Koszty naprawy dróg nawet 70 proc. w górê. Na wiosnê bêdziemy je¼dziæ po dziurach?
Zazwyczaj skupiamy się na podwyżkach i obciążeniach finansowych dotykających przeciętnego kierowcę, ale trzeba wiedzieć, że problem dotyczy również niedomykających się budżetów miast i gmin. Przykład? Proszę bardzo.
Stawki za zimowe utrzymanie dróg rosną tak szybko, że urzędnicy już rwą włosy z głowy. W niektórych miastach wyjazdy pługosolarek na drogi kosztują o ponad 60 proc. więcej niż przed rokiem. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej.
Kłopoty zarządców dróg poczujemy na własnej skórze już za kilka miesięcy, kiedy nadejdzie wiosna. Chodzi o podwyżki napraw uszkodzonych dróg, które muszą być prowadzone na bieżąco, bo inaczej niektóre trasy będą na wiosnę przypominały ser szwajcarski, a nie drogi.
Ale zarządcy ograniczają konieczne wydatki, bo stawki za naprawy wzrosły w bieżącym roku od 30 do 70 proc. Budżety miast i gmin nie są z gumy i są ustalane dużo wcześniej. Skokowe zmiany cen sprawiają, że zarządcy dróg po prostu nie mają pieniędzy i nie ma skąd ich wziąć.
Kwoty są astronomiczne. Na przykład Urząd Miasta Łodzi płacił w latach 2020-2022 niecałe 9 mln złotych za naprawę uszkodzonych nawierzchni. Ale ta sama usługa na lata 2022-2024 będzie kosztowała już blisko 21 mln złotych.
Budżety trzeszczą w szwach i nie wiadomo, jak to się skończy. A przecież drogi trzeba naprawiać również zimą, bo zamarzająca woda potrafi dosłownie rozsadzić spękaną, asfaltową nawierzchnię.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze