Od mistrzostwa na samo dno. Quartararo straszy Yamahê. O co chodzi w tym konflikcie?
Fabio Quartararo dał swoim japońskim szefom ultimatum; albo natychmiast poprawią motocykl, albo przyszły sezon będzie jego ostatnim na M1-ce. Taką zagrywką Francuz sporo jednak ryzykuje. Dlaczego?
Zaledwie dwa lata temu Fabio Quartararo świętował wywalczenie mistrzowskiego tytułu, a jeszcze rok temu, na półmetku rywalizacji, prowadził w tabeli MotoGP. Od tego czasu wiele się jednak zmieniło, a Yamaha została wyraźnie z tyłu.
Francuz podpisał co prawda kontrakt na lata 2023-2024, ale niedawno powiedział wprost, że przyszły sezon będzie jego ostatnim na M1-ce, jeśli do tego czasu drastycznie się ona nie zmieni. Jednocześnie jasno określił ramy czasowe.
Po Grand Prix San Marino zawodników MotoGP czekają w Misano oficjalne, kluczowe testy. Później zawodników czeka jeszcze co prawda dzień testowy po Grand Prix Walencji, ale historia pokazuje, że pomiędzy tymi dwoma testami nie dochodzi do zbyt dużych, technicznych zmian.
Przełom może jeszcze nastąpić na początku przyszłego roku, podczas pierwszych testów w lutym, ale na tym etapie kontrakty czołowych zawodników na sezon 2025 będą już zapewne podpisane, dlaczego Quartararo nie zamierza czekać tak długo.
Jeśli w Misano nie zobaczymy przełomu, należy się spodziewać, że Fabio szybko dogada się z którymś z konkurencyjnych producentów. Na taki scenariusz Yamaha jest już zresztą przygotowana. "Co roku pokazują mi dziesięciostronicowy dokument PDF na temat zmian, ale dziewięć i pół strony z tego nie zostaje zmienione" - mówił niedawno rozgoryczony Francuz.
Sęk w tym, że rok temu, podczas testów w Misano, Quartararo nie tylko był szybki, ale także zachwalał nowy, mocniejszy silnik. Silnik z którego, jak widać, jest w tym sezonie niewielki pożytek, bo w parze z nim nie idzie odpowiednio wydajna aerodynamika, a przyrost mocy finalnie i tak okazał się marginalny.
Co prawda szefostwo Yamahy otwarcie przyznaje, że rozumie frustrację Francuza i musi podejść poprzeczkę, ale za zamkniętymi drzwiami jego słowa z pewnością nie zostały przyjęte z aprobatą. Lin Jarvis sygnalizował nawet, że zdaje sobie sprawę, z zainteresowania Hondy swoim obecnym zawodnikiem. Jakie wypowiedzi zawsze mają ważne, drugi dno.
Franco Morbidelli jeszcze niedawno powiedział w jednym z wywiadów, że nie ma ochoty dalej jeździć M1-ką. Dzisiaj wiemy już, że Włoch wylatuje z zespołu, a jego miejsce zajmie Alex Rins, sfrustrowany brakiem wsparcia ze strony HRC w barwach LCR Hondy.
Oczywiście to nie słowa Morbidelliego, a brak wyników w ostatnich dwóch latach, przesądziły o jego przyszłości, ale cała sytuacja pokazuje, że Yamaha nie boi się działać. Bo to właśnie ona zdecydowała o zakończeniu współprawy.
Słowa Quartararo mogą więc okazać się przysłowiowym językiem u wagi, który przypieczętuje jego losy. Skoro Francuz nie tylko nie czuje się dobrze na M1-ce, ale też nie dowozi wyników i popełnia błędy wynikające z frustracji, to dlaczego Yamaha miałaby przedłużać z nim umowę.
Jak pokazuje przykład Rinsa, chętnych na fabryczne miejsce w zespole Yamahy nie brakuje. Tym bardziej, że w kolejce czeka także podobno Tony Arbolino.
Po testach w Misano może się więc okazać, że choć Yamaha zrobiła postępy, to jednak Fabio już nie skorzysta z owoców tej pracy. Szczególnie, jeśli Rins okaże się za rok dużo bardziej wymagającym rywalem, niż Morbidelli w ostatnich latach. To bardzo możliwe, bo Hiszpan świetnie czuł się na Suzuki, które podobnie jak M1-ka było napędzane rzędowym silnikiem.
Miejmy nadzieję, że słowa Francuza nie były blefem, bo konkurencyjnych miejsc jest dla niego w tej chwili niewiele. Co prawda kontrakty po sezonie 2024 kończą się niemal wszystkim, ale trudno spodziewać się poważnego trzęsienia ziemi i wielu wolnych miejsc np. w Ducati czy KTM-ie.
Czyżby Fabio już był po słowie właśnie z Hondą, która musi mieć jakiś plan B na wypadek odejścia Marca Marqueza? Jeśli tak, to jest tu trudno widzieć dzisiaj w tej historii szczęśliwe zakończenie, ale bardzo możliwe, że on wie coś, czego my jeszcze nie wiemy…
Jedno wiemy; kilka miesięcy temu Quartararo rozstał się ze swoim wieloletnim managerem, Erickiem Mache, dlatego z pewnością nie będzie już konserwatywny w swoich decyzjach. Jego niedawne wypowiedzi pokazują, że konserwatywny nie jest już także w słowach.
Teraz czas na czyny, bo wygląda na to, że jego przygoda za sterami M1-ki na dobre utknęła w martwym punkcie. Czy Waszym zdaniem to już ostatni gwizdek na zmianę barw?
Komentarze 2
Poka¿ wszystkie komentarzePoprawcie tytu³ artyku³u! Nie "Starszy" Tylko "Straszy"
OdpowiedzWystarczy ¿e Yamaha we¼mie Aldeguera lub Lopeza na przysz³y rok i problem z g³owy.
Odpowiedz