Plac do kosza? Ministerstwo zwleka
W polskim systemie szkolenia kierowców coś ewidentnie zgrzyta. Choć od lat trąbi się o konieczności zmian, wszystko jakby stanęło w miejscu.
Ministerstwo Infrastruktury już w zeszłym roku zapowiedziało rewolucję: koniec z egzaminami na placu manewrowym. Żeby nie rzucać słów na wiatr, urzędnicy zamówili analizę rozwiązań stosowanych w innych krajach Unii Europejskiej. Ambitny plan? Na papierze jak najbardziej. Co z realizacją? Cisza.
Sprawa likwidacji placu pojawia się w debacie publicznej już od lat. Eksperci oraz międzynarodowe organizacje, jak CIECA, jednoznacznie twierdzą, że jazda tego typu to relikt przeszłości. Plac nie wnosi zbyt wiele do realnego przygotowania do samodzielnej jazdy. Owszem, jest potrzebny do oswojenia się z pojazdem, ale tylko na samym początku. Prawdziwe umiejętności rodzą się dopiero wtedy, gdy kursant wyrusza w miasto i musi reagować na dynamicznie zmieniające się sytuacje. Tego nie nauczy się, jadąc między słupkami w kółko, aż do znudzenia.
W większości krajów UE takie podejście już dawno odeszło do lamusa. Polska tymczasem jako jedyny kraj wspólnoty wciąż zaczyna egzamin od placu manewrowego. I właśnie to powinno zapalić czerwoną lampkę. Co więcej, Ministerstwo Infrastruktury już w listopadzie 2024 roku ogłosiło przetarg na analizę dotyczącą m.in. systemu szkolenia kierowców, o czym pisaliśmy na Ścigaczu. I co dalej? Brak aktualizacji, brak raportu, brak decyzji.
Zniecierpliwieni sytuacją posłowie PSL Wiesław Różyński i Adam Dziedzic postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Wystosowali interpelację do ministra infrastruktury z bardzo konkretnymi pytaniami. Gdzie jest raport? Co z jego wynikami? Czy planowane są konkretne zmiany? Kiedy ruszy prawdziwa reforma?
W interpelacji posłowie nie owijają w bawełnę. Uważają, że obecny system to archaiczny twór z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy po polskich drogach jeździło może kilkadziesiąt razy mniej aut niż dziś. CIECA również jasno stwierdza: manewry na placu nie przekładają się na bezpieczeństwo na drodze. Prawdziwa nauka odbywa się tam, gdzie jest ruch, stres, nieprzewidziane sytuacje. Zwłaszcza młodzi kierowcy z mniejszych miejscowości, którzy rzadko mają okazję ćwiczyć w gęstym ruchu ulicznym, wpadają potem w panikę, gdy wyjadą na dużą arterię.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze statystyka. Szacuje się, że aż 30 procent kandydatów oblewa egzamin właśnie na placu. Bo zamiast uczyć się prowadzenia pojazdu, uczą się układów kierownicy na pamięć. To nie nauka jazdy, to teatr. Posłowie nie mają złudzeń: czas skończyć z tym absurdem. Trzeba przesunąć nacisk na praktyczne szkolenie w realnym ruchu drogowym.
Ministerstwo Infrastruktury, póki co milczy. Raportu jak nie było, tak nie ma. Konkretów brak. A tymczasem kolejne roczniki młodych kierowców nadal uczą się jeździć po pustym placu, zamiast przygotowywać się do realnych wyzwań za kierownicą.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze