tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Szybka jazda - tu się nie da
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
Advertisement
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG

Szybka jazda - tu się nie da

Autor: Łukasz „Boczo" Tomanek 2010.05.12, 11:28 59 Drukuj

Nikt już chyba nie jest tak naiwny, żeby żyć w przekonaniu, że kupując motocykl, z uporem fanatyka będziemy skrupulatnie przestrzegać na nim przepisów. To smutne i obrazoburcze, ale prawdziwe.

„Co on bredzi? Jak się nie da jeździć szybko? Przecież dosłownie godzinę temu moim szpejem leciałem po średnicówce 270 km/h. Mało? Leciałem, było fajnie, żyję. A nie, chwileczkę, nie żyję. Przecież wyglebiłem na piachu pozostawionym przez ciężarówkę i teraz sanitariusze zdrapują z nawierzchni moje jelito grube. Do widzenia".

Logika i instynkt samozachowawczy nakazuje twierdzić, że po polskich ulicach da się jednak jeździć bardzo szybko. Dziewięć na dziesięć motocykli, które jadą drogą w terenie zabudowanym, dubluje dozwoloną w nim prędkość. „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień", jak mówi Biblia. Nikt już chyba nie jest tak naiwny, żeby żyć w przekonaniu, że kupując motocykl, z uporem fanatyka będziemy skrupulatnie przestrzegać na nim przepisów. To smutne i obrazoburcze, ale prawdziwe. Przyjrzyjmy się jednak temu całemu pałowaniu na średnicówkach i w mieście. Czy aby tylko przepisy są dla nas przeszkodą?

Czyjeś lenistwo to Twoja śmierć

Wyobraź sobie, że jedziesz swoim motocyklem przez miasto lub jego przedmieścia. Nie ma znaczenia jakim, choć populistyczne media w roli gwałciciela przepisów prawa o ruchu drogowym najchętniej osadzają ścigacze. Jedziesz, a twarz twa skalana radością - co dziwić nie powinno, skoro jedziesz swoim motocyklem. Jest sucho, ciepło, przyjemnie. Wtem impuls za pomocą neuronu daje do mózgu znak, że widziałeś kiedyś na YouTube, jak motocyklista przejeżdża przez zakręt ze znaczną prędkością i schodzi przy tym na tak zwane kolano. Czekaj, jak to było? Przesunąć ciało lekko w stronę, w którą będziemy skręcać, krańcami palców nogi dotknąć podnóżka, aby utworzyć odpowiedni kąt kończyny, która teraz może bez przeszkód nawiązać szpanerski kontakt z nawierzchnią za pomocą ślizgacza na kolanie. Ok., dajemy! Wchodzisz w zakręt, jest dobrze, prędkość stała, wszystko idzie ok. Mrugasz oczami. Zaraz, dlaczego motocykl leży tam, w rowie? Przecież miałeś niebieski kombinezon, nie czerwony. Dlaczego ten pan w kurtce z napisem „Ratownictwo Medyczne" rozmawia z kimś przez radio, używając słowa „kostnica"?

Mieszkam na Śląsku, najbardziej uprzemysłowionej części Polski. „Uprzemysłowionej" oznacza, że przez 200 dni w roku buduje się kanalizacja, a w pozostałe 165 supermarkety. Te dwa budowlane przedsięwzięcia generują sporo piachu i innych substancji sypkich, rozprowadzanych przez ciężarówki, które ów substancje przewożą. Przecież nie za każdym razem chce się zakładać plandekę na ładunek, kiedy jedzie się gdzieś niedaleko. Na radyjku szybka kontrola, czy ścieżka czysta i po sprawie. A kilogramy piachu, tudzież innych materiałów, ląduje na ulicy. Cały problem polega na reakcji kierowcy, któremu wydaje się, że wie, co robić w chwili wjechania w coś sypkiego. Oczywiście daje po heblach, a to jest tak niebezpieczne, jak zrezygnowanie z używania prezerwatywy w czasie seksu z kambodżańską prostytutką. Niestety, prawda jest taka, że znaczny procent motocyklistów odruchowo w takich sytuacjach używa hamulca, co jest poniekąd normalną ludzką reakcją.

Na łasce losu

„Dobra, my motocykliści często padamy pod ostrzałem gawiedzi, która głosi, że dzidujemy na maksa przez ich osiedla i wioski. Zgoda, wielu tak robi, ale czasami chcę na lajcie przejechać przez jakąś małą miejscowość i zrobić to najbezpieczniej jak się da. Przelatuje przez spokojną, niewielką wioskę, na liczniku wskazówka nigdy nie przekracza 50-60 km/h, droga wije się między starymi, nawet uroczymi domkami. Widzę niebo. Dziewczyna o blond włosach jechała swoją czerwoną Corsą, którą dostała od taty za zdanie prawka za pierwszym razem. Rozmawiała przez telefon z koleżanką o wyprzedaży w Fashion House. Licznik zatrzymał się na 110 km/h. Miałem dziecko w drodze..."

50% ludzi uprawnionych do kierowania samochodem, znalazło swoje prawo jazdy przypadkiem, w paczce płatków śniadaniowych. Wcale go nie chcieli, ale dawali gratisowo do Cini Mini's. To rodzi sytuację, kiedy człowiek z intelektem i instynktem samozachowawczym rozwiniętym równie mocno, jak u rzodkiewki, siada za kierownicą narzędzia zbrodni. Jazda samochodem jest bajecznie łatwiejsza od jazdy motocyklem. Do skręcania wystarczy jedna ręka, nie działają na nas warunki atmosferyczne, a fizyka objawia się jedynie delikatnym dociskaniem ciała kierowcy w fotel. Jest tak przyjemnie i sielankowo. Można dzięki temu robić tak wiele innych, ważniejszych od prowadzenia samochodu rzeczy. Dzwonić do cioci, sprawdzać pocztę, zalogować się na Facebooku. Bardzo mądra osoba powiedziała kiedyś, że nieważne, jak dobrze i ostrożnie jeździsz, ktoś może jeździć dokładnie odwrotnie.

Za doskonały przykład tego zdania może posłużyć pewna pani, dzięki której jakiś czas temu miałem okazję przetestować efektywność swojego układu hamulcowego. Przeurocza kobieta we wczesnej trzydziestce, prowadząca... fioletowe Auti TT (nawet nie będę zaczynał tematu symboliki i stereotypów). Bez żadnego zatrzymywania się czy nawet wytracania prędkości wyjechała z drogi podporządkowanej z impetem pięści Nikolaia Valueva lecącej w kierunku wkrótce znajdujących się na ziemi cudzych zębów. Sarah Jessica Parker rozmawiała przez telefon śmiejąc się i eksponując swoje śnieżnobiałe, nowo nabyte zęby. Na pytanie zadane na najbliższym supermarketowym parkingu „co pani wyprawia?", odpowiedziała „No co? Wolne było".

Mała dziurka nikomu nie zaszkodzi...

„Uwielbiam to uczucie, kiedy mijane samochody stają się zamazanymi plamami, kiedy czuje ten świst wiatru, przelatując między nimi. To jest lepsze niż RedBull, lepsze niż narkotyki, lepsze niż seks. Przemykać między puszkarzami jak szwedzki Ghost Rider, z ogromną prędkością, slalomem pełną naprzód. Jaka koleina? Na drodze ekspresowej?! Chwileczkę, dlaczego moja głowa jest tu, a mój tułów tam? Dlaczego mój motocykl wbił się w tego minivana?".

Szybka, ultra-niebezpieczna jazda z ogromną prędkością pomiędzy samochodami ma nawet swoją nazwę. Jest to tzw. „speeding". Można nawet znaleźć w sieci porady, jak poprawnie go wykonywać. To tak, jakby przeczytać w Internecie tutorial do przeprowadzenia masakry w szkole (zapewne coś takiego jest dostępne na stronach internetowych stanu Kolorado w USA). Polska (i to jedna z jej niewielu zalet) skutecznie to idiotyczne zachowanie utrudnia. Ładując się z duża prędkością w koleinę o szerokości standardowej opony z tira, można mieć lepsze wyjście z progu niż Ammann. Nie ma nic gorszego od wjechania w głęboką koleinę. Chwila, jest coś gorszego. To dziury.

Wielu twierdzi, że na każdego Polaka przypada ich 50. Znów odwołam się do Śląska, ponieważ jego potężne uprzemysłowienie znów przyczynia się do destrukcji nawierzchni. Pomijam fakt, że na południu z większości dróg wyrastają górnicze kaski. Czasami nawet górnicy. Dziury spowodowane tętnem największej żyły przemysłowej w Polsce są nieprawdopodobne. Jest tu kilka odcinków mających, powiedzmy, 30 km, na których nie ma nawet 5 metrów prostej, niczym nieskalanej nawierzchni. Na dziureczki o głębokości nie większej niż 10cm nie zwracamy uwagi. Najlepsze są otwory, które z powodzeniem mogłyby być zarybione i używane do rozgrywania zawodów wędkarskich. Nawet w lesie, w którym została puszczona asfaltowa droga, aby móc dojechać do jeziora, jest ona podziurawiona w każdym możliwym miejscu. Urzędnicy postawili tam progi zwalniające. Niepotrzebnie! Tam i tak każdy jeździ z prędkością raczkującego niemowlaka, aby nie krzyknąć „ale urwał!" patrząc na swoja misę olejową.

Ostatnio też zaobserwowałem ciekawą rzecz. Podjeżdża ekipa drogowców, rozkładają sprzęt i wycinają kilka kawałków jezdni, zostawiając dziurska 2x2m, głębokie na 20 cm i odjeżdżają. I nie wracają dzień, dwa, tydzień, miesiąc. Moja teoria jest taka, że po prostu czekają na przetarg na kilka kotłów masy bitumicznej, ale usunęli starą, żeby mieć to już z głowy.

Spokój w głowie

„Jak mógłbym pozwolić, żeby jakiś leszczyk mnie wyprzedził? No to go gonię. Pod tyłkiem 150 koni, dam radę. Ale koleś zapierdziela. Zaraz go dorwę i udowodnię, kto jest królem tego rewiru. Hej paniusiu, a ty gdzie się pchasz z tym wózkiem?! Leżę. Motocykl poobdzierany. Obok pełno ludzi zbiega się wokół dwóch osób leżących na jezdni. Jedna z nich jest mała. Zaraz, jak to 20 lat pozbawienia wolności?!".

Wiecie, jak to jest. Jedziesz sobie prędkością spacerową przez miasto, z lewej z hukiem mija Cię furiat na sześćsetce. Nie możesz tego odpuścić. Gonisz go. Gość nie wie, co oznacza okrągły znak z dwoma autami, jednym czarnym, drugim czerwonym i podwójna ciągła linia. Ty też jakoś nagle zapominasz. Już masz go dopaść, na liczniku 180 km/h. Dziękuje, dobranoc. Wpadasz w 2-metrowy przejaw geniuszu inżynierii budowlanej i kończysz swój żywot z widelcem USD w miejscu kręgosłupa, a jakiś nałogowy alkoholik dostaje Twoją wątrobę. Dziury i koleiny to tylko jedne z wielu przeciwności do wariackiej jazdy motocyklem po cywilnych drogach.

Kolejnym są piesi, którzy jak wiadomo, występują nie tylko na Śląsku. Osobiście uważam, że w niektórych przypadkach powinno być wymagane prawo jazdy na chodzenie. Pieszy, który jest według zmotoryzowanych ostatnim ogniwem łańcucha pokarmowego, jest najbardziej licznym ogniwem. W ilości siła, więc czasami tworzy się wśród poruszających się za pomocą nóg przekonanie, ze mogą robić wszystko. Nie ma godziny, w której jakiś pieszy idąc równolegle do jezdni nie decyduje się na zmianę kierunku na prostopadły. Oczywiście każdy kij ma dwa końce. Większość pieszych porusza się normalnie, nie stanowiąc żadnego zagrożenia dla nikogo. Po prostu idą chodnikami, czasami przechodzą na pasach na drugą stronę ulicy. Czasami przechodzą ze swoimi dziećmi. Czasami przechodzą same dzieci.

Panie, tu trza myśleć!

I to myśleć bardziej, niż gdziekolwiek indziej. Często panowie X i Y oglądają na YouTube pana Z, który po ulicach wschodnio lub południowoeuropejskich miast dziduje non stop na czerwonym polu, przemyka pomiędzy samochodami, schodzi na kolano. To fascynujące i inspirujące, dlatego też panowie X i Y próbują tego w Warszawie, Łodzi, Rudzie Śląskiej, Katowicach itd. Tam jednak czekają na nich miłe niespodzianki w postaci kraterów wulkanicznych na drogach, ton piachu i żwiru, kierowcy ze śladową ilością rozumu oraz piesi-kamikadze.

Często wydaje się nam, że na temat jazdy motocyklem wiemy wszystko. I racja, zwykle się nam wydaje. Nikt nie jest w stanie być przygotowanym na wszystko, co spotka go podczas jazdy po ulicy, a co najgorsze, często motocyklista skupia się bardziej na omijaniu dziur czy rozsypanego piachu, niż na ruchu drogowym. I jak w takim razie szybka jazda ma być możliwa?

Advertisement
NAS Analytics TAG

NAS Analytics TAG
Zdjęcia
NAS Analytics TAG
Komentarze 30
Pokaż wszystkie komentarze
Autor: endurofan1 16/05/2010 14:10

racja:)

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

NAS Analytics TAG
Zobacz również

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    NAS Analytics TAG
    na górę