Ścigacz.pl

Po pozytywnych wrażeniach z testu MT125 przyszedł czas na jazdę jej sportową siostrą R125. Konstrukcja poprzedniej wersji małolitrażowej R-ki nie była zmieniana od 2008 roku. Dopiero teraz dokonano kilku istotnych zmian i odświeżono ten model. Ciekawą informacją jest fakt, że Yamaha zaczęła od zbudowania MT125 na bazie starej R125-tki, a dopiero później zabrała się za zaprojektowanie nowej sportowej wersji. Obydwie wersje są produkowane w Europie, co nie jest tak oczywiste w przypadku motocykli o małej pojemności.

MT125 i R125

W zasadzie w tych motocyklach poza pozycją i obudową niewiele się zmienia. Porównując R125 z 2008 roku i obecny model zmieniły się owiewki, w których pojawił się wlot powietrza między lampami. Nowa R125-tka dostała nowe zawieszenie USD, zmodernizowany tylny amortyzator, nowy wtrysk paliwa, nowe zaciski hamulcowe, kokpit z wyświetlaczem LCD czy też aluminiowe sety kierowcy i pasażera. W nowych małolitrażowych Yamaszkach poprawione zostało spalanie, które oscyluje w granicy od 2.2 do 2.7 litrów na 100 kilometrów. Tak czy inaczej każdy z nowych modeli przeznaczony jest jednak do zupełnie innej jazdy przez co i oczekiwania są zgoła odmienne. O ile w MT można przymknąć oko na brak regulowanych klamek czy wyższą wagę, to w sportowym motocyklu, jakby nie było, zaczyna mieć to znaczenie. Pytanie zatem jak tym się jeździ?

Czas na jazdę

Małą R125-tkę zabraliśmy zarówno w góry jak i na tor kartingowy. Prowadzenie motocykla nie pozostawia nic do życzenia. Przekładanie jej z zakrętu w zakręt nie sprawia najmniejszych problemów, a zawieszenie pracuje bardzo precyzyjnie. Pozycja, nawet dla wyższej osoby jest komfortowa, bo R125-tka wcale nie jest małą maszyną. Motocykl rusza żwawo. Wbrew pozorom przy tak małej pojemności i mocy na poziomie 15KM przełożenia biegów nie są ekstremalnie krótkie. Sam skok dźwigni zmiany biegów jest jednak nieco za długi.Skrzynia biegów pracuje mimo to bardzo precyzyjnie, a elastyczny silnik wybacza wiele błędów. Niezależnie od tego czy jedziemy na zbyt wysokim biegu, czy też niefortunnie zbijemy go zbyt nisko wkręcając małą jednocylindrówkę na wysokie obroty, mała Yamaha znosi to dzielnie. To czyni R-kę motocyklem przyjaznym do nauki jazdy. Na dynamikę jazdy na płaskim nie można narzekać, jednak pod górkę zaczyna brakować nieco mocy. O ile na torze kartingowym nie ma to żadnego znaczenia o tyle na górskich serpentynach – owszem, ma. Nieco rozpraszające jest miganie lampki umieszczonej na kokpicie ostrzegającej o jeździe na zbyt wysokich obrotach. Podobnie jak w MT125 na wyświetlaczu LCD znajdziemy informację o prędkości, obrotach, temperaturze. Za pomocą przełącznika możemy sprawdzić na nim także m. in. średnie spalanie, średnią prędkość, czy też czas podróży. To, czego jednak nie znajdziemy to informacji o aktualnym biegu. Obydwa modele japońskiego producenta wychodzą z fabryki na oponach Pirelli albo Michelin. Ich przyczepność jest zadowalająca. Poprawione hamulce spisują się całkiem nieźle chociaż ich dozowalność mogłaby być nieco lepsza.

Patrz na mnie

Małej Yamasze nie można odmówić jednego… bardzo atrakcyjnej prezencji. Na pierwszy rzut oka gabarytami ani aparycją nie odstaje od sportowej R6-tki. Jej wykonanie jest bardzo porządne, a wszystkie elementy dokładnie spasowane. Dla tych, którzy kupują przede wszystkim oczami będzie to miało istotne znaczanie. A jeżeli o kupnie mowa, to testowana wersja R125-tki jest już dostępna w salonach w cenie 17900 zł (bez ABS).

Dane techniczne: