tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Jaki wybrać motocykl koło 40-stki? Duże, a małe pojemności, wady i zalety
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG

Jaki wybrać motocykl koło 40-stki? Duże, a małe pojemności, wady i zalety

Autor: Marek Harasimiuk 2022.01.09, 15:39 12 Drukuj

O motocyklowym chciejstwie oraz dużych i małych pojemnościach

"Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało".

Ten Dyndała to u Moliera nazywa się Dandin, ale we wspaniałym przekładzie Boya-Żeleńskiego dorobił się soczystego Dyndały. Pod to nazwisko bowiem można podpiąć całe mnóstwo rozmaitych znaczeń. Skojarzenie pierwsze z brzegu, to wiadomo co sądzić o kimś, co się dynda, bądź mu się dynda. Zresztą w naszej literaturze już przewspaniały poeta i świntuch Aleksander hr. Fredro wymyślił w "Zemście" niejakiego Dyndalskiego zausznika (marszałka) Cześnika Raptusiewicza.

Ale nie chodzi tutaj o postać w literaturze, tylko o przetłumaczenie "z polskiego na nasze (motocyklowe)" tej konstatacji, że "sam tego chciałem". Ileż to razy kiedy jakiś młody zapaleniec, zainteresowawszy się motocyklami i naoglądawszy się najrozmaitszych modeli na stronach internetowych, stwierdza że coś, co nie ma co najmniej "tysiaka" pojemności i dwa razy więcej kucyków z jednego litra pojemności, to nie jest zupełnie warte jego posiadania. Na dodatek prawdziwe nieszczęście pojawia się wtedy, kiedy ów młody "żbik" posiada stosowne środki płatnicze. Jeśli ma jeszcze wystarczająco zdrowy rozsądek i (choć trochę) instynktu samozachowawczego, to jakoś może przeżyje ten eksperyment osiodłania tej bestii z piekła rodem. Gorzej kiedy w swojej zajadłości potrafi tylko wyartykułować: "co, ja nie dam rady!". Ten rozsądniejszy to idzie na stosowne szkolenia, z którymi Bogu dzięki teraz nie ma większych problemów, albo przynajmniej (jeśli jeździ w jakiejś turystycznej grupce) podpatruje doświadczeńszych kolegów jak się zachowują w rozmaitych szosowych sytuacjach. Doświadczenie życiowe nie musi bowiem być okupione tylko i wyłącznie uczeniem się na własnych błędach. Co prawda Rzymianie mówili "verba docent, exempla trahunt - słowa uczą ale to przykłady pociągają", a zatem warto jest czasami posłuchać, jak i dlaczego innym to i owo dość kiepsko się udało albo i w ogóle się nie powiodło. Warto więc czasami wziąć do ręki jakiś podręcznik doświadczonego motocyklisty i przypomnieć sobie abecadło. W swoim czasie wydawało mi się. że potrafię nauczyć się dobrze grać w tenisa. Zacząłem od rozmaitych podręczników i potem usiłowałem na rozmaitych ściankach, czy też grając z podobnymi mi patałachami, naśladować te ruchy, co tam były sfotografowane, narysowane czy opisane. Na pewno szybciej osiągnąłem pewien poziom (dość mizerny), niż gdybym niczego przedtem nie przejrzał. W każdym bądź razie trochę frajdy z tego tenisa miałem.

NAS Analytics TAG

Podobnie było z motocyklami. Starałem się o tym i owym poczytać przed praktycznym używaniem motocykla. Przedtem, gdy miałem koło dwudziestki, to coś tam przy tych motocyklach się kręciłem, ale szło mi to kiepściutko. Potem na bez mała 20 lat co innego mnie zafascynowało. Coś co mi sprawiło wielką frajdę i o czym mam wspominać na starość. Wróciłem do motocykli jako dojrzały już człowieczek.

Wiem że sporo ludzi zaczyna swoją przygodę z motocyklami w podobnym do mnie wieku, czyli koło 40ki. Jeśli są już objeżdżeni samochodowo, bądź uprawiali jakiś sport wymagający refleksu, sprawności fizycznej, czy też szybkiego podjęcia decyzji (czasami na pograniczu ryzyka), to będzie im z tymi motocyklami dużo łatwiej. Co najmniej z dwóch powodów. Są skromniejsi i bardziej bojaźliwi (w dobrym tego słowa znaczeniu). Primo: wiedzą że już nie mają tego refleksu i sprawności co kilkanaście lat temu wstecz, a secundo: wiedzą co to znaczy, jak się poobijają w jakiejś kraksie spowodowanej własną brawurą. Starszego dużo dłużej boli, niż młodziaka, a skóra też się wolniej zabliźnia. No i "last but not least" najczęściej już wiedzą, do czego ma im służyć motocykl.

Kiedy ja wracałem poprzez skromniutką MZ TS 150, to od razu mnie to uwarunkowało do dwóch rzeczy. Wiedziałem że na szosie nie "podskoczę" japońcom (z klubu "Skorpion", gdzie psim swędem i ze względu na mój starczy wygląd mnie przyjęli), więc może mi to służyć do niespiesznej turystyki. Ponieważ doszły jeszcze pewne, związane z wiekiem i uprawianymi sportami, kontuzje, więc oprócz braku chęci do udowodnienia, że jestem co najmniej tak dobry jak prof. Oskaldowicz, czy też (mój przyjaciel) Włodek Kwas, stwierdziłem, że i jazda w terenie to też nie jest dziedzina moich zainteresowań. I tak zostałem turystą! Na początku lat 90tych kiełkująca polska prasa motocyklowa chciała, aby był też dział turystyczny i tak "per fas et nefas" na łamach tychże pism zacząłem robić za fachurę od turystyki. Z całą pewnością dopomogły mi w tym góry, co się nimi przez 20 lat zajmowałem.

Kiedy, czasami mi się to jeszcze zdarza, jakiś neofita motocyklowy się mnie wypytuje: "jaki bym mu radził kupić motocykl". To biorę go na spytki o jego psychofizyczne możliwości, czym się do tej pory interesował i (oczywiście) ile ma pieniążków (na ten motocykl). Następnie widząc jakie ma gabaryty staram się wówczas coś mu nieśmiało sugerować.

Teraz anegdota. Miałem już swój drugi, poważny motocykl, czyli Hondę CX 500. Na poprzedniej Suzuki GS 450 przejechałem już dobre kilkadziesiąt tysięcy km (byłem m.in. na winobraniu we Francji, z dojazdami poprzez kilka europejskich pięknych i górzystych krajów). Uważałem się zatem za motocyklistę pełną gębą. Jechaliśmy na zlot do Czechosłowacji. Grupkę z klubu "Skorpion" przez górki koło Kłodzka wiódł Jacek "Banan" Laudański. Jechał przepięknie, kiwając się po zakosach szosy i prawie w ogóle nie dotykał na tych zakrętasach hamulców. Było co podziwiać i naśladować. Był też jadący tuż przede mną inny kolega (tutaj zastosujemy RODO), zresztą bardzo dobry kolega, mimo zupełnie innej opcji politycznej, niż ja. Ten z kolei cały czas świecił, na zupełnie niewinnych zakrętach, światłem stopu. Wtedy się bardzo temu dziwiłem, ponieważ skądinąd był to bardzo sprawny człowiek. Potem jednak dowiedziałem się, że nauczył się bardzo dobrze jeździć (przez obserwację i naśladownictwo). A zatem nie wstydźmy się powiedzieć sobie, na początku i w trakcie naszej przygody motocyklowej, że nie chcę być tylko "mistrzem długiej prostej" i wpatrujmy się w sylwetkę jadącego przed nami NAPRAWDĘ dobrego motocyklisty (tutaj kłania się nauka na torze). No to jeszcze parę zdań, coś z mojego życiorysu. Tenże sam CX i wyjazd z Jurkiem "Morsem" Kaźmierskim do Francji na winobranie. Po drodze cudowne zakrętasy górskie i krajobrazy (też nadmorskie) Austrii, Italii i francuskiej Prowansji. Jurek jedzie ślicznym, klasycznym Kawasaki 1000 Z1R. Odpoczywamy na wirażu, przy górskim wodnym młynie i... nagle dodatkowy huk. Obok nas, doginając kolana do asfaltu, przemknęli dwaj Austriacy. Mój Boże, przebiegło przez myśl, czy ja na pewno bym się odważył i tak potrafił, nawet mając ich sportowe maszyny? A potem "Mors" spokojnie mi mówi: "Ty Marek za często przed tymi zakrętami naciskasz hamulec, staraj się płynniej jechać". I tak się staram już od prawie 40 lat. Niestety, wraz z wiekiem zauważyłem, że coraz to marniej mi wychodzi. Chyba to wina motocykla?! Gdybym miał taką BMW, o jakiej pisze Szymek Dziawer, (a nie taką jaką mam, czyli R100RT Classic) to bym dopiero zakozaczył!

O ileż to łatwiej "śmieszyć (?), tumanić (!), przestraszać (?!)" na internetowych stronach. Stąd zapewne się wzięły te TPM (Trasy Pana Marka).

PS. Ale z drugiej strony to jakoś te min. 600 tys. na koła nawinąłem. I jacyś kumple, też z reguły ze mną jadący, nie skarżą się nadmiernie na rozbłyskujące czerwone światełko (musi są to dobrze wychowani ludzie!).  A propos słowa "chciejstwo". To jest (chyba) taki neologizm stworzony przez Wańkowicza z angielskiego wishfull thinking czyli myślenie życzeniowe, a więc w skrócie chciejstwo. Na ogół chciejstwo nie pokrywa się z możliwościami osobnika chcącego osiągnąć chciany cel. Czyli taki synonim trochę makabrycznego, tylko polskiego zwrotu, "marzenia ściętej głowy".

 

NAS Analytics TAG


NAS Analytics TAG
Zdjęcia
NAS Analytics TAG
Komentarze 5
Pokaż wszystkie komentarze
Autor:Zymek 10/01/2022 22:34

Piep....e głupot

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

NAS Analytics TAG
Zobacz również

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    NAS Analytics TAG
    na górę