Europa coraz głośniej mówi o 2035 roku jako dacie, która ma odciąć dopływ nowych samochodów z silnikami spalinowymi do salonów. W założeniu - dla dobra planety. W praktyce - zdaniem prezesa Mercedesa - może to być przepis na wstrząs, który zatrzęsie całym motoryzacyjnym rynkiem Starego Kontynentu.

Ola Källenius w rozmowie z Handelsblatt nie bawi się w półsłówka, ostrzegając, że bez zderzenia marzeń z realiami pędzimy wprost na ścianę. Dekarbonizacja? Tak, ale nie kosztem wywrócenia branży i gospodarki do góry nogami. I nie poprzez faworyzowanie jednej technologii, lecz dając czas na równoległy rozwój różnych napędów.

Reklama

ZOBACZ KALENDARZ GWIAZDY MotoGP »

Kalendarz dla motocyklisty na rok 2026 Gwiazdy MotoGP.

Duży 42x30 cm. 79 zł WYSYŁKA GRATIS!

Kalendarz motocyklowy na rok 2026 ścienny, przedstawiający najważniejszych bohaterów tego sezonu MotoGP. Marc Marquez, Jorge Martin, Johann Zarco, Raul Hernandez, Fabio Quartararo, Franco Morbidelii, Pedro Acosta, Pecco Bagnaia, Marco Bezzecchi, Alex Marquez i inni w obiektywnie Łukasza Świderka, polskiego fotografa w MotoGP

KUP TERAZ. WYSYŁKA GRATIS »

Mercedes wcale nie zamierza żegnać się z benzyną i dieslem w pośpiechu. Rok 2026 przyniesie aż 18 premier, z czego połowa to tradycyjne jednostki, dopracowane jak zegarki ze szwajcarską precyzją. W segmencie premium będzie po równo - pięć modeli spalinowych i pięć elektrycznych - co wyraźnie pokazuje, że elektryfikacja nie pędzi już w firmie tak, jak zakładano jeszcze pięć lat temu. W 2027 r. gwiazda ze Stuttgartu dorzuci kolejne 6 spalinowych i 6 elektrycznych aut w segmencie premium, a także nowe propozycje w klasie bazowej i podstawowej. W strategii Mercedesa każda wersja napędowa liczy się jako oddzielna premiera, więc kalendarz będzie pękał w szwach.

Källenius przestrzega, że zakaz może wywołać ostatni wielki boom na spalinówki tuż przed 2035 rokiem, by zaraz potem zanotować gwałtowną zapaść popytu. Na to wszystko nakłada się presja chińskich producentów, którzy coraz śmielej wchodzą do Europy z elektrykami w cenach trudnych do pobicia. Jeśli do tego dojdą twarde regulacje, lokalna motoryzacja może nie mieć czasu na dostosowanie się i odbudowę pozycji.

W chórze ostrzegawczych głosów słychać także Oliviera Zipse, szefa BMW, który od dawna podkreśla, że 2035 rok jako granica dla silników spalinowych nie jest już realnym celem. W jego ocenie, aby przejście na zeroemisyjny transport nie skończyło się dla Europy utratą konkurencyjności, trzeba zachować neutralność technologiczną i pozwolić klientom wybierać między różnymi rodzajami napędów. Zipse zwraca też uwagę na groźbę uzależnienia się od chińskich dostawców baterii, co w przypadku tak radykalnego zakazu mogłoby szybko przerodzić się w strategiczną słabość całego przemysłu.

Podobny ton pobrzmiewa w wypowiedziach Thierry’ego Brentona, unijnego komisarza ds. rynku wewnętrznego. To szczególna postać, czyli człowiek z samego centrum instytucji odpowiedzialnych za wprowadzanie regulacji, który mimo to nie uważa, że zamknięcie drzwi przed silnikami spalinowymi jest jedyną drogą. Brenton apeluje o technologiczną neutralność, przestrzega przed wykluczeniem syntetycznych paliw i dopuszcza myśl, że rewizja obecnych planów nie jest tematem tabu, jeśli ma ona zabezpieczyć europejską gospodarkę i miejsca pracy.

Na koniec dodajmy jeszcze ostrzeżenia artykułowane przez Adolfo Urso. To włoski minister ds. przemysłu, który wprost mówi o ryzyku kryzysu w branży, do którego może dojść, jeśli nie dopuścimy wyjątków lub rozwiązań przejściowych. Urso podkreśla, że zakaz w obecnej formie nie uwzględnia specyfiki różnych krajów i może szczególnie mocno uderzyć w te gospodarki, które są oparte na produkcji pojazdów spalinowych i komponentów do nich.

Wracając do szef Mercedesa, Ola Källenius ma nadzieję, że Europa pójdzie tropem Stanów Zjednoczonych, które złagodziły swoje normy emisji i wymagania CAFE, dając branży oddech i szansę na płynniejsze przejście. Według Källeniusa rynek motoryzacyjny to delikatna konstrukcja, której nie można rozmontować jednym aktem prawnym.