?

Prawo Murphiego mówi, że jeśli możesz trafić na “zajechany” motocykl, to taki właśnie kupisz. Niestety kupowanie używanego motocykla offroadowego przypomina grę w rosyjską ruletkę z nabojem we wszystkich komorach bębenka rewolweru. W Polsce ciągle brak wielu użytkownikom podstawowej kultury technicznej, a motocykl na sprzedaż wystawiany jest wtedy gdy każdy jego podzespół zostanie wyeksploatowany.

Nie ma złotych zasad postępowania ratujących nas od wtopienia resztek domowego budżetu w naprawy. Jedyne co może nas ochronić przed kompromitacją w oczach życiowej partnerki w momencie, gdy korba wyskakuje nam bokiem przy pierwszym odpaleniu, jest zdrowy rozsądek. Nie ma możliwości, by 6-cioletni motocykl o teoretycznej rynkowej wartości ok. 10 000 zł kosztował 6 000 zł i był idealnym okazem. Warto także kupując używany motocykl z góry zaplanować budżet na gruntowny przegląd i ewentualne naprawy. Prawdziwym zagrożeniem nie są motocykle, które trzeba naprawić lub poddać gruntownemu przeglądowi. Najgorszą miną są maszyny, które przez rabunkową eksploatację i długotrwały brak serwisu zostały zniszczone i po prostu już nigdy nie będą nadawały się do jazdy.

Sprawdzenie stanu technicznego to hazard, ale możemy w łatwy sposób dowiedzieć się wiele o właścicielu. Nie mówię tutaj o najmowaniu najsłynniejszego polskiego detektywa z implantem przeciwsłonecznym, mówię o poznaniu w jaki sposób właściciel dbał o motocykl. Zerknięcie do komory filtra powietrza to punkt numer jeden. Brudny filtr mówi dużo o właścicielu. Sam sposób umycia motocykla świadczy nie mniej. Jeśli ktoś nie trudzi się, że umyć offroadówkę pod spodem, to pewnie nie będzie mu się chciało zmieniać regularnie oleju czy zadbać o łożyska. Zerknijcie czy łańcuch posiada odpowiedni naciąg, czy szprychy nie są luźne, czy kierownica jest prosta - liczą się detale. Oczywiście aksjomatem powinna być tutaj pełna sprawność techniczna pojazdu, łatwość rozruchu na zimno i na ciepło, co z kolei oznacza, że używanej endurówki nie kupuje się bez dłuższej jazdy testowej. Nie dajcie sobie także wmówić sprzedającemu, że zdatne do jazdy maszyny kupuje się w salonie, a 7-8 letni motocykl, szczególnie wyczynowy, musi być zapuszczony, zajeżdżony i częściowo lub całościowo niesprawny. Tak po prostu nie jest.

Tematu tego spokojnie starczyłoby na serię artykułów. Najważniejsze, by przesadnie się nie podniecać, ocenić czy motocykl był odpowiednio serwisowany i nie zwracać uwagi na nową błyszczące okleiny czy akcesoryjne dodatki - z reguły mające na celu rozproszyć uwagę. W miarę możliwości postawienie porządnego alkoholu zaprzyjaźnionemu mechanikowi, który pojechałby z nami na takie oględziny, jest wskazane. Czasem to nie wystarczy i przy posiadaniu całej wiedzy i doświadczenia, można kupić motocykl “zajechany”, przygotowany pod sprzedaż - niestety, wiem z doświadczenia.

Nie ma lekko!

Kupienie hard enduro do 10 000 zł to, nie da się ukryć, wyzwanie. Rynek wtórny motocykli jest bogaty, większość ofert niestety nie prezentuje sobą nic poza rdzą, brakiem opon i zatartymi cylindrami. Nie ma jednak rzeczy niemożliwych, z odpowiednią dozą samozaparcia można znaleźć motocykl zadbany lub wymagający kosmetycznego dopieszczenia. Jeśli nie umknie nam w ferworze walki fakt, że wszyscy w koło chcą nas z oskubać z kasy, to może się udać.

NAS Analytics TAG


NAS Analytics TAG
Zdjęcia
NAS Analytics TAG
Yamaha WR250F
Husqvarna WR250
enduro bloto
ktm enduro na trawce
yamaha enduro
Yamaha WR 450 samotnie
Yamaha WR kibice
josep rallo ktm enduro kwidzyn
zawodnik yamaha wr w zakrecie
Husqvarna WR300 prawy przod
Komentarze 21
Pokaż wszystkie komentarze
Autor: m 25/02/2014 21:36

trze piał Oo

Odpowiedz
Autor: Michał Mikulski 30/12/2013 16:26

Pytanie, jak często robi się trasy w terenie 100km z plusem? I o jakim terenie mówimy? Bo ustalmy, polne drogi to nie jest teren. To że dwusuw pali dwukrotnie więcej do czterotakta to bajki z czasów kiedy paliwo kosztowało mniej niż 4 zł (ewentualnie bardzo słabo wyregulowany gaźnik, źle dobrane dysze). Współczesne motocykle dwusuwowe oczywiście palą więcej, ale nie katastrofalnie więcej. Odsyłam do testu Freerida 250 R, którym spędziliśmy na trasach Hell's Gate ponad 10h jednego dnia z jednym dotankowaniem. Ostatecznie, dla baaardzo upartych istnieją akcesoryjne, większe zbiorniki paliwa. Ale jeśli ktoś potrzebuje większy zbiornik do dwusuwa to i będzie potrzebował do czterosuwa. Po drugie, od kiedy to dwusuwy są szybsze na torze? To z tego powodu wszystkie serie motocrossowe/supercrossowe oraz serie cross country zdominowane są od lat przez czterosuwy? Gdyby dwusuwy były szybsze na torze, to wszyscy zawodnicy świata jeździli by na dwusuwach. Jedynymi seriami zawodów, gdzie dwusuwy potrafią być bardziej funkcjonalne to imprezy extreme enduro i endurocross (choć jak pokazuje już drugi sezon Błażusiak ze swoim 350, niekoniecznie). Dwusuwowe EXC 250 to na chwilę obecną najbardziej rozsądny motocykl enduro do kupienia. W kwestii ekonomicznej, w kwestii łatwości prowadzenia i późniejszej eksploatacji. Mówię oczywiście o motocyklu nowym - dwutakty sprzed 10-12 lat to talnie inna bajka i tutaj się zgodzę, że kultura takich sprzętów nie była najwyższa (sam posiadałem SX 250 z 2002 roku). Nie zrozum mnie źle - ja kocham czterosuwy tak samo jak i dwusuwy. Ale w naszych realiach, gdzie chcąc czy nie trzeba liczyć każdy grosz, czterosuw to ryzykowna zabawa. Więc na moje oko wszystko przemawia za dwusuwem. P.S. Notabene, sam artykuł zrobił się szybko nieaktualny, bo ceny używanych motocykli w tym roku poszły kosmicznie w górę.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

motul belka motocykle 420
NAS Analytics TAG
Zobacz również

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    motul belka motocykle 950
    NAS Analytics TAG
    na górę