Ścigacz.pl

Kierowcy, a zwłaszcza motocykliści, od lat łapią się za głowę i sprzęgło, jadąc 16-kilometrowym odcinkiem autostrady A1 między Piekarami Śląskimi a Pyrzowicami.

Te muldy, wyboje i nierówności zna każdy, kto choć raz próbował tamtędy przejechać - nawet przy przepisowych 80 km/h to trasa bardziej na crossa niż szosówkę. Ale wreszcie, po latach czekania i prowizorycznych łatanin, nadjeżdża konkreta pomoc. Remont tej drogowej męczarni staje się faktem.

Premier Donald Tusk w poniedziałek 28 maja w Sławkowie nie owijał w bawełnę: w tym roku ogłoszony zostanie przetarg na gruntowną modernizację feralnego odcinka A1. Po latach ignorowania problemu przez poprzednie rządy, obecny gabinet postanowił nie czekać kolejnych sezonów. Premier podkreślił, że na tej trasie "wszyscy musieli bardzo zwolnić, żeby dojechać żywi", co świetnie oddaje codzienny horror użytkowników tej części autostrady.

Za nim pałeczkę przejął minister infrastruktury Dariusz Klimczak, który zadeklarował, że remont rusza jak najszybciej, i nie będzie to kosmetyczna naprawa, a pełnoprawna modernizacja nawierzchni, która ma na dobre pożegnać wstydliwe wyboje. Minister nie krył zdziwienia, że poprzednie ekipy przez osiem lat nie ruszyły nawet palcem, choć problem był znany od samego początku. Ale to akurat polityka, więc nad tym rozwodzić się nie będziemy.

Koszt tej operacji? Ponad 700 milionów złotych. Dokładnie tyle ma pochłonąć modernizacja obu jezdni A1 oraz 300-metrowy odcinek S1 w okolicach węzła Pyrzowice-Lotnisko. Minister Klimczak zapewnił, że zarówno jego resort, jak i GDDKiA już od dłuższego czasu przygotowują się do tej inwestycji. Barierą były pieniądze, ale teraz rząd szuka dodatkowych środków, by nie zwlekać z remontem ani chwili dłużej

Ale to jeszcze nie koniec. Szerszy plan obejmuje też kolejne remonty i rozbudowy, by pozbyć się "wąskich gardeł" na autostradach w całym kraju. Już niedługo A2 między Łodzią a Warszawą zyska trzeci i czwarty pas, co pozwoli odetchnąć kierowcom uwięzionym tam codziennie w korkach. Podobne plany dotyczą katastrofalnej do jazdy A4, i to zarówno na Dolnym Śląsku, jak i między Katowicami a Krakowem.

Wracając jednak do A1, to warto przypomnieć, że ta droga została oddana do użytku w 2012 roku. Budimex i Mostostal Warszawa wzięli się wtedy za budowę, której koszt wyniósł 1,5 miliarda złotych. Już w okresie gwarancji zaczęły się pojawiać pierwsze wyboje. Co prawda wykonawcy próbowali ratować sytuację, ale po zakończeniu gwarancji obowiązek napraw przeszedł na barki państwa. Ekspertyzy Politechniki Śląskiej wykazały, że winowajcą jest pęczniejący materiał użyty w konstrukcji. To oznacza jedno: doraźne łatanie to za mało i potrzebna okazała się kompleksowa przebudowa.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to już niedługo A1 przestanie być drogą przez mękę, a stanie się autostradą z prawdziwego zdarzenia. Pożyjemy, zobaczymy.